poniedziałek, 24 lutego 2020

The Show Must Go On...Co dalej z moim blogiem?


Będę prowadziła ten blog dalej. Można przeczytać, ale swoje przemyślenia i uwagi zatrzymuje się dla siebie. Niestety, mam w sobie blokadę i zauważyłam, że zaczynam pisać posty oraz komentarze tak, by nikogo nie urazić. Nie o to przecież chodzi- zagubiłam na blogu szczerość, przestałam pisać dokładnie to, co chciałam, a zaczęłam pisać „laurki” dla kogoś, „pod kogoś”. Nie da się- blogierzy oraz komentatorzy to taka różnorodna grupa, iż jak nie urazisz jednego, to nadepniesz na odciski innemu. Każdy „neutralny” temat może wywołać burzę, bo akurat ktoś wziął  go do siebie i poczuł się skrytykowany. Owszem, krytykuję zachowania i będę to nadal robić, bo tak czuję i tak uważam, i nie podobają mi się różne rzeczy. Sama nie jestem święta- pewnie wywołam czasem reakcję typu „przyganiał kocioł garnkowi”. Do dzisiaj bardzo uważałam, by nie stwarzać takich sytuacji. Od dzisiaj, nie mam zamiaru kryć się ze swoimi spostrzeżeniami, uwagami i krytyką. Nie oznacza to, że imiennie chcę komuś dokuczyć, że chcę wskazać ten, czy tamten blog. Jeżeli ktoś odbierze moje słowa wprost do siebie, to sorry Winnetou, sam sobie stwarza dyskomfort.
Wyłączam komentarze nie dlatego, że tchórzę i boję się ostrych słów. Owszem, słowa mnie ranią i długo je „noszę w sobie”, ale potrafię się bronić i potrafię też przysunąć w odwecie. Doszłam jednak do wniosku, że nie ma sensu bawić się w wojenki na własnym blogu, kombinować, jakby dyplomatycznie odpowiedzieć, jak zadowolić wszystkich, a w sumie nikogo, bo takie mizianie się niektórzy odbierają jako słabość- chcą ostro pogadać, a nierzadko przy….ć, jak mawiają „rasowi blogierzy”.
Może pojawiać się komunikat: „Komentarz tylko dla uczestników bloga”, oznacza- nie można komentować. Nie likwiduję bloga zupełnie i nie otwieram tego bloga dla określonej grupy, nie tworzę kółka wzajemnej adoracji- wszyscy mogą swobodnie czytać- nie mogą komentować.
Dziękuję za wszystkie komentarze, które ukazały się tutaj dotychczas. Nie ukrywam, że w wielu przypadkach bardzo mi pomogły, wsparły mnie i całkiem normalnie były fajne do poczytania oraz do prowadzenia interesującej rozmowy.
Pewnie będzie mi ich brakowało, ale postanowiłam spróbować, tym razem, innej formuły. Jak się nie sprawdzi- włączę komentarze. Postanowiłam również nie komentować u Was na blogach. Z różnych przyczyn, ale na pewno nie dlatego, że ktoś mnie uraził. Jeżeli coś się podziało, to z powodu mojej pisaniny tutaj. Czytać będę i to chętnie.
Tymczasem zapraszam do czytania moich postów, jeśli ktoś jeszcze będzie miał ochotę tu zaglądać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz