piątek, 31 marca 2023

Płynąć śpiewając, śpiewać pływając. Nad wielką wodą (4)

 Nie samym ogrodem człowiek żyje. Może dzisiaj kolejny odcinek  z cyklu "morze", a w nim te "pływające"?

A jak "pływające" to oczywiście i szanty.

" Szanty – XVIII- i XIX-wieczne pieśni pracy uprawiane na żaglowcach. Wykonywane były podczas pracy w celu synchronizacji czynności wykonywanych przez grupy żeglarzy, stosowane wtedy, gdy na dany znak trzeba było jednocześnie użyć dużej siły wielu osób, lub pomagały w wykonywaniu długich i monotonnych, ale rytmicznych czynności. Śpiewali je sami wykonujący pracę, a jeśli była taka potrzeba – ton nadawał szantymen, a odpowiadał chór pracujących. Śpiewane były z reguły a cappella lub z towarzyszeniem prostych instrumentów prowadzącego szantymena. 

Szanty kojarzą mi się z optymizmem, z czymś radosnym. 

Choćby ta.


"W zależności od pracy szanty posiadały swoje specyficzne tempa, podziały rytmiczne i akcenty. Inne szanty były śpiewane, w trakcie rwania kotwicy, inne podczas wciągania żagli krótkimi szarpnięciami lin, inne podczas pracy przy pompach lub podczas załadunku towarów. Dlatego wyróżnia się takie szanty jak: fałowe, kabestanowe, kotwiczne czy pompowe. Liczba zwrotek, a czasami także długość wersów, regulowana była czasem trwania czynności, co w prosty sposób przekładało się na długość lin i inne parametry techniczne danej jednostki pływającej. Dlatego szanty zmieniały się przy przechodzeniu załóg z żaglowca na inny, wzbogacając się o kolejne zwrotki lub ubożejąc.

Cechą charakterystyczną tekstów szant była ich sprośność, a imiona kobiet, najczęściej tych wprost z portu i okalających go dzielnic, nadawano np. szczególnie ciężkim przedmiotom, które trzeba było ruszyć, stąd do szant wkradały się refreny w stylu „mała Sally, ciągnij ją”. Ponadto wiele szant zostało „zmarynizowanych”, wchodząc na pokład z pieśniami innych grup zawodowych, np. górników lub rwaczy bawełny. Jedynym miejscem, gdzie praca odbywała się w ciszy, były okręty wojenne."


 Przepraszam, że robię całe wklejki, ale nie mam teraz wiele czasu na pisanie "autorskich" tekstów w postach, a tematy, którymi chcę się podzielić, po prostu się namnażają, w postępie geometrycznym wprost.

Jedna z najbardziej znanych i popularnych szant jest Drunken Sailor.



No i trochę "pływających".









Autorem zdjęć jest moja córka.

Tekst

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szanta_(pie%C5%9B%C5%84)

Jedna z wersji szanty "Wellerman"


 


28 komentarzy:

  1. dziwić się, że było sprośnie?... w tej pracy w męskim towarzystwie głównie o dupie się myślało, jak w wojsku, czy w pudle, więc i humor taki kwitł, traktowany jako "seksistowski" przez ludzi nie rozumiejących słowa "seksizm"...
    do szant też czasem dolicza się różne balladki tawerniane, w końcu tworzone były w tym samym środowisku, można uznać, że był to odpowiednik starego, murzyńskiego bluesa, ale mniejsza już o klasyfikacje... ja to po prostu lubię, tak w ogólności, nie ma sensu o tym za wiele gadać, na przykład to:
    https://youtu.be/PN2B6M3e2mY...
    a najbardziej lubię te szanty metalowe:
    https://youtu.be/hveIkYCF-wE
    https://youtu.be/bBPJ5evTtdU
    https://youtu.be/Bq1doTaTyEA
    tak swoją drogą, to stare dobre kapelisko, które niczym wcześniej Motrohead gra wciąż to samo, a gdy skończy grać, to skończy się pewna kolejna epoka...
    ale to już osobny temat...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bonus, taki shanty-glitter-punk, też nie do zapomniania;
      https://youtu.be/YR4n-oo32Jg

      Usuń
    2. Ta druga to chyba nie jest szanta. Nie wiem, czy "metalowe" szanty mieszczą się w charakterze gatunku. Nie mają rytmu szanty i nie mają akcentu, który podkreślał jakaś czynność. Szanta musi być rytmiczna, bo nadaje rytm i tempo pracy. Szanty metalowe "lecą" w jakąś kosmiczną przestrzeń.To już ta punkowa jest bliższa szantom. Niezależnie od tego, czy to szanty, mnie się muza podoba.
      Masz rację, szanty "uzupełniano" różnymi melodiami i tekstami "niemarynistycznymi".
      Rzeczywiście, jak się wsłuchać, to jest duże podobieństwo szant i bluesa.

      Usuń
    3. dokładniej, to Running Wild tworzy kawałki bardziej bojowe, niż żeglarskie... morze, cały ten klimat jest raczej bardziej w niektórych tekstach, niż muzyce...
      tak w ogóle, to obok Manowar i części twórczości /RIP/ Setha Qurtona (Bathory) są oni prekursorami gatunku "viking metal", czy też "hero metal", a niezłymi, lubianymi zresztą w Polsce, kontynuatorami jest Sabaton, grający zresztą bardzo melodyjnie, co wielu "niemetalom" akurat bardzo pasuje...
      generalnie jednak masz rację, że moje określenie "metalowe szanty" jest dość kulawe, bo te kapele tylko czasem zapożyczają jakieś motywy z szant, ale de facto wcale ich nie grają...
      trochę bliżej już do szant mają, choć nie zawsze, kapele grające "folk metal"... jest to w sumie logiczne, bo jakby nie było, szanty są twórczością ludową, tworzoną przez prostych marynarzy, a nie przez wykształconych oficerów...

      Usuń
    4. Te wszystkie kapele lubię, ale niech zostaną przy swojej muzyce metalowej. Czasem lepiej nie łapać i nie próbować każdej muzyki. Nie wszystkim to się z sukcesem udaje.
      Szanty mają specyficzny klimat, raczej "niemetalowy":)

      Usuń
    5. wikingowie /inaczej, po słowiańsku, chąśnicy/ częściej wiosłowali, niż żeglowali, tłukli się tylko, rabowali i gwałcili w przerwach od tego wiosłowania, ale do porządnego wiosłowania trzeba równego, zgranego rytmu...
      to wszystko oznacza, że metal z szantami ma więcej wspólnego, niż może się wydawać :)

      Usuń
    6. Ale zrobiłeś voltę skojarzeniową:):):):) Być może wikingowie są pierwszymi twórcami szantów, ale co to ma wspólnego z "metalem" jako rodzajem muzyki? Bo z mieczami i jakimiś okuciami metalowymi (żelaznymi) może tylko to, że to użytkowali:). Gwałty i rabunki też jakoś nie kleją się z szantami.

      Usuń
  2. Bardzo lubię szanty, dawno temu zrobiłam patent żeglarza jachtowego i sternika. Teraz bym się bała sama wsiąść na Omegę😀 Nieodłącznym elementem żeglarskich obozów były wieczorne ogniska i śpiewanie szant, zresztą nie tylko ich, bo i Wysocki i Okudżawa i Kaczmarski się pojawiali. Na dodatek instruktorami byli przystojni ( dziwnym trafem wszyscy) studenci lubeskiej Akademii Medycznej , więc się człowiek starał.
    Imię nadane mi na chrzcie żeglarskim brzmi dumnie: słoń morski🤣🤣🤣
    A moja ulubiona szantą jest niezmiennie" 59 rok".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany.... sternik, żeglarz jachtowy... to ty wielka jesteś. Jakie masz jeszcze zdobycze naukowe,sportowe? Ja oprócz karty pływackiej ( podwójnej) wodnych sukcesów raczej nie mam. W moich kręgach sportowych uprawiało się LA, siatkówkę i koszykówkę. W klasie była tylko jedna pływaczka z sukcesami. pływa zresztą do teraz i prowadzi szkółki pływackie. I ma własny jacht:)
      Wyobrażam sobie te ogniska z szantami i balladami. To są fajne kawałki do śpiewania w gronie przyjaciół.
      Słoń morski to bardzo miłe zwierzątko, co się szczypiesz? Wolałabyś być szprotą lub fladrą? Albo płastugą lub ośmiornicą? :):)):)
      O szantach polskich napiszę, bo to odrębny temat.

      Usuń
    2. Ale kiedy to było, patent żeglarza zdobyłam w 1981😃 Pływam teraz jedynie na basenie, to jest jedyny sport, który lubię i uprawiam regularnie. Na szczęście kuzyn meza robi na basenie i kilka wieczorow w tygodniu możemy sobie spokojnie popływać po zamknieciu obiektu.
      My jeszcze jesteśmy to pokolenie ognisk, gitar i flanelowych koszul😀 i Bieszczadów.

      Usuń
    3. Ale raz zdobytych sukcesów się nie traci przecież. Nie przestałaś mieć patentów. Poszłabym popływać na basenie, ale wszystkie okoliczne kryte zapchane są na full, bo szkoły z nich korzystają. Wolne tylko późno wieczorem, a dojechać też trzeba.
      "My jeszcze jesteśmy to pokolenie ognisk, gitar i flanelowych koszul😀 i Bieszczadów." Myślisz, że teraz już nie ma takich ognisk?

      Usuń
    4. kiedyś miałem patent motorowodny, niewiele go zresztą używałem, potem gdzieś to wcięło, a ja pojęcia nie mam, czy to nadal byłoby ważne, gdyby cudem jakimś się znalazło...
      ale zawsze mnie dziwiło, jak to jest, że do motorówki trzeba mieć więcej papierów, niż do kajaka, na którym się jednak trudniej pływa, więcej trzeba umieć...
      pominę rzecz jasna jakieś ślizgacze, czy ścigacze sportowe, ale wtedy, bo nie wiem jak teraz, trzeba było mieć na to jeszcze jeden, osobny papier...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. Nie wiem, moje dzieci już wspomnień ogniskowych nie mają. Ale w innych środowiskach kto wie🙂
      Patenty są ważne, ale wahałabym się ich użyć bez przeszkolenia.
      Ciekawe jaka jest sytuacja ze skuterami wodnymi, pełno ich na akwenach, jakieś uprawnienia są wymagane?

      Usuń
    6. Masz prawa nabyte i t6ych się nie traci, ale może trzeba je jakoś odnowić (połowa roboty, bo już to umiesz). Prawdopodobnie trzeba mieć kartę pływacką, jednak czy coś więcej, nie wiem. Skutery wodne to plaga i często wprowadza się na jeziorach strefy ciszy- żadnych skuterów, żadnych motorówek. Na ostatnim ognisku, z moją klasą w podstawówce, byłam chyba w 2004 roku.
      Tu, u nas w ogrodzie też robiliśmy ogniska dla całej naszej klasy licealnej- po iluś tam latach robiliśmy zloty klasowe. (5 razy). czy młodzież dalej robi ogniska? Nie wiem. Jak ma warunki pewnie tak.

      Usuń
  3. Numer jeden to dla mnie utwór "cztery piwka" w wykonaniu grupy Szkwał z Zamachowskim w składzie

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam szanty., te klasyczne także.
    jak choćby sześć błota stóp, czy negroszanta - cudo. są też smutne szanty - jak choćby stary album,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest taka szanta, jakie lubię- rytmiczna- od razu wyobrażam sobie jak w jej rytmie marynarze ciągną linę.

      Usuń
  5. Tytułem ciekawostki pozostawiam taką aranżację "Drunken Sailor:
    https://www.youtube.com/watch?v=HJun8DUZbkU&ab_channel=CopilotMusic%2BSound-Topic
    i modny w popkulturze motyw piracki, choć to taka szanta nieszanta... :D
    https://www.youtube.com/watch?v=xl-Ylb7NlCY&ab_channel=NapalmRecords

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Drunken Sailor" w tej wersji to raczej kołysanka jest:). Ludzie pomysłowi są, kiedy szukam jakiegoś utworu, to oprócz wersji oryginalnej jest mnóstwo przeróbek i to całkiem dobrych.
      Druga łobuzerska, też mi się podoba.

      Usuń
  6. Fajne te pływające i śpiewane, lubię szanty, zwłaszcza te najbardziej znane kawałki, bardzo energetyczne!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  7. Wallerman gram z kolegą,ale palce już sztywnieją:)
    https://youtu.be/NjEcXvYJFQ0

    To gramy na Karczmie Piwnej.
    https://youtu.be/OVa_Hy8XBBA
    :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy niedostępny,a drugi to taka szanta górnicza. Ubawiłam się:)

      Usuń
  8. Emeryt tak ma:)
    https://youtu.be/NjEcXvYIFQ0

    Emeryt-13 w skali Beauforta.
    https://youtu.be/AAMePeq91AA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już napisałam Pkanalii, ze szanty w takim wydaniu metalowym to raczej nie są szanty a wyścig po ćwiartkę. A drugi fajny, ale też, mimo nazwy nie ma charakteru szanty. Taki miły rockowy kawałek.

      Usuń
  9. Szanty to wspaniała muzyka, specjalnie dlatego stworzyliśmy dedykowany blog, gdzie zbieramy wszelkie utwory - blog nie powstał w celach zarobkowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, wspaniała muzyka. Napisałam post o szantach zagranicznych, ale o polskich też mam zamiar napisać. Tak ogólnie, bo moja wiedza jest nieduża, ale chyba warto przybliżyć ten rodzaj pieśni.

      Usuń