Liliowce to moje ulubione kwiaty. Jakieś 15 lat temu zwiedziłam
w Starej Pomarańczarni w warszawskich Łazienkach
wystawę lilii i liliowców. Obejrzałam
multum bukietów, utworzonych z różnych
gatunków lilii i mnóstwo bukietów, utworzonych z różnych gatunków liliowców.
Lilie piękne, ale z nimi jest kłopot- wymagają sporo pracy przy uprawie: sadzenie, wysadzanie, zimowanie, otulanie itp.
A w dodatku, w naszym ogrodzie, gdzie mieszka spore towarzystwo myszy i nornic,
nie miałyby szans. Przepracowałam to z cebulami tulipanów oraz innych wiosennych
kwiatów. Lilii zresztą też. Ostały się tylko lilie złotogłowy, których myszy
nie tykają. Wracając do wystawy- byli na
niej również ogrodnicy, którzy zachęcali do kupna swoich roślin. Od jednego z
nich wzięłam folder z ofertą i zaczęło się. Pierwsze parę kupiłam za straszne
ceny- jeden kosztował 50 złotych, ale był bardzo oryginalny- beżowy z ciemnofioletowym środkiem. Za inny zapłaciłam 30 złotych- kremowy z bardzo karbowanymi płatkami. Teraz te gatunki spowszedniały i nie są takie
drogie, a te bardziej pospolite można kupić i za 10 złotych.
Przez niemal 15 lat uzupełniałam gatunki i takim sposobem
doszłam do momentu, kiedy mam w ogrodzie prawie 20 rodzajów tych kwiatów. Zdjęcia
większości pokazałam w tym poście.
Dwa lata temu zaplanowałam przeorganizowanie ogrodu
kwiatowego. Postanowiłam, że będą w nim tylko byliny i to takie, które nie
wymagają dużego nakładu pracy. Właśnie liliowce są takimi roślinami. Wtedy
też kupiłam trzy nowe odmiany. Niestety, tylko jeden z nich zakwitł, co opisałam w
poście o liliowcach- czyste oszustwo, bo kupiłam odmianę pełną, a okazała się
liliowcem pustym i w dodatku takim samym, jaki już mam. W tym roku zakwitł następny
i znowu coś w opisie pokręcili, bo napisali, że ma być śnieżnobiały, a jest
kremowy z żółtym środkiem. I liliowiec w ofercie na zdjęciu był śnieżno biały-
nie ma mowy o przekłamaniu kolorów. Jest prześliczny, ale ja chciałam mieć
białego liliowca, śnieżnobiałego, takiego, jaki był w ofercie.
Zakwitł też inny liliowiec, który kupiłam wcześniej- pełny czerownoceglastożłóty.
W zeszłym roku kupiłam następne trzy nowe gatunki. Wszystkie
miały mieć pełne kwiaty. Dwa zakwitły, jeden nie. Trzeba poczekać do następnego
roku i zobaczyć, czy posłano mi gatunek zgodny z zamówieniem.
Dwa nowe pełne liliowce. Czerwony
JasnoliliowyZakochałam się nim. Wyobrażam sobie całą kępę tych prześlicznych kwiatów.
A tu pozostałe pełne liliowce, jakie rosną w naszym ogrodzie.
Żółte- zakwitają najwcześniej ze wszystkich liliowców i bardzo długo kwitną. Z kępy wyrastają nowe łodygi z pączkami, co u innych raczej nie występuje. Na ogół, w liliowcach, wszystkie łodygi wyrastają w tym samym czasie, a rośliny kwitną tak długo, aż wszystkie pąki się rozwiną. Jedna kępa kwitnie około dwóch, trzech tygodni- potem wycinam łodygi.
Pomarańczowy- najwyższy ze wszystkich liliowców. Bardo łatwo się rozmnaża, bo młode rośliny wyrastają obok kępy, a kępa nie jest zbyt zwarta. Są liliowce, których nie da się podzielić bez uszkodzenia kępy. To te bardziej "szlachetne" gatunki. Ten pomarańczowy liliowiec kwitnie bardzo obficie i bardzo długo. Jest to mój ulubieniec. Rozsadziłam go w różne miejsca w ogrodzie, gdzie tworzy bardzo dekoracyjne akcenty.
Na ogół dostaję to, co zamówiłam. I nawet więcej. W jednym sklepie, do zamówionych roślin, dołączono gratis 5 cebul irysów. Pewnie chciano zrobić mi przyjemność lub pozbyć się nadmiaru cebul. Nieważne. Narobiono mi kłopotu. Po pierwsze, te irysy trzeba wykopywać po przekwitnięciu i sadzić na jesień do ziemi. Po drugie trzeba je okrywać na zimę, bo lubią przemarzać. A ja właśnie teraz unikam takich roślin, ponieważ nie chcę już bawić się w te wszystkie wykopywania, opatulania i na nowo sadzenia. Po drugie nie mam miejsca na nowe rośliny tego typu. Chcę rośliny wsadzić do ziemi i niech tam latami rosną bez kłopotu dla mnie. Nie sadzę już roślin jednorocznych, te mam tylko na rabacie wzdłuż chodnika na parking- kilka dziwaczków oraz aksamitek. Jednoroczne sadzę w donicach na tarasach. A i tak to jest kilkanaście donic do obsadzenia. W tym roku nawet tygrysówka jest posadzona w donicach- o dziwo pięknie zakwitła. Te cebule irysów potraktuję na wiosnę tak samo- wsadzę do dużych donic i zobaczymy. Teraz przechowuję je w małych doniczkach- wypuściły kilka listków i „przekwitły”- zasuszam je w ziemi. Na zimę pójdą razem z tygrysówką do piwnicy, a wiosną do donic.
Cebule tygrysówki kupiłam 4 lata temu w Biedronce. Zaciekawiły
mnie jej oryginalne kwiaty na zdjęciu, na opakowaniu i wzięłam na próbę dwie
paczuszki. Posadziłam zgodnie z instrukcją. Wyrosły, pięknie zakwitły. W
następnym roku tak samo. Ale w zeszłym roku był z nimi problem. Tygrysówka musi
być sadzona za każdym razem w nowym miejscu, a ja likwidowałam grządki z
kwiatami- posadziłam ją na tym samym miejscu, co rok przedtem. Zakwitła bardzo
obficie. W tym roku nie miałam już w ogóle dla niej miejsca w ogrodzie, a żal
mi było wyrzucać piękne cebule.
Posadziłam do donic i znów pięknie
zakwitła. To też kwiat jednego dnia. Na
jednej łodydze ma ich kilka, zakwitających sukcesywnie. Jak zakwitła na początku
lipca, tak kwitnie cały czas. Mam trzy kolory- czerwony, liliowy/malinowy (?) i żółty-
tych jest najwięcej cebul. Po
przekwitnięciu zaschną liście, a jesienią zaniosę cebule do piwnicy na
przezimowanie. I jeszcze jedno- donice nie są duże, ustawione są w pełnym
słońcu, a podlewam rośliny ciepłą, odstaną wodą, dwa razy dziennie, w południe
i wieczorem tak, by lać prosto na ziemię w donicy.
Marzy mi się jeszcze liliowiec, który mocno pachnie cytryną. Przymierzałam się do kupna i jakoś zleciało. Teraz jeszcze muszę zastanowić się, zanim go kupię, gdzie go posadzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz