wtorek, 5 lipca 2022

Fosa- mostek, fosa- mostek, wąska brama, mur... Hrad Helfsztyn cz. 2

Zatrzymujemy się na placu, to drugi dziedziniec, z restauracjami-  w ogródkach restauracyjnych siedzą, co najmniej, trzy wycieczki. Jest gwarno.

To zdjęcie zrobiłam, kiedy wracaliśmy- widok na trzecią fosę, tablicę informacyjną, a w dali, za drzewami,  drugi dziedziniec z parasolami i restauracjami. 
Jeszcze tylko zaliczam restauracyjne WC. No właśnie WC- Czesi zatrzymali się pod tym względem w głębokim socjalizmie. Czy pamiętacie polskie obskurne ubikacje w restauracjach i na dworcach? Te  lamperie, malowane  na brudny zielony, rudy lub niebieski kolor, spłuczki na łańcuszek z porcelanową łezką jako uchwyt, muszle z deskami drewnianymi, a potem plastikowymi, poszarzałymi od używania, podłogi z zapyziałych kafelek, maleńkie, zażółcone od żelazistej wody, umywalki i zszarzałe już  nie odbijające lustra? I do tego szary papier toaletowy, popękane mydło na umywalce i pojemniki na zielony papier (a najpierw brudne ręczniczki na wieszaczku obok umywalki)? To takie WC- relikty z lat przed transformacją- ciągle w Czechach istnieją. I wcale nie są unikatowe. Powiedziałbym, że w większości obiektów, które tam zaliczyliśmy, takie WC nadal jest. No i niestety, w tych czeskich WC jest niezbyt czysto. To w naszych marketach, w WC, już jest czyściej. I w zamku, w ubikacji, spłuczka z porcelanową łezką na łańcuszku też była. Kompletny „historyczny”, by nie rzec „wiekowy”  odlot. W dodatku brak zamka w drzwiach i jedna żarówka u sufitu oraz brudny kontakt. Nie rozumiem, dlaczego w czeskich obiektach turystycznych, czy restauracjach, coś tak paskudnego jeszcze funkcjonuje. I to od lat, bo ja takie WC pamiętam z naszych pierwszych wypraw do Czech, a było to w 2008 roku.

 Stajemy na końcu drugiego dziedzińca i widzimy przed sobą, na wzgórzu, następne zabudowania zamkowe.

Idziemy, zatem, dalej, co znaczy coraz bardziej w górę. Ale droga wznosi się łagodnie i prowadzi wzdłuż muru. 

 To jest kawałek muru po prawej stronie. Za drzewami znajdują się restauracje.


Dalsza część  muru po prawej stronie. 

Ten po lewej oddala się znacznie i idziemy przez dosyć spory kawałek terenu, znajdujący się między murami. 

Na murze z lewej strony jest umieszczona wystawka jakichś reliktów- translator mówi- gospodarskich budynków. Jest do nich jakieś 100 metrów w pełnym słońcu. Nie idziemy tam, w tym temacie zostaniemy niedokształceni. Nie warta skórka za wyprawkę. A tak nawiasem, z daleka wyglądało to na jakąś dziwną kapliczkę

W połowie drogi, po lewej stronie spostrzegamy tablicę z wyrysowanym planem zamku. 


 


Podchodzimy i Alleluja!!!! W końcu jest jakaś informacja z nazwami poszczególnych obiektów zamkowych. Dodatkowo kolorami zaznaczono na planie, z jakiego okresu historycznego pochodzi dany obiekt. Tylko nie ciesz się tak pieseczku- wszystko znowu po czesku, a tak zaawansowanego języka to my nie znamy- wszystko na zgaduj-zgadula i  do czego to może pasować. Spróbujcie- może Wam się uda nazwać dokładnie te obiekty.

 Przed następnymi zabudowaniami zamkowymi, teren przecina fosa. Przechodzimy nad nią po drewnianym mostku. Ale nie po tym widocznym na wprost, a tym bardziej z prawej strony, przed bramą.

 


I dalej szereg bram umieszczonych w bardzo wąskim przejściu. 

 


Jeszcze schody, prowadzące na dolne tarasy. Mamy zamiar, wracając, tam zejść. Ale kiedy schodziliśmy, bramka była zatrzaśnięta.

 Mijamy ostatnią w tym ciągu bramę 

 


i wychodzimy na obszerny podwórzec. Przed nami drewniana wieża, na którą można wejść. 

 

Kusi widok okolicy, oglądany z takiej wysokości, ale ja dziękuję, postoję, never na taki wysoki obiekt, w dodatku z drewnianymi schodami- dla mnie podstawą bezpieczeństwa są schody betonowe. Wszelkie „drewno” zawieszone na metalowych prętach, „mówi”  mi jedno- mur się ukruszy pod ciężarem (niekoniecznie tylko moim), pręt się wysunie, schodek złamie, a ja zlecę na łeb i zabiję się na amen. I pomyśleć, że kiedyś właziłam na, wysoką na kilka pięter, drewnianą wieżę p. poż w lasach pszczyńskich, po drewnianych schodach, z prześwitami takimi, że pół, lasu było przez nie widać i żaden nerw mi nawet nie drgnął. Hmmmm… to se ne wrati. W każdym razie na wieżę w zamku nie drapiemy się. Rozglądamy się po czwartym dziedzińcu.  Tak, dopiero w domu, przy pisaniu tego posta, korzystając z translatora, mogę nazwać wszystkie części zamku, który zwiedziliśmy. Zatem na czwartym dziedzińcu zobaczyliśmy kuźnię, z pełnym wyposażeniem i zabytkowymi ustrojstwami, których nazw mogliśmy się tylko domyślać (kompletnie żadnej tabliczki, żadnego opisu, znowu zero, nul), wspomnianą już wieżę, parę rzeźb, które pokażę w osobnym poście.

To jest czwarty dziedziniec, ale na planie nie znalazłam trzeciego dziedzińca. Pierwszy- zaraz za bramą główną, drugi to ten z restauracjami, a potem dopiero ten- od razu nazwany czwartym.

Robimy kilka fotek i wchodzimy na kolejny mostek nad kolejną fosą.

Ta fosa to čtvrtý příkop.  Příkop po czesku, a po cieszyńsku przykopa,  czyli rów. Tak blisko językowo, a tak daleko znaczeniowo. Nie powiedziałbym, że zamkowa przykopa to po prostu rów. To ogromna fosa, trudna do przebycia. Największa z wszystkich tutejszych fos- ostatnia wielka przeszkoda, oprócz muru,  na drodze do zdobycia zamku.

Tam, na dole jest zbiornik wody, być może był to kiedyś zbiornik wody pitnej, a teraz stawek zarośnięty rzęsą, cudnie zielony w ostrym słońcu. I jeszcze dwie rzeźby. Jaskółowi ta po prawej, skojarzyła się z bajkowym smokiem, mnie z bombą głębinową.

 I jeszcze dwie bramy do przejścia. A potem ostatnia część zamku do zwiedzania- pałac ( a raczej jego pozostałości) renesansowy.

Według planu, boczne wąskie drzwiczki prowadziły na wieżę (trubę).

 Nie chciałabym zdobywać, jako wraże wojsko, tego hradu. Tu ciągle fosa- mostek, fosa- mostek, wąska brama, mur.

C.d.n.

 

 

 

19 komentarzy:

  1. Najs najs
    No i wolę czyste nowoczesne toalety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę, ale w Czechach ostatnio tylko w jednej przyhotelowej restauracji był światowy poziom toalet. Spodziewałam się, jak zawsze i zostałam total zaskoczona, ale to może dlatego, że to był hotel.

      Usuń
    2. Też jestem zaskoczona. nie dość, że ciasne klitki, to jeszcze stare wyposażenie i zwyczajnie brudno. Jeszcze w centrach handlowych są nowoczesne toalety.

      Usuń
  2. Chetnie sama powlóczylabym sie po tamtym terenie, lubie takie obiekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Morawach sporo jest zamków i pałaców do zwiedzania. My wybieramy te blisko nas.

      Usuń
  3. co to jest na fotce drugiej takie dziwne cóś na wzgórzu pod murem?... jakaś rzeźba nowoczesna z zardzewiałych pasków blachy?... nie mam pomysła, co to może być...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest rzeźba- metaloplastyka. Będzie osobny post, bo tam dużo tego było i całkiem niezłe.

      Usuń
    2. czyli trafiłem... a że widok z daleka, to niewiele o tym można było więcej powiedzieć...

      Usuń
  4. Na bank bym się zgubiła, bo ja- mimo planów- zawsze się gubię:)
    A takie podobne słowa w różnych językach mogą zrobić niespodziankę- nawet takie słowo to akurat po serbsku litera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam nie ma gdzie się zgubić, chyba, że wejdziesz a jakiś zakamarek. Jedno jest pewne- nocą to ja bym tam nie chciała być. Pewnie mają tam jakąś białą damę, jak to w zamkach bywa.
      Jak wpiszę po polsku "studna" tłumaczy po czesku na "dobrze"
      jak wpiszę po polsku "dobrze", to tłumaczy na czeski "dobre"
      Jak wpiszę po polsku "studnia", to tłumaczy na czeski "studna".
      I bądź tu mądry, i pisz wiersze.

      Usuń
  5. Moje klimaty, dziś tez zwiedzaliśmy zamek:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli poza zamkami, muzeami i tego typu rzeczami można doświadczyć historii w wc. Ciekawe dość.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przyszło mi do głowy, że to nawiązanie do dawnych toalet w zamku może.

      Usuń
    2. No widzisz, co może zrobić jedna mała dygresja na temat czeskich WC. Wydaje mi się, że w takich zamkach jednak nie było nawet spłuczek z łańcuszkiem i porcelanową łezką. Ty może takich nie pamiętasz, ale taka żeliwna spłuczka, kiedy źle pociągnąć za ten łańcuszek, mogła się zwalić z hukiem na głowę wraz z litrami wody.

      Usuń