Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 31 marca 2024

Jak upiec "murzina"

 Byliśmy dzisiaj w Puszczy Pszczyńskiej. Z Bezą byliśmy. Myśleliśmy, że jak jest niedziela wielkanocna, to będzie pusto na traktach, a tu ZONK! Rowery, rolkarze, dzieciaki, psy- tłok jak na Marszałkowskiej. 

Wróciliśmy po dwóch godzinach, ale spacer super udany. Ta wiosna, to ciepło, to rozleniwienie, spacerek "mimo woli" z nogi na nogę...

Po powrocie Jaskół pojechał w teren na "Szerszeniu", a ja sobie haftowałam i słuchałam podcastu Stankowskiego. Jutro więcej, a dziś to, bo jednak jest Wielkanoc, a jak Wielkanoc to i tradycje cieszyńskie przecież powinny być. 

Ta młoda kobieta w stroju cieszyńskim, to mojej siostry ciotecznej wnuczka. Kandyduje do Rady Powiatu i życzę jej z całej duszy wygranej, bo to rozsądna, poukładana dziewczyna. No i wielka społecznica.

Murzina piekła moja babcia, czyli praprababcia Magdy. Nie bardzo mi smakował, ale rodzina się nim zajadała i zawsze było go mało. 


 

"Na Ślasku Cieszyńskim murzin pieczony był od dziesiątków lat. Dawniej świnie bito jesienią, przed świętami Bożego Narodzenia. Aby mięso mogło dotrwać do kolejnych świąt, wędzono je w „wędzoku” na podwórzu na twardym, liściastym, często owocowym drewnie dokłądając liście jałowca. Tak uwędzony boczek i szynkę przechowywano w „szpyrczoku”- w skrzyni zbitej z desek, z drzwiami i kłódką, tak żeby „skarby świąteczne” nie dostały się w niepowołane ręce. Ciasto było wypiekane w „piekarszczoku” dawnym piecu na chleb, rozpalanym drzewem bukowym. Brytfankę z ciastem kładziono bezpośrednio na rozżarzone drewno, przy dokładaniu drewna unosił się popiół, który opadał na ciasto, nadając mu ciemny, czasami  nawet czarny kolor. Być może stąd wywodzi się nazwa potrawy - murzin.

Określenie to może również pochodzić od ciemnego koloru ciasta, które wyrabiane było dawniej tylko z mąki pszennej razowej z otrębami, nieczyszczonej, ręcznie mielonej na żarnach i przesiewanej na sitach."

Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych w dniu 2006-03-13 W kategorii Wyroby piekarnicze i cukiernicze w województwie śląskim

 Przepis na cieszyńskiego "murzina"

 Składniki:

 5 g drożdży
łyżka cukru
500 ml mleka
300 g mąki pszennej pełnoziarnistej
300 g mąki pszennej
sól
2 jaja plus do posmarowania
3 łyżki oleju
Nadzienie:
300 g wędzonej szynki
300 g boczku wędzonego
kawałek białej kiełbasy
Dekoracja:
kminek (opcjonalnie)

 Wykonanie:

 W kubeczku rozcieramy drożdże z cukrem, łyżką mąki i połową mleka, odstawiamy na 15 minut, by zaczęły pracować.
Do przesianej mąki z solą wlewamy rozczyn, wbijamy jajka, dodajemy olej, resztę mleka i wyrabiamy ciasto. Formujemy je w kulę, przekładamy do miski, przykrywamy wilgotną ściereczką, odstawiamy na godzinę, żeby ciasto wyrosło.
Boczek i szynkę kroimy na podłużne kawałki, wykładamy na papier do pieczenia i podpiekamy 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st., żeby odparowała z nich woda – wtedy podczas pieczenia nie powstaną wolne przestrzenie pomiędzy ciastem a wędlinami.
Wyrośnięte ciasto przenosimy na posypaną mąką stolnicę, rozwałkowujemy na grubość ok. 2 cm. Na rozwałkowane ciasto układamy boczek i szynkę, zwijamy ciasto w wałek, żeby wędliny nie wystawały z żadnej strony, smarujemy wierzch roztrzepanym jajkiem, posypujemy kminkiem i pieczemy ok. godziny w 180 st. Po upieczeniu wyjmujemy na kratkę i zostawiamy, żeby wystygł. Kroimy w grube plastry za pomocą noża z ząbkami.

 


 https://wiadomosci.ox.pl/upiecz-murzina-mamy-przepis,22915

https://www.gov.pl/web/rolnictwo/murzin-wielkanocny

https://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/7,137782,24657171,murzin-regionalne-danie-slaskie.html


36 komentarzy:

  1. myśmy dziś upiekli innego murzina /faktycznie po wierzchu był czarny/ w ramach eksperymentu odtwórstwa historycznego... obiekty były dwa: ziemniaczek i kawałek kurczaka... jedno i u drugie obtacza się w cieście solnym, po czym piecze w żarze, tak jak klasyczne pieczone kartofelki... gdy Intuicja nam mówi, że "już", gotowy produkt się wyjmuje, rozbija niejadalną skorupę z tego ciasta i gotowe... wyszło znakomicie, z wnioskiem na przyszłość, że lepsze są większe kawałki mięsa, bo mniejsze ryzyko przypalenia... sposób ponoć również praktykowany z rzepą lub innym korzeniowcami, ale chwilowo nie było pod ręką, jednak jak będzie, to też się przetestuje...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to jest to samo ciasto solne, z którego wyrabia się np. figurki? Kiedyś, kiedy byłam podrostkiem, upiekliśmy kurę w glinie. Całą, z pierzem i środkiem- Po rozbiciu skorupy pierze samo zeszło, mięso było bielutki. Oczywiście reszta nie nadawała się do jedzenia. Prapraprzodkowie zostali uczczeni:):):).
      Ciekawe, czy rzepa się nie "rozpiecze" (rozgotuje).
      Jak gruba była warstwa ciasta?

      Usuń
    2. nie ja lepiłem, bo zajmowałem się ogniskiem, ale ta grubość też chyba była jakoś "na czuja"... słyszałem jeszcze o kombinacjach, że taką dużą bulwę lub korzeń nieco się wydrąża, w sam środek pakuje kawałek mięsa i składa na powrót, jak widać pole do pomysłów jest spore...

      Usuń
    3. Zaraz, to w korzeń wkłada się mięso? Myślałam, że korzeń, bulwę oblepia się ciastem solnym i piecze w popiele. A może trzy w jednym; najpierw mięso wkłada się w bulwę, potem bulwę oblepia się masą, a potem wszystko się piecze:):):)?

      Usuń
    4. właśnie tak: wydrążasz bulwę lub korzeń /tylko taki pulchny: rzepa, brukiew, etc/ rozkrojony na pół, to wygląda jak awokado po wyjęciu pestki i na to miejsce wkładasz kawałek mięsa... potem składasz, oblepiasz masą i do żaru...
      ale zastrzegam, że tu znam tylko teorię, osobiście jeszcze próbowałem, ale coś tak czuję, że to może być ciekawa koncepcja :)

      Usuń
    5. To jak zrobisz i spróbujesz, to napisz. Sama jestem ciekawa jak smakuje i czy w ogóle jest jadalne:):):)

      Usuń
  2. Mniam mniam, ja zapiekłam biała kiełbasę w cieście francuskim, posypanym parmezanem, ale twój wypiek wygląda imponująco!
    Kandydatka to piękna dziewczyna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet kupiłam ciasto francuskie ale leży nietknięte 😂

      Usuń
    2. Jotko, kiełbasa w cieście francuskim to danie wręcz wykwintne:):):) A tu "murzin" w pół na pół razowej i w dodatku ciemny:):):)
      Magda w stroju wygląda jak rasowa cieszynianka. Zresztą ona nią jest, a w dodatku jest strażakiem (strażaczką0 i prowadzi młodzieżową drużynę przy OSP.
      Rybeńko, ja mam w lodówce dwa opakowania ciasta francuskiego, dyżurnego, gdyby przyszła nam nagła ochota na coś słodkiego, albo parówki w tym cieście. Córa upiekła ciasta , dlatego francuskie czeka na swoja kolejkę.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. I wzajemnie nieustannie:):):) Jest cudnie, słonecznie, ciepło, spokojnie...

      Usuń
  4. Oczywiście przeczytałam: murzyna😄
    Ciekawe to ciasto, lubię wytrawne wypieki jak babka mazurska
    A zamiast spacerow z Bidenkiem mam dyzur i dopiero teraz chwilę oddechu, bo ludzi tłumy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ta, w taką ciepłą niedziele po kościele to tylko na rodzinny spacer: na ciacho lub na lody, więc cukiernie mają swój niezły początek w tym roku...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Repo, cały dzień jesteś na dyżurze? Ani godzinki po południu nic? Nic? Nic????
      Piotrze, lasy, ścieżki rowerowe, i tak jak piszesz w mieście cukiernie, parki... tłumy zapewne, bo przepiękna pogoda, a podczas spaceru to nawet najbardziej skłócona rodzina będzie spokojna. Wynika z tego, że Święta będą dla wszystkich udane:):)_:)

      Usuń
    3. czyli taki cukiernik na dyżurze też poświętuje nieźle zarabiając tego dnia...
      w wielu dziedzinach handlu tak jest, że pracuje się w niedziela i święta, a "niedzielą" są te dni już po...

      Usuń
    4. Jeżeli myślisz o Repo mówiąc cukiernik, to jesteś w tak zwanym mylnym błędzie, ale masz rację, cukiernik też nie poświętuje. To znaczy nie poświętują pracownicy cukierni, bo cukiernik właściciel owszem zarobi i może również świętować. A jak znam realia, to właściciel będzie na równi tyrał z pracownikami.
      Zabrzmi to okrutnie w kontekście świętowania lub pracy w niedziele, ale każdy ma możliwość wyboru zawodu, a potem miejsca pracy. jak mnie finansowo przycisnęło, a trwało to do momentu aż spłaciłam "hipotekę" za dom(sama), to harowałam w soboty i w niedziele też, i nawet mi do głowy nie przyszło, że to mój czas wolny. To była moja decyzja, mój wybór i każdy ma taką samą możliwość.

      Usuń
    5. ogólnie rzecz ujmując, ktoś nie świętuje, aby świętować mógł ktoś, a poświętuje ewentualnie potem... bo jak wspomniałem w handlu rozrywką /czyli też wcinania ciastek/ i w ogóle branży rozrywkowej, turystycznej, etc, niedziele i święta są, ale w inne dni, niż mają je robole i korpoludki... za to oni zasuwają po to, aby rozrywkowcy mieli te swoje niedziele i święta... jak w wierszu Tuwima: 'murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania.. etc..."...

      Usuń
    6. Ogólnie rzecz ujmując- "łańcuch pokarmowy" musi być:):):)

      Usuń
    7. A nie, miałam noc od 19 do 7 rano. Nasza apteka się nigdy nie zamyka, pracujemy non stop. W nocy siedzi z nami ochroniarz i to on dzwoni,v jak jest jakiś pacjent, a my śpimy. 80 % rzeczy niezbędnych do kupienia w nocy w święta to plastry, Mensile i Maxony oraz Thiocodin.

      Usuń
    8. Matko, Ty po chińsku piszesz. Maxona..... :):):):)Dobrze, że macie ochroniarza, bo jak kogoś przypili to nie zważa na nic, a syrop na spirytusie ciągnie niektórych, oj ciągnie:)

      Usuń
    9. czyli częściowo trafiłem, bo Menmaxony to rozrywka, podobnie też Thiocodin w większych ilościach, nie wspominając już o różnych Gripexach z pseudoefedryną :)

      Usuń
    10. aha, jeszcze Aviomarin mi się przypomniał, kiedyś myślałem, że to urban legend wymyślona przez dzieciaki, ale okazuje się z naukowych źródeł, że faktycznie można go również użyć do rozrywki...

      Usuń
    11. No nieźle, jeszcze trochę, a mój blog stanie się skarbnicą wiedzy o doweselaczach
      Ja tam nie mam nic przeciw temu, każda wiedza jest cenna, a radocha każdemu się należy, bądźmy życzliwi:).
      Ale, że Aviomarin????????

      Usuń
    12. https://narkopedia.org/Dimenhydrynat

      Usuń
    13. Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się wzór:):)P:) Nie wiem, czy sprzedaje się jeszcze aviomarin, ale w czasach mojego dzieciństwa skutecznie znieczulał i powstrzymywał od rzyganka:) Teraz jakieś lokomotiwy chyba są w sprzedaży.

      Usuń
    14. nigdy nie używałem, nawet nie próbowałem, bo nigdy nie miałem kłopotów podczas jazdy, ale podobno jeszcze jest w sprzedaży... ale temat musiałem znać, bo taka akurat praca była, że choćbym nie chciał, to się dowiadywałem, czegoż to ludzie nie potrafią się łapać, żeby się udynić... od lat tłumaczę wszystkim jak krowom na pastwisku, że jak się zalegalizuje naturalne Ziele, to będzie mniej problemów z tymi sprawami, ale ten naród jest głupszy, niż te krowy i niewielu daje się przekonać...

      Usuń
    15. Stary, dobry Aviomarin trzyma.sie mocno . Zniknął niestety Tussipect, bo tez rozweselał.
      No i mamy medyczne konopie 😄 jak do tej pory wszyscy , którym je sprzedawałem, byli wesołymi, młodymi ludźmi.

      Usuń
    16. Piotrze, krowy nie są głupie. One potrafią sobie dobrać zioło według potrzeby. Temat maryśki kręci, ludzi i ciągle do niego wracają..
      Pewnie masz rację, że dostęp do marihuany w pewnej części wyrugowałby korzystanie z innych narkotyków. Z narkotykami, dostępem do nich , w naszym kraju jest podobnie jak z tabletką "po". Ludzi uważa się za niedorozwiniętych i koniecznie trzeba im wmawiać, co dla nich dobre, a co złe.

      Repo, czasem za maską humorku kryje się mroczność. Jeżeli mieli recepty, ktoś im to wypisał. Na razie to ja lekarzom wierzę i pewnie ci młodzi roześmiani potrzebowali tego lekarstwa.
      Tussipect? A co on miał w sobie takiego, ze go wycofano?

      Usuń
    17. Jest taka zielona klinika:)

      Usuń
  5. Pomyślałam o cieście "murzynku":), które uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię "Murzynka", chociaż za babkami nie przepadam. W gwarze cieszyńskiej brzmi "murzin", ale jakby w polskim literackim ciasto określić, to też będzie "murzyn", bo ciemne.

      Usuń
  6. Nie no, w życiu czegoś takiego nie upiekę, ale za to podziwiam Twoje zasoby wiedzy o starociach regionalnych wszelakich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja też w życiu czegoś takiego nie upiekę:):):):)? Nie przepadałam i nie mam zamiaru przepadać za kiełbasą w cieście w takim wydaniu. No, ale to naprawdę twarda pozycja na cieszyńskim wielkanocnym stole.
      Moje grzebanie na temat tradycji, moje zainteresowanie historią, antropologią, etnografią i etnologią itp. Jest niejako związane z moim pierwotnym, podstawowym zawodem. Teraz wracam do tego bo mam czas zająć się tym, co lubię.

      Usuń
    2. Bywam etnograficznie ambiwalentna...
      Dopiero zauważyłam grubodupcewa. Jak ja je kocham! To moje ulubione owady!

      Usuń
    3. Grubodupcewy to teraz osobniki, które zdominowały ogród. Tych chododupcewówek jakby mniej. Uśmiałabyś się, bo mnie ogólnie folklor współczesny irytuje. Taka cepelia na użytek gawedzi, chociaż trzeba docenić tych "folklorystów" (zespoły, artyści, gawędziarze), że jeszce chce im się w to wchodzić. Sporo z nich to autentyczni zapaleńcy, no i kasa też z tego jakaś jest. Ja tam wolę te tematy ciut starsze, takie u zarania, powstawanie, rozwijanie się tradycja, przekaz itp.

      Usuń