Rano nie wiedziałam, czy podziwiać, czy się wkurzać. Przyszło lekkie ocieplenie, nie ma mrozu, ale za to napadało około 10 centymetrów śniegu. Zaczęło padać wczoraj wieczorem. Przez noc spoko, ale zaczęło znowu mocno sypać przed południem. Piękne białe płatki leciały z nieba. Spokojnie i majestatycznie spadały, a mnie ciśnienie rosło. Z każdą minutą przybywało śniegu na parkingu. Zła byłam, ale kiedy spojrzałam na ogród, nie potrafiłam oprzeć się sfotografowaniu go. Wprawdzie było pochmurno, ale ogród i tak wyglądał baśniowo. Wyglądał. Po południu śnieg zwilgotniał i zaczął się osypywać z gałęzi. Teraz ogród wygląda jak zmokła kura- biedny, wyciapkany łatami śniegu, szary.
Może to już ostatni tej zimy taki widok?
Ładne to wszystko jest, ale mnie się już chce zieleni i słońca.
Miedza przy płocie graniczącym z ogrodem siostry. Idziemy w dół, w stronę sadu
Badyl suchej maliny.
Sosna złamała się przed świętami. Trochę dziwne, że w tym miejscu drzewo się złamało, bo to środek rzędu sosnowego, osłonięty czereśnia. Na szczęście runęła obok młodej brzoskwini, nie czyniąc większych szkód.
Widok na sad. Bardzo, bardzo szare niebo, po prostu smutne.
Rząd jodeł w lasku- śliczne, bielutkie, czyściutkie
Jeżyna bezkolcowa.
Oczar powoli zaczyna rozkwitać.
Bezka cała w płatkach śniegu. Na tym zdjęciu widać, jak sypało, kiedy fotografowałam ogród.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz