Rytm
jest tak stary, jak długo istnieje ludzkość. U ludów pierwotnych
rytm, uzyskiwany za pomocą walenia w bębny, miał wprowadzać
wojowników w trans, amok. Miał powodować, że pozbawieni strachu,
chwytali za broń i rozprawiali się z przeciwnikiem. Rytm
towarzyszył głównie tańcom wojennym. Rytmiczne walenie w bębny
lub inne instrumenty towarzyszyły również obrzędom mistycznym.
Rytmiczne dźwięki miały wywołać siły magiczne, przepędzać
duchy. Były modlitwą o deszcz, erotycznym uwodzeniem, wyrazem
radości lub smutku czy wręcz żałoby. W Afryce nadal rytm spełnia
tę rolę. Myślę, że w rezerwatach indiańskich również kultywuje
się tańce wojenne.
Dla
nas współczesnych, wychowanych w cywilizacji białych rytm spełnia,
przede wszystkim z funkcję rozrywkową. „Dziś rytm rządzi
muzyką, na 100 najlepiej sprzedających się płyt na rynku, 99 to
muzyka rytmiczna. Przyczyna jest prosta: rytm wdziera się w naszą
duszę niepostrzeżenie. Podprogowo. Wbrew naszej woli. Nawet nie
wiemy, że się kołyszemy, gdy go słyszymy, nie zauważamy, że
tupiemy nogą, gdzieś w dali leci muzyka, w jej rytm kiwamy głową”-
twierdzi Z Hołdys, a on wie o czym mówi, wie najlepiej, bo przecież
ma do czynienia z rytmem przez całe swe życie.
I
dodaje: „...rytm to nie jest dźwięk perkusji, którą słyszycie-
to wasze reakcje na ten dźwięk. Poczujecie go w środku, gdy
zaistnieje. Mistycznie, nie?”
Wykorzystałam tekst Z. Hołdysa:"Król rytmu", Newsweek, 7/2016, s. 37
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz