No i skończyły się wakacje.
Dla mnie już, w zasadzie, bez znaczenia jest ta pora. Już się przyzwyczaiłam, że
mnie nie dotyczy rozpoczęcie roku szkolnego. Dzień normalny, bez wcześniejszego
wstawania, bez nerwówki, bez rozedrgania, że tyle spraw do załatwienia i dziś,
i jutro, i tak przez następnych 10 miesięcy. Wstałam przed siódmą, padał deszcz,
Beza nie wyrażała ochoty na spacer. No to do kompa, sprawdzić prognozy,
przejrzeć trochę strony, śniadanie i potem samotny spacer w deszczu, po
ogrodzie. Dobrze mi ten spacer zrobił, wyciszył mimo wszystko. W nocy burza
rozkołysała moje serce- z tego wynika, ze jestem meteopatą. Burza przeszła bokiem,
ale zasnąć nie potrafiłam długo.
Z powodu upałów, zostawiłam
porządkowanie ogrodu na wrzesień. Trochę jestem zła, bo chwasty szumią, jak
knieja i powoli mniejsze rośliny znikają w nich z pola widzenia. Z drugiej
strony, wyrwanie chwastów i odsłonięcie szlachetnych, mogło spowodować
nadmierne wysuszenie ziemi. W dodatku czeka mnie przesadzanie niektórych bylin,
ponieważ dokupiłam trzy pełne liliowce i trzeba je gdzieś mądrze ulokować. W tym roku jest plaga gąsienic, które
uwielbiają smak bukszpanu. No i u nas też sobie podjadły. Do tego stopnia, że
musimy całe krzewy wykopać i spalić- zostały na nich tylko suche gałązki. Wprawdzie
mogłam bukszpan opryskać, ale zauważyłam, że sikory chętnie pałaszują to
paskudztwo. Bukszpan stary i tak był do usunięcia, posadzę na jego miejsce
niewysokie irgi.
Latem pięknie zakwitły
juki.
Upały im nie zaszkodziły, ale kwiaty szybko przekwitły. Juka to taka
roślina „nie do zabicia”. Rozrasta się szybko, przyjmuje się szybko, a jak
wykopie się krzak, to i tak w tym miejscu po jakimś czasie pojawią się młode
rośliny.
Mam w ogrodzie takie miejsce, gdzie 30 lat temu posadziłam jukę, potem
musiałam ten kawałek przemeblować, jukę wykopałam, a młode roślinki się
pojawiają, chociaż to miejsce jest ciągle koszone. Jak potrzebuję gdzieś
zapchać w ogrodzie dziurę, to je wykopuję i sadzę. Prawdopodobnie karpa jest
tak głęboko w ziemi, że jest nieuszkodzona i wypuszcza młode pędy.
To są juki
wysokie, ale są jeszcze odmiany niskie i zastanawiam się, czy nie kupić je,
posadzić w trawniku.
Juka Karolińska pochodzi z południowych stanów USA. Tam rośnie dziko. W Europie traktowana jest jako roślina ozdobnaKwiatostany osadzone są na zdrewniałej pojedynczej łodydze. Wyrastają z efektownej rozety utworzonej przez lancowate, dosyć sztywne liście.
"Kwitnie na przełomie lipca i sierpnia. W warunkach naturalnych roślinę cechuje specyficzny sposób zapylania, z udziałem molika Tegeticula yuccasella. Samica tego owada zeskrobuje pyłek z pręcików jednej rośliny i przenosi go na drugą, gdzie wwierca pokładełko w znamię słupka, składa w każdym jedno jajo, a następnie zatyka otwór pyłkiem. Gąsienice żywią się zalążkami, jednak część z nich pozostaje i rozwija się w nasiona"
Kwiaty ma białe z zielonymi przebarwieniami, czasem lekko kremowe, w kształcie dzwonka, dosyć spore.
Przeczytałam, że preferuje gleby lekkie, a nie znosi ciężkich, gliniastych oraz podmokłych. No nie wiem, u nas w ogrodzie gleba jest świetna, ale wcale nie jest lekka i ma tendencje do przetrzymywania wody. Lubi słońce.
W naszym klimacie nie wytwarza nasion. Wykorzystywana jest w lecznictwie i w przemyśle- wytwarza się z niej powrozy.
Widziałam przed chwilą duże stado jaskółek. Świadomość, że zaraz odlecą jest przygnębiająca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz