„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

piątek, 25 lipca 2025

Ogród, Beza, wilgi i coś tam jeszcze się dzieje.

 Tyle różnych drobnych rzeczy dzieje się w domu i ogrodzie, taka letnia codzienność. Minął pierwszy miesiąc wakacji i pierwszy miesiąc lata. Lato w tym roku pogodowo poszatkowane- parę dni straszliwego upału, a potem parę dni deszczu. Na szczęście u nas niezbyt ulewnego- ziemia napiła się wody, ale nadal głębiej jest sucha. Burze mijają nas bokiem. Na razie nie narzekam na pogodę. Narzekać to mogą rolnicy, bo żniwa w tym roku wyraźnie są opóźnione. Za szosą nadal jest nieskoszone ogromne pole dojrzałego rzepaku. Naprzeciwko naszego domu rośnie piękna pszenica. Też już czas ją skosić. No ale te deszcze- nie ulewne, a jednak utrudniające zebranie plonów z pól.

 Dojrzewa borówka amerykańska. W tym roku ma mniej owoców, ale i tak zrobiłam z kilograma dżemy, a Młodzi też na bieżąco coś tam zbierają. 

W miskach są 2 kilogramy borówek. Z drugiego kilograma zrobiłam sok. Biała morwa dojrzewa powoli i nierówno. Większość owoców zjadają ptaki, wiewiórki, a na ziemi, z opadłych, pszczoły, motyle i osy biorą sok.

 Przekwitają juki, które tego lata oszalały w ilości kwiatostanów. Pięknie wyglądają kępy białych kwiatowych kolumn.

A że koniec lipca, to kwitnienie rozpoczynają ketmie. W ogrodzie jest ich sporo i o różnych kwiatach, ale to jeszcze krzewiaste smarki. Najobficiej kwitną stare krzewy hibiskusa przy głównej bramie- te pospolite o liliowo-fioletowych kwiatach. 



Kwitną też liliowce, liatry, budleje, rudbekie, krwawniki i darowane przez sklep, jako bonus, trzy gladiole- mocno czerwone. Przekwitły wiązówki, pysznogłówki i przetaczniki. Ich zdjęcia będą innym razem, dzisiaj pokażę kawałek ogrodu sfilmowany w tym roku, na początku lipca- kontrast do tego, co pokazałam na zdjęciu, zrobionym 35 lat temu.


 To jest ten kawałek ogrodu, gdzie na zdjęciu Młoda się wygłupia, czyli na samym dole (przy granicy z sadownikiem). Na tej miedzy rosną w sierpniu grzyby. Z niej widać czeskie Beskidy. Po prawej stronie jest dzika część lasku- trawska, dziki bez itp. Prawie w samym rogu, przed tuja stoi ławeczka, na której siadamy podczas spaceru z Bezą po ogrodzie. Beza najpierw tradycyjnie się tarza, a potem kładzie obok i obserwuje teren. Ona zawsze kładzie się tak, by nas mieć z tyłu, a przed sobą widok na okolicę- zwyczaj owczarka pilnującego stado. Ona chyba w tym momencie  traktuje nas, podświadomie- atawistycznie, jak barany, które musi przypilnować. Raczej nie będę dalej rozwijała tego tematu😁😁😁😁Po prawej widać alejkę sosnową i czeremchę, której po wielkich wichurach została połowa. Za ławeczką jest płot i pola sadownika.
Za płotem kiedyś były same pola. Nie było tych domów, nie było chłodni, zagajnika, który widać z lewej strony chłodni, nie było tui- były same pola i prześliczny widok na czeskie Beskidy. A potem zaczęło się zapełniać. Pola wykupił sadownik, założył sady, wybudował olbrzymią chłodnię, obsadził teren tujami. Za nim wybudowano domy, wyrósł zagajnik.... sad wycięto i teraz sadzi tam kukurydzę, zboże lub soję. Ale ta paskudna chłodnia została na wieki wieków... i psuje krajobraz. Zaczynam się tutaj dusić- dookoła same  przeszkody, zasłaniające krajobraz. Na filmie kukurydza jest jeszcze niska, teraz przysłoniła widok na góry całkowicie. Od wschodu też rośnie kukurydza. czuję się jak w zielonym pudełku. Takie przymglone góry są na pogodę. kiedy "zbliżają" się i są ciemnoniebieskie, to znak, że będzie padać. Mówimy wtedy, że góry przyszły bliżej domu.

W połowie lipca odezwały się w ogrodzie wilgi. Stara, jak zawsze, skrzeczy, przepowiadając deszcz (jeszcze się nie pomyliła, a zapowiada nam go od 10 lat), stary gwiżdże melodyjnie i świergoli wysoko w koronach, najczęściej brzóz.


 Udało mi się nagrać film z wilgami. Jak na złość w ogóle się nie odezwały- ani on, ani ona. Wilgi są bardzo płochliwe i trudno je dostrzec w tych koronach. Miałam farta, że usiadły na brzozie, naprzeciwko miejsca, w którym stałam.

Na początku lipca zaczął szaleć w ogrodzie dzięcioł zielony. Wszędzie słychać jego szatański chichot. Przyłapałam go na akacji. Nie mam pojęcia, dlaczego ciągle jest taki wkurzony. Popatrzcie na jego oko, jakie złe spojrzenie. Kiedy on chichocze, milknie cały ogród. 


Robię drobne remonty w domu- tu zacementować, tu zagipsować, tam pomalować trochę... bardzo to lubię. W ogóle lubię takie techniczne rzeczy uskuteczniać, byle nie ciężkie. Dom wymaga pomalowania ścian wewnątrz i położenia nowych paneli w dwóch pomieszczeniach. Będzie to za 2 lata. W przyszłym roku wymieniamy piec na ekogroszek, ale najpierw spalimy w normalnym piecu CO nagromadzony opał (starczy na tę zimę). O piecu na gaz, czy pompie, a nawet panelach, nie ma nawet mowy- strasznie drogi interes z montażem i w eksploatacji, a państwo lubi w kulki lecieć, jeżeli chodzi o gaz i prąd z paneli. Nas już nie stać na wieczną szarpaninę z dystrybutorami.

Dzisiaj robię porządki w schowku oraz szafkach z z żywnością. Wszystkie przeterminowane produkty wylądowały w kompostowniku, a opakowanie w segregowanych. Jeszcze została mi do przejrzenia apteczka i półki ze środkami czystości. A na polu zrobiło się duszno oraz parno- słońce przygrzewa przez lekką mgłę.

Jaskół namierzył fajne ruiny po czeskiej stronie. Niedaleko- godzina jazdy, czyli Bezka wytrzyma. Ona ostatnio woli jeździć niż spacerować- przestawia się na formę francuskiej wycieczki 😉

7 komentarzy:

  1. Beza swoje lata ma, więc woli być wożona:-)
    Raj, nie ogród, powiadam Ci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taki mały raj na ziemi, gdzie można się schronić przed złem tego świata.
      Beza coraz bardziej się męczy, bo to i wiek, i to nie najlepsze serce. Dla nas ważne, ze lubi jeździć samochodem, bo sama w domu nie zostanie.

      Usuń
  2. Borówki nie lubię, dla mnie nie ma smaku.i są smaczniejsze owoce.
    Ogród otwarty to mamy my, z jednej strony, za to naprzeciwko wejscia i ganku , gdzie pijemy kawę, sąsiad ma wybieg dla krów 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są smaczniejsze owoce. Ja lubię borówki, a takie wprost z krzaka są najlepsze. Jak wybieg w miarę "zadbany", bez wielkiego bagna, a krowy czyste, to nawet nie protestowałabym. Zawsze to atrakcja wiejska takie wielkie, pożyteczne zwierzątko:):):):). Protestowałabym przy wybiegu dla świń, albo przy widoku na wielkie kupy obornika.

      Usuń
  3. Pięknie, uwielbiam do Ciebie zaglądać. Pozdrawiam i niezmiennie zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej - jak ten czas zasuwa do przodu! Dopiero co Beza była szczeniakiem! Lubię borówki, no więc codziennie je podjadam, kupuję takie z półki ochrzczonej BIO. U mnie w parku śpiewają kosy, ale w tym sezonie na podwórkowych brzozach nie uwiły gniazd żadne ptaszory. Pewnie nic dziwnego, bo w poprzednim sezonie trwał remont budynku i przy brzozach stała winda, więc automatycznie brzozy przestały być bezpiecznym miejscem. Co do przepowiadania pogody - zawsze gdy bywaliśmy w Zakopcu pierwsze poranne spojrzenie to było na góry i gdy były "blisko" to od razu było wiadomo, że nie idziemy tego dnia w góry, bo pogoda niepewna ,a gdy były "daleko" to wtedy zaraz po śniadaniu (a czasem nawet przed śniadaniem) wychodziliśmy w góry. Gdy wychodziliśmy bez śniadania to znaczyło, że zjemy je na Hali Gąsienicowej w schronisku.Och, to było wieki temu- niestety.

    OdpowiedzUsuń