Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 18 lutego 2016

Rytm się czuje.

Rytm jest tak stary, jak długo istnieje ludzkość. U ludów pierwotnych rytm, uzyskiwany za pomocą walenia w bębny, miał wprowadzać wojowników w trans, amok. Miał powodować, że pozbawieni strachu, chwytali za broń i rozprawiali się z przeciwnikiem. Rytm towarzyszył głównie tańcom wojennym. Rytmiczne walenie w bębny lub inne instrumenty towarzyszyły również obrzędom mistycznym. Rytmiczne dźwięki miały wywołać siły magiczne, przepędzać duchy. Były modlitwą o deszcz, erotycznym uwodzeniem, wyrazem radości lub smutku czy wręcz żałoby. W Afryce nadal rytm spełnia tę rolę. Myślę, że w rezerwatach indiańskich również kultywuje się tańce wojenne.
 
Dla nas współczesnych, wychowanych w cywilizacji białych rytm spełnia, przede wszystkim z funkcję rozrywkową. „Dziś rytm rządzi muzyką, na 100 najlepiej sprzedających się płyt na rynku, 99 to muzyka rytmiczna. Przyczyna jest prosta: rytm wdziera się w naszą duszę niepostrzeżenie. Podprogowo. Wbrew naszej woli. Nawet nie wiemy, że się kołyszemy, gdy go słyszymy, nie zauważamy, że tupiemy nogą, gdzieś w dali leci muzyka, w jej rytm kiwamy głową”- twierdzi Z Hołdys, a on wie o czym mówi, wie najlepiej, bo przecież ma do czynienia z rytmem przez całe swe życie.
I dodaje: „...rytm to nie jest dźwięk perkusji, którą słyszycie- to wasze reakcje na ten dźwięk. Poczujecie go w środku, gdy zaistnieje. Mistycznie, nie?” 

Wykorzystałam tekst Z. Hołdysa:"Król rytmu", Newsweek, 7/2016, s. 37 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz