czwartek, 26 stycznia 2023

Ratować, póki coś do ratowania pozostało (Ujazd cz.2)

 Zamek odnowiony oraz przebudowany  na piękny pałac, przez ród Hohenlohe,  dotrwał w spokoju do II wojny światowej.

Ród Hohenlohe, to niemiecki ród arystokratyczny, wywodzący się z Frankonii. W ciągu stuleci podzielił się na kilka linii. W XVIII wieku jego członkowie uzyskali tytuł książąt cesarstwa. Sam książę Hugo Hohenlohe uzyskał dziedziczny tytuł księcia Ujazdu w 1861 roku. Tytuł nadał mu król pruski  Wilhelm I.

Herb rodu Hohenlohe

Ostatnim panem na zamku w Ujeździe był syn Hugo, Hans Heinrich Georg.

Tak Ujazd oraz zamek,  wyglądały przed wojną

A tak po wojnie wyglądał zamek

 Tak wyglądają  ruiny zamku od tej stromy, od której mieliśmy zacząć zwiedzanie.

Brama główna, widok od strony parkingu przy remizie straży pożarnej.


Nad bramą zachowały się resztki herbu rodowego


Widok na ruiny od strony bramy głównej.


Widok na bramę główną od strony ruin. Na środku trawnika odrestaurowana studnia.


Widok na ruiny od strony muru- to zdjęcie jest z Internetu. My poszliśmy w prawo, wzdłuż ściany, a szkoda, bo faktycznie mogłam jeszcze podejść kawałek  przez trawnik i zrobić zdjęcie z tamtej strony. Nie ma straty, Internet wszystko pokaże. Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od strony południowej i przyszliśmy na dziedziniec ścieżką przy schodach.

Jeszcze zdjęcie od strony północnej.



 Drewniane schody dobudowano, by udostępnić "taras" na pierwszym piętrze.

Niestety, na piętro był wstęp wzbroniony. Szkoda, stamtąd musi być niezły widok na okolicę.

Ściana frontowa pałacu

Zarys fundamentów ścian komnat. Jakieś małe się wydają te pokoje.

A widok z nich mógł być taki.

Na zdjęciu widać, że rosły przed oknami drzewa

Przy porządkowaniu ruin, przeprowadzono prace archeologiczne, które określiły, mniej więcej, jak zamek rozbudowywano i przebudowano.

I jeszcze jeden rzut oka na to, co kiedyś było.

Ruiny zabezpieczone są kratami, do środka nie można wejść, ale z zewnątrz też widać trochę wnętrz.

Główne wejście do pałacu

Piękne stare sklepienie

Sień i... no właśnie komnaty, wielka komnata... wszystko domysły.

 Drzwi wewnątrz obiektu.


Informacja, dotycząca etapów rewitalizacji obiektu.

Idziemy w stronę głównej bramy.

 Taki fajny pojazd stoi przed budynkiem straży pożarnej. Pojazd zabytkowy, ale te węże to takie bardziej współczesne chyba.

Jedna z uliczek wiodących do ruin (kościoła).

Uliczka biegnąca wzdłuż muru, na dole wzniesienia

A to pan na włościach ujazdowskich,  Hugo Hohenlohe- Öhringen


 

Książę mocno zapisał się w dziejach Śląska.

"Friedrich Wilhelm Eugen Karl Hugo książę Hohenlohe-Öhringen urodził się 27 maja 1816 roku w Stuttgartcie w Niemczech. Jego rodzicami byli Fryderyk August książę Hohenlohe-Oehringen oraz bratanica króla Wirtembergii, księżniczka Luiza. 

Po śmierci ojca Hugo Hohenlohe odziedziczył ordynację rodową tzw. fideikomis Ujazd-Bycina. Fideikomis to majątek ziemski rządzący się swoimi własnymi prawami, mającymi na celu niedopuszczenie do rozdrobnienia dóbr po śmierci właściciela. Ordynacja posiadała swój własny statut (akt fundacyjny) i określone zasady dziedziczenia.(...)

Książę Hugo, śladem ojca, inwestował w huty i kopalnie na Górnym Śląsku i skupował ziemię. W 1869 połączył kilka kopalń w jedną „Hohenlohe” (pracowała do 1936 roku). Na miejsce zlikwidowanej huty żelaza „Hohenlohe” zbudował hutę cynku pod tą samą nazwą, która stała się zalążkiem wielkiego kombinatu na pograniczu Wełnowca i Siemianowic. W latach dziewięćdziesiątych wykupił większość udziałów w  sześciu innych górnośląskich kopalniach, w tym kopalni „Hoym-Laura” („Ignacy”) w Niewiadomiu. Był jednym z pięciu najbogatszych ludzi w ówczesnych Niemczech.

Wielką pasją księcia Hugona Hohenlohe była polityka. Był dziedzicznym członkiem pruskiej Izby Panów Sejmu Pruskiego (Landtagu), a w latach 1867-1876 posłem w  parlamencie niemieckim (Reichstagu). Wiele uwagi poświęcił też przebudowie sławięcickiego pałacu, który za jego czasów stał się jedną z piękniejszych i najbardziej reprezentacyjnych rezydencji na Śląsku. On też był fundatorem sławięcickiego szpitala, w którym w latach pod koniec XIX w. pracował Robert Koch, odkrywca prątka gruźlicy i laureat Nagrody Nobla.

Książę Hugo Hohenlohe-Öhringen zmarł 23 sierpnia 1897 r. w swoim sławięcickim pałacu. Zgromadzone miliony odziedziczył jego najstarszy syn Christian Krafft.

https://www.kopalniaignacy.pl/historia/ksiaze-hugo-hohenlohe-oehringen/

Zaznaczenie tekstu na czerwono- moje.


Trzeba dodać, że to pałac w Sławięcicach (teraz w granicach Kędzierzyna- Koźle), był główną rezydencją Hohenlohów, ale po II wojnie pozostało z niego tylko parę fragmentów. A szkoda, bo miał on bardzo fascynującą historię z powstaniem śląskim oraz atakiem na radiostację w Gliwicach, w 1939 roku, w tle. 

Jotka mnie zainspirowała, twierdząc ( i ma racje) że herb rodu Hohenlohów jest trudny do zapamiętania.

Pogrzebałam jeszcze trochę w Internecie i znalazłam (prawdopodobny- był przy nazwisku Hugona) herb Hohenlohów z Ujazdu. Każda linia rodu miała swój herb, ale powtarzają się na nich motywy np. czarnych panter (lwów?)







14 komentarzy:

  1. Czyli książę Hugo ordynat Ujazdowski- i od razu mi się film" Trędowata" przypomniał z Elżbietą Starostecką i Leszkiem Teleszyńskim😊
    Szkoda, że zamiast zamku są riuny, chociaż ..jest pole do wyobraźni. Jako dziecko zabawa w takich opuszczonych miejscach była najlepsza. Oczywiście nie w zamkach😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia ukazują, jaki on był duży ( poszedł bardziej w górę). Mnie się podoba ta balustrada na piętrze. Tworzy takie wykończenie koronkowe, choć nie została ona zamontowana, by zdobić. Przy okazji nadała lekkości ruinom. Zamek w Ujeździe nie był główna siedzibą Hohenlohów. Nawet park zamkowy był mizerny, bo na małym obszarze. Bardziej imponującą siedzibą był pałac w Sławięcicach. Zachowało się stamtąd również więcej zdjęć z czasów przedwojennych.
    Szukałam zdjęć księżnej Pauliny lub Luizy (księżniczki de domo Furstenberg), ale nie znalazłam.
    Hugo miał 10 dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Luiza była jego matką:):):):)

      Usuń
    2. Dziesięcioro to bardzo poważna liczba, chociaż w tamtych czasach i na takim szczeblu drabiny społecznej to raczej nianie, bony i guwernantki miały pelne ręce roboty. Mimo wszystko- nie wyobrażam sobie😊 Ja sobie nawet dwójki w zbliżonym wieku naraz nie wyobrażam.

      Usuń
    3. Jeden syn zmarł w wieku niemowlęcym ( ta sama data urodzin i zgonu- może zaraz po porodzie), a księżna żyła 71 lat. Rodziła tak mniej więcej co 2 lata.
      https://geneee.org/hugo/zu+hohenlohe+ohringen?lang=pl
      Oni byli bardo bogaci, dlatego mieli pewnie całą armię nianiek, bon, służących i nauczycielek.
      W XIX wieku zbytnio nie przejmowano się dziećmi. Rodziły się, umierały, były następne. W bogatych domach matki nie zajmowały się osobiście wychowaniem, a raczej pilnowały, by je dobrze wychowano. Chłopców dosyć wcześnie posyłano do szkół z internatem.

      Usuń
  3. Nie zamek a pałacyk był we wsi, do której moi dziadowie zostali przesiedleni z Bieszczad. A już się bawiłam w jego ruinach, bo peerelowska komuna nie potrafiła zadbać o piękny budynek. Na początku jeszcze tkwiła w nim kultura: kino i potańcówki. A potem już tylko niszczał, położony w parku nad rzeką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to mam żal do "komuny". Pozwolili na zaprzepaszczenie takiego dobra. Dwory szlacheckie zamieniano na budynki użyteczności publicznej, o które mało dbano. Pozwalano wielu popaść w ruiny, których już się nie da odbudować. Tutaj we wsi jest pałacyk, była w nim dyrekcja stadniny koni i PGRu. Kiedy PGRy zlikwidowano, majątek kupił prywatny- rolnik i przestał o budynek dbać. Zabytek stoi z wybitymi oknami, zapadającym się dachem i nie ma siły, by gostka zmusić do renowacji budynku. Normalnie serce boli, kiedy tamtędy przejeżdżam.

      Usuń
    2. W dawnym pałacyku Potockich w Krzeszowicach w czasie wojny miejscu odpoczynku Hansa Franka, po wojnie mieściła się placówka wychowawcza, chyba Dom Dziecka. Byliśmy tam rodzinnie na wczasach w latach 70, z zewnątrz jakoś jeszcze wyglądał, ale w środku przedziwnie podzielono przestrzeń na sale, na podłogi polozono gumoleum, stiuki skuto. Nie wiem jak jest teraz,nie można było wymagać od dziecinnych mieszkańców, żeby szanowali pałacyk.

      Usuń
    3. Przeważnie w pałacykach mieściły się domy dziecka, DPSy szkoły czy internaty. W tamtych czasach przecież mówiono nam, ze kułaki, imperialiści i wyzyskiwacze, to są ludzie BE i należy to tępić. Palacki należało zmieść z ziemi, by pamiątka po nich nie została.
      Strasznie żałosne to było.

      Usuń
  4. Bardzo bogaty ten herb, trudny do zapamiętania.
    Znamienne, że czego nie zniszczyła wojna, to uległo zniszczeniu po wyzwoleniu, podobnie było na naszych ziemiach(Kujawy), marniało wiele dworków i pałacyków, okoliczna ludność rozkradła niemal wszystko, a co zaadaptowano na mieszkania, to i tak zniszczono w inny sposób.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas szukania informacji o Hehonlohach, znalazłam zdjęcia kilku herbów. Ten bogaty to herb całego rodu. No i Twoja uwaga sprawiła, że poszukałam herbu linii Hohenlohe-Öhringen. Wkleiłam go do postu.
      To mentalność chłopa pańszczyźnianego sprawiła, że potraktowaliśmy w ten sposób mienie szlacheckie. No i szmalcownicy powojenni- horror, rabowali i handlowali wszystkim, co pochodziło z majątków ziemskich. Mnóstwo szkód zrobili żołdacy radzieccy- dla nich to już w ogóle był Kosmos, to bogactwo ziemiańskie. O wartości rzeczy nie mieli zielonego pojęcia- drewno z podłogi-klepki dębowe, mozaika- wszystko to było tylko drewnem do palenia. najwyżej jakimś cudacznym. Nie lepiej zachowywali się Polacy pod tym względem. W dodatku towarzyszyło im przekonanie, że do zrabowanego majątku pan już nie wróci, bo i po co ( nie mówiąc już o traktowaniu szlachty przez władze powojenne)?

      Usuń
    2. Czego tu nie ma w tym herbie! Francuski lilie, Pruszków orzeł, lew gdański i czarne pantery, symbol walki Afroamerykanów😀 a j3szcze odwrócona czapka Mikołaja i szachownica prawie chorwacka. Oczywiscie żartuję sobie nieszkodliwie😀

      Usuń
    3. Orzeł pruski, nie z Pruszkowa😀

      Usuń
    4. Orzeł z "Pruszkowa" różni się od polskiego, że nie odfrunie- dwie głowy mu przeszkadzają- jedna chce w jedną stronę, druga w przeciwną, taki to orzeł. Nie znam się na symbolach herbowych, ale fakt, że nadźgano ich na tym herbie sporo.

      Usuń