środa, 24 sierpnia 2022

Woda, woda, woda i kawałek ogrodu.

Trwa odliczanie do końca wakacji. Wprawdzie na naszej ulicy coraz mniej dzieciaków, które robią harmider, ale jednak rok szkolny bardziej je dyscyplinuje, niż wakacje i już mi się bardzo chce, by przestały rozbijać się na ulicy- turkotać rowerkami, wrotkami i niewiadomoczym ciągniętym po nierównym asfalcie oraz  wrzeszczeć o każdej porze dnia.

Wczoraj zlikwidowałyśmy punkt pomocy dla Ukraińców. Przez ostatnie tygodnie Ukrainki przychodziły pojedynczo, czasem nikt się nie zjawiał. Wczoraj sołtys przywiózł jeszcze dwie, by sobie wybrały rzeczy i doszła jeszcze jedna- wiedziała, że likwidujemy punkt. Ukrainki poszły do pracy, urządziły się, oswoiły, inne wyjechały do ojczyzny, jeszcze inne pojechały na zachód.

Zostało sporo ubrań, butów, jedzenia, środków czystości. Wszystko zostało rozparcelowane- część weźmie sołtys do MOPSu, ubrania zawieziemy do punktu pomocy Ukraińcom w Cieszynie. Wszystko zapakowałyśmy w pudła.

Nadźwigałam się okrutnie tych pudeł z ciuchami, ponieważ zawiozłyśmy je na przechowanie do koleżanki- wniosłyśmy, w trójkę, wszystkie (5 ogromnych i parę mniejszych) na strych.

W piwnicy, po ogromnych ulewach z poniedziałku na wtorek i we wcześniejszych dniach, ukazała się woda we wszystkich pomieszczeniach. Szlag może trafić, ale i tak uważam, że moje uszczelnianie długo wytrzymało. Bez niego pewnie szuflowalibyśmy rano i wieczorem, a tak odbyło się tylko jedno- beczek z wypompowaną wodą było o wiele mniej. No i siadła na wstępie pompa, ale Jaskół coś tam pomajstrował- poszło. Trzeba kupić nową, ta ma 10 lat. To pompa pływakowa, musi być zanurzona, dlatego szuflujemy wodę do wiader, z wiader przelewamy  do beczki, w której jest zanurzona  ta pompa. Ostatnio na rynku pokazały się pompy, które można postawić w wodzie (nie ma pływaka) i one ciągną wodę nawet bardzo płytką. Kupiliśmy taką, ma przyjść dzisiaj. Marzę, by się sprawdziła. Postawię pompę w wodzie i ona wyciągnie wodę  do podłogi, bez szuflowania oraz przelewania.

W ogrodzie, mimo takiej strasznej ilości wody, która spadła z nieba w ciągu ostatnich 4 dni- nie chlupocze, ale woda poszła już głęboko, ziemia jest nasycona. Przez te cztery dni musiałam dwa razy spuszczać wodę (po 150 litrów) z pojemnika na deszczówkę (jego pojemność 1000 litrów), bo za każdym razem opady były tak obfite, iż napełniał się pod sam górny korek. Hmmmmmm…. Przy powszechnym braku wody, żal było ją wylewać, ale jak mus, to mus.

Wiewiórki buszują dalej od domu. To nowe pokolenie, nie mam pojęcia, czy będzie chciało zimować na strychu. Na razie na to  nie zapowiada się. Wilgi ucichły, może odleciały?  Koniec sierpnia to  pora na ich odlot. Ogród przypomina pobojowisko- zachwaszczony- najpierw upały, teraz ulewy- przekwitłe kwiaty nie wycięte….

Czas przycinać krzewy, a tu znowu jakieś straszliwe gorąco zapowiadane. No i jeszcze taras do remontu w październiku. Pan zwlekał, zwlekał, w końcu przyjechał, obejrzał, zapowiedział się w tym tygodniu na pomiary i wyznaczył termin na październik. Nie możemy marudzić, bo jeszcze jest nam do kilku spraw remontowych potrzebny. Ale to już w przyszłym roku.

Wiązówka pięknie kwitnie w lipcu. Teraz nabiera sił do przezimowania.

Taki fioletowy irys dostał mi się jako bonus. Nie znoszę bonusów - dodatków do zakupów roślin. Najczęściej sprawiają one tylko kłopot. Kilka razy dostałam rośliny, które przestałam uprawiać, bo są dla mnie kłopotliwe- najczęściej to cebulkowe, które trzeba na zimę wykopywać. Od dawna się w to nie bawię. No i te bonusy to bardziej pospolite "odrzuty", wiem, wiem... darowanemu... ale nawet jak poprosiłam, by mi nie przysyłać, to i tak dostałam. I tak trafił się granatowy gladiol. Dwa inne to właśnie pospolite różowe. Wykopię, wsadzę do piwnicy i zobaczymy wiosną.

A tu oset. Nawet ładnie w kępach wyglądają. Rozsiewają się same i trzeba je potem wycinać nożem. Fajne do suchych bukietów, tylko bardzo kłują.

Krążyły nad ogrodem i darły dzioby.  Żal było nie strzelić im fotki.
Czerwona borówka amerykańska. W tym roku miała już sporo owoców. Co ciekawe, domownicy podeszli do niej z nieufnością. Namawiałam, by sobie zerwali owoce i spróbowali, ale nie...wolą te granatowe. No to ich strata, bo owoce tej czerwonej mają smak  bogatszy o nutę cytrynową. Nie , to nie, sama zjadłam większość, dopiero kiedy zostało kilka, młoda stwierdziła, że powinnam jeszcze jeden krzak kupić, bo faktycznie borówki są smaczne.

Takie orzechy były w lipcu na czerwonej leszczynie. Teraz zostało ich malutko, rudasy zabrały się do roboty.
Ciekawostka ogrodowa- karagana. To drzewo w środku.

Zasadził ją, 30 lat temu, mój ojciec. Zapytał, czy chcę przy płocie takie trochę egzotyczne drzewo. Chciałam. Miała kwitnąć żółtymi kiściami, podobnymi do kwiatów akacji lub złotokapu. No to tym bardziej chciałam. Karagana wyrosła, ale jakoś tych pięknych kwiatów nie widziałam. Ojciec twierdził, że jeszcze nie osiągnęła wieku, by zakwitnąć. Potem wydawało mi się, że nie trafiam w okres kwitnienia, bo akacje kwitły, a ona nie. Poza tym, teraz jest odsłonięta, ale przez 15 lat zasłaniały ją sosny i nie było jej widać, dlatego uznałam, że po prostu nie widzę, jak kwitnie. Ale sosny wycięliśmy (powalił je mokry śnieg) i karagana się odsłoniła, a tu kwiatów, jak nie widzę, tak nie widzę. Trzy lata temu wypatrywałam na sąsiednim świerku sowy, przy okazji przepatrywałam gałęzie karagany i.... nie do wiary, to miały być te "piękne kiście żółtych kwiatów"? Nic dziwnego, że ich nie widziałam, bo moja wyobraźnia szukała czego piękniejszego niż to, co zobaczyłam.

Kwitnąca karagana


 
Nie wiem, czy ojciec wtedy w ogóle wiedział, o czym mówi i czy widział kiedykolwiek kwitnącą karaganę. Nie było Internetu, wierzyło się w ciemno. Gdybym wtedy wiedziała to, co dziś, posadziłabym bardziej dekoracyjne drzewo. Ale jest jeszcze druga strona medalu- może ojciec dostał zupełnie inną sadzonkę niż mu obiecano, bo faktycznie karagana jest krzewem, kwitnącym żółtymi kiściami.

To jest karagana syberyjska.

Zdjęcie z Internetu

Nasiona naszej karagany.


O karaganie- to krzew lub nieduże drzewo, dochodzące do 6 m. No to nasza karagana wyraźnie odstaje od opisu, bo jest dorodna i ma raz tyle wysokości.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Karagana_syberyjska

A na koniec Bezka w pędzie radosnym




 

17 komentarzy:

  1. Kwiatów karagana może nie ma spektakularnych, ale za to nasiona!
    Taki ogród to nie tylko pole obserwacyjne, ale i motywacja do ciągłego kształcenia ogrodniczego, super! Pęd radosny podnosi i nam poziom radości:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, nasiona ma piękne. Problem w tym, że taką kiść zauważyłam tylko jedną:) W sumie drzewo mało dekoracyjne, ale to drzewo wytwarza tlen i oczyszcza powietrze. Niech sobie rośnie w spokoju.

      Usuń
  2. Na tym zdjeciu karagana syberyjska wyglada jak zlotokap, ma bardzo podobne grona zoltych kwiatkow.
    Mnie tez by sie nie chcialo co roku wykopywac cebule i bulwy, gdybym miala ogrod, wszystko musialoby rosnac samo i samo co roku kwitnac. Ta niebieska gladiola jest przepiekna, moze ja jedyna bym wykopywala, zeby zachowac ;)
    A u nas nadal ciezka susza, niby zapowiadaja opady w weekend, ale ja juz im nie dowierzam, tyle razy obiecywali i zawsze chmury nas z daleka omijaly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta krzewiasta podobna jest do złotokapu, ale liście ma trochę inne i kwiaty na kiściach mniejsze. Mam złotokap, ale niewielki. kiedyś miałam dużo cebulowych, a gladioli ogromną grządkę. Miały kwiaty we wszystkich kolorach- małe, ogromne, postrzępione itp. Potem zabrakło mi sił na ich wykopywanie, przechowywanie,, sadzenie. A tulipany, lilie i krokusy notorycznie myszy zżerały. dałam sobie spokój.
      Susza nadal jest mimo tych opadów. Deszcze wprawdzie trochę trochę uratowały sytuację, niemniej rzeki są nadal z niskim poziomem wód, a jak kopie się głębiej to tam sucho. Piwnicę zalewają wody gruntowe, które szybko spływają po stoku, ale z piwnicy same nie zejdą. Cała sprawa polega na zatykaniu dziur w posadzce, która została źle zrobiona. Woda, jak znajdzie małą dziurę- ujście, to potrafi przez taką dziurę zalać szybko pomieszczenie. Niestety, na remont piwnicy nas nie stać. To koszty rzędu -dzieści tysięcy. Ale tutaj wszystkim sąsiadom zalewa piwnice, chociaż mieszkamy na wzgórzu.

      Usuń
  3. Syberyjska robi wrażenie. Ja też czekam z utęsknieniem na rok szkolny, u nas dzieci sąsiadów mają do dyspozycji drogę pomiędzy domami i bawią się na niej cały czas,a jest ich szóstka. W ogóle jedyne, co mi nie odpowiada z tutejszych obyczajów, to zbyt rozwinięte życie sąsiedzkie, wpadanie do siebie po dziesięć razy dziennie, pożyczanie. Lubię towarzystwo, ale zaplanowane.
    Miło widzieć Bezę, lubi wszelakie bezy😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, nie lubi. A i sasiad z domem w dolinie ma taką pompę, którą tylko ustawia w piwnicy, korzysta z niej nawet przy płytkich zalaniach, podobno rewelacyjna, mam nadzieję, że i Twoja się sprawdzi.

      Usuń
    2. Tu też dzieciaki mają zwyczaj urzędować na ulicy, chociaż przy domach mają ogrody i dosyć miejsca. Do południa jest cicho, a popołudniami do późnego wieczora horror. Bardzo w czynieniu harmidru pomaga im Beza, która nie znosi takiego jeżdżenia i krzyków, biega wzdłuż płotu i drze japę na całego. Nie mogę powiedzieć, żeby sobie poszły, bo denerwują Bezę, a Beza nie da się uspokoić. To owczarek który ma we krwi gonienie i zaganianie widząc, że coś szybko się rusza. Nawet mnie, kiedy biegnę, próbuje zagonić, gryząc po łydkach:):):):):)
      A i tak w miarę spoko, bo chłopaki na kładzie i motorynce jeżdżą sobie miedzami obok swojego domu. Wprawdzie to słychać, ale przynajmniej Beza nie ma powodu do szaleństwa.
      Pompa była wypróbowana pod prysznicem. postawiłam w misce i pięknie z niej wodę wypompowała. Jest nadzieja:):))

      Usuń
    3. Nasze psy zachowują się jak Bezą, szczególnie półroczna Luna, belgijka:)))Cieszę się z Twojej pompy!

      Usuń
    4. A ja się cieszę, że Ty się cieszysz:):):)Dzięki:)

      Usuń
  4. w kwestii drzew, to złotokap został wycięty nie wiem dlaczego?? bo trujący był ? bo drzew z przodu za dużo było, bo remont?/ już nie pamiętam. Bardzo żałuje, że nie mamy miejsca. dostałam krzewuszkę 5 krzaków, sąsiadka chce mi dać kolejnych 5 hortensji...ja chcę masę jeżówek, i chcę siać len w trawie, i chce łąkę...karagana syberyjska bardzo piękna.
    Co do dzieci, to w mojej wioseczce ich mało a w moim sąsiedztwie ich nie ma )) hurrra Doprawdy wystarczy mi w teatrze cała masa w lipcu ))
    Mam omicrona, i fatalnie się czuję, Jaskółko jak długo wychodziłaś z niego??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złotokap truje i okrutnie łapie mszyce- te czarne i potem jest taki badziewiasty i lepki. Waigelie są piękne, tylko trzeba je przycinać, by Cię nie wyprowadziły z ogrodu. Zresztą każdy krzew trzeba trzymać w ryzach. Wiosną, 20 letnie waigelie przycięliśmy do ziemi i pięknie się odnowiły.
      Taaaaaaaaaaaaaaaaaa.... był czas, że też tak chciałam i sadziłam na potęgę. A teraz redukuję, bo się wyradzają, starzeją robią się brzydkie. Inne się nie utrzymały, zamarzły, zgniły, norniki podgryzły...ale nasadzaj, nasadzaj....:):):):))

      Omikron -FUJ! Współczuję. Leżałam 2 tygodnie ( był antybiotyk), zdychałam z osłabienia i pocenia się- każdy krok to wysiłek i po 2 tygodniach puściło. Ale nie na tyle, bym powiedziała sobie- norma. Dalej po niewielkiej pracy muszę przysiadać I denerwuje mnie to, bo tempo spadło, a tyle jest ciągle do zrobienia. Bierz też poprawkę na różnicę wieku. Mam nadzieję, że Ty szybciej staniesz na nogi.

      Usuń
    2. wiek nie ma tu żadnego znaczenia, zresztą i ja nie w kwiecie już ;-) cały czas mam dziwne bóle, skutki po pierwszym covidzie. mam identycznie((( lekarz mnie nie obejrzała, teleporada, żadnych leków...

      Usuń
    3. Nasza robi teleporady w ostateczności, prosi, by jednak przyjść do ośrodka. bada bardzo dokładnie i nie robi problemów ze skierowaniami.
      Owszem, wiek ma coś do gadania- 15 lat różnicy to dużo:) A przy takiej chorobie tym bardziej.

      Usuń
  5. Coś tu nie pasuje z tą karaganą ,wygląda to raczej na glediczję trójcierniową,chociaż nie widzę tych strasznych kolców,może jest jakaś odmiana małocierniowa ?
    A oset to nie oset tylko szczeć barwierska,wspaniała roślina,ponoć lecząca nawet covida...
    Tak się wymądrzam ,bo mam to wszystko na zagrodzie,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, ale Ci jestem wdzięczna. Cały czas była dla mnie karaganą, a ona faktycznie jest glediczją. Ma okrutne kolce, ale nie w takich kępach jak na zdjęciach. Kolce ma twarde i na kilka centymetrów. Kiedyś przebiłam podeszwę w adidasach i zraniłam się w nogę. Kolec został w podeszwie.
      I za szczeć tez dzięki. Powinnam sama sobie znaleźć nazwę, ale dla mnie to był oset, co prawda dziwny, jednak kłujący. Leczy coś? Sprawdzę. Wysiewa mi się w lasku całym łanem.
      Nie odbieram takiej wiedzy jako wymądrzanie się. Lubię, jak ludzie pomagają mi różne rzeczy nazywać, wyjaśniać. Dzięki.

      Usuń
  6. Bąkiel,miejsce w kopalni,gdzie się woda zbiera i robić przeszkadza.
    Gdzie woda nie może być,tam rząp(rząpie)ma być uczyniony.Uczyniłem rząp i w 1977 i 1997 roku pompa z oczka wodnego nie dopuściła do powstania bąkla.
    Wiązówka piękna.U mnie w górach tylko białe.Zbieram,żona dodaje do syropów.

    https://youtu.be/grSWdLdp7po
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. oczywiście Beza rządzi w tym fotoserwisie /przynajmniej jak dla mnie/, ale roślinki też niczego sobie...
    stopniowo oczyszczam z zielska pewien fragment podwórza, ale w jednym miejscu wyrósł tak piękny i dorodny oset, że go ułaskawiłem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń