Zaglądam wczoraj na blog Lutry, a tam zdjęcie z małym jeżykiem w klatce. Patrzę i zastanawiam się, co to oznacza, bo Lutra zamieściła tylko dwa zdjęcia- kabaczków i jeżyka. https://lutra66.blogspot.com/2020/10/ostatki.html
Pytam w komentarzu o tego jeżyka. Okazuje się, że to jeż z jesiennego miotu i gdyby go zostawić w ogrodzie, to nie przeżyje, bo jest zbyt mały, nie ma tłuszczyku na przezimowanie. W związku z tym Lutra takiego malucha odkarmi, przezimuje i na wiosnę wypuści na wolność. Przyjęłam do wiadomości i uznałam sprawę za zakończoną. Ale nie….. ale NIE. Wieczorem Młoda przychodzi ciut spanikowana, bo wracając z parkingu …
- Mami, koło furtki jest malutki jeż, on tam może być? - słyszę zaaferowane od progu.
Aż mnie zatchnęło. No przecież to nie może być jakiś zbieg okoliczności. Post Lutry, a u mnie, jak na zawołanie, jesienny maluch jeżowy.
Poszłam, zobaczyłam malutką kolczastą kupkę nieszczęścia. Poświeciłyśmy latarką, przeszukując najbliższe miejsca, a nuż drugi gdzieś będzie. Nie było. Zabrałam jeżyka, obfukał mnie porządnie, wsadziłam do ogromnego pudła z kartonu. Dno wyłożyłam grubym frotowym ręcznikiem, jeżyka przykryłam złożonym obrusem i cała się rozdygotałam- co dalej? Galopem na blog Lutry. Popytałam, dostałam odpowiedź. Dzięki Lutra, jesteś wielka!
Ja tak mam, jak coś się dzieje, a dotyczy to w dodatku takiego bezbronnego zwierzaczka, to cała chodzę ze zdenerwowania- nie zrobić krzywdy, aby nie zaszkodzić, a jak padnie? Wczoraj nie dałam mu jeść, bo nic nie miałam pod ręką. Ostatni raz zaglądnęłam do piwnicy- pudło stoi na schodach do piwnicy, o 11 wieczorem. Maluch spał pod obrusem i sapał. Rano też jeszcze spał. A ja w Internety. Taką wiedzę, jaką ogarnęłam na temat jeży, w dwie godziny, to chyba mało kto ma. Tylko, że to wiedza teoretyczna, a tu rzeczywistość skrzeczy. Najważniejsza wiedza to ta o karmieniu jeży- przeczytałam mnóstwo opinii. Ugotowałam jajko na twardo, białko posiekałam, część położyłam na talerzyk (taki trzykomorowy), do tego woda i poszłam karmić jeża. Nie spał, pałętał się po całym pudle. W roku kartonu położyłam talerzyk i nakierowałam delikatnie malucha w jego stronę. Wóz, albo przewóz. Zwęszył żarełko i dalej pogryzać brzeg talerzyka. Już chciałam go bardziej nakierować, kiedy zadzwonił telefon. Poleciałam odebrać. Wróciłam- jeżyk pałaszował białko aż się cały trząsł. Kapitalnie. Zostawiłam go w spokoju. Przyszłam po godzinie, wszystko było zjedzone.
Ale nie byłabym Jaskółką, gdybym się w kilku miejscach nie upewniła, jak hodować jeża. Zadzwoniłam do Leśnego Pogotowia w Mikołowie (http://lesnepogotowie.pl/). Dwa lata temu zwieźliśmy tam maleńką wiewióreczkę. Teraz pomocy potrzebował jeż. Ale tym razem pan poprosił, aby trzymać się procedury- zadzwonić na policję w gminie, zwieźć tam jeża, a oni już go do pogotowia dostarczą. To się wiąże z dofinansowaniem z gminy. Wtedy odmówiłam zawiezienia wiewiórki na policję- nie dowierzałam im, teraz też odmówiłam. W takich czasach policja akurat przejmie się jeżykiem. A do Mikołowa jest od nas około 60 kilometrów. Wtedy zgłosiliśmy policji, że zawieźliśmy wiewiórkę sami i Pogotowie forsę dostało. Teraz jeż zostaje w domu, bo nie mamy czasu tak daleko go wozić. Dowiedziałam się jeszcze, że aby pozbyć się pcheł, trzeba u weterynarza kupić krople i lekko wkropić je między igiełki. Zamówiłam klatkę w Internecie, Jaskół został poproszony o zakup siana oraz karmy dla kociaków. A ja dalej do grzebania w Internecie, by jak najwięcej szczegółów znać. Trafiłam na forum ogrodnicze, na temat związany z jeżami. Czytam i oczom nie wierzę- pan daje cały elaborat na temat karmienia jeży karmą kocią. NEGATYWNY. Nie wolno karmić kocią karmą jeży, bo po długotrwałej takiej diecie, jeże mają rozwalony układ pokarmowy i wiosną chorują. Nie widać tego, a wszyscy twierdzą, że wszystko w porządku. I jak to się tutaj mówi- zostałam głupia stać- pan w pogotowiu zaleca, pan na forum mówi, że w ośrodkach zalecają, bo tak najłatwiej. No nic, dzwonię do „Jeżurkowa” ( http://jezurkowo.primum.org.pl/) ośrodka, który specjalizuje się w ratowaniu jeży. Opowiadam, co nas spotkało, mówię, jaki nasz jeż jest, co zrobiłam i pytam o tę nieszczęsną karmę. Pan się roześmiał i stwierdził, że na tych forach, to się wymądrzają. Dawać kocią karmę, ale dla małych kotów na początek, tę lepszą. Nie zrozumiałam nazwy, bo połączenie było kiepskie. Dowiedziałam się także, że najlepiej jeżyka trzymać w klatce na ręcznikach papierowych- łatwe czyszczenie- i należy postawić z kartonu domek (chyba przeciąć pudełko na pół i tak postawić, by był daszek?). Zapytałam o siano- nie, siana nie trzeba. On sobie w tym domku będzie spał, a taki domek można wyrzucić, kiedy się zabrudzi. Też prawda. I jeszcze, że można dogrzewać butelką z ciepłą wodą. Nie bardzo sobie to wyobrażam- jeż się przytuli? Jak tego dopilnować, by on grzał się sam, bo nie siedzę przy nim na okrągło, a dopóki nie jest odpchlony, to nie wezmę go do domu. Oczywiście o kupkach też było. No co, taki jeżyk, to lekko podrośnięty jeży niemowlak, kupy są ważne. Na razie w porządku jest. Muszę go jeszcze zważyć, by mieć tzw. dane wyjściowe.
I tak to jest- miała Jaskółka sporo zmartwień, to jeszcze przysposobiła małego jeża.
W tym poście włączyłam komentarze. Może ktoś jeszcze coś mi doradzi, bo jeżyk fajny i głupio było by go stracić.
Nie odblokowałam komentarzy w głównych ustawieniach. Mea culpa, przepraszam.