Puste niebo. Niepokoi brakiem. Tu, nad naszym
domem, jest korytarz zachód-wschód i abarotno,
dla lotów dalekich (Frankfurt- daleki Wschód). Jeszcze niedawno sunęły nim,
prawie jedna za drugą, w obie strony, potężne maszyny. Bawiliśmy się śledzeniem
ich lotu na radarze w Internecie. O, teraz leci do Kuala Lumpur…. Frankfurt-
Kuala Lumpur…A teraz z Delhi do Frankfurtu…wysokość- 11 kilometrów, a one
wielkie, majestatyczne… Jestem na tarasie.. w ogrodzie, patrzę na niebo w
kierunku zachodnim- pusto. Patrzę w kierunku wschodnim- pusto. Od czasu do
czasu przeleci samolot z północnego wschodu na południe lub odwrotnie. To
najczęściej z Moskwy do Wiednia, Włoch lub Hiszpanii. Widzę również te
startujące lub lądujące w Krakowie czy w Katowicach…
Upał codziennie nie do wytrzymania. Próbuję ogarnąć
ogród. Wytrzymuję w nim do jedenastej. Potem już tylko chłód w domu przynosi
ulgę. Od tygodnia nie spadła kropla wody. Wczoraj mocno się zachmurzyło, ale
deszcze przeszły bokiem. Dziwne jest to lato. W ogrodzie i lasku cisza. Nawet
wilg w tym roku nie ma. Wcześniej też
(na początku lipca) zaczęły
wieczorami grać świerszcze. W niedzielę, nad ogrodem, bardzo nisko, przeleciało
stado dzikich gęsi. Strasznie się kłóciły. Próbuję wróżyć z przyrody zimę.
Orzechów włoskich i laskowych zatrzęsienie. To sugeruje ostrą zimę. Z kolei na jarzębinach szlachetnych
owoców na lekarstwo. To, z kolei, byłby znak, że zima będzie łagodna. Wszystko
się plącze, zmienia.
Zastanawiam się też nad „przemeblowaniem” dalszej
części ogrodu kwiatowego. Nie mam sił odchwaszczać takiego areału. Coraz
częściej boli mnie kręgosłup, coraz mniej mam sił. No i ta pogoda- albo za
sucho, albo za mokro, albo leje, albo upał nie do wytrzymania. A chwasty nie
czekają, tylko rosną jak szalone. W miejsce grządek, na których siałam
rzodkiewkę, fasolkę i inne, tych co to trzeba ciągle skopywać i na których
najszybciej zachwaszcza się, chce posadzić byliny. Najlepiej takie, które
tworzą duże kępy i pod nimi chwast nie rośnie. Myślę o dalszych odmianach
liliowców. Może jakieś chryzantemy. Nie wiem- coś, co nie wymaga dużego nakładu
pracy.
Gad jednak mieszka pod tarasem. Dzisiaj Jaskół
przyłapał go na wygrzewaniu się w konwaliach obok tarasu. W zasadzie zobaczył
koniec majestatycznie wsuwającego się pod taras cielska. Ech, a już
myślałam, że się wyniósł. Zastanawiam się, dlaczego różnej maści zwierzaki tak
upodobały sobie nasz dom. Często zwiedzają nasze mieszkanie kosy- ostatnio
zaplątał się tu taki kosi podlot. Była też jaskółka. Obleciała cały dom i zanim
się zorientowaliśmy, że poleciała na piętro i otwarliśmy jej okno na świat,
przesiedziała tam pół dnia. Wczoraj wleciał do pokoju młody nietoperz. Latał po
całym parterze, potem przefrunął na klatkę schodową. Malutki taki. Często przysiadał,
bo chyba był zmęczony i oszołomiony światłem. Udało mi się go nakryć miską,
podsunąć pod nią gazetę i tak wyeksmitowałam nietoperza za okno w czarną noc. Nawet
nie pomyśleliśmy o zrobieniu zdjęć. Te zwierzaki są tak zdezorientowane, że
chcemy jak najszybciej wypuścić je na wolność. Tydzień temu, późnym wieczorem,
przed progiem drzwi wejściowych, siedziała ogromna ropucha. O tych to już nawet
nie wspominam, bo bardzo często wynosimy je z piwnicy, po czym, nie wiem
dlaczego, one znowu się tam znajdują. Mam nadzieję, że gad nie nabierze ochoty
na zwiedzanie domu.
Zobaczmy , co tam jest?
A może z tej strony więcej zobaczę?
Paskudne korzenie,wrrrrrr.....muszę się tam dostać.
Już... już ... go mam... już.....eeeeeeeeeeeeee nie udało się, trzeba jednak przyznać, że się solidnie napracowałam
Ubabrana, ale szczęśliwa:)
P.S." W dawnej Litwie zaskroniec uważany był
za zwierzę święte, wierzono bowiem, że domostwo, w pobliżu którego węże
te zamieszkają, czeka pomyślność."
http://istotyzywe.pl/gady/zaskroniec-zwyczajny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz