„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

19 sierpnia 2025

O budlejach i nie tylko.

 

Letnie upały raczej już za nami. Te sierpniowe były jednak inne od poprzednich. Dni są krótsze, słońce krócej nagrzewa taras i powietrze. Noce są chłodniejsze, a rano jest obfita rosa na roślinach. W domu mamy opuszczone rolety na oknach i zasunięte zasłony przy drzwiach balkonowych, drzwi wejściowe przymknięte, bo tam też słońce sień nagrzewa. Gorąco ma solidną zaporę. W domu chłód. Wczoraj podlałam wodą z węża cały ogród kwiatowy. Jest bardzo sucho. Deszcz ma spaść dopiero w ostatni dzień sierpnia.

Generalnie te sierpniowe upalne dni łatwiej mi było znieść, niż te poprzednie. A na samą myśl, że już takich nie będzie, robi mi się smutno. Mimo wszystko lato jest latem- według mnie, zbyt krótko trwa nawet tutaj na południu. A potem już grubsze ciuchy, wilgoć, palenie w piecu i coraz krótsze dni.

Od tygodnia nie słychać wilg. One odlatują w połowie sierpnia, a tu już tydzień przed nią zrobiło się cicho. Ciągle się łudzę, że może te upały spowodowały, iż wilgi przeniosły się do chłodniejszych lasów i jeszcze przylecą, niemniej chyba się tylko łudzę. Wilgi, potem bociany, szpaki, jaskółki, żurawie, a na koniec gęsi- odlecą i zrobi się późna jesień.  

Ostatnie poranne koncerty wilg. Stałam pod brzozami i prawie nie oddychałam z zachwytu.


 

 Żniwa w tym roku bardzo późne. Jeszcze słychać kombajny na polach, a w niektórych gminach już po dożynkach.

Kombajn na polu za drogą- ależ przeciągnął gospodarz czas koszenia. jeszcze trochę i ziarno zaczęłoby się wysypywać z kłosów.  

Pracujący kombajn- bardzo nowoczesny, bardzo zabudowany, opływowy.

I złote rżysko.
Zdjęcia robiłam o 6,30 rano, kiedy była obfita rosa.


Klamerka wśród liści ogórków, w porannym słońcu, też ładna.

Pierwsze muchomory na dolnej miedzy. Innych grzybów, na razie, nie ma, Jest zbyt sucho.
Resztka trytomii, a obok trawa w porannym słońcu. Lubie robić takie podświetlane zdjęcia. Są bajkowe.

 

Czytałam niedawno, że budleja to krzew inwazyjny i w niektórych krajach jej uprawa jest zakazana.W Polsce można jeszcze ją uprawiać, a niektóre sklepy ogrodnicze oferują sporo gatunków tej rośliny.

Jest to roślina toksyczna- jej liście i nasiona zawieraj glikozydy trujące dla ludzi oraz zwierząt. Kontakt z nimi może powodować podrażnienia skóry.

Ponieważ sypie bardzo lekkimi nasionami, zasięg nowych wysiewów jest duży. Nasiona mogą dostać się dosłownie wszędzie, „zasiać” się w każdej szczelinie i niszczyć mury, powodując ich pęknięcia, niszczenie podłóg w oranżeriach, na tarasach.

Jej system korzeniowy jest włóknisty, nie ma głównego korzenia palowego i właśnie ten system powoduje, że gdzie się zasieje, tam łatwo się rozrasta i „wyżera” wszystkie składniki odżywcze z gleby. Mało wymagająca, szybko się przystosowuje do warunków.

Nie ma wrogów naturalnych i błyskawicznie się rozprzestrzenia. 

Nie planowałam sadzić budlei w ogrodzie, chociaż nie miałam zielonego pojęcia o jej szkodliwości. Chyba 15 lat temu, syn przywiózł z Anglii 2 sadzonki- wtedy ten krzew był u nas rzadkością. Ucieszyłam się, posadziłam Ładnie wyrosły, zakwitły- jeden krzew na biało, drugi na fioletowo. Po czym nie przetrwały zimy, zamarzły, choć je okryłam. Dałam sobie spokój z nowymi nasadzeniami, mając na uwadze wrażliwość tych krzewów na mróz.

W tym roku, na wiosnę, dostałam sadzonkę budlei jako bonus. Nie chciałam tego bonusa, wkurzyłam się, bo widzę, jak u siostry budleje rozrastają się i tworzą duże kępy. O takie.

 


 Owszem podobają mi się bardzo, ale nie mam już miejsca na duże krewy, zwłaszcza, że takie kwitnące chciałabym widzieć z tarasu. Nasadzenie w jakimkolwiek miejscu, blisko tarasu, przysłoniłoby widok na resztę ogrodu, a tego nie chciałam. Czyli taki bonus pasował mi jak pięść do oka i w dodatku był jakimś wybrakowanym jednopędowym boroczkiem. Nie potrafię wyrzucić rośliny, po wielkich poszukiwaniach miejsca dla niego- wyobrażaniu sobie, ile zajmie przestrzeni i gdzie go będę widziała- wybrałam grządkę na skraju trawnika- roślinkę posadziłam. Potem kupiłam budleję miniaturową (wyrasta do 0,5 m) i posadziłam na skraju długiej rabaty- widzę jej piękne kwiaty z tarasu. Boroczek się wzmocnił, wyrósł dosyć ładnie i zakwitł na fioletowo.

 

Faktycznie, przyrost ma rekordowy. Przetrwa zimę, w przyszłym roku będzie już spory krzaczek.

Mała budleja zakwitła na czerwono, a raczej jest to purpura (rodamina, biskupi). Również ładnie się rozrasta. I bardzo mi się podoba tego koloru kwiatowy akcent w ogrodzie. 
Jakiś tydzień temu przeczytałam, że to są rośliny inwazyjne, szkodliwe, należy je wywalić.

Kurcze... wyrzucić kwitnące rośliny dekoracyjne to dla mnie duży problem. Postanowiłam obcinać przekwitłe kwiaty, zanim się rozsieją. Dzisiaj, chcąc się upewnić, czy to nie blef z tą inwazyjnością, przeczytałam, że faktycznie jest to wielki szkodnik i przeczytałam, że te przekwitłe kwiatostany pod żadnym pozorem nie należy zostawiać w ogrodzie- żaden kompost, żaden kompostownik, najlepiej spalić, albo wyrzucić do kubła z resztkami zmieszanymi. Nie miała baba zmartwień, kupiła se kozę.

A żeby było śmieszniej- siostra posadziła nowy krzaczek zaraz obok naszego płotu, a jej trzy ogromne budleje kwitną jak oszalałe. No i co teraz? Wyrzucić nasze? Zostawić?

Jeszcze rudasek młody, przyłapany na  modrzewiu. Wiewiórka jest z wiosennego miotu, bo widziałam sporo mniejsze, czyli te z ostatniego. 


 W tym roku posadziłam, na dużym tarasie, nową odmianę begonii. Namówiła mnie na nie znajoma ogrodniczka. Miały być "mamucie" no i są. Każda ma po 50 centymetrów wysokości. Kwitną ładnie, ale okropnie śmiecą.


Zdjęcie z samolotem i księżycem zrobiłam wcześnie rano.


 

 





29 komentarzy:

  1. Piękny opis przejścia ata we wczesną jesień. Gorące sierpniowe dni, chłodniejsze noce, poranna rosa, ostatnie koncerty wilg i dźwięki kombajnów na polach. Widać w nim troskę o ogród i rośliny, a jednocześnie zachwyt nad drobnymi szczegółami przyrody. Twoje obserwacje budlei pokazują, jak cienka granica dzieli dekoracyjny urok od natury, która nie zna kompromisów.
    Zdjęcia dodają temu wszystkiemu magicznego wymiaru. W porannym świetle każdy szczegół ogrodu i okolicy nabiera bajkowego charakteru. Widać, że lato odchodzi, ale zostawia piękne wspomnienia i kolorowe akcenty w ogrodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ śliczny opis:):):) Ja już nic nie dodam, bo zepsuję.

      Usuń
  2. Nie lubię takich dziwnych roślin, co prawda konwalia też jest trująca, ale przynajmniej Siennie rozrasta jak budleje czy diffenbachie. Egzotycznych roślin to sie w ogóle boję.
    Sierpień jest całkiem przyjemny, bo chłodne poranki i wieczory niwelują skutki południowego upału.
    Mnie tam krótkie, zimowe wieczory zupełnie nie martwią:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz mylne pojecie o konwaliach- potrafią w ciągu dwóch lat zadarnić solidny kawał ogrodu. mięta pieprzowa, melisa, rudbekie, białe fiołki i wiele wiele innych, to rośliny inwazyjne, mocno rozrastające się. Wiem, przerabiałam i przerabiam nadal.
      Być może te gatunki budlei powstające w ogrodach doświadczalnych, nie są takie inwazyjne jak te dzikie. Tak samo masz z nawłocią- nasza polska nawłoć nie szkodzi , natomiast ta kanadyjska "wypala ziemię".
      Ja lubię w sumie wszystkie pory roku. Jedyny minus, to w niektórych zalewa nam piwnicę, ale i na to mamy już sposób.
      Dzisiaj ostatni dzień upału u nas. Ma być 29 stopni- przeżyjemy:):):):)

      Usuń
    2. Coś podobnego! Ta delikatna konwalijka zadarnia?? Aż mi się smutno zrobilo.
      Ale fakt, na ogrodnictwie kompletnie się nie znam:)(

      Usuń
    3. Pamiętasz modne kiedyś datury (bielunie), albo "pantofelki Matki Boskiej" czyli tojad, a bluszcz pospolity czy piwonia, albo narcyzy, tulipany i hortensje, naparstnice... można tak wymieniać długo- wszystkie trują. Niektóre powodują oparzenia skóry, uczulenia itp.

      Usuń
    4. Że trują to pamiętam ze studiów jeszcze, ale że się rozrastają i niszczą ogród to nie wiedziałam! Ja dodatkowo nie lubię roślin tropikalnych, bo im nie ufam- jestem pewna, że mogą niepostrzeżenie opleść człowieka i udusić:)(

      Usuń
    5. Ale tropikalne w naszych ogrodach padną z zimna. Rozumiem, że tak ogólnie nie lubisz ich. Czyżby "Jumanji" tak zadziałało? Te nasze zadarniają ziemie, zagłuszają inne rośliny i duszą je. Najgorsza jest nawłoć kanadyjska, bo ona niszczy glebę. Jak ja wyrwiesz, to i tak na tej glebie długo nic nie urośnie. A w Polsce całe łany jej wszędzie rosną.

      Usuń
    6. Przed" Jumanji" była czechosłowacka komedia o głodnej Adeli 😄i odcinek serii" Rewolwer i melonik" o mięsożernym bluszczu. Za nic koło donicy z bluszczem nie usiądę!

      Usuń
    7. :):):):) No nie wiem, ja bym usiadła w nadziei, że mnie nie pożre, bo albo okażę się niesmaczna, albo bluszcz, mając jakiś tam roślinny instynkt samozachowawczy będzie miał obawy, że po pożarciu mnie, sam padnie. A przecież rosiczka i obuwnik, dobrze podhodowany albo zmutowany też stanowi zagrożenie- wygłodzony pożre np. psa.

      Usuń
    8. O rany, przypomniałaś mi rosiczkę😄

      Usuń
  3. Rozumiem rozterki, tyle kwiatów, a tu wycinka w perspektywie? żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie zostawiam i będę się przyglądała, czy faktycznie się rozsiewają. Ładne są, motyle je lubią. Większy problem mam z melisą i miętą- te to dopiero zawłaszczają ogród.

      Usuń
  4. Podobno budleje są ulubionymi roślinami motyli. Najwięcej budlei to widywałam zawsze w rowach wzdłuż torów kolejowych. Tu w okolicznych przydomowych ogródko-trawnikach są chyba tylko w dwóch miejscach - właśnie takie bordowo- fioletowe i faktycznie zawsze się przy okazji jakiś motyl do oglądania trafi. Wędrując do sklepu zawsze mam co oglądać po drodze, po te trawniko- ogródki przy budynkach są pełne kwitnących krzewów i drzew, a między nimi są ustawione poidełka dla ptaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat wzdłuż torów nie widywałam budlei, dlatego byłam zdziwiona, kiedy przeczytała, ze to roślina inwazyjna. W ogóle ich nie widywałam poza ogrodami. Tak, to ulubiony kwiat motyli, ale na tej naszej małej jeszcze motyla nie widziałam. Natomiast budleje u siostry są oblepione motylami.
      Fajnie, kiedy ludzie pamiętają o poidłach dla ptaków- zwłaszcza w mieście.

      Usuń
  5. Ach, więc to wilgi tak cudnie śpiewają wiosną!
    Wypatrzyłam na zdjęciu moją ulubioną hortensję - niebieską. Nie za dużą, ale zawsze coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co zauważyłam, to zaczynają śpiewać pod koniec czerwca, ale mogę się mylić. Do naszego ogrodu przylatują pod koniec czerwca i pod koniec lipca ewakuują się. Bywa, że w połowie sierpnia. W tym roku wcześniej umilkły. Niebieskie hortensje ma moja siostra, ja nie mam. Podobają mi się bardzo, ale jakoś nie posadziłam. A wiesz, że kolor ich zmienia się w zależności od zasadowości ziemi? Im bardziej kwaśna tym bardziej niebieskie i fioletowe, im bardziej zasadowa, to przechodzą w róż.

      Usuń
  6. u mnie poza sezonem żniwnym sąsiad garażuje kombajn pod wiatą i takie jakieś różne końcówki do niego... mam miejsce, nie używam go, to co mam go nie użyczyć?... za symboliczne piwo...
    a Ruda jest słodka i wspaniałe ujęcie... do tego ruda, a pisałaś kiedyś, że są już tylko czarne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj są gospodarze, którzy mają maszyny rolne i j e wypożyczają wraz z operatorem. I coraz mniej widuję starego sprzętu. Bo... polski rolnik taki biedniusi, ale "ma". Nawet nasz sąsiad zamienił starego wiekowego Ursusa na nowszego, ale też chyba takiego z lat 80. i nadal truje nas spalinami.
      W zeszłym roku pojawiła się ruda ruda, i jest ich teraz w ogrodzie paę. Te ciemne też są.

      Usuń
    2. ten mój sąsiad się po prostu wynajmuje z tym kombajnem do żniw i obskakuje wszystkie okoliczne pola, te moduły doczepiane to są zależnie od upraw... tu najczęściej jest pszenica, rzepak i kukurydza... biedny chyba on nie jest, bo jeździ wypasionym terenowcem, kilka razy wracając z miasta zgarniał mnie z przystanku, gdy ja wracałem z zakupów, czekałem na autobus i podrzucał prosto pod dom... żonę też ma sympatyczna, mili ludzie... bo tu w ogóle głównie mili ludzie mieszkają, nigdy nie widziałem żadnej draki w mieście... i pomyśleć, że w tym powiecie głosują głównie na pis i innych potworów...

      Usuń
    3. I to jest piękne w nowoczesnych maszynach rolniczych- jedna główna z silnikiem i doczepiane moduły. Tutaj drobnych rolników jest mało. Dużo jest tych wielkich- oni mają maszyny, operatorów i u niech ci mniejsi wynajmują. Czyli tak, jak u Ciebie. To całkiem niezły biznes. Pamiętam, kiedy tam, gdzie mamy teraz lasek było pole, tata wynajmował kombajn i skoszenie 40 arów kosztowało go około 500 złotych- klata 90. XX wieku. W ogóle się nie opłacało, ale mój tata to uparciuch. W końcu zmusiłyśmy go z siostrą, by przestał to pole uprawiać, bo pójdzie z torbami. Mamy zagajnik- większa korzyść ku zdrowotności- mniej nerwów i szarpaniny.

      Usuń
  7. Miałam na skraju dwie budleje, pięknie różową i fioletową. Ach jak one zwabiały motyle!!! Mogłam obok nich siedzieć i z godzinę z aparatem a wokół parada motyli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne są, wabią motyle, niemniej już więcej nie posadzę. Tych, w miarę możliwości przypilnuję, by się nie rozsiewały.

      Usuń
  8. Mnie też podoba się budleja, ale jak pomyślę, że to gatunek inwazyjny to rezygnuję. Dopiero co stoczyłem walkę z winobluszczem japońskim który zarastał mi warzywa w ogródku i co rusz wyrastały nowe pędy w miejsce wyciętych. Wyrywałem toto z korzeniami, a i tak gdzieniegdzie coś jeszcze odbija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nie miałam dla niej odpowiedniego miejsca, dlatego nie kupowałam. Tę dużą dostałam, a tę małą kupiłam, tylko dlatego, że mała. Jak wyrosły, zakwitły, przeczytałam o och szkodliwości. Na razie obcinam przekwitłe kwiaty, by się nie siały.
      My walczymy z bluszczem pospolitym, który jest pod ochrona, a jest tak inwazyjny, ze trudno go zwalczyć. Muszę go tępić, bo cały ogród zniszczy.

      Usuń
  9. U mnie jest tak mało miejsca do obsadzenia kwiatami, że nie mam obaw, co bezpieczne a co nie. Nie ma dosadzeń, rosną te kwiaty, co zawsze: piwonie i konwalie. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że kompletnie nie znam się na roślinach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba się znać, by je mieć. Ale warto wiedzieć, czy ta roślina nadaje się ze względu na klimat i jakie ma wymagania glebowe oraz czy lubi cień, czy mocne słonce.. Ja jeszcze patrzę, jak wyrośnie wielka. Te, które rosną w polskich ogródkach od lat, mają raczej małe wymagania, ale jak rosną np. w cieniu to gorzej kwitną lub odwrotnie.
      Moja wiedza o ogrodach i roślinach narastała latami, a i tak jeszcze mnie różne informacje o nich zaskakują.

      Usuń
  10. U nas upalnych dni było jak na lekarstwo! Ostatnie zdjęcie bomba! Bardzo lubię wiewiórki! Uściski ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas trochę tego było i znowu podobno wróci upał.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.