Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 2 kwietnia 2024

Wiosennie, słonecznie, puszczańsko.

 


Niedziela, pora przedobiadowa, postanawiamy wybrać się z Bezą w miejsce, które polecili nam Młodzi. To Puszcza Pszczyńska. Pakujemy się i w drogę. Beza mości się na tylnym siedzeniu, na nowym pokrowcu, zadowolona, że jedzie w świat. Z każdym wyjazdem jest lepiej. Już tak nie szaleje  z radości w samochodzie, siedzi cicho i patrzy przez okna, raz z jednej strony, raz z drugiej. Kiedy widzi psa na chodniku, szczeka jak szalona, ale ogólnie coraz lepiej się z nią podróżuje. Oczywiście, od początku prowadzę z nią "szkolenie" i uczę reagowania na słowa- będzie spacer, jedziemy, ty też jedziesz, zaczekaj jeszcze- bardzo szybko łapie i wyczuwa sytuację. No, ale jeszcze nie okłamałam jej, nie zawiodłam. Jak z nami nie jedzie, to słyszy- jedziemy, Ty zostajesz w domu z....Nie ma buntu, nie ma namolności, piszczenia- jest westchnienie, a potem kładzie się przed domem i już spokojnie patrzy, jak się szykujemy do wyjazdu. Zresztą ma w domu opiekę, nigdy nie zostaje sama. 

Jedziemy- podziwiam kwitnące wszędzie magnolie. Od jakiegoś czasu panuje moda na, różnego gatunku, magnolie w ogródkach. Są piękne, już w pełnym rozkwicie.  

Jesteśmy na miejscu, parkujemy obok leśniczówki, w której chyba nikt nie mieszka i znajdują się prawdopodobnie tylko biura. Wokół budynków sad oraz ogród zapuszczone.

Na parkingu trzy samochody, w las prowadzi droga asfaltowa. I pierwsze rozczarowanie- las jest mało ciekawy, a na drodze ruch- rowery jadące w obie strony, rolkarze, nawet na hulajnogach ludziska wybrali się do lasu.


 To jest droga łącząca kilka miejscowości, a ponieważ prowadzi przez las, jest w sam raz na takie wyprawy. Kilkanaście kilometrów lasami jest atrakcyjne. Ruch samochodowy zabroniony. Nie możemy Bezy spuścić ze smyczy, ciągle trzeba uważać, by nie dostać się pod jakiekolwiek kółka.

Zejście z drogi w teren też nie zachęca- po prostu nie ma obiektów ciągnących oko. Chociaż ja lubię taki wiosenny las, kiedy na drzewach nie ma jeszcze liści i słońce dochodzi aż do ściółki. Wszystko jest wtedy prześwietlone, jasne, rozsłonecznione.

 


Kiedy skręcamy w bok, w następną szeroką drogę, robi się spokojniej. Dopiero teraz Beza może iść bez smyczy. Las nadal mało interesujący, żadnych spektakularnych roślinek, wszystko jeszcze szare, wysuszone. Coś tam jednak "zdjęłam".

Lepiężnik pospolity, cała kolonia.
Niektóre ptaki głośno śpiewają, jednak wszystko zagłusza mocny wiatr. Czujemy, że to nie jest to, czego oczekiwaliśmy.

 


 Decydujemy się wracać. Jeszcze Beza zalicza rów z wodą, tapla się w błocie po brzuszek. Szczęśliwa, że jej nie przeganiamy, brodzi dosyć długo w tej wodzie. Zanim doszliśmy do samochodu, łapy, brzuszek zdążyły jej wyschnąć. 

Takie widoki miałam w drodze powrotnej. To lubię, do takich, wśród tych naszych pagórów, tęsknię. 

Chociaż liczyliśmy na coś więcej, podczas tej wyprawy, leśne wiosenne klimaty, to oderwanie się od codzienności, dobrze nam zrobiły.

Pojechaliśmy w to miejsce, by zobaczyć, czy nadaje się do dłuższych spacerów, ale nie, jednak nie, nie będziemy tam jeździć. Za dużo ludzi, nic ciekawego no i jednak trochę daleko.

I z ogrodu takie niedzielne widoki. Pył przysłonił świat, mocno wiało- powiało dosłownie grozą. Jeszcze wczoraj tak pyliło, w nocy przeszła ulewa- cały pył zmyła.





 

12 komentarzy:

  1. Ale pięknie! Chociaż Twoimi oczami pozwiedzam, bo jest taka pogoda, że mnie poty zalewają i oczy bolą i siedzę albo w pracy albo z bliskimi zamknięta w domu plus opuszczone rolety.
    Nasz Bajduś aka Bajdolero śpi martwym bykiem w samochodzie 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pytałaś o Tussipect, efedrynę zawierał.

      Usuń
    2. Nie mam nic przeciwko ludziom odpoczywającym, spacerującym, ale jednak mnie meczą. W lesie wolę być sama. ten kawałek puszczy to kawałek przystosowany dla tych, co aktywnie odpoczywają i zjeżdżają się w to miejsce np. z Tychów lub z Pszczyny. Im bliżej śląskich aglomeracji, tym, lasy i miejsca spacerowe bardziej zaludnione. I to spostrzeżenie doprowadziło nas do wniosku, że lepiej jeździć do Czech, bo tam mniej ludnie.
      Beza na razie, w samochodzie, łazi od okna do okna i podziwia świat.
      Od paru lat nie mogę pracować na słońcu, nawet jak jeszcze nie pali. Nie wiem, dlaczego tak jest. Dłuższy pobyt na słońcu powoduje u mnie osłabienie. Dlatego w ogrodzie wybieram teraz takie miejsca do pracy, które są w cieniu, a te "słoneczne", dopiero późnym popołudniem lub wczesnym rankiem.

      Usuń
  2. A nie mówiłam? Nie mówiłam, że góry zasłaniają widoki? Miałam rację! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dzieciństwa lubię równiny, przestrzenie. Takie widoki, jakie są na tych dwóch zdjęciach miałam, kiedy przeleciałam od domu przez las i potem pojawiały się ogromne pola. Te tereny to tereny, na których mieszkałam do pełnoletności. W pagóry potem się przeprowadziliśmy. A teraz widzę z dwóch stron góry. Na szczęście są w odległości 30 kilometrów i już nie tworzą "ściany". Są piękne.

      Usuń
    2. Nie wierzysz mi, że góry są piękne?:):):) Ano z daleka są piękne, a i blisko też, ale zasłaniają mi świat. Dlatego nie bywam blisko gór. Swoje po górskich szlakach w przeszłości wydeptałam i starczy.

      Usuń
  3. Ciekawe są lasy, ciekawe formacje ziemi dookoła, ciekawe jest wszystko, życie, tętniące wolnością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwiedzałam Pszczynę, ale w puszczy nie byłam, a szkoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od urodzenia do 6 roku życia mieszkałam na skraju puszczy. Niby nie powinnam nic pamiętać, a jednak zapamiętałam parę rzeczy. Na pewno te ogromne drzewa zaraz za płotem i ogromny kasztan na skraju puszczy i jeszcze parę momentów pamiętam. Potem tam bywałam, są miejsca ciut dzikie, gdzie chciałabym znów pójść i pewnie to zrealizujemy. jedno mnie powstrzymuje- boje się gadów wszelakich, a tam, nad Pszczynką, one sobie mieszkają.
      Pszczyna- miasto w którym się urodziłam, potem rok chodziłam do podstawówki (8 klasa, klub sportowy itp.). Bardzo lubię to miasteczka, jest urokliwe.

      Usuń