wtorek, 25 lutego 2020

Po wichurze


Huragan, który przeszedł w nocy, z niedzieli na poniedziałek, nad nami, tym razem nie był z tych „normalnych” tutaj, o tej porze roku, halnych. Był może ze dwa razy silniejszy. Bałam się, nie da się ukryć, że połamie nam drzewa w ogrodzie. O dziwo nic się nie stało. Na ziemi leży mnóstwo połamanych gałęzi i gałązek, ale drzewa stoją dalej, nienaruszone silnymi  podmuchami. O dach byłam spokojna, co nie zdarzało się przed jego o naprawą. Zawsze bałam się, iż pofrunie, mimo mocnego zakotwiczenia belek do murów. No i jest ubezpieczony  na wypadek zerwania przez wiatr.

Mówi się, że jak ziemia na wiosnę zostanie "ogrzmiana”, to już koniec zimy pewny. Tej samej nocy, przeszła nad nami burza. Najpierw zerwała się jeszcze większa wichura, piszę większa, bo i tak straszliwie wieje od soboty, a potem kilka razy błysnęło, zagrzmiało oraz spadł grad. Wichura szybko przegnała burzę na wschód, jednak okrutnie wiać nie przestało. Wczoraj rano, musieliśmy ściągać foliak. Został w całości oderwany od podłoża, a był solidnie zakotwiony i zawisł  na dwóch świerkach. Na szczęście świerki są tak od siebie oddalone, iż foliak zaklinował się między nimi i nie poleciał dalej. Trochę wysiłku nas kosztowało, by zdjąć całą konstrukcję oraz folię z tych świerkowych „haczyków”. Stelaż jest niezniszczony, natomiast folia ma dziury. Zamówiliśmy nową. Stelaż postawiliśmy na ziemi, zakotwiliśmy prowizorycznie. Trzeba zamówić u ślusarza porządne haki, długie, by nim przymocować stelaż do ziemi. Tak mocuje się również blaszane garaże. Nie miałam głowy do zrobienia zdjęcia wiszącego na świerkach foliaka. Muszę jednak przyznać, że wyglądało to trochę komicznie i gdyby nie wysiłek oraz kombinowanie, jak go zdjąć z drzew, pewnie po pierwszym "szoku z widoku", uśmialibyśmy się.
Tu wiatry zawszy wiały. Odkąd się przyprowadziłam w to miejsce, dotąd nie potrafię się do wiatru przyzwyczaić. Dom stoi na szczycie pagórka, toteż wystawiony jest na ciągłe podmuchy. Między innymi, dlatego obsadziliśmy ogród drzewami i krzewami. Spełniają rolę bufora, wiatr jest mniejszy, ale znajduje sobie tunele powietrzne i w tych miejscach zdarza mu się robić szkody. Z jednej strony przeszkadza mi to wianie, z drugiej jest świetne w upały, no i nie ma smogu- wszystkie dymy szybko przewieje.
Sowy opanowały ogród. Wieczorem słyszę, jak uszatka pohukuje w kępie iglaków przy ognisku. Wczoraj widziałam, w świetle lampy, wylatującą sowę z ogrodu w stronę wysokiego świerka u sąsiada. Pewnie, nieświadoma, że jest tak blisko, spłoszyłam ją.
Rośliny zaczynają wiosenne szaleństwa.
Przebiśniegi kwitną całymi kępami w różnych miejscach ogrodu. Ukazują się pierwsze. Ciut później wychodzą śnieżyczki
Śnieżyce- ja nazywam śnieżyczkami te przebiśniegi, które mają dzwonki. Właściwie to oba rodzaje kwiatów należą do gatunki śnieżyca- przebiśnieg. Są jeszcze śnieżyczki pełne- pełne dzwoneczki.
Te są trochę wybujałe, bo rosną w półcieniu i pewnie do słońca tak ciągną.
I jeszcze obok tarasu
Kto to widział, by w lutym narcyzy wyrosły na 30 centymetrów? i to nie jeden tylko gatunek. Coraz więcej się ich  pokazuje i coraz wyższe rosną.
Kwitnąca w lutym miodunka to też raczej rzadkie zjawisko. Przycupnęła przy juce, która ochrania ją od północy i wystawiła listki w stronę słońca.
Pąki na pierisie. Ten też powinien zakwitnąć dopiero w kwietniu. Marniutki jest, bo zmuszona byłam przesadzać go dwa razy. Mam nadzieję, że tego lata wzmocni się.
No i rudas- w zasadzie, to nie powinna nazywać ich rudasy, bo w ogrodzie nie ma ani jednej rudej wiewiórki. Wszystkie mają futerka ciemnobrązowe. Była jedna ruda, ale chyba sobie poszła mieszkać gdzie indziej. Tak przypuszczam. Chyba nie stało jej się nic złego, oby.
Codziennie rano przebiega po tarasie, w stronę ogrodu. Potem zdarza jej się buszować na nim o różnej porze dnia. Wczoraj przyłapałam ją, kiedy piła wodę. Taras jest okropny, ale nie ma kasy na remont. Musi poczekać. A tymczasem w zagłębieniach, w wykładzinie, zbiera się woda. Taki swoisty wodopój, z którego korzystają ptaki i wiewióry. Zdjęcia robione przez szybę w ostatnim momencie. Potem coś wyczuła i zwiała.

Ulubione miejsce Bezki. Drzemie sobie, zwrócona nosem w stronę drzwi balkonowych. Od czasu do czasu unosi głowę- pełna kontrola. Jednak, kiedy po tarasie harcuje wiewióra, Beza lezy niewzruszona.