Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 20 maja 2017

Gdy możliwości wyczerpały się już ciurkiem...



I co tu pisać, co tu pisać? Konwalie pachną, bzy jeszcze mocniej, a wszystkiemu towarzyszy zapach panoszącego się na okolicznych polach rzepaku. Piękny widok dla oczu, horror dla mojego nosa. Kicham, płaczę, kicham, parskam, opadam z sił. Próbuję coś robić z zalanymi oczami i cieknącym nosem. Nie da rady. Dopiero potężny kielich wapiennej wody, a potem następny z rozpuszczoną witaminą C, ratują mnie trochę. Na szczęście rzepaki jeszcze parę dni pokwitną, a potem…. A potem zacznie się kwitnienie zbóż i następna dawka alergenów. Nie, nie ratujcie mnie radami, że na alergię to takie, siakie i owakie prochy dobre są. Może i są, ale ja nie jestem dobra dla tych prochów. I nawet nie mam solidnego argumentu na NIE. Pozostało mi, zatem, z własnego, nieprzymuszonego głupiego wyboru, trochę się jeszcze pomęczyć. Ze spraw ogrodowych….Nie wiem, co stało się z gadziną. Od momentu, kiedy wyniosła się spod hydrantu i dała sfotografować na iglaku, nie widziałam jej. Jeż też się wyniósł. Chyba…Też go nie widuję. Smutno się robi. Ptaszory wyprowadziły pierwsze podloty. Pełno tego plącze się na trawniku, w lasku, na grządkach. Jeszcze jeden lęg i zacznie się lato. Czekamy na pojawienie się muchołówek. Zwykle w czerwcu zaczynają pościgi za owadami nad trawnikiem przed domem. To znak, że gniazdo jest a w nim pewnie parę pierzastych. Dzisiaj po raz pierwszy usłyszałam kukułkę. Mamy tu taką jedną, co to siada na drutach i przez pół dnia drze dzioba. W zeszłym roku całe lato tak się zachowywała. W tym roku jest w tym samym miejscu. Kukułka na drutach. Przyznam, że to raczej odbiega od normy. Są też szpaki. Cała banda. Czeka ich jednak wielki zawód, bo kiedy kwitły drzewa czereśniowe, padał deszcz i nie było pszczół. Nie było pszczół na kwiatach, nie będzie czereśni. Ale szpaki są i uwijają się głównie przy dużej jodle.
Jeżeli ktoś chce coś więcej poczytać, to podaję linkę do bloga Klatera, który odważył się mnie gościć. 
A w ogóle to...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz