wtorek, 5 kwietnia 2016

Piękność zaskrońcowa


Aktualności ogrodowe.
Wczoraj, po południu, paliliśmy gałęzie, które zbieraliśmy spod przycinanych krzewów. W pewnym momencie, kiedy schylałam się po stos, zauważyłam, jak majestatycznie (na razie widziałam tylko taki sposób poruszania się ogrodowych gadów- powoli, z namysłem), spod niego wysuwa się gad. Nieduży, od razu wsunął się w mysią norę. No tak, zaczyna się, rozlazły się po całym ogrodzie. Potem siostra powiedziała mi, że widziała w samo południe, jak gadzina się rozmnaża- rodzi młode. Widziała trzy osobniki, jeden był większy, dwa mniejsze. Hm…. Wieść nie bardzo przypadła mi do gustu. Wychodziło na to, że już cała posiadłość- oba ogrody- siostry i mój opanowały brązowe cudności. Nie dawało mi jednak spokoju stwierdzenie- „rodziła”. Zaskrońce nie są żyworodne, znoszą jaja. No to do NETU. Faktycznie, to nie był poród. One prawdopodobnie uprawiały seks w pełnym słońcu. Wprawdzie ich gody podobno odbywają się w maju, ale jest ciepło, zima była nietypowa. Potem przez cały rok noszą te jaja w sobie, by na wiosnę złożyć je np. w kompoście. Kurcze, ładna perspektywa. Już i tak jesteśmy „uzależnieni” od zwierzaków, które zamieszkują ogród. Tuje i krzewy przycinamy albo po lęgach, albo przed zakładaniem gniazd. Sterty gałęzi palimy do listopada, potem ich nie ruszamy, bo może zimują tam jeże. Remont dachu przesunęliśmy na sierpień, aby wiewiórki mogły wyprowadzić ostatni miot. I jeszcze teraz muszę uważać z ziemią w kompoście, by nie uszkodzić jaj zaskrońca. Czekam, kiedy nas nasi milusińscy „wyprowadzą”.
Dzisiaj „upolowałam” aparatem gadzią piękność. Wygrzewała się na słońcu, oczywiście na schodach z tarasu wschodniego, do ogrodu. Widziałam jej niewielki kawałek przez okno, ale nie mogłam wyjść, bo spłoszyłaby się. Wyszłam więc przez drugi taras, obeszłam kawałek ogrodem i…. zdębiałam. Dotychczas widziałam takie niewielkie „sznurówki”, a to, co się wygrzewało, było wielkie. Serce mi stanęło na moment, zanim dotarło do mnie, że to ja jestem dla niej zagrożeniem, a nie ona dla mnie. Piszę ona, bo samice są większe od samców, a to jest największy okaz mieszkający pod tarasem. Prawdopodobnie mieszka tam też samiec, dużo mniejszy, którego widziałam wczoraj, również na tych schodach. Dzisiaj widziany gad jest tłusty. Być może jeszcze przez złożeniem jaj, albo zeżarł jakąś wielką mysz. A tak nawiasem, w tym roku nie ma przed domem na trawniku kopców krecich. Może obecność zaskrońców zaczyna procentować? W sumie to zaszczyt, że one zechciały się tu zadomowić.
Proszę państwa, przedstawiam gadzią piękność.:)
Zaskoczenie było obustronne. Ja zaskoczona jej gabarytami, ona zapewne zaskoczona moimi.
Chwile obserwowałyśmy się w milczeniu. Starałam się zrobić zdjęcia, nie wykonując gwałtownych ruchów. W pewnym momencie pokazała mi język. Niestety, nie zdążyłam pstryknąć, a ona nie chciała się popisywać drugi raz. Znudzona odwróciła się i zaczęła pełznąć w stronę miejsca, gdzie zawsze znika pod tarasem.
 Śliczna jest. Te żółte plamy za "uszami napawają mnie radością. Wszak pamiętam strach, kiedy jeszcze nie wiedziałam, co za gad siedzi pod tarasem. Żółte plamy są świadectwem bezpieczeństwa. Ładne ma też ubarwienie. Lubię takie oliwkowo-kremowe zestawienie. I jeszcze czarny obrys łusek. Prawdziwa elegantka. To jest szyk w gadzim stylu.
 Tu jest w całej"długości". Zdecydowanie większa od tych osobników, które dotychczas widziałam.
 I taka tłusta, żeby nie powiedzieć wprost- spasiona. Piękną ma tę "sukienkę". Taką błyszczącą i widać, że jest aksamitna
 Tu widać przy ogonie zgrubienie. Jaskół cieszy się, że będzie przychówek. Uważa, że jak zwierzaki chcą się w naszym ogrodzie rozmnażać, to jest to znak, że jest im dobrze.
 Koniec ślicznoty. Ogon? Przecież ona cała jest "ogonem". Schowała się pod tarasem i już jej dzisiaj nie widziałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz