Dzwonię do ośrodka zdrowia w tutejszej wsi, ponieważ skończyły się Jaskółowi lekarstwa, potrzebna mu nowa recepta.
Odsłuchałam katarynkę o nagrywaniu, potem przez trzy minuty sygnał łączenia- jest… Przedstawiam się i mówię, że chciałabym receptę dla męża na następne tabletki.
- Niestety, nie zapisujemy zapotrzebowań na receptę. Musi pani osobiście przyjść i wrzucić karteczkę do skrzynki przy drzwiach.
- No dobrze, ale dotychczas mimo tej skrzynki, można było uzyskać receptę telefonicznie. Dzwonię, pani zapisuje i po sprawie- mówię.
- Ale teraz musi pani przyjść z karteczką osobiście- nie ustępuje rejestratorka.
- W czym problem, przecież rozmawiamy, podam
nazwę lekarstwa, pani zapisze na karteczce i poda lekarzowi.- jestem zdziwiona, bo wydawało mi się, że kiedy znów szaleje pandemia, lepiej do ośrodka niepotrzebnie nie chodzić.
- Nie mogę tego zrobić, bo
lekarze denerwują się, że nieczytelne są nazwy lekarstw i nie wiadomo o jakie
chodzi.- pani jest nieugięta. Aż się mi ciśnie uwaga, że może napisać czytelnie, wręcz drukowanymi wielkimi literami. Nadal nie widzę problemu.
- Ale to lekarstwo jest już w kartotece, chodzi o następne opakowania- dalej próbuję- Lekarz wypisze, wklepie kod w komputer i my tu sobie ten kod odbierzemy na aplikacji- podsuwam jej szybkie rozwiązanie.
- Pani musi, wie pani, napisać nazwę na karteczce, przyjść do ośrodka, wie pani, przy wejściu jest taka skrzynka, pani tę karteczkę do niej wrzuci- rejestratorka a’piać swoje.
- Naprawdę pani nie może tego napisać i podać lekarzowi?- jestem coraz bardziej zdziwiona
- Nie mogę, teraz tylko wrzuca się karteczki do skrzynki, bo pacjenci się skarżą, że ludzie dzwonią, linia jest zablokowana i nie mogą dodzwonić się do rejestracji, wie pani…
Zamurowało mnie, przecież dzwoniłam jako pacjent, a nie kuma na towarzyskie ploteczki. Ale tego już nie powiedziałam, bo uświadomiłam sobie absurd całej sytuacji.
Rozmowa, w takim stylu, trwała ponad 10 minut, z łączeniem 15 minut. Pani, co najmniej, pięć razy napisałaby nazwę leku, a ja nie musiałabym ganiać ekstra do ośrodka z karteczkami .
I nie poleciałam. Jaskół zadzwonił do lekarza specjalisty, od którego miał pierwszą receptę. Rejestratorka zapisała nazwę leku- przedtem zajrzała do kartoteki i upewniła się czy jest właściwy i wieczorem mieliśmy kod recepty w aplikacji telefonicznej.
Dwie przychodnie, dwa światy.
* Tytuł należy czytać jednym tchem:):)
Można "cierpieć" z różnych przyczyn, mnie "cierpienie" sprawiają absurdy oraz "oporna materia" życia codziennego. Mam zamiar je spisywać. Może kiedyś nie będzie przerażonego, zdziwionego, zaskoczonego, niedowierzającego "jaciepierdolę", a kupa śmiechu?
Wszystko zależy od człowieka. W mojej przychodni przedlużzenie recept, skierowania załatwia się na telefon, skierowania na testy- jeśli sygnalizuje się infekcję- tez, wasnie po to, żeby ograniczać niepotrzebne kontakty. Jest też wybor- czy teleporada czy wizyta osobista. Można jak się chce��
OdpowiedzUsuńWierna Czytaczka
Od zeszłego roku zastanawiamy się, czy nie zmienić przychodni. Nasza jest coraz bardziej "wygodnicka". Zaczyna to być i irytujące i męczące. No i ta niepewność, co znowu wymyślili, by ograniczyć pacjentom dostęp do lekarza. Kompletnie ignorują przepisy i zalecenia
UsuńNa absurdy życia codziennego nie poradzimy, bo wiele zależy od ludzi, u nas można napisać maila, nawet oddzwonią, że e-recepta już wystawiona, ale w urzędach nie ma zmiłuj, wiem, bo załatwiam właśnie sprawy spadkowe, koszmar!
OdpowiedzUsuńZawsze można było załatwić receptę na telefon, a tu nagle nie. Popatrz, rozmawiałyśmy prawie 10 minut i nie dotarło do niej, że sama swoim pouczaniem blokuje telefon.
UsuńPomyślnego załatwienia sprawy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSkrzyneczka życzeń i zażaleń. Szkoda że u nas nie ma, natychmiast napisałabym prośbę o 10 skierowań z dopiskiem "pilne", w tym skierowanie do sanatorium. I ciekawe jak by sobie pani rejestratorka poradziła.
OdpowiedzUsuńTo jest skrzyneczka tylko na kartki z zapotrzebowaniem na recepty. Po skierowanie trzeba się umówić albo na teleporadę, albo na wizytę w ośrodku, ale też telefonicznie. Teleporady czy wizyty niekoniecznie są w tym samym dniu. Najczęściej czeka się kilka dni, aż będzie wolny termin.
UsuńBardzo wkurzają takie absurdy!
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że termin wizyty,czy teleporady lekarza jest coraz bardziej odległy. Rejestrujesz się w poniedziałek na teleporadę w piątek, jeżeli to nic pilnego.
UsuńNo ja nie mogę!!
UsuńDlatego piszę- cierpię dolę:)
UsuńU mnie najczesciej jest tak ze lekarstwo ktore uzywasz na stale ma automatyczne odnawianie, np trzy albo cztery razy a gdy sie skoncza musi sie zobaczyc z lekarzem by stwierdzil ze nadal potrzebujesz to samo i taka sama dawke. Gdy konczy sie zapas ktory masz dzwoni sie albo emailuje do apteki i ona przygotowywuje nowy zapas do odebrania. Zdarzaja sie z tym siupy tez bo wszedzie gdzie sa ludzie to i pomylki ale ogolnie dosc dobrze taki system dziala.
OdpowiedzUsuńU nas miało wyglądać tak samo, ale nasza przychodnia generuje coraz bardziej kosmiczne pomysły, byle jak najbardziej oddalić pacjenta od siebie. Byłam w innej i już to inaczej wyglądało- dosyć przyjaźnie.
UsuńNiezwykle finezyjny i adekwatny tytuł wpisu.Zawsze zastanawiam się, skąd przychodzi "szaleństwo władzy"? Zwłaszcza w tak chorej formie. Trzymam kciuki, aby covid omijał wszystkich jeszcze zdrowych.
OdpowiedzUsuńTytuł zapożyczyłam z kabaretu. Też mnie zauroczyła jego finezja i trafność. I mimo, że aktor wymawiał kwestię bardzo wyraźnie, słyszałam ten "bolący" zbitek słów:).
UsuńDziękuję i również trzymam kciuki, by ludzie nie chorowali
Ja tak robię i jest to skuteczne. Opiszę, pozłoszczę się, obśmieję i śmiechem powalam absurdy. A po czasie to już pyszna anegdota. A tematów i absurdów mnóstwo, nigdy mi ich nie zabraknie. Teraz się zastanawiam, jak będą wyglądać te zabiegi sanatoryjne zdalne 😉
OdpowiedzUsuńNajlepiej poznaje się to, co jest nazwane. Nazwiemy, opiszemy, ustosunkujemy się i już jest lżej:)
UsuńSanatorium to teraz trochę ryzykiem jest, ale to już na Twoim blogu jest omawiane.
Chyba trzeba nauczyć się automasażu:):)
Dokładnie wszystko zależy od lekarza lub kierownictwa przychodni. Mało chodziłam do lekarzy i teraz przycisnęło mnie kilka spraw i o dziwo usg w ciągu tygodnia, wizyta u specjalisty dwa tygodnie, lekarz rodzinny natychmiast. Ludzie przestali chodzić do lekarza?
OdpowiedzUsuńTak, nasza pani kierownik spółki medycznej, najpierw urządziła (dzierżawi od gminy po państwowych ośrodkach budynki) przychodnie w dwóch wsiach- naszej i obok, potem zatrudniła mało lekarzy i teraz w każdej przychodni lekarze przyjmują co drugi dzień. A jak musisz koniecznie do lekarza, to możesz sobie pojechać do tej drugiej wsi. Prawda jakie proste? Nie ma problemu- dla pani kierownik, dla mieszkańców obu wsi jest i to ogromny.
UsuńJa na chirurga prywatnie miałam czekać, aż zbierze grupę ludzi, by mu się opłaciło do przychodni przyjechać. Najpierw czekałam miesiąc, a potem podziękowałam. Zdaje się, że na Fundusz będzie szybciej.
Koszmar:( Przepisałam się do innej przychodni. Jak potrzebuję lek, a nie chcę wizyty piszę @ i na komórkę dostaję kod do recepty. Zamiast pomóc -utrudniają;(
OdpowiedzUsuńUściski
Zmieniłam ustawienia, może teraz Ci się uda;*
Dzięki za ustawienia, spróbuję:). Też mamy zamiar przepisać się do inne, kilka wsi dalej, ale może będzie lepiej. O ile nas przyjmą, bo to też problem.
UsuńOch. A u nas nawet skrzyneczki nie ma, tylko trzeba przyjść - z karteczką, a jakże - bezpośrednio na recepcję. Ewentualnie nawet postać w kolejce.
OdpowiedzUsuńTeściowej do innej przychodni wypisuję mailem zapotrzebowanie i odpisują z kodem.
Gdy zapytałam w naszej przychodni, czy by się tak nie dało - by się tak nie dało.
No popatrz, w innych ośrodkach potrafią zorganizować, wykorzystując Internet, a w naszych to jak za króla Ćwieczka.
UsuńTo po co jest ten cały program E-pacjent, jak przychodnie go lekceważą i ganiają ludzi do okienka?
Ale ten program póki co nie przewiduje występowania o receptę przez pacjenta:
UsuńZa pomocą IKP szybko, wygodnie, bezpiecznie, bez wychodzenia z domu:
sprawdzisz e-recepty i e-skierowania,
wybierzesz, czy chcesz je dostawać sms-em czy mailem,
sprawdzisz dawkowanie leków przepisanych ci w ramach ubezpieczenia,
sprawdzisz historię swoich wizyt, za które zapłacił NFZ,
dasz innej osobie dostęp do swoich danych medycznych lub informacji o stanie swojego zdrowia,
sprawdzisz dane medyczne twojego dziecka lub osoby, której jesteś prawnym opiekunem,
złożysz wniosek o wydanie EKUZ,
wybierzesz lub zmienisz lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), pielęgniarkę POZ lub położną POZ.
Tak że ten...
Masz rację, ale jak ośrodek przyjmie telefonicznie prośbę o receptę (a nasz nawet tego już nie robi), to potem leci tak, jak opisujesz. Chodzi mi o ograniczenie "pobytu" w ośrodku, kiedy można inaczej sprawę załatwić.
UsuńTutaj lekarz wpisuje E-receptę, ale jak jesteś u niego w gabinecie, to jeszcze ci do ręki włoży papierową. Może ma to jakiś sens dla ludzi, którzy z komputerem nie są obeznani, ale ja wcale nie muszę tego papierka nosić. Tym bardziej, że w aptece podaję pesel i już wszystko, jak na dłoni, aptekarka ma.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJaskółko, Peselu się już nie podaje, w jego miejsce aptekarz skanuje kod QR, w który obecnie jest wyposażona każda e-recepta i recepta.
UsuńA u nas w aptece podaję pesel i wszystko gra. Mogę też podać kod, o ile go pamiętam:):) Czasem nazwisko wystarczy. Taka to apteka.
UsuńNie myślałaś o skardze na przychodnię? Jeśli nikt nie zgłasza, to znaczy, że przychodnia wzorowa.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że tutaj ludziom jest wszystko jedno. To taka specyficzna społeczność. narzekali, że na początku były tylko teleporady, ale kiedy minister chciał rozwiązać umowę z takimi przychodniami, nagle napisali petycję, że są zadowoleni i proszą o niezamykanie ośrodka.
UsuńPowiedzenie: "ja, ja dioucho, i taki to już mosz", ma się świetnie. "Taki to już mosz' i nic się nie da zrobić, po co to ruszać. A ja wiem, że tu coś ruszyć, to jak motyką księżyc.
Pewnie zmienię ośrodek.