sobota, 4 lutego 2017

Za co kocham badyle

Za co kocha się badyle? Za fakturę, za kształt, za kolory, za klimat. Jednak pierwsze zdjęcia przedstawiają nie badyle, a złamaną sosnę. Wkleiłam  je na życzenie Marii:)
Reszta zdjęć, to "badyle" w naszym ogrodzie.

 Ile razy przechodzę obok, tyle razy nasuwa mi się fraza- "rozdarta sosna" z "Ludzi bezdomnych"  Żeromskiego. Czas na sprzątnięcie wiatrołomu.
Złamanie odkryło miodowe słoje.
 Piękna faktura i kolory.
"Ostre iglice katedry"to tylko drewniane zadziory.
 Gałązka- badylek "Rosy rugosy". Przypomina kształtem bardzo stary pastorał.

Coraz bliżej.
 I samo sedno.
 Tańcowały dwa Michały. W bieli śniegu wirowały.
 To ten duży, bardziej fotogeniczny.
 Kto by pomyślał, że suche kwiatostany aksamitki stworzą dekorację na kompoście.
 Fajne zawieszki.
 Pusty owoc trzmieliny. Zdjęcie robiłam "od spodu", prawie klęcząc na śniegu. Bardzo męcząca praca, ale efekt niezły.
 Cały owoc z profilu.
 Mamy w ogrodzie taki dziwny gatunek śniegulicy. Kwitnie na fioletowo kiściami i potem ma owoce też w kształcie kiści- malutkie, fioletowe w różnych odcieniach, kuleczki
 Ptaki raczej jej nie zjadają. A szkoda, bo na jednym krzaku jest mnóstwo tych owoców.
 Owoce jarząba. Zwykle jesienią wszystko zżerają, przed odlotem, szpaki.  Robią całym stadem nalot na drzewo i najadają się do wypęku. Tym razem zostało na drzewie dosyć sporo kuleczek. Inna sprawa, że jarząby w naszym ogrodzie (mamy ich sześć w różnych miejscach) każdego roku obficie owocują. Nie tylko jarząb został tak potraktowany. Szpaki  nie zrobiły też nalotu na winobluszcz, co czynią każdego roku. Owoce zjadły kosy.
Nie znalazłam więcej ciekawych badyli do obfotografowania. Śnieg zrobił swoje- połamał, zmoczył, "zbrzydził" do cna wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz