Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)
wtorek, 31 sierpnia 2021
Dedykuję
Wszystkim przemokniętym, zmarzniętym, zniechęconym długim deszczem, a przede wszystkim, nauczycielom, którzy w nowym roku szkolnym muszą się zmierzyć z niebotyczną głupotą ministerialnych "ukazów"
Ojesu, juz sie przestraszylam tytulowego slowa DEDYKUJE, jako bardzo ostatnio modnego i naduzywanego w przedziwnych konfiguracjach, ale... ufff... tym razem znaczy to, co ma znaczyc :)))
Nie wiem, o co chodzi, nie miałam pojęcia, że to ostatnio modne słowo i w dodatku może wywołać panikę:):) Przywiązuję wagę do znaczenia słów, tego pierwotnego znaczenia i pilnuję, by one były adekwatnie użyte w kontekście. Tak mnie uczono i tak staram się robić. Denerwuje się, kiedy czytam: zazdraszczam, zakupiłam zanabyłam (drogą kupna) itp. Jeżeli ktoś potrafi używać takich i podobnych słów w określonej manierze, to pół biedy, ale zazwyczaj jest to po prostu niechlujstwo językowe albo jakiś niezrozumiały dla mnie szpan i wywołuje to we mnie, niestety, niechęć do osoby tak piszącej. Nie bardzo sobie wyobrażam, w jakim innym znaczeniu, można użyć słowa "dedykuję" Zaraz się ktoś odezwie, że się wymądrzam.
https://gazetawroclawska.pl/jan-miodek-przeznaczac-a-nie-dedykowac/ar/704161 To tylko jeden z naprawde wielu przykladow (nad)uzywania slowa DEDYKOWAC, w nowomowie wciaz sie powtarza np. dedykowanie danego stroju sportowcom czy pomieszczenia artystom - no kompletnie bez sensu.
Wczoraj było u mnie deszczowo- najbardziej mnie zawsze bawi to, że non stop pokazuje mi się na kompie (na dol, na pasku) stan pogody w Berlinie, tyle tylko, że "ichnia" pogodynka jest w innej dzielnicy miasta i to, że stoi jak byk napisane "pada deszcz" nie oznacza, że akurat u mnie w tym momencie, za szybą pada.Jakby nie było to miasto ma 890km kwadratowych.Ale owe opady tu to pestka, ponoć zalewało wczoraj Bawarię. Wiesz, coraz częściej wypowiedzi różnych polskich oficjeli to jeden bełkot- nikt nie powie, że czegoś nie wie, ale wystęka, że "nie posiada wiedzy na dany temat". W używaniu słowa "zazdraszczam" przodują .....niektórzy komentujący posty blogowicze, a "zanabywają drogą kupna" udzielający wywiadów w TV. I wcale się Kochana, nie wymądrzasz. Serdeczności;)
U nas pada, pada, pada- wody na rzekach podnoszą się. Na szczęście w piwnicy mam sucho- zdążyłam uszczelnić następne miejsca:) Zachmurzenie sprawdzam na radarze pogodowym, a prognozy w TVN24. Raczej się sprawdzają. Najpierw to "zazdraszczam" używane było (i nadal okazyjnie jest) w formie żartu, a teraz się rozpleniło i nikomu chyba nie przeszkadza. Zresztą niektóre dziwne słowa czy zniekształcanie słów w danym kontekście nie razi. Można to odczytać jako zabawę, czy specyficzny słownik piszącej osoby. Wiemy, że ta osoba tak pisze, taki ma styl. Ale jak czytam komentarz pisany całkiem serio osoby, która wypowiada się poważnie na poważny temat i nagle czytam zanabyłam, to mi zęby cierpną. Szkoda, że sami komentujący nie widzą w tych słowach niczego złego. Złe to nie jest, ale świadczy o osobie piszącej.
To i w realu jest często używane słowo. "Zakupiłam" jest chyba podkreśleniem czasu przeszłego, jakby samo słowo "kupiłam" nie wystarczająco mówiło o czynności dokonanej.
A "zanabyłam" to już kompletny odjazd. O jeszcze podkreślenie "Zanabyłam drogą kupna", by powiedzieć, że zanabyła kupując, a nie otrzymując, czy jakoś tak? Nabyła kupując czyli po prostu kupiła.
Ale ja jestem uparta, bo z tym "zakupić" mnie jednak gniotło, to poszukałam, czy jest to poprawna forma. I okazało się, że wyraz "zakupić" jest w uzusie. Co to jest uzus? "Szczegóły definicji uzusu różnią się w zależności od ujęcia przyjętego przez autora. Szerzej pojmowany uzus można utożsamiać z pojęciem praktyki językowej[7], czyli faktycznym sposobem realizacji języka, obejmującym wszystkie (doraźne, nieregularne itp.) odchylenia i omyłki. Węziej rozumiany uzus obejmuje takie środki językowe, które są aprobowane na mocy zwyczaju społecznego, tj. objęte pewnym stopniem akceptacji wśród użytkowników języka[8]. Uzus zawiera zatem rozmaite elementy funkcjonujące w języku, bez względu na ich zgodność ze skodyfikowanymi wzorcami języka standardowego[9]." https://pl.wikipedia.org/wiki/Uzus_j%C4%99zykowy
Wynika z tego, że w pewnych kręgach, dane słowo może całkiem nieźle funkcjonować. Wynik z tego również, że używanie słowa "zakupić", w niektórych kręgach blogosfery uznaje się za całkiem normalne i nie rażące.
Dobra, mogę się nie czepiać "zakupiłam", ale nadal twierdzę, że trąci przaśnością.
No i jak to ze zwykłej "dedykacji" zrobił się niemal wykład:):):)
To wszystko może skończyć się tak, że nauczyciele odejdą do innych zajęć, a uczyć będą np. księża (choć z tego co czytałem z roku na rok jest coraz mniej chętnych). Ostatecznie pan Czarnek się podzieli na tysiące małych Czarnków i będzie wszędzie swoje pomysły realizował.
A na poważnie, to nie mam sił patrzeć, słuchać, czytać o pomysłach ww. pana. Doszedłem też do wniosku, że on swój tytuł naukowy znalazł chyba w chipsach.
Są różne sposoby uzyskania tytułu doktora:):) Ja się nie wypowiadam, oberwało mi się za "wymądrzanie się" na temat własnego, ale każdy sam potrafi ocenić doktoraty- pana Czarnka i pana Dudy chociażby. Wyobraziłam sobie tysiąc małych czarnków- horror. Księżom już się nie opłaci uczyć w szkole, oni wiedzą, że kokosy dla nich się skończyły.
Widziałem jak niektórych bolał ten fakt, że masz doktorat. Jak dla mnie to ciekawe te wpisy były, sam parę razy myślałem czy nie pójść nieco w naukowym kierunku jeszcze. Ale jakoś z biegiem czasu mi wystarczy, tytuł magistra na razie mnie zadowala w pełni.
Mam nadzieję, że minister edukacji obecny nie umie się dzielić na mniejsze kawałki.
Zwłaszcza jak coraz więcej jest starszych księży, tym to już zupełnie się nic nie opłaca i niewiele chce.
Nie wiem, czy teraz jest dobry czas na robienie doktoratu. na uczelniach są różne układy- zawsze były, ale nie w takim natężeniu jak teraz. I w dodatku musisz być "swoim", by mieć szanse. Sam pomysł nie jest zły, ale trzeba trafić w odpowiedni czas, kiedy będą sensowne przepisy a sytuacja na uczelniach znormalnieje do atmosfery głównie naukowej, a nie politycznej. Robiłam doktorat w miarę normalnej uczelnianej sytuacji. Poza tym, jak sam widziałeś, coś się porobiło, że ludzie nie lubią takich, co mają tytuł naukowy. Kiedy zaczynałam pisać prace, stopień doktora miał poważanie, a doktorów na uczelniach szanowano. Teraz z doktoratów się wyśmiewają, a doktorzy na uczelniach są profesorskimi wyrobnikami. Zawsze mi się wydawało, że mając doktorat wiem więcej od ludzi bez doktoratu, bo to wynika z samego procesu pisania pracy, no ale.... Widać nie ogarnęłam wiedzy, że ludzie, kiedy napiszę niewinne "wiem więcej' ( bo to jest fakt), uznają to za wymądrzanie się i zjadą sią po mnie na całej linii.
Na razie dałem sobie spokój z dokształcaniem się, może w przyszłości zdarzy się tak, że będę jednak chciał iść w kierunku nauki bardziej, wtedy zrobię doktorat. Ewentualnie może zdecyduję się wcześniej na jakieś jeszcze studia podyplomowe, czas pokaże.
Dziwne to trochę, bo pewne stacje mają tendencje do podpisywania prawie wszystkich polityków wiadomej opcji jako profesorów, a tak naprawdę część z nich nawet studiów nie zaczęła. Wydawać by się mogło, że to jakoś wzbudzi szacunek, nawet jeśli to kłamstwa medialne do innych osób z tytułami.
W ogóle w Internecie coraz mniej chce mi się czytać komentarze, ludzie potrafią dowalić słowem przy najgłupszych okazjach, typu dajmy na to: ,,A dlaczego do zoo jakiegoś tam trafiły dwa osobniki jakiegoś gatunku, a nie sześć?". @_@ A dyskusje o podłożu politycznym jak nie są agresywne, to przypominają walenie głową w mur, za nic druga strona nie chce (a nawet nie próbuje) zrozumieć chociaż procenta argumentów przeciwnika.
Staram się w komentarzach pisać neutralnie. Zresztą, to zależy u kogo pisze. Są blogi, w których napiszę ostrzej, a są, w których w ogóle szkoda pisać na drażliwy temat. tak naprawdę, to często odpuszczam. Moje poglądy ujawniłam tu na swoim blogu, a "przekonanych" już mi się nie chce przekonywać.
W deszczowy dzień wolałabym cos bardziej energetycznego, ale mam koncerty orkiestry Andre Rieu na płytach to sobie puszczę:-) Na finiszu mojej pracy przyglądam się...
Są przerażające. Przeżyłam 12. ministrów oświaty, ale czegoś takiego, co jest teraz, nie. I bardzo się cieszę:) Życzę również wszystkiego, co najlepsze z okazji Dnia Blogera:)
Dziekuje - chociaz my tutaj juz zapomnielismy co slowo "deszcz" znaczy. Nawet pobliski huragan nie przyniosl ani kropli a temperatura nadal ok 36st. Ja rowniez napotykam na blogach duzo dziwnych okreslen a takim bardzo mnie denerwujacym jest "psiapsiolka". Zycze slonecznej i milej jesieni.
No właśnie miałam zapytać, czy Was ten huragan nie zahaczył. W tym roku nie ma mowy o jakiejkolwiek suszy, przynajmniej w tej części kraju. Ziemia napiła się wody na zapas. A z drugiej strony, jak porównam poprzednie lata, kiedy woda stał w ogrodzie tydzień, a teraz, kiedy schodzi prawie na bieżąco,mimo ogromnych ulew, to coś mi tu nie gra. Jedyne wytłumaczenie jest takie- woda porobiła sobie trwałe podziemne koryta i nimi leci w dół ogrodu, a potem dalej, przez teren sadownika (tam też już woda nie stoi w ogromnych kałużach) do rowu. Być może rów melioracyjny został w końcu udrożniony. Ten wyraz też mi się nie podoba. Często używała go moja mama, jakby nie mogła powiedzieć normalnie.
Wyszło słońce po raz pierwszy od kilku dni, pewnie nie na długo, ale chociaż takie przebłyski radują duszę:-) wierzyć się nie chce, że z XXI wieku cofamy się o całe stulecia, że jeden z drugim zatwardziały aparatczyk narzuca ludziom swoją wizję świata, a kupiony potulny naród godzi się na to. "Cisza" ... choć utwór piękny, to jednak grany na pogrzebach, utrafiłaś w sedno.
U nas teraz już też świeci słońce, ale ziemia jest mocno nabita wodą, a Wisła idzie prawie w brzegach. No cóż, z tą "Ciszą" różnie bywa, nie skojarzyłam z pogrzebem:) Miała uspokoić, ukoić i wyciszyć, dosłownie, rozgrzane emocje.
ten kawałek zdaje się jest grany na capstrzyk w amerykańskich koszarach i szkołach wojskowych i potem wojsko ma spać... czyli dobrze wcelowałaś, bo za rządów obecnego ministra rozum w szkołach ma iść spać... p.jzns :)
No i gut. Interpretacja doboru melodii do dedykacji podoba mi się:) Przydałoby się, by teraz nauczycielskie, uczniowskie demony w końcu obudziły się (skoro rozum ministerialny śpi) i zaszalały, wymiatając wszystko co durne z Ministerstwa Oświaty
Ojesu, juz sie przestraszylam tytulowego slowa DEDYKUJE, jako bardzo ostatnio modnego i naduzywanego w przedziwnych konfiguracjach, ale... ufff... tym razem znaczy to, co ma znaczyc :)))
OdpowiedzUsuńNie wiem, o co chodzi, nie miałam pojęcia, że to ostatnio modne słowo i w dodatku może wywołać panikę:):) Przywiązuję wagę do znaczenia słów, tego pierwotnego znaczenia i pilnuję, by one były adekwatnie użyte w kontekście. Tak mnie uczono i tak staram się robić.
UsuńDenerwuje się, kiedy czytam:
zazdraszczam,
zakupiłam
zanabyłam (drogą kupna) itp.
Jeżeli ktoś potrafi używać takich i podobnych słów w określonej manierze, to pół biedy, ale zazwyczaj jest to po prostu niechlujstwo językowe albo jakiś niezrozumiały dla mnie szpan i wywołuje to we mnie, niestety, niechęć do osoby tak piszącej.
Nie bardzo sobie wyobrażam, w jakim innym znaczeniu, można użyć słowa "dedykuję"
Zaraz się ktoś odezwie, że się wymądrzam.
https://gazetawroclawska.pl/jan-miodek-przeznaczac-a-nie-dedykowac/ar/704161
UsuńTo tylko jeden z naprawde wielu przykladow (nad)uzywania slowa DEDYKOWAC, w nowomowie wciaz sie powtarza np. dedykowanie danego stroju sportowcom czy pomieszczenia artystom - no kompletnie bez sensu.
Nie przekonuje mnie nowoczesne używanie tego słowa. Uważam, że Miodek ma rację. Dedykuję komuś- wiersz, piosenkę, życzenia...
UsuńNo wlasnie o tym pisalam.
UsuńWczoraj było u mnie deszczowo- najbardziej mnie zawsze bawi to, że non stop pokazuje mi się na kompie (na dol, na pasku) stan pogody w Berlinie, tyle tylko, że "ichnia" pogodynka jest w innej dzielnicy miasta i to, że stoi jak byk napisane "pada deszcz" nie oznacza, że akurat u mnie w tym momencie, za szybą pada.Jakby nie było to miasto ma 890km kwadratowych.Ale owe opady tu to pestka, ponoć zalewało wczoraj Bawarię. Wiesz, coraz częściej wypowiedzi różnych polskich oficjeli to jeden bełkot- nikt nie powie, że czegoś nie wie, ale wystęka, że "nie posiada wiedzy na dany temat". W używaniu słowa "zazdraszczam" przodują .....niektórzy komentujący posty blogowicze, a "zanabywają drogą kupna" udzielający wywiadów w TV. I wcale się Kochana, nie wymądrzasz.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
U nas pada, pada, pada- wody na rzekach podnoszą się. Na szczęście w piwnicy mam sucho- zdążyłam uszczelnić następne miejsca:) Zachmurzenie sprawdzam na radarze pogodowym, a prognozy w TVN24. Raczej się sprawdzają.
UsuńNajpierw to "zazdraszczam" używane było (i nadal okazyjnie jest) w formie żartu, a teraz się rozpleniło i nikomu chyba nie przeszkadza. Zresztą niektóre dziwne słowa czy zniekształcanie słów w danym kontekście nie razi. Można to odczytać jako zabawę, czy specyficzny słownik piszącej osoby. Wiemy, że ta osoba tak pisze, taki ma styl. Ale jak czytam komentarz pisany całkiem serio osoby, która wypowiada się poważnie na poważny temat i nagle czytam zanabyłam, to mi zęby cierpną.
Szkoda, że sami komentujący nie widzą w tych słowach niczego złego. Złe to nie jest, ale świadczy o osobie piszącej.
Szczególnie rozpanoszyło się "zakupiłam" i to na blogach osób, które, jak się wydaje, są ogólnie ogarnięte. Janka
OdpowiedzUsuńTo i w realu jest często używane słowo. "Zakupiłam" jest chyba podkreśleniem czasu przeszłego, jakby samo słowo "kupiłam" nie wystarczająco mówiło o czynności dokonanej.
UsuńA "zanabyłam" to już kompletny odjazd.
O jeszcze podkreślenie "Zanabyłam drogą kupna", by powiedzieć, że zanabyła kupując, a nie otrzymując, czy jakoś tak?
Nabyła kupując czyli po prostu kupiła.
Ale ja jestem uparta, bo z tym "zakupić" mnie jednak gniotło, to poszukałam, czy jest to poprawna forma.
UsuńI okazało się, że wyraz "zakupić" jest w uzusie.
Co to jest uzus?
"Szczegóły definicji uzusu różnią się w zależności od ujęcia przyjętego przez autora. Szerzej pojmowany uzus można utożsamiać z pojęciem praktyki językowej[7], czyli faktycznym sposobem realizacji języka, obejmującym wszystkie (doraźne, nieregularne itp.) odchylenia i omyłki. Węziej rozumiany uzus obejmuje takie środki językowe, które są aprobowane na mocy zwyczaju społecznego, tj. objęte pewnym stopniem akceptacji wśród użytkowników języka[8]. Uzus zawiera zatem rozmaite elementy funkcjonujące w języku, bez względu na ich zgodność ze skodyfikowanymi wzorcami języka standardowego[9]."
https://pl.wikipedia.org/wiki/Uzus_j%C4%99zykowy
Wynika z tego, że w pewnych kręgach, dane słowo może całkiem nieźle funkcjonować.
Wynik z tego również, że używanie słowa "zakupić", w niektórych kręgach blogosfery uznaje się za całkiem normalne i nie rażące.
Dobra, mogę się nie czepiać "zakupiłam", ale nadal twierdzę, że trąci przaśnością.
No i jak to ze zwykłej "dedykacji" zrobił się niemal wykład:):):)
A mnie najbardziej wkurza półtorej roku czy półtorej litra.
OdpowiedzUsuńI póltora godziny.
Usuń:):):):)
UsuńTo wszystko może skończyć się tak, że nauczyciele odejdą do innych zajęć, a uczyć będą np. księża (choć z tego co czytałem z roku na rok jest coraz mniej chętnych). Ostatecznie pan Czarnek się podzieli na tysiące małych Czarnków i będzie wszędzie swoje pomysły realizował.
OdpowiedzUsuńA na poważnie, to nie mam sił patrzeć, słuchać, czytać o pomysłach ww. pana. Doszedłem też do wniosku, że on swój tytuł naukowy znalazł chyba w chipsach.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Są różne sposoby uzyskania tytułu doktora:):) Ja się nie wypowiadam, oberwało mi się za "wymądrzanie się" na temat własnego, ale każdy sam potrafi ocenić doktoraty- pana Czarnka i pana Dudy chociażby.
UsuńWyobraziłam sobie tysiąc małych czarnków- horror.
Księżom już się nie opłaci uczyć w szkole, oni wiedzą, że kokosy dla nich się skończyły.
Widziałem jak niektórych bolał ten fakt, że masz doktorat. Jak dla mnie to ciekawe te wpisy były, sam parę razy myślałem czy nie pójść nieco w naukowym kierunku jeszcze. Ale jakoś z biegiem czasu mi wystarczy, tytuł magistra na razie mnie zadowala w pełni.
UsuńMam nadzieję, że minister edukacji obecny nie umie się dzielić na mniejsze kawałki.
Zwłaszcza jak coraz więcej jest starszych księży, tym to już zupełnie się nic nie opłaca i niewiele chce.
Nie wiem, czy teraz jest dobry czas na robienie doktoratu. na uczelniach są różne układy- zawsze były, ale nie w takim natężeniu jak teraz. I w dodatku musisz być "swoim", by mieć szanse. Sam pomysł nie jest zły, ale trzeba trafić w odpowiedni czas, kiedy będą sensowne przepisy a sytuacja na uczelniach znormalnieje do atmosfery głównie naukowej, a nie politycznej.
UsuńRobiłam doktorat w miarę normalnej uczelnianej sytuacji. Poza tym, jak sam widziałeś, coś się porobiło, że ludzie nie lubią takich, co mają tytuł naukowy. Kiedy zaczynałam pisać prace, stopień doktora miał poważanie, a doktorów na uczelniach szanowano. Teraz z doktoratów się wyśmiewają, a doktorzy na uczelniach są profesorskimi wyrobnikami.
Zawsze mi się wydawało, że mając doktorat wiem więcej od ludzi bez doktoratu, bo to wynika z samego procesu pisania pracy, no ale....
Widać nie ogarnęłam wiedzy, że ludzie, kiedy napiszę niewinne "wiem więcej' ( bo to jest fakt), uznają to za wymądrzanie się i zjadą sią po mnie na całej linii.
Na razie dałem sobie spokój z dokształcaniem się, może w przyszłości zdarzy się tak, że będę jednak chciał iść w kierunku nauki bardziej, wtedy zrobię doktorat. Ewentualnie może zdecyduję się wcześniej na jakieś jeszcze studia podyplomowe, czas pokaże.
UsuńDziwne to trochę, bo pewne stacje mają tendencje do podpisywania prawie wszystkich polityków wiadomej opcji jako profesorów, a tak naprawdę część z nich nawet studiów nie zaczęła. Wydawać by się mogło, że to jakoś wzbudzi szacunek, nawet jeśli to kłamstwa medialne do innych osób z tytułami.
W ogóle w Internecie coraz mniej chce mi się czytać komentarze, ludzie potrafią dowalić słowem przy najgłupszych okazjach, typu dajmy na to: ,,A dlaczego do zoo jakiegoś tam trafiły dwa osobniki jakiegoś gatunku, a nie sześć?". @_@ A dyskusje o podłożu politycznym jak nie są agresywne, to przypominają walenie głową w mur, za nic druga strona nie chce (a nawet nie próbuje) zrozumieć chociaż procenta argumentów przeciwnika.
Staram się w komentarzach pisać neutralnie. Zresztą, to zależy u kogo pisze. Są blogi, w których napiszę ostrzej, a są, w których w ogóle szkoda pisać na drażliwy temat.
Usuńtak naprawdę, to często odpuszczam. Moje poglądy ujawniłam tu na swoim blogu, a "przekonanych" już mi się nie chce przekonywać.
W deszczowy dzień wolałabym cos bardziej energetycznego, ale mam koncerty orkiestry Andre Rieu na płytach to sobie puszczę:-)
OdpowiedzUsuńNa finiszu mojej pracy przyglądam się...
Tobie Jotko, oczywiście, również wytrwałości na finiszu.
UsuńEnergetycznie też będzie:)
Piękny - w sam raz na ten ponury wieczór :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało. Taki stary przebój, a zawsze miło się go słucha. Mnie "Cisza" bardzo uspokaja.
UsuńTe ministerialne ukazy są przerażające. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego z okazji dzisiejszego Dnia Blogera :)
OdpowiedzUsuńSą przerażające. Przeżyłam 12. ministrów oświaty, ale czegoś takiego, co jest teraz, nie. I bardzo się cieszę:)
UsuńŻyczę również wszystkiego, co najlepsze z okazji Dnia Blogera:)
Dziekuje - chociaz my tutaj juz zapomnielismy co slowo "deszcz" znaczy. Nawet pobliski huragan nie przyniosl ani kropli a temperatura nadal ok 36st.
OdpowiedzUsuńJa rowniez napotykam na blogach duzo dziwnych okreslen a takim bardzo mnie denerwujacym jest "psiapsiolka".
Zycze slonecznej i milej jesieni.
No właśnie miałam zapytać, czy Was ten huragan nie zahaczył. W tym roku nie ma mowy o jakiejkolwiek suszy, przynajmniej w tej części kraju. Ziemia napiła się wody na zapas. A z drugiej strony, jak porównam poprzednie lata, kiedy woda stał w ogrodzie tydzień, a teraz, kiedy schodzi prawie na bieżąco,mimo ogromnych ulew, to coś mi tu nie gra.
UsuńJedyne wytłumaczenie jest takie- woda porobiła sobie trwałe podziemne koryta i nimi leci w dół ogrodu, a potem dalej, przez teren sadownika (tam też już woda nie stoi w ogromnych kałużach) do rowu. Być może rów melioracyjny został w końcu udrożniony.
Ten wyraz też mi się nie podoba. Często używała go moja mama, jakby nie mogła powiedzieć normalnie.
Wyszło słońce po raz pierwszy od kilku dni, pewnie nie na długo, ale chociaż takie przebłyski radują duszę:-) wierzyć się nie chce, że z XXI wieku cofamy się o całe stulecia, że jeden z drugim zatwardziały aparatczyk narzuca ludziom swoją wizję świata, a kupiony potulny naród godzi się na to. "Cisza" ... choć utwór piękny, to jednak grany na pogrzebach, utrafiłaś w sedno.
OdpowiedzUsuńU nas teraz już też świeci słońce, ale ziemia jest mocno nabita wodą, a Wisła idzie prawie w brzegach.
UsuńNo cóż, z tą "Ciszą" różnie bywa, nie skojarzyłam z pogrzebem:) Miała uspokoić, ukoić i wyciszyć, dosłownie, rozgrzane emocje.
U nas też grana na pogrzebach, zwana "Ciszą" lub " Złota trąbką" ale mnie to nie przeszkadza, to dobry utwór na pożegnania.
OdpowiedzUsuńStrażacy graja na pogrzebach:) Ale inne utwory też są wykonywane na różnych uroczystościach- staram się nie zwracać na to uwagi.
Usuńten kawałek zdaje się jest grany na capstrzyk w amerykańskich koszarach i szkołach wojskowych i potem wojsko ma spać... czyli dobrze wcelowałaś, bo za rządów obecnego ministra rozum w szkołach ma iść spać...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No i gut. Interpretacja doboru melodii do dedykacji podoba mi się:)
UsuńPrzydałoby się, by teraz nauczycielskie, uczniowskie demony w końcu obudziły się (skoro rozum ministerialny śpi) i zaszalały, wymiatając wszystko co durne z Ministerstwa Oświaty
Ostatnio czesto chodze przemoknieta a to tylko dlatego ze nie lubie parasola. Wkurza mnie parasol bo ciagle go gdzies zostawiam. Taki jego los i moj.
OdpowiedzUsuń