„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

sobota, 2 sierpnia 2014

Brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr....



No i doszło do spotkania trzeciego stopnia. Dzisiaj ujrzałam go w całej okazałości, a raczej rozciągłości. Mowa o zaskrońcu, prawie że osobistym. Chciałam go zobaczyć, oczywiście, że chciałam. Moje wyobrażenie o gadzie było zupełnie inne zanim rzeczywistość go zweryfikowała. Kiedy Jaskół mi go  opisywał, byłam zdziwiona, że taki mały. Wyobrażałam go sobie jako długiego, grubego węża, prawie anakondę. Strach ma wielkie oczy, dlatego chciałam go koniecznie zobaczyć, żeby wiedzieć, czego wypatrywać w ogrodzie. No i dzisiaj zobaczyłam tego „pytona”. Wygrzewał się  niedaleko wejścia do domu. Łepek miał położony na chodziku a resztę  w trawie. Najpierw myślałam, że to sznurek od zabawki, który Bezka z lubością smyka po całym ogrodzie. Podeszłam bliżej, gad podniósł głowę, chwilę trwał, chyba w takim samym niebotycznym zdumieniu w jakim i ja trwałam. Po czym szybko odwrócił się i majestatycznie przepełznął pod taras. Uffffffffffff… jeszcze teraz mam gęsią skórę. Nic na to nie poradzę, że tak reaguję na te stworzenia. Najpierw mnie zamurowało, potem zawołałam Jaskóła (ale on ma długi lajtung i kiedy przyszedł było już po spotkaniu) i natychmiast pomyślałam, że trzeba szybko po aparat. Figa… gad nie miał zamiaru czekać na zrobienie mu fotki. Faktyczne jest płochliwy. Jest tez niewielki- 60cm długości i przekrój może 3cm. Lichotka. Jaskół skwitował, że pewnie teraz siedzi pod tarasem i ma biegunkę ze strachu, a ja z gęsią skórą na rękach poszłam wieszać pranie. Zastanawiam się, czy gad jest w stanie wejść do domu. Mamy tylko jeden schodek a potem już tyyyyyyyyyyle przestrzeni. Brrrrrrrr……
 Ten piękny fragment starego budynku zobaczyłam przypadkiem.  Jest on niewidoczny z ulicy, a ja siedziałam w samochodzie, na parkingu, i zobaczyłam go między dachami, za ogrodem. Jest kompletnie schowany.  Gdyby go odrestaurować... To Skoczów, stare miasto...

 Siedziała sobie na liściu liliowca. Taki różowo-szary klejnocik:). Zamrocznik gładysz

 


poniedziałek, 28 lipca 2014

Odwiedziny nieproszonych i w poszukiwaniu gryzonia



Puste niebo. Niepokoi brakiem. Tu, nad naszym domem, jest korytarz zachód-wschód  i abarotno, dla lotów dalekich (Frankfurt- daleki Wschód). Jeszcze niedawno sunęły nim, prawie jedna za drugą, w obie strony, potężne maszyny. Bawiliśmy się śledzeniem ich lotu na radarze w Internecie. O, teraz leci do Kuala Lumpur…. Frankfurt- Kuala Lumpur…A teraz z Delhi do Frankfurtu…wysokość- 11 kilometrów, a one wielkie, majestatyczne… Jestem na tarasie.. w ogrodzie, patrzę na niebo w kierunku zachodnim- pusto. Patrzę w kierunku wschodnim- pusto. Od czasu do czasu przeleci samolot z północnego wschodu na południe lub odwrotnie. To najczęściej z Moskwy do Wiednia, Włoch lub Hiszpanii. Widzę również te startujące lub lądujące w Krakowie czy w Katowicach…
Upał codziennie nie do wytrzymania. Próbuję ogarnąć ogród. Wytrzymuję w nim do jedenastej. Potem już tylko chłód w domu przynosi ulgę. Od tygodnia nie spadła kropla wody. Wczoraj mocno się zachmurzyło, ale deszcze przeszły bokiem. Dziwne jest to lato. W ogrodzie i lasku cisza. Nawet wilg w tym roku nie ma. Wcześniej też  (na początku lipca)  zaczęły wieczorami grać świerszcze. W niedzielę, nad ogrodem, bardzo nisko, przeleciało stado dzikich gęsi. Strasznie się kłóciły. Próbuję wróżyć z przyrody zimę. Orzechów włoskich i laskowych zatrzęsienie. To sugeruje ostrą  zimę. Z kolei na jarzębinach szlachetnych owoców na lekarstwo. To, z kolei, byłby znak, że zima będzie łagodna. Wszystko się plącze, zmienia.
Zastanawiam się też nad „przemeblowaniem” dalszej części ogrodu kwiatowego. Nie mam sił odchwaszczać takiego areału. Coraz częściej boli mnie kręgosłup, coraz mniej mam sił. No i ta pogoda- albo za sucho, albo za mokro, albo leje, albo upał nie do wytrzymania. A chwasty nie czekają, tylko rosną jak szalone. W miejsce grządek, na których siałam rzodkiewkę, fasolkę i inne, tych co to trzeba ciągle skopywać i na których najszybciej zachwaszcza się, chce posadzić byliny. Najlepiej takie, które tworzą duże kępy i pod nimi chwast nie rośnie. Myślę o dalszych odmianach liliowców. Może jakieś chryzantemy. Nie wiem- coś, co nie wymaga dużego nakładu pracy.
Gad jednak mieszka pod tarasem. Dzisiaj Jaskół przyłapał go na wygrzewaniu się w konwaliach obok tarasu. W zasadzie zobaczył koniec majestatycznie wsuwającego się pod taras cielska. Ech, a już myślałam, że się wyniósł. Zastanawiam się, dlaczego różnej maści zwierzaki tak upodobały sobie nasz dom. Często zwiedzają nasze mieszkanie kosy- ostatnio zaplątał się tu taki kosi podlot. Była też jaskółka. Obleciała cały dom i zanim się zorientowaliśmy, że poleciała na piętro i otwarliśmy jej okno na świat, przesiedziała tam pół dnia. Wczoraj wleciał do pokoju młody nietoperz. Latał po całym parterze, potem przefrunął na klatkę schodową. Malutki taki. Często przysiadał, bo chyba był zmęczony i oszołomiony światłem. Udało mi się go nakryć miską, podsunąć pod nią gazetę i tak wyeksmitowałam nietoperza za okno w czarną noc. Nawet nie pomyśleliśmy o zrobieniu zdjęć. Te zwierzaki są tak zdezorientowane, że chcemy jak najszybciej wypuścić je na wolność. Tydzień temu, późnym wieczorem, przed progiem drzwi wejściowych, siedziała ogromna ropucha. O tych to już nawet nie wspominam, bo bardzo często wynosimy je z piwnicy, po czym, nie wiem dlaczego, one znowu się tam znajdują. Mam nadzieję, że gad nie nabierze ochoty na zwiedzanie domu.


 Lubię sobie pokopać
Zobaczmy , co tam jest?

A może z tej strony więcej zobaczę?
 Nie, jednak z tej....
Paskudne korzenie,wrrrrrr.....muszę się tam dostać.

 Już... już ... go mam... już.....eeeeeeeeeeeeee nie udało się,  trzeba jednak przyznać, że się solidnie  napracowałam
 Ubabrana, ale szczęśliwa:)

P.S." W dawnej Litwie zaskroniec uważany był za zwierzę święte, wierzono bowiem, że domostwo, w pobliżu którego węże te zamieszkają, czeka pomyślność."
 http://istotyzywe.pl/gady/zaskroniec-zwyczajny