Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 24 kwietnia 2022

Wielkanoc 2020- Żwirkowisko ( cz.1- historia)

Żwirkowisko- pierwszy raz o katastrofie lotniczej w tym miejscu, dowiedziałam się od babci, której dom stał niedaleko Cieszyna, na wprost wzgórz cierlickich, miejsca wypadku lotników. W słoneczne popołudnie zabrała nas babcia na kępę, wznoszącą się nad jej domem, z której był widok na czeską stronę. Na szczyt kępy szło się miedzami, położonymi między polami, w poprzek stoku. Czasem na miedzy rosły śliwy, grusze i czereśnie, wtedy już stare (a były to lata sześćdziesiąte XX wieku), czasem pasła się krowa. Niby kępa nie znów taka ogromna, ale dotarcie na jej szczyt zajęło nam prawie godzinę. Na samej górze usiadłyśmy sobie na trawie, wśród kwitnących mleczy. Było ciepło, leniwie, pachnąco słodkawo- babcia opowiadała o polach na zboczu kępy, o ich właścicielach, opowiadała o tym, że w pobliskim lesie powiesił się jakiś pan i nawet pokazała rosnący na skraju tego lasku dąb wisielca. W pewnym momencie wskazała ręką na wzgórza za Olzą i powiedziała, że tam, na tych wzgórzach po czeskiej stronie, rozbili się przed wojną polscy lotnicy. Mówiła, że burza była wtedy okropna i pamięta, jaki straszny wicher wiał, a potem dowiedziała się o katastrofie. Jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że to stało się przecież może z 15 kilometrów od domu babci. Wtedy całe opowiadanie babci gwizdnęło mi obok ucha jako ciekawostka. Co tam jakaś katastrofa kiedy ma się dziesięć lat, a świat wokoło jest realnie piękny i interesujący. O tej katastrofie wspominał też mój ojciec, ale dopiero wiele lat potem, przed kolejnym zlotem motocyklowym, organizowanym przez nas, kiedy to układaliśmy plan wycieczki na Zaolzie, poznałam dokładnie historię Żwirki i Wigury.

„Kapitan Franciszek Żwirko i inżynier Stanisław Wigura


 to najsłynniejsza para polskich lotników, których błyskotliwa kariera została przerwana w wyniku katastrofy RWD 6 pod Cierlikiem Górnym; miało to miejsce zaledwie trzy lata po tym, jak poznali się w Akademickim Aeroklubie Warszawskim. 


Wigura był zdolnym konstruktorem samolotów, obok Stanisława Rogalskiego i Jerzego Drzewieckiego jednym z założycieli wytwórni RWD (nazwa pochodzi od pierwszych liter nazwisk założycieli). Ich pierwszy wspólnie skonstruowany samolot – RWD 1 – powstał w 1928 roku. Niedługo po tym kontakt z konstruktorami nawiązał doświadczony instruktor pilotażu i pilot wojskowy por. Żwirko,  który wysoko oceniał konstrukcje lotnicze młodych inżynierów. Żwirko i Wigura w sierpniu 1929 roku oblecieli Europę, dzięki czemu marka RWD stała się bardziej znana, a produkcja nad kolejnymi „erwudziakami” zaczęła przyspieszać.

Dużym osiągnięciem tego lotniczego duetu było zakwalifikowanie się do prestiżowych zawodów Challenge Internationale des Avions de Tourisme w 1930 roku. Z powodu awarii silnika polska załoga nie ukończyła tych zawodów, lecz dwa lata później, w III Challenge’u odbywającym się Berlinie, Żwirko i Wigura uzyskali pierwsze miejsce i stali się bohaterami podziwianymi przez wszystkich Polaków i nie tylko. Zwycięstwo to odczytywano nie tylko w kategoriach sportowego triumfu, lecz również sukcesu polskiej myśli technicznej – RWD 6 nie ustępował technicznie samolotom renomowanych dużych europejskich firm lotniczych, a wręcz – według międzynarodowej komisji technicznej – zasługiwał na najwyższą liczbę punktów. Zwycięska załoga po powrocie z zawodów zaczęła otrzymywać zaproszenia do wzięcia udziału w różnych imprezach, jak chociażby meeting lotniczy w Pradze.

W niedzielę, 11 września 1932 roku lotnicy wylecieli do Pragi; w okolicach Cieszyna zaskoczyła ich nawałnica, która spowodowała uszkodzenia samolotu, a następnie upadek w Cierliku Dolnym w Czechosłowacji. Władze czeskie z honorami przekazały ciała polskich bohaterów stronie polskiej na moście w Cieszynie. Msza pogrzebowa została odprawiona w Świętym Krzyżu w Warszawie, natomiast pogrzeb na Powązkach. 


 

Tragicznie zmarłych mogło żegnać, wedle szacunków, nawet 300 tysięcy rodaków. W pogrzebie wzięli również udział marszałek Józef Piłsudski oraz prezydent Ignacy Mościcki.”

https://muzhp.pl/pl/e/1938/katastrofa-lotnicza-pod-cierlikiem-gornym-zgineli-zwirko-i-wigura

„Kilkanaście dni po berlińskim sukcesie, 11 września 1932 r. pilot i konstruktor wylecieli z Warszawy na spotkanie z czeskimi kolegami i meeting lotniczy. Żwirko i Wigura wystartowali RWD-6 z mokotowskiego lotniska tuż po 6 rano. Była piękna, słoneczna, choć nieco wietrzna niedziela. W rejonie Cieszyna pogoda zaczęła się pogarszać, wiatr osiągał huraganową siłę. Samolot był już na terenie Czechosłowacji, gdy w związku z pogodą prawdopodobnie usiłował zwrócić, by przeczekać w spokojniejszym miejscu. Nie udało się.

Tak o ostatnich chwilach chwilach ojca, widzianych przez mieszkańców Cierlicka, pisał w książce "Polskie skrzydła" Henryk Żwirko: "Nagle oderwało się skrzydło, ucichł silnik i z nieba posypały się drobne, srebrzyste płatki. Szczątki samolotu uderzyły o dwa wyniosłe świerki na skraju zagajnika (...) Na ziemi szczątki samolotu, obok, na leśnej ścieżce leżało ciało człowieka. Był martwy, zmasakrowany. Szukali drugiego. Leżał kilkanaście metrów dalej. Z kurtki wiatrówki wysunęły się dokumenty - to Żwirko (...) 

 


Na miejsce katastrofy przybyli żandarmi, żołnierze. Ciała obu lotników na zwykłym wozie, wysłanym słomą przewieziono do kaplicy cmentarnej przy kościele. Dwóch żołnierzy zaciągnęło wartę. Wiadomość o śmierci Żwirki i Wigury lotem błyskawicy obiegła Polskę".

Imię Żwirki i Wigury nosi wiele ulic i szkół, są patronami drużyn harcerskich i aeroklubów. Miejsce ich tragicznej śmierci nazwane "żwirkowiskiem" opieką otoczyła okoliczna ludność. Trzy lata po ich śmierci powstało tam małe mauzoleum w formie kapliczki, zniszczone podczas wojny przez Niemców.


 

 Obecnie znajduje się tam pomnik, symboliczne mogiły lotników i pamiątkowy kamień zachowany z okresu przedwojennego.

W Cierlicku powstał Dom Żwirki i Wigury, którego częścią jest m.in. sala historii lotnictwa.”

https://dzieje.pl/aktualnosci/zwirko-i-wigura-zgineli-w-katastrofie-kilkanascie-dni-po-tryumfie-w-berlinie

Nikt już nie pamięta, kto nazwał to miejsce „Żwirkowiskiem”, ale nazwa wzięła się zapewne stąd, że po katastrofie lotniczej w Cierlicku pierwszego odnaleziono właśnie Franciszka Żwirkę. Rzeczywiste groby lotników są na warszawskich Powązkach, ale w Cierlicku 89 lat po tym wypadku znajdują się nie tylko symboliczne miejsca pochówku Żwirki i Wigury, lecz także pamiątkowy kamień i pomnik.

Nagrobki są niemal identyczne i składają się z porośniętych niskopienną roślinnością mogił, zwieńczonych głazem, z jakby ukruszonym wierzchołkiem. W górnej części wyryto krzyż, poniżej umiejscowiono granitową tabliczkę z napisem „Żwirko”, a na grobie drugiego pilota widnieje napis „Wigura”. Oba nagrobki otacza kute, metalowe ogrodzenie.

Pomiędzy mogiłami znajduje się pomnik. Funkcjonuje on pod różnymi nazwami i różne są jego interpretacje. Jedni mówią, że to pomnik lotnika, inni, że Ikara. Intryguje podwójne autorstwo obelisku – ze strony polskiej to rzeźbiarz i medalier Jan Raszko, czeskiej – Julius Pelikán, dzięki któremu też rzeźba przetrwała wojnę. Obiekt ma postać statui złożonej z trzech części. Jej podstawę stanowi prostokątny, kamienny postument z przytwierdzonymi tablicami w języku polskim i czeskim. Inskrypcja brzmi „Pamięci lotników polskich Żwirki i Wigury, którzy na tym miejscu polegli w katastrofie swego samolotu”. Trzon stanowią poustawiane na sobie bloki z kamieni. Na wysokości około jednej trzeciej znajduje się przełamanie w formie obręczy z wyrzeźbionymi godłami – orłem i czeskim lwem z podwójnym ogonem. Zwieńczenie stanowi klasycystyczna figura lotnika-Ikara, przywołująca na myśl z jednej strony zmartwychwstałego Jezusa, z drugiej – zwycięską Nike. Postać młodego mężczyzny odziana jest w przepaskę, zwaną perizonium. W prawej ręce trzyma gałązkę, być może palmową, zaczerpniętą z chrześcijańskiej symboliki męczeńskiej, lewą dłonią wspiera się o śmigło samolotu, na głowie ma okulary lotnicze, jego stopy zaś, w kontrapoście, dotykają półkuli – w domyśle – Ziemi. Pomnik otoczony jest po bokach niewielkim metalowym ogrodzeniem.

Szekspirolog Jan Kott pisał, że „Najbardziej widomym znakiem po zmarłym, jego jeszcze ostatnią obecnością na ziemi jest grób”. Tak też jest w przypadku Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Tylko przeniesiono ich ciała do kościoła na Kościelcu, a natychmiast zaczęto zabezpieczać po nich „relikwie”. Odłamki samolotu, fragmenty wyposażenia, a może przede wszystkim – dwa ułamane w katastrofie drzewa. Tuż obok nich zawisł napis „Żwirki i Wigury start do wieczności”.

 

Komitet pod patronatem konsula RP w Ostrawie wraz z miejscową Polonią i Aeroklubem Morawskośląskim postanowił wykupić teren i uczynić go miejscem pamięci. Niestety ówczesne polsko-czechosłowackie stosunki nie należały do najcieplejszych, wciąż była żywa pamięć o konfliktach zbrojnych i sporach o zwierzchnictwo nad tzw. Zaolziem, a współpraca dyplomatyczna nie układała się najlepiej.

Plany pomnika przeleżały wiele lat, zanim w końcu je zrealizowano w Cierlicku. Odlano też dzwon, do którego dołożyło się państwo polskie, oddając na przetopienie armaty z demobilu. 

 


Choć także tu w poprzek, i to dwukrotnie, stanęła wielka polityka. Najpierw Czesi nie zgodzili się na transport do Cierlicka, potem już Niemcy zarekwirowali ten 13‑tonowy olbrzym na potrzeby swojej armii. Wtedy także zniszczono kaplicę, określaną, ze względu na swój kształt, mianem mauzoleum, a nawet kikuty drzew, zwane masztami śmierci, oraz wszystko to, co tworzyło lotnicze cmentarzysko w Cierlicku.

Po wojnie także łatwiej nie było. Najpierw zrezygnowano z brzozowego krzyża na ogrodzeniu, potem trwały spory o inskrypcję na pomniku. Miejscowe władze umieściły ponoć tam napis „Lotnikom poległym w walce z faszyzmem za wolność i demokrację”. Kustosz Żwirkowiska, Jan Przywara, deklaruje jednak, że nie znalazł żadnych, poza ustnymi, potwierdzeń na wprowadzenie takiej frazy. Pewne jednak jest, że po polskiej interwencji w 1957 r. pojawiła się tablica znana do dziś. Choć nie zawiera ona historycznych przekłamań, to wnikliwi obserwatorzy zauważą słowo „poległy”, które według językoznawców wyraźnie odnosi się do śmierci na polu walki.

Wszystko wskazuje jednak na to, że w 90. rocznicę katastrofy lotniczej, dzięki współpracy obu narodów, nad Żwirkowiskiem znowu zawiśnie pamiątkowa tablica „Start do wieczności”.


 

https://polonika.pl/polonik-tygodnia/zwirkowisko-w-cierlicku-miejsce-pamieci

" W Cierlicku na kościeleckim wzgórzu, 400m nad Żwirkowiskiem stoi także drugi pomnik, jakim jest Dom Polski Żwirki i Wigury. Ten „żywy” pomnik powstał dzięki społecznej pracy i ogromnemu osobistemu zaangażowaniu wspaniałych ludzi po jednej i po drugiej stronie granicy. Powstawał on w latach 1989-1994 ; przy wejściu do obiektu marmurowa tablica ufundowana przez firmę Marbet z Bielska-Białej informuje:




Dom Polski im. Żwirki i Wigury powstał staraniem miejscowego Koła PZKO Cierlicko-Kościelec przy współudziale organizacji, przedsiębiorstw i instytucji z Zaolzia, Polski i Wielkiej Brytanii, lotników i spadochroniarzy polskich, a także dzięki ofiarności osób prywatnych. Dom ten jest miejscem najróżniejszych imprez kulturalnych, towarzyskich i rodzinnych. Odbywają się tutaj koncerty, przedstawienia, wystawy, zabawy młodzieżowe a także zebrania."

Przytoczyłam tu dużo informacji o tych wspaniałych pilotach, o tragicznej katastrofie, o budowie pomnika oraz organizowaniu miejsca pamięci, ale myślę, że warto o nich pamiętać, warto pamiętać jak zginęli i warto wiedzieć, że istnieje takie miejsce jak Żwirkowisko. Wszak w tym roku, we wrześniu mija 90. rocznica katastrofy.

W następnym poście pokażę, jak wygląda Żwirowisko w czasach współczesnych.

 

 

 

7 komentarzy:

  1. A czy wiesz, ze kiedy bylam mala, myslalam, ze Zwirkiwigury to jedno slowo? Tak sie nazywala ulica i dla mnie bylo to jedno slowo, bo i tak nie rozumialam jego znaczenia, to nie to co np. ulica Ogrodowa czy Marszalkowska. Dopiero duzo pozniej dotarlo do mnie, ze to dwa nazwiska lotnikow polskich, ktorzy zmarli w katastrofie lotniczej. Jeszcze pozniej zdziwilam sie, ze ten pierwszy to Zwirko, a nie Zwirek. No mialam z nimi troche korowodow w dziecinstwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzieciństwie ta informacja niewiele mnie obchodziła, ale potem już w LO zaczęłam się interesować katastrofą, a tak naprawdę i dosyć szczegółowo poznałam ją parę lat wstecz.

      Usuń
  2. Akurat w mojej dzielnicy jest ulica Żwirki i Wigury, ale detali śmierci nie znałam. Warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, co jest smutne- tutaj w cieszyńskim współcześni już niewiele o tym wiedzą. W szkołach też się o tym nie uczy, a przecież to byli wybitni lotnicy i konstruktorzy.

      Usuń
  3. Ładnie Pani opisała naszych lotników i wokół nich. Polskich, znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni zasługują na więcej, a tak mało się o nich pamięta.

      Usuń
  4. Przeczytałam z zainteresowaniem. Oczywiście wiem, kim byli, ale nie znałam szczegolow. Dziękuje.
    Żwirki i Wigury to bardzo często spotykana nazwa ulic, niemalże w każdym mieście chyba. Może nikomu nie przyjdzie do głowy zmienić nazwę na janówpawlow czy innych dziwiszow,choć w tym kraju jest to możliwe.. niestety

    OdpowiedzUsuń