sobota, 23 kwietnia 2022

A tymczasem.... giną górnicy.

 


„W sobotę nad ranem doszło do tąpnięcia w Kopalni Zofiówka należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Nie ma kontaktu z dziesięcioma pracownikami. Trwa akcja ratunkowa.

Robert Wnorowski, rzecznik prasowy CSRG poinformował w rozmowie z TVN24, że do akcji ratowniczej skierowano cztery zastępy ratowników: dwa z CSRG w Bytomiu oraz dwie dyżurujące w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim.”

https://www.slaskibiznes.pl/wiadomosci,jsw-wstrzas-w-zofiowce-nie-ma-kontaktu-z-10-gornikami,wia5-1-6485.html?fbclid=IwAR2kBN6FDcWQgNEe36IuPOaRyrn6kN-VXyjNoVDnt2A-RBkbsUkiRJYB_sk

 

W kopalni Borynia-Zofiówka Ruch Zofiówka w sobotę nad ranem doszło do wstrząsu - poinformowała Jastrzębska Spółka Węglowa. Utracono kontakt z 10 pracownikami, trwa akcja ratownicza - dodano.

Do "wstrząsu wysokoenergetycznego połączonego z intensywnym wypływem metanu" doszło o godzinie 3.40.

"W rejonie wypadku było 52 pracowników, 42 z nich wyszło o własnych siłach. Do zdarzenia doszło w sobotę o 3:40. Trwa akcja ratownicza" - przekazała JSW. Z 10 pracownikami nie ma kontaktu.

Robert Wnorowski, rzecznik Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, mówił w TVN24 o wybuchu w kopalni Borynia-Zofiówka.

- O godzinie 4 otrzymaliśmy wezwanie do akcji ratowniczej w Zofiówce, zadysponowaliśmy dwa zawodowe zastępy ratownictwa górniczego z centralnej stacji oraz dwa zespoły dyżurujące w Wodzisławiu Śląskim. Pojechało z naszej strony też pogotowie pomiarowe - przekazał. Dodał, że "na miejscu działa już sztab akcji ratowniczej" i został wyznaczony kierownik tej akcji.

Kolejny wybuch w kopalni w ciągu kilku dni

To kolejny wybuch w polskiej kopalni w ciągu ostatnich dni. W środę w nocy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do wybuchu i zapalenia metanu. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. W czwartek wieczorem w kopalni doszło do kolejnych wybuchów metanu.

Dotąd potwierdzono śmierć pięciu ofiar katastrofy, los siedmiu nie jest znany. Po czwartkowych wybuchach sztab zdecydował o odstąpieniu od akcji poszukiwawczej siedmiu zaginionych górników i o izolowaniu tej części kopalni, żeby nie zagrażała ludziom w pozostałej części zakładu.”

https://tvn24.pl/polska/kopalnia-borynia-zofiowka-wstrzas-akcja-ratownicza-nie-ma-kontaktu-z-10-pracownikami-5684302

Kopalnia Borynia- Zofijówka leży w pobliżu kopalni  Pniówek w Pawłowicach.

To wysokometanowe kopalnie. Pracują już kilkadziesiąt lat i nie było w nich większych wybuchów, czy zawałów, do czasu, bo…w artykule jest odpowiedź, dlaczego teraz doszło do wybuchów metanu i przyczyna jest przerażająca. Te stanowiska nadane z ramienia PiSu, te kombinacje górniczych związków zawodowych, ten wyścig na zysk, doprowadziły do tragedii. Trzeba dodać, że po pierwszych akcjach ratowniczych na Pniówku, stężenie metanu wzrosło, a mimo to posłano pod ziemię następną grupę ratowniczą- 10 ludzi.

 

 



"Po pierwszym wybuchu w kopalni Pniówek stężenie metanu rosło. Dlaczego wysłano tam ratowników?

W chwili pierwszego wybuchu na kopalni Pniówek stężenie metanu wynosiło zabójcze 6 procent. Potem rosło, a mimo to ktoś zdecydował o wysłaniu pod ziemię ratowników. W kopalni nie było też dyrektora, bo odszedł na emeryturę i przez kilkanaście dni nie powołano jego następcy.

Kopalnia Pniówek w Pawłowicach należy do notowanej na giełdzie Jastrzębskiej Spółki Węglowej. To zakład o czwartym, najwyższym stopniu zagrożenia metanowego. Oznacza to, że podczas wydobywania węgla może tam w każdej chwili dojść do uwolnienia metanu. Mieszanina tego gazu z powietrzem w stężeniu od 5 do 15 procent ma właściwości wybuchowe. Eksplozję może zainicjować nawet iskra z jakiegoś urządzenia. Fala uderzeniowa ma temperaturę sięgającą 2 tysięcy stopni i niszczy wszystko na swojej drodze. 

„Zefir" zarejestrował gwałtowny wzrost metanu

20 kwietnia w nocy w kopalni Pniówek na poziomie 1000 metrów doszło do eksplozji metanu. Pod ziemią pracowało wtedy kilkudziesięciu górników. Na pomoc wysłano dwa zastępy ratowników. W trakcie akcji doszło do kolejnego wybuchu. Pod ziemią zginęło czterech górników, piąty zmarł w szpitalu. 25 osób zostało rannych, stan kilku z nich jest bardzo ciężki. Pod ziemią - w zagrożonym rejonie - nadal przebywa siedmiu górników, z którymi nie ma żadnego kontaktu.  

„Wyborcza" dotarła do zapisu z kopalnianego systemu „Zefir". To coś w rodzaju czarnej skrzynki, która monitoruje wszystkie podziemne urządzenia i czujniki zamontowane pod ziemią. „Zefir" zapisuje dane z czujników metanu, systemów przeciwpożarowych, ciśnieniomierzy. Widzi, która tama jest otwarta, monitoruje ruch powietrza w chodnikach, a także pracę kombajnów. W nocy z 19 na 20 kwietnia „Zefir" nie odnotował stopniowego wzrostu stężenia metanu. Dopiero o godzinie 0.12 czujnik znajdujący się na początku ściany, gdzie pracowali górnicy, zarejestrował gwałtowny skok stężenia metanu do poziomu 6 procent. Zaraz potem nastąpiła eksplozja. Może to świadczyć o tym, że w czasie fedrunku przypadkowo odkryto jakiś ujęcie metanu. 

Z zapisów „Zefira" wynika, że po pierwszym wybuchu pod ziemią prawie cały czas utrzymywało się niebezpieczne stężenie metanu. - Był moment, że w pewnym miejscu miało wartość nawet 18 procent - mówi nasz informator. Mimo to ktoś zdecydował, żeby wprowadzić pod ziemię ratowników. 

- Formalnie to był błąd, bo nie wysyła się ratowników w miejsca, gdzie panują warunki zagrażające ich życiu. Po ludzku ich jednak rozumiem, chcieli ratować kolegów - mówi Jerzy Markowski, były ratownik górniczy i wiceminister górnictwa.   

O godzinie 3.10 system „Zefir" odnotował kolejny podziemny wybuch metanu w chodniku N12. Prowadził on do miejsca, gdzie doszło do pierwszej eksplozji metanu. Pod ziemią zostało pięciu ratowników oraz dwóch górników, na pomoc którym śpieszyli. - W chwili drugiej eksplozji poziom metanu w chodniku N12 wynosił 5 procent - mówi nasz informator.  

Kto zdecydował o prowadzeniu akcji ratunkowej, choć poziom metanu pod ziemią był na niebezpiecznym poziomie? 

- Przyczyny wypadku będzie wyjaśniała komisja Wyższego Urzędu Górniczego i do czasu zakończenia jej prac nie będę się wypowiadał na temat okoliczności tej tragedii - stwierdził Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy JSW. 

Od 31 marca kopalnia Pniówek nie miała dyrektora. Józef Jaszczyk, jej wieloletni szef, został wysłany na emeryturę. Odszedł, bo JSW naciskało na niego, aby przekonał jednego ze swoich zastępców, aby ten zrezygnował ze stanowiska i przeszedł na stanowisko inspektora z pensją 3 tys. zł.

- Za tym wszystkim stali działacze związkowi, którzy domagali się tej zmiany personalnej. Dyrektor Jaszczyk nie zgodził się na to, uniósł się honorem i odszedł na emeryturę - mówi nasz informator. Do dnia katastrofy JSW nie powołała nowego dyrektora. Czy jego brak mógł mieć wpływ na przebieg akcji ratunkowej? Rzecznik górniczej spółki nie odpowiedział na to pytanie. 

JSW zmieniła zasady przetargów

Trzy lata temu górnicza spółka zmieniła natomiast politykę odmetanowiania kopalń. Przez lata tymi pracami na kopalniach zajmowały się specjalistyczne firmy zewnętrzne. Budowały rurociągi, wierciły i likwidowały otwory drenażowe, montowały i serwisowały aparaturę pomiarową. W 2019 r. JSW zdecydowała o powołaniu własnych służb odmetanowiania i przejęciu obsługi stacji odmetanowiania w poszczególnych zakładach. Jednocześnie w drodze przetargu wyłoniono firmy zewnętrzne, które wykonują tam prace wiertnicze oraz kompleksowe odmetanowanie w wyrobiskach eksploatacyjnych.  

„Taki model funkcjonuje w wielu innych kopalniach i pozwala na większą kontrolę ujęcia i zarządzania ujmowanym gazem, co również w znacznym stopniu poprawia efektywność odmetanowania, a więc bezpieczeństwo pracy" - napisała „Wyborczej" Katarzyna Jabłońska-Bajer, zastępca dyrektora biura komunikacji i PR JSW. 

„Wyborcza" dotarł do pism, w których w 2019 r. przedstawiciele firm zajmujących się odmetanowieniem ostrzegali zarząd JSW, że zmiana zasad przetargów może negatywnie odbić się na bezpieczeństwie. Dlaczego? Do postępowań na te prace dopuszczono firmy nieposiadające polis OC, zminimalizowano próg posiadanego doświadczenia, a także zrezygnowano z weryfikacji ekonomicznej. Do postępowań dopuszczono firmy z kapitałem zakładowym na poziomie 5 tysięcy złotych.  

„Przy wykonywaniu usług odmetanowienia kluczową i priorytetową rolę powinny grać kwestie bezpieczeństwa. W naszej ocenie prowadzone obecnie przez JSW S.A. działania skierowane na osłabienie spółek wykonujących tę usługę na podstawie zawartych umów oraz dopuszczenie do przetargów podmiotów niegwarantujących prawidłowego wykonywania usług rodzi duże ryzyko w zakresie bezpieczeństwa załóg oraz ciągłości wydobycia" - ostrzegali zarząd JSW szefowie firm zajmujących się odmetanowianiem. 

Co na to górnicza spółka? „Próba insynuacji, że działania te mogły mieć jakikolwiek wpływ na pogorszenie bezpieczeństwa pracy, są absolutnie bezpodstawne i nieprawdziwe" - napisała nam Katarzyna Jabłońska-Bajer.

W ścianie fedrowano bez przerwy

Górnicy z kopalni Pniówek mówią, że ściana, w której doszło do katastrofy, była bogata w złoża węgla. Fedrowano tam non stop. - Wszystko wedle zasady „pierdolę zdrowie, pierdolę życie, na grubie liczy się wydobycie" – mówią górnicy.  

10 maja rozstrzygnięty zostanie konkurs na nowy zarząd JSW. Tomaszowi Cudnemu, prezesowi JSW, i czterem jego zastępcom skończyła się kadencja. Starają się o reelekcję. Czy dla dobrych wyników w kopalni Pniówek śrubowano wydobycie? Spółka nie odpowiedziała na to pytanie. 

W piątek kierownictwo JSW zdecydowało o wstrzymaniu akcji poszukiwawczej siedmiu zaginionych górników. Zwłoka może potrwać nawet kilka miesięcy. - To bardzo trudna decyzja, ale wysyłanie ratowników w tak niebezpieczny rejon byłoby nieodpowiedzialną decyzją - powiedział Tomasz Cudny, prezes JSW. 

W czwartek wieczorem na poziomie 1000 metrów doszło do siedmiu wybuchów. Ucierpiało w nich 10 ratowników. 

https://rybnik.wyborcza.pl/rybnik/7,180134,28364851,po-pierwszym-wybuchu-w-kopalni-pniowek-stezenie-metanu-roslo.html?_ga=2.91231122.981695669.1650604280-764440605.1650604279#S.DT-K.C-B.2-L.1.duzy

W kopalni Pniówek

"Do tej pory potwierdzono zgon pięciu pracowników JSW. Cztery zmarły na stanowiskach pracy, jedna w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. 10 osób przebywa w siemianowickiej oparzeniówce. Ich stan jest ciężki, pięciu z nich znajduje się na OIOM-ie. Kolejnych 11 poszkodowanych hospitalizowano w lecznicach na Śląsku. Ich stan lekarze określali jako dobry.

W czwartek wieczorem, w trakcie akcji poszukiwawcze, doszło do kolejnych wybuchów metanu. Do szpitali przewieziono też 7 ratowników górniczych, ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Po tym zdarzeniu - ze względu na wysokie stężenie metanu i innych niebezpiecznych gazów - zawieszono akcję poszukiwawczą, a rejon katastrofy odizolowano. Pod ziemią wciąż jest siedem osób: dwóch górników i pięciu ratowników górniczych."

 https://rybnik.wyborcza.pl/rybnik/7,180134,28366917,silny-wstrzas-w-kopalni-zofiowka-poszukiwanych-jest-10-gornikow.html

W  górnictwie jest zasada- szukamy do oporu, ratujemy do oporu, ale w sytuacji zagrożenia wybuchu metanem, żadna akcja ratunkowa nie wchodzi w grę. 

Smutne to- tych siedmiu ludzi, którzy zostali tam, na dole, chyba nie da się już uratować. 



Zaznaczenia kolorem moje.

11 komentarzy:

  1. To straszne, jak bardzo pis rujnuje i dewastuje wszystko, co napotka na swojej drodze, bo zamiast fachowcow wszedzie zatrudnia sie pociotkow, a ze sa laikami i idiotami, to juz oboczna sprawa, moze sie uda. Tyle tylko, ze w przypadku gornictwa chodzi o ludzkie zycie i tu nie wolno liczyc na lut szczescia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą! Partactwo weszedzie i, jak zwykle, to szarych ludzi dotykają konsekwencje.

      Usuń
    2. A teraz trwa przepychanka z kontrolerami wież na lotniskach. Mnie się w głowie nie mieści, co tam się wyrabia.

      Usuń
    3. Powinni zadeklarować o której kończą pracę i ją zakończyć a władze niech sprowadzają samoloty - Rząd się nauczył okradać ludzi i myśli ,że zawsze mu się to bezkarnie uda. Mnie najbardziej boli zniszczenie oświaty. To będzie miało nieobliczalne konsekwencje a dzieci ukraińskie pokazują jaka nędza w naszej edukacji.

      Usuń
    4. Ten konflikt trwa już długo. Fakt- oświaty polskiej żal. I w dodatku tego nie da się szybko naprawić. Pracowałam w oświacie i nauce ponad 30 lat i ciągle coś w niej psuto.

      Usuń
  2. Bardzo smutne wydarzenie i jak zwykle winnego nie ma albo spada na tego ktory najmniej zawinil.
    Gornictwo to ciezki i niebezpieczny zawod, o wypadki nietrudno jednak lata doswiadczen i technologia powinny wiele z nich zredukowac - a jednak natura zawsze zaskakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej zawaliły firmy, które zajmują się montowaniem czujników. Poza tym, Pniówek dalej czeka na dyrektora. Komletnie bezhołowie

      Usuń

  3. Dobrze ,że nie trzeba szukać winnego. Winny jest oczywisty. ...mam tylko takie małe pytanie, górnicy są niewolnikami , których wykorzystuje się bez litości i bez żadnych zabezpieczeń czy może ktoś coś zawalił i nie nazywa się PiS a ma nazwisko, imię ?
    Mam wierzyć ,że GW nie wymyśliła sobie podawanych informacji ? wszak od lat kreuje rzeczywistość a nie ją raportuje, opisuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kloszard- ja tutaj mieszkam 10 kilom3etrów od obu kopalni i takie podważanie tego, co przedstawiłam w tym przypadku raczej się nie uda.
      Praca w kopalni jest tak niebezpieczna, że wszystko powinno być podporządkowane bezpieczeństwu górników. Widać nie przeczytała pani dokładnie, co podkreśliłam czerwonym kolorem w tekście. A pani słowa o górnikach niewolnikach, to wielka ignorancja. Czyżby pani nie wiedziała, że ktoś w kopalni musi pracować, a na Śląsku co drugi mężczyzna to górnik.
      Takie słowa to bardzo popularna demagogia. I można je przeczytać odnośnie- nauczycieli, lekarzy, pilotów, pielęgniarek, a teraz widać, że i też górników.
      Przypominam, że to rządy PiS rozbestwiły związku zawodowe górników, a te z kolei przestały interesować się bezpieczeństwem pracy swoich członków.

      Usuń
  4. W ostatnim zdaniu potwierdziła Pani moje słowa,doprecyzuję. Górnikom przede wszystkim powinno zależeć na bezpieczeństwie i jeśli pozwalają na to by ktoś o ich bezpieczeństwo nie zadbał należycie, jest to ich wina bo nie są niewolnikami. Górnicy to jest jedyna grupa zawodowa, która , odnoszę takie wrażenie,potrafią zadbać o swoje i rząd raczej nie podskakuje więc jeśli coś z bezpieczeństwem kuleje...Nie zgadzam się z tezą ,że ktoś w kopalni musi pracować- nie musi- jeśli nie będzie chętnych , sprowadzą ich z za granicy albo kopalnie zamkną. Katastrofy w kopalni są bardzo medialne ale czy ofiar jest więcej niźli wśród kierowców, nauczycieli, lekarzy ?. Co dostaje kierowca , który zginie jadąc ciężarówką ?-kopa w dupę dostaje rodzina jeśli jest kiepsko ubezpieczony a górnicy...już słyszę o rentach ale dlaczego ?...Niebezpieczna praca- ubezpieczenie powinno załatwiać temat a nie ktoś z moich pieniędzy .
    Wiem, jest cholernie cyniczna i powinno się mnie za moje poglądy udusić -proszę to zrobić jeśli trzeba.
    Jest mi bardzo smutno ,że ktoś stracił bliskiego , ojca, brata. To doprowadza do wściekłości.
    Niestety jest to na tyle niebezpieczna praca, że powinno się wieszać za brak dbałości o bezpieczeństwo i wsadzać do pierdla na długo za manipulacje i szukanie oszczędności kosztem ludzkiego życia ale to nie ja mam tego pilnować- to górnicy powinni bo przecież wiedzą doskonale co jest grane.
    Odnosząc się do opisanych nieprawidłowości-ile razy górnicy stanęli i walczyli o to by przekrętów nie było ? To obrzydliwe co teraz napiszę ale nie zadbali o siebie widząc te przekręty .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, wiele racji ma pani, ale tu jest Śląsk, tu jest tak twarda tradycja, że trudno było by pogodzić się "tubylcom", że kogoś do "ich" kopalni, do pracy sprowadzają.
      Myślę, ze te wszystkie odszkodowania, udogodnienia, przywileje wynikają z układów zbiorowych w danym zawodzie. Górnicy wiele sobie wywalczyli i wiele dostają, bo ich praca jest paskudna. Czy to jest właściwe? Może niech inne zawody również zadbają o swoje "przywileje", zresztą próbują.
      Z tą pracą jest tak, ze różne prace mogą wykonywać prawie wszyscy, natomiast pracę górnika to już nie każdy się by zdecydował.
      I jeszcze jedno- mało kto wie jak tak na dole jest naprawdę, bo nawet "wycieczki" nie oddają atmosfery i trudu tej pracy, dlatego łatwo mówić, że górnicy cwaniakują i chcą dużo.
      Może widzieli te przekręty, a może nie. Przecież nie będą ciągle sprawdzać, czy systemy zabezpieczające są sprawne. To nie jest ich rola. I tu ktoś zawiódł ich zaufanie.
      Ale jest jeszcze jedna sprawa- metan- to jest gaz nieobliczalny, silnie wybuchowy, czasem wystarczy przewiercić się do komory z metanem i tragedia gotowa.

      Usuń