czwartek, 17 listopada 2022

Domowo, ogrodowo i słodko.

 Idzie zimno i tylko krótkoterminowe. Jestem ciekawa, jak to będzie u nas z tą temperaturą ujemną, bo przeważnie gdzie indziej jest na minusie, a u nas na plusie. Taka sytuacja.

Na razie wieje obrzydliwy, zimny, ostry wiatr od wschodu. I w związku z zapowiadanym mrozikiem oraz z tym ostrym wiatrem, mam mały problem ogrodowy.

To jest kalina pachnąca.

Tak wygląda w trakcie rozkwitu i to powinno dziać się w lutym lub marcu. A dzieje się teraz. Mogę ją okryć włókniną i zabezpieczyć przed zimnem, ale to nie zmieni faktu, że ona teraz rozkwita. Zastanawiam się, czy okrywając ją, uchronię resztę pąków, czy po prostu nie warto, bo i tak pod włókniną pąki się rozwiną i  nie zakwitnie już w lutym

To pogodowe zamieszanie niszczy mi rośliny w ogrodzie. Liliowce mają zielone, świeże liście między zeschniętymi, trytomia w ogóle nie zasycha, małe irysy puściły pędy. 

Ciemiernik na nowo zakwitł


I zakwitła aksamitka, która sama wysiała się w szczelinie zrujnowanego schodka.

Tydzień temu, kiedy temperatura dochodziła do +18 stopni, przycinałam krzew dzikiego bzu. No nie bardzo dzikiego, bo on raczej z tych ogrodowych i w dodatku kwitnie różowo, a nie jak ten dziki- biało.

Zostało mi tylko parę gałązek, kiedy pojawił się "przeszkadzacz". Piękny Rusałka admirał.  Usiadł na gałązce, rozłożył skrzydełka i grzał się w jesiennym słońcu.
 


Nie miałam sumienia go przegonić. Poczekałam z cięciem do czasu, kiedy krzew znalazł się w cieniu i motyl odleciał. Pewnie były to jego ostatnie dni. Imago motyla kończy cykl jego życia.

A w domu, od początku listopada, kwitł grudnik. Podoba mi się bardziej inna jego nazwa- szlumbergera. Toż to tak samo piękna nazwa, jak epitet lampucera.

Kwitł dosyć długo, ale nie miałam czasu go sfotografować. Dopiero, kiedy pierwsze kwiaty zaczęły opadać, odpaliłam aparat i zrobiłam grudnikowi pamiątkową fotkę z 2022 roku. Dziś po kwiatkach nie ma już śladu.

A w drugiej części domu, na stole w pokoju, kwitnie takie cudo. Dostałam ją w połowie października już mocno rozkwitniętą, minął miesiąc, a ona dalej rozkwita



Z domowo- kulinarnych rzeczy takie dwa torty. Była jeszcze Pavlowa, ale nie załapała się na fotkę. Została pożarta w pierwszej kolejności. Te słodkości piecze Młoda. Można powiedzieć- ma zdolności po mamusi. Za gotowaniem to ja nie przepadam, ale kiedyś dużo piekłam i to różne wypieki. I piekłam dobre torty (tak przynajmniej mówiono- chyba nie tylko z uprzejmości). Ja z kolei, takie umiejętności odziedziczyłam po swojej mamie. Ta to dopiero cuda- torty robiła. Klękajcie narody. I to na największych tortownicach, na naturalnych składnikach, bez kombinowania. I pięknie je zdobiła.

A teraz piecze Młoda, ja spasowałam. 

Tort z białym nadzieniem z serka mascarpone, bitej śmietany i jeszcze czegoś, ale nie pamiętam. W smaku cudny.

Tort "Leśny mech". Wszystko naturalne, mech również z naturalnych składników. Zielony kolor uzyskany  ze szpinaku.

Palce lizać. Jak myślicie, kto ciągle dopominał się kawałeczka? Oczywiście nasza "słodka dziurka", Bezka. Przecież imię obliguje do pewnych zachowań, prawda? Ona uwielbia słodycze i trzeba ją hamować oraz wydzielać jej maleńkie kawałeczki. Bidula siedzi cichutko przy nodze, wpatrzona w ciasto, a ślina to jej cieknie, jak z kranu. Moje wszystkie psy lubiły słodkości, ale Beza to szczególnie.

 

Przekrojony- kawałek pychoty.


Kiedy się już pochwaliłam, jakimi ostatnio słodkościami nas raczono, to jeszcze pochwalę się ostatnim grzybem w tym roku. W poprzednich postach, okazało się,  pokazany na zdjęciu z apartem telefonicznym grzyb, nie był ostatnim tej jesieni.

Ostatnim grzybem, w tym roku, był duży maślak, a znalazłam go przy świetle latarki. Coś mi taki jeden żółty listek wydawał się zbyt gładki. Sięgnęłam, by sprawdzić i natknęłam się na kapelusz maślaka. Czyli co? Czyli sezon grzybowy 2022 uważam za zamknięty.

I na koniec próby fotograficzne, w których modelką była nawłoć.

Bliżej.

Całkiem blisko.
 

"Tyle o tym", jak mawiał pewien profiler o nazwisku brzmiącym jak nazwa majonezu.
 





28 komentarzy:

  1. Mam szczęście, bo nie lubię tortów. Zresztą nikt w rodzinie ich nie jada, tradycyjne, proste ciasta jak najbardziej- sernik bez spodu, szarlotka z kruszonką i, jako ekstrawagancja, tarta cytrynowa. Nie lubię, nie ma pokus😊
    Popatrzeć za to przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz inaczej się piecze torty. Nie ma już tłustych maślanych kremów, zamiast tego robi się lekkie masy z serka mascarpone,itp. Nigdy nie lubiłam ciastek tortowych i tortów kupowanych nawet w dobrych cukierniach. Ciasto ciężkie, masy tłuste, ozdoby twarde.
      Mama robiła biszkopt tak puszysty, że trudno było go kroić.
      Staram się ograniczać jedzenie ciast, ale tortom na specjalną okazję, upieczonym przez Młodą nie przepuszczam:)

      Usuń
    2. A nazwę kwiatka przeczytałam grudniak- a to po serbsku biustonosz😀
      Ja w ogóle nie lubię biszkopta i mas, obojętne jakich, sam typ tortu jko ciasta mi nie odpowiada. Tak jak zjadłam raz i nigdy więcej karpatkę, napoleonkę i roladę zawijaną.

      Usuń
    3. :):):):) Grudniak- biustonosz:) Może zacznę uczyć się bośniackiego? Više volim jabukovaču od kreme. I domaće torte. Ovdje je dobra štrudla od jabuka, dakle austrijsko-Cieszyn. Ali ja preferiram sladoled od bilo koje vrste kolača, i sklon sam da se fokusiram na sladoled kao desert.

      Usuń
    4. Wiesz co, on wcale nie jest taki trudny i w dodatku brzmi swojsko.

      Usuń
  2. Grzybki tez jeszcze znaleźliśmy i to zdrowiutkie!
    Miałam grudnik, kwitł 3 razy, aż nagle cały oklapł, potem zbrązowiał i tyle...po grudniku.
    Torty wspaniałe, zwłaszcza ten zielony, na szczęście jadłam dziś u koleżanki szarlotkę, więc nie zazdroszczę:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo przelałaś grudnik, albo go przesuszyłaś. Szkoda kwiatka, a może był już stary? Grzyby się definitywnie skończyły.
      Zielony wymiata, naprawdę był dobry, wcale nie przesłodzony i nie tłusty.

      Usuń
    2. Z grudnikiem nic nie zmieniałam, dlatego to takie dziwne, jakby po rozpoczęciu czwartego kwitnienia uszły z niego siły witalne...

      Usuń
    3. Czasem szkodnik siedzi pod ziemią, ale może stary był? Szkoda:) Mnie się podobają białe, ale nie zaryzykuję, bo nie mam ręki do kwiatów domowych.

      Usuń
  3. patrząc na ten "Mech" tak teraz sobie uświadomiłem, jak mało słodyczy, czy ciast jest zielonych, czy z przewagą zielonego?... mam: zielone (zielonkawe?) jest nadzienie miętowej czekolady z Biedry i bułgarski likier "Mentowka"... innych jakoś nie kojarzę, może coś jeszcze mi się pojawi... na tortach na zamówienie czasem takie zielone (kandyzowany listek czegoś?) się zdarzało, nigdy tego zresztą nie lubiłem jako dzieciak... a ile jest zielonej słodkości w Naturze?... może zielony groszek, taki słodkawy... może niektóre owoce: winogrona, kiwi, ale już takie jabłka, czy gruszki swoją zielonością informują, że takie za bardzo słodkie to one już nie będą... ciekawy temat do sportowych przemyśleń mi nagle wypełzł...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No,ale zieleniny jadalnej masz sporo. Zielone są też pistacje i wszystko, co jest z nimi. Uwielbiam duet mięta- czekolada. I miętówki również. Likierów nie znoszę i nawet miętowy by u mnie nie przeszedł. Są odmiany jabłek i gruszek- zielony owoc, to dojrzały owoc, jednak przyzwyczajonym do innych standardów dojrzewania, dziwne się to wydaje. Mnie na pewno, prędzej ominę, niż kupię.

      Usuń
    2. jeśli pistacja ma dla Ciebie słodki smak /niczym cukier/, to przepraszam za uwagę, nie było tej rozmowy, bo nasze zmysły smaków działają kompletnie różnie...

      Usuń
    3. żeby nie było: pistacje /nie prażone, niedoprawiane/ mają pewną subtelną słodkawą nutę, ale mowa jest o słodyczach sensu stricto, bezpośrednich, ewidentnych, gdzie słodki smak jest dominujący, dla mnie pistacje tego nie mają, tu raczej umami dominuje... pistacje dodane do ewidentnie słodkich potraw/deserów (paradoksalnie) obniżają ich słodkość, tonizują ją...

      Usuń
    4. już bardziej słodki jest kasztan, ten jadalny...

      Usuń
    5. ...tylko, że on nie jest zielony :)

      Usuń
    6. Nie o smak mi chodziło, a o barwę "owocu". Mamy pewnie podobne smaki, a ja nie mówiłam o słodkich, a o zielonych. kasztany jadalne lubię. Kiedyś można było je kupić i upiekłam je sobie w piekarniku. Pamiętam- gosposia zabierała mnie do swojego domu, obok którego rósł kasztan jadalny. jednak nikt wtedy nie kojarzył go z jedzeniem. ot taki dziwny kasztan rósł. Wieś to była głęboka, a nie elita miejska. byłam już dorosła, pojechałam tam, ale kasztan wycięto. O! barbarzyństwo wprost.

      Usuń
    7. kasztany jadalne nadal można kupić w eko-shopach /czyli takich "Zdrowa Żywność", "Natura", etc/, albo do upieczenia w piekarniku, albo już gotowe do spożycia... inna sprawa, że zbyt tanie one nie są, tak w cenie nerkowców mniej więcej wychodzi...
      wyciąć barbarzyństwo, bo to w końcu drzewo, do tego w Polsce nie tak często rosnące, aczkolwiek nie chronione, jednak nie wiem, czy zaliczane do "owocowych", tak jak orzech włoski... co ciekawe, one wcale nie są spokrewnione z popularnym kasztanowcem...

      Usuń
    8. W internetowych sklepach też są. Jadalnego wycięli, bo nie kojarzyli, że te owoce się je. Przeszkadzało to wycięli. Powiem Ci tyle- chałupa pofolwarczna, obok folwarku, drzewo zacieniało i poszło pod siekierę. Taka świadomość chłopska była (lata 60. XX wieku)

      Usuń
  4. Ten tort wygląda obłędnie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z mchem? Kiedy go zobaczyłam, dech mi zaparło. Nie spodziewałam się takiego cudnego tortu. A w smaku też bardzo dobry- galaretka robi swoje, tort jest orzeźwiający. Ale nic nie przebiło Pavlowy- nie wiem, jak ona to zrobiła, ale smaki były niecodzienne- trochę cytryny, trochę pomarańczy....

      Usuń
    2. Pawłowa...
      Ech...
      Mogłabym się nią żywić...

      Usuń
    3. Też mogłabym. Beza to jest ciacho nad ciachami. Lubię też bezy przekładane kremem kawowym. Pycha.

      Usuń
  5. O, matko, jakie cuda! Mam na myśli torty, obłędnie wyglądają. Nie jadłam chyba nigdy takich, ale ja nie jestem tortowa:)) Bardzo zdolna córka!! Ja pojęcia nie mam o pieczeniu ciast, ale widzę plusy tej sytuacji😀
    Trawy też piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie torty to ja lubię. Nie lubię tych kupnych na mdłych komponentach i z mdłymi ozdobami. Zdolna, a syn z kolei lepi cieszyńskie ciasteczka- głównie ule.

      Usuń
  6. Torta takiego jak na zdjęciu mogłabym zjeść, ale robić ... nigdy 😉 Zimno rzeczywiście przyszło, zdążyło mnie złapać za nogi w drodze na lotnisko. W Irlandii też się ochłodziło, cały czas myślę, żeby wysadzić cebulki narcyzów, ale trudno mi przejść do czynów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy na sadzenie cebulek nie jest za późno. Chociaż z drugiej strony, tam jest jednak cieplej. teraz łapie większy mróz, od poniedziałku cieplej. Nie lubi.e takiej huśtawki.

      Usuń