wtorek, 8 listopada 2022

Bo to jest taka moja muzyka...

 Czytam te wszystkie brednie, jakie stary dziad wygaduje i nie wiem, czy śmiać się, czy płakać nad głupotą chamskiego zgreda.

I tak sobie myślę.... dziewczyny, kobiety- te młode, te starsze, te najstarsze... nie dołujmy się, nie wkurzajmy się, bo "dni ich są policzone".

Posłuchajcie fajnej piosenki. Wyluzujcie, wyciszcie...


Pierwszy raz usłyszałam ją na zabawie wiejskiej - dziesiąt lat temu. Miałam 15 lat i wyrwałam się spod skrzydeł wujostwa na "zakazane rewiry". Oczywiście, że byłam pod opieką starszych😄😄😄- mojej siostry i kuzynki, obie wtedy ledwo co matury pozdawały. No i byli fajni chłopcy:):):) A jakże. A zabawa? Jak to wiejska zabawa- ścisk, gwar, tańce pod takie "pościelówy przytulajki".

Nie, nie uchlałam się i nic innego zdrożnego się nie odbyło. Chłopak, z którym wtedy poszłam, grzecznie mnie doholował do domu wujostwa, około północy.  Cała banda przyszła pod dom, a tu ciemno, a tu drzwi zamknięte. No to co teraz?  Cicho, by nikogo nie obudzić, podsadzono mnie ( jako, że byłam chuchro) do wąskiego okienka od WC. Przecisnęłam się cicho, a potem z całym impetem spadłam na sedes. Cud, że nóg nie połamałam. Na dworze najpierw było cicho, a potem coraz głośniejsze chichoty. W domu już cicho nie było. Ledwo się pozbierałam. otworzyły się drzwi do WC i stanął w nich wujek z wściekłą miną. Bez słowa pokazał mi ręką "do pokoju marsz". Ciotka jojcząc i narzekając,  otwierała drzwi na dwór.

Co potem było? Ano... było. Miałam być u wujków 2 tygodnie, a zostałam "wyrzucona do domu" nazajutrz rano.  Moja mama została wezwana do nich w trybie pilnym, by przedyskutować moje straszliwe przestępstwo. Nie pomagały tłumaczenia kuzynki i siostry, że mnie pilnowały. Matka przyjęła, podobno ze stoickim spokojem, wszystkie pretensje i oskarżenia na mój temat. Wróciła do domu i oznajmiła mi, że do wujków radzi mi przez jakiś czas nie jechać. 

Wracając do wyprawy- cudnie było. Jeszcze teraz pamiętam ten powolny spacer od przystanku do przystanku (takie przerywniki na papierochy i wino- po łyku na każdego na jednym postoju, bo mieliśmy jedną butelkę na 8 osób). Trochę śpiewania (cicho, bez ryków)- trzech chłopaków tworzyło zespół i całkiem nieźle grali, trochę wygłupów, trochę żartów, dowcipów. Niesamowicie  dobrze było nam podczas tego spaceru.

Doszliśmy do remizy około 21. Godzinka na tańce, ewentualnie piwo i powrót.  W sumie zrobiliśmy tam i z powrotem 12 kilometrów, podczas ciepłej lipcowej nocy. 

A piosenkę zapamiętałam na zawsze. 

 PS. Szukałam autora piosenki i doszukałam się takiej informacji

 

"Autor tekstu:

Karol Płudowski

Kompozytor:

Sławomir Świerzyński

Rok wydania:

1993

Wykonanie oryginalne:

Karol Płudowski

Płyty:

Wakacyjna dziewczyna, Złote przeboje

Ciekawostki:

Piosenka została ukradziona Karolowi Płudowskiemu (znana pod tytułem "Taka piosenka") i zgłoszona do Zaiks przez Świerzyńskiego z Bayer Full jako swojego autorstwa. Sprawa trafiła na drogę sądową - https://www.youtube.com/watch?v=Y6LeUdbRv0s


Kochaj i rób, co chcesz"

 https://www.tekstowo.pl/piosenka,bayer_full,moja_muzyka.html

Ale  jeden z komentarzy potwierdza to, co ja wiemstarszy58 17 listopada 2013 15:38

(+3)
1993r ? Coś się nie zgadza. I tekst i melodię pamiętam z wczesnych lat osiemdziesiątych.

 A ja pamiętam te piosenkę z początku lat 70. XX wieku.

I mam takie wrażenie, że więcej takich piosenek, granych na wiejskich zabawach, przez wiejskie zespoły, zostało potem  "podrasowanych" i przedstawionych, jako swoje, przez wielu wykonawców.

28 komentarzy:

  1. Jak tylko przeczytałam tytuł to od razu pomyślałam o dyskotekach na wsi😀Ja rodziny poza miastem nie mialam, w ogole byliśmy skromni liczebnie, ale na wyjazdach typu kolonie nawiedzalismy cała ekipą tamtejsze remizy. Potem, na studiach, jeździliśmy cała grupa do Woli Sernickiej, bo jeden kolega miał tam dziewczynę. Po jakimś czasie traktowano nas jak miejscowych.
    Znm te piosenkę i potrafię jeszcze kilka zaśpiewać z tamtych czasow😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jestem zszokowana historią tej piosenki, bo ja naprawdę znam ją z tamtych czasów, a tu podobno Płudowski skomponował ją na początku lat 80. Jest to piosenka biwakowa i wydaje mi się, że on ją po prostu ucywilizował i podał jako swoją. A potem Bayern Full ukradł mu ją i podał jako swoją.
      Trudno mówić o dyskotekach na wsiach, na początku lat 70. To były wiejskie zabawy z mordobiciem i łamaniem sztachet na łbach przeciwników włącznie. Dyskoteki zaczęłam zaliczać później, w szkole średniej i na studiach.
      Moje wujostwo było mocno zbulwersowane moim zachowaniem. No jak to, taka smarkula i takie coś. Kompletny brak zaufania.

      Usuń
    2. Moze nie mieli z Toba zbyt wiele kontaktu i stad brak tego zaufania? Nie znali Ciebie po prostu:))

      Usuń
  2. Piosenkę pamiętam w innym wykonaniu, ale nuciłam nieraz. Śpiewna jest i wkręca się szybko.
    Dziadem niby nie trzeba się przejmować, ale krew się gotuje, a jego sługusi gadają jeszcze gorsze głupoty!
    Przypomniałaś mi wiejskie wesele , a o świcie wracałam na piechotę piaszczystą drogą, i czekałam na stacji na pierwszy pociąg. Mało kto miał wtedy auto.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysłuchałam tej piosenki w wykonaniu Płudowskiego i stwierdzam, że ja słyszałam wtedy taką wersję, jaką teraz puściłam. I uważam, że ta wersja jest zgodna z oryginałem, czyli piosenką turystyczną, jaką wtedy była, a Płudowski ją przerobił.
    I fajnie, że wtedy nie było tylu samochodów. takie spacery po imprezach miały swój urok. A na pewno szybciej dochodziło się do siebie.
    Myśmy wtedy mieli taką wakacyjną paczkę. Chodziliśmy na przyfabryczny basen p.poż, by nielegalnie się kąpać, smażyliśmy jajecznicę na stoku pod lasem, łaziliśmy po lasie, prowokowali WOPistów i taki inne hece odchodziły. Co ciekawe, ja byłam wtedy u babci, ale spałam u wujostwa w domu. Babcia w ogóle mi wymówek nie robiła i to ona mi pozwoliła iść na tę zabawę, ale wujek jej nie słuchał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wystarczy jedna piosenka, a jakie bogate wspomnienia. Podoba mi się i muzyka i słowa. W ogóle lubię takie piosenki. Ja mam trochę inne wspomnienia. W wieku, kiedy latało się na potańcówki, czy to do remizy czy do świetlicy, ja miałam inne zajęcia. Jeździłam na obozy treningowe. Potańcówki, jeżeli w ogóle były, to na miejscu. Pod okiem trenerów. Młodzież w moim wieku tańczyła, a ja z grupą wieczorami zaliczałam tzw. wybiegówki. Latem i zimą, a nieraz i jesienią. W sumie to nieciekawie dla młodego człowieka, nie?
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zaliczy lam obozy sportowe, ale oprócz tego była jeszcze dalsza część wakacji. A ja w sumie byłam na takich dwóch remizowych zabawach, w tym na jednej krótko ( w poście), a na drugiej też parę godzin, bo potem zrobiło się nieciekawie.
      Mnie te zabawy i dyskoteki tak naprawdę nie rajcowały, bo mi ta muzyka nie odpowiadała. Nigdy nie lubiłam takich piosenek ckliwych, romantycznych w stylu Sipińskiej, Santorki Jarockiej, czy Jantar o Połomskim i Szczepaniku już nie wspominając. A jednak czasem do ich piosenek wracam z sentymentem. Dyskoteki studenckie to już zupełnie inna bajka.
      Chodziło się, bo był chłopak, bo koleżanka nie chciała sama, ale mnie tam raczej nie ciągnęło.

      Usuń
  5. brawo Twoja Mama, od takiego wujostwa najlepiej trzymać się z daleka, a Mama w końcu miała prawo nie znać ich od tej strony, że są może dziwni, ale aż tak?...
    takie były czasy, że twórcy discopolo jako dość ubodzy artystycznym duchem zgapiali mnóstwo od innych, a może też był taki zamysł, aby to był taki rodzimy folk?... a prawami autorskimi nikt się wtedy nie przejmował, bo kraj nie był na to jeszcze tak cywilizowany...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama miała wobec nas za uszami, ale darzyła nas zaufaniem, a myśmy jej raczej nie zawiedli. Nie robiła tragedii z tego, że poszłam ze starszymi na zabawę. Były wakacje, znała mnie i nie widziała w tym nic złego. A ja miałam wyskoki, ale nie przeginałam. A wujostwo wszędzie wietrzyli głównie utratę cnoty u dziewczyn. Taka wiejska ówczesna skaza. Z drugiej strony, byłam pod opieką babci, a oni sobie uzurpowali prawo do tej opieki i bali się, że jak coś nabroję, to na nich spadnie. To siostra mojego taty- z moją mamą niezbyt się lubiły. Ciotka uważała mamę za zbyt liberalną, matka uważała ciotkę za dewotkę z przesądami.
      Disco polo głównie bazuje na muzyce ludowej i bardzo często uzurpuje sobie prawo do bycia jedynymi autorami utworów, które nie są ich. To się nazywa kradzież, po prostu.
      Uważam. ze płudowski zrobił dokładnie to samo- piosenkę, która była śpiewana na biwakach, obozach, przy ognisku, lekko przerobił i przypisał sobie prawa autorskie do niej.

      Usuń
  6. Nie kojarzę tej piosenki

    Chodziłam na zabawy na wsi. Babcia nie miała nic przeciwko temu. Za to ojciec kuzynki kiedyś dostał szału jak się dowiedział, że jego córki tam bywają. A sam bym alkoholikiem i obmacywaczem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tamte zabawy były o wiele bezpieczniejsze niż współczesne. Był alkohol, co prawda, ale był też wiejski honor. Faceci tłukli się o dziewczyny, ale samych dziewczyn jednak brutalnie nie gwałcili. Dziewczyny miały większe szanse na obronę. Myślę tu o współczesnych pigułkach gwałtu i narkotykach podawanych dziewczynom. Wtedy tego nie było.

      Usuń
    2. Nigdy nie słyszałam, żeby coś się na takiej zabawie wydarzyło a wieś żyła plotkami i nic się nie mogło ukryć

      Usuń
    3. Plotki zamiast Internetu, i sztachety w ruchu. W naszej wsi jeszcze na początku XXI wieku powyrywano sztachety z płotu obok remizy i pogoniono chłopaków z sąsiedniej wsi. Sam folklor.

      Usuń
  7. Ileż wspomnień z takich letnich spacerów nocą. Co prawda tańczyć nie lubiłem nigdy, ale odprowadzać się mógłbym noc całą. Na liczniku wybiło ponad 10 km. Na dyskotekach czy jak się one wtedy nazywały latał Santana i Ciemna strona Księżyca Pink Floydów, to było tak w 1974 rok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to już było trochę później- Santana itd. A na wiejskich zabawach leciało właśnie takie sentymentalne i ludowe.
      No właśnie ten spacer na zabawę i z powrotem był głównym powodem, by tam pójść.
      Skończył się festyn strażacki we wsi babci, tam zabawy nie było, wieczór był fajny-padło hasło" A wiecie w... jest zabawa. Idziemy zobaczyć na chwilę?" No i poszliśmy.

      Usuń
  8. Zawsze sprawy zwiazane z przezyciem jakiej silnej emocji, ciekawej przygody pozostaja w nas na dlugo. Musiala to byc swietna przygoda, skoro muzyka z nia zwiazana tak gleboko w Tobie utkwila.
    zaczelam sie zastanawic co na mnie zrobilo takie wrazenie, ze muzycznie pozostalo ze mna do tej pory?
    I wiesz co? Doszlam do wniosku, ze to nie musiala byc przygoda, tylko np.: sluchajaca jakiejs dziwnej muzy mlodsza siostra. A ze ta najmlodsza szalona byla to i zdarzalo sie jej dziwnie przy tym tanczyc. za kazdym razem inny uklad choreograficzny. Czasami odwaga i pewna "glupota" powalajacy. Smiesznie bywalo.
    Mi to wlasnie to utkwilo i bedzie siedziec mi w glowie jako szatndarowy szalgier mlodziezy lat 90 siatych:)
    https://youtu.be/JFIFzCssSsQ

    A to Twoje wujostwo to, sorry ale jakies niegoscinne bylo. Mieli nieletnia pod opieka to powinni czekac az na chate sie zapowroci i a nie na glucho wsio pozamykane i pewien dziwny brak zainteresowania , ze dzieciaka jeszcze w domu nie ma. Pamietam mloda kuzynke , ktora bedac u nas na wakacjach czasami robila posiadowy z chlopakami przy ognisku nad jeziorem ( 14 lat miala) . Mama nie zasnela dopoki dzieciak do domu nie wrocil, a ile razy kazala nam isc i sprawdzac czy wsio z nia w porzadku i oblukac, czy mocnymi trunkami i papierochami towarzystwo sie nie raczy. No i w jakim stanie jest ta nasza kuzynka. To byly dosyc trudne wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Bania u cygana" to było ulubiony utwór mojej klasy, no i siłą rzeczy mój. Fajny, rytmiczny i do "wywrzaskiwania". To była moja jedyna klasa, której wychowawstwo miałam przez 5 lat. Bardzo się zżyliśmy. % lekcji polskiego tygodniowo, wychowawcza, po drodze jakieś zastępstwa, wycieczki, imprezy- dużo czasu ze sobą spędziliśmy. I do teraz mamy kontakt. Zresztą ćwierć klasy mieszka obok mnie, w sąsiedztwie:)
    Moje wujostwo było, jak na tamte czasy, normalne, ale mój wybryk nie mieścił im się w głowach- jak może smarkula, która ma 15 lat pójść na zabawę, no jak? A takie zabawy wiejskie to nie takich smarków widywały- po prostu bawiła się cała społeczność wiejska.
    Babcia wzięła odpowiedzialność za mnie, ale oni zrobili raban. Bywa:) Ogólnie to nieźli byli, lubiłam ich. Przeprosiłam i dalej bywałam tam w każde wakacje. A jeszcze później przeprowadziliśmy się do ich wsi i było po kłopocie:)
    Tak, w tamtych czasach dbano o "moralność" dziewczyn. Szybko dostawały łatę latawicy, puszczalskiej itp. Ja to nawet rozumiem, ale wtedy miałam 15 lat i nie w głowie było mi "zrozumienie' starych.
    A swoja córkę traktowałam tak, jak traktowała mnie w tym temacie moja matka. Młoda chodziła na dyskoteki od 8 klasy- chodziła w towarzystwie swoich rówieśników, znałam ich, nie miałam podstaw im nie wierzyć. I co? Młoda nie przekroczyła granicy, wracała o umówionej godzinie i trzeźwa. Oczywiście, że czasem mi serce skurczyło się ze strachu, ale "co ma wisieć, nie utonie". Nie na dyskotece, to gdzie indziej mogło ją "dopaść".

    Tu jest oryginalna wersja
    https://www.youtube.com/watch?v=xLj5xaahdF8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu jeszcze jeden, który mi się od razu skojarzył
      https://www.youtube.com/watch?v=Pqaxe5o2Apo

      Usuń
    2. Znam ta oryginalna wersje, ale wolalam ta z Milowiczem:) Dlatego moze akutrat to zalinkowalam. :)
      Masz racje to bylo fajne na podarcie sie... i uchodzilo przy tym kawalku wiele tym, ktorzy nie umieli spiewac:) Moja siostra swietnie grala na instrumentach, ale miala cos w glosie ( od dziecka zachrypnieta), ze slabiej od nas spiewala. Bania u cygana zawsze jej wychodzila. To byl jej sztandarowy - wyglupowy, numer:)
      Moja mama tez wychowywala nas niby liberalnie, ale po czasie uwazam, ze to nie bylo liberalne wychowanie.
      Wnukom - dorastajacym- jest sklonna kupic prezerwatywy, aby nieszcescia nie bylo. Poscieli wnukowi i jego dziewczynie u siebie loze... taka liberalna, ale kiedy gadam z moja Marie o tych sprawach to ona mowi , ze babcia tak tylko chlopakow traktuje- wiele im odpuszcza i na wiele pozwala, bo ja w zyciu by tak nie potraktowala.
      Ja to nazywam wlasnie wiejskim wychowaniem:)

      Usuń
    3. Jedno co mielismy u mojej mamy i ojca na plus to brak presji, ze trzeba wyjsc za maz, ze latka leca, a my sie nie garniemy do zamazpojscia. Co somsiadki powiedza. ona umiala swietnie somsiadkom buzie na dany temat zamknac:) Ten luz i brak presji wspominam z mego domu rodzinnego najchetniej:) Bo wiem jakie dziewczyny bez konkretnego faceta , dramaty na ostatnim roku studiow przezywaly:)

      Usuń
    4. A to pod tym względem u nas było podobnie- żadnej presji co do układania sobie życia. Niemniej moja matka nie ingerowała w życie dorosłe siostry i brata, ale w moje już tak. I tu nie mogę nic dobrego powiedzieć. Ale nie chce tego roztrząsać, bo po prostu blog nie jest miejscem na takie sprawy. Przynajmniej mój. Mogę coś napomknąć ogólnie, ale szczegóły zostawiam sobie.
      Jedno mogę o mojej matce powiedzieć- bardzo wpłynęła negatywnie na moje dorosłe życie, ale z drugiej strony zawsze mi pomagała w trudnych chwilach, jak nie mentalnie, to finansowo. I coraz częściej dochodzę do wniosku, że teraz to łatwo wszystko krytykować, ale w danej chwili, w tamtych czasach zachowanie było takie, a nie inne, wymuszone przez sytuacje i warunki.
      A poza tym, czy my nie wymagałyśmy wtedy ( i teraz) zbyt dużo od naszych matek?

      Usuń
    5. A ja mam tak, ze gawno mnie juz obchodzi kto, co o mnie pomysli. Zdaje sobie sprawe, ze ludzie graja a w necie szczegolnie. Czasami warto jest wrzucic jakas "sensacje" na wlasny temat na forum i zobaczyc kto jak zareaguje. Te wszelkie znajomostki , szczegolnie netowe, one sie piora przy takich tematach. I dobrze, warto wiedziec z kim ma sie do czynienia:)
      I trzeba tez przyjac do wiadomosci, ze nie wszyscy musza nas lubic:) Ale ogolnie fajnie jest wiedziec kto jaki wobec nas jest:)
      Nasze matki... pewnie, ze tak , ze nie ma co od nich wymagac, bo robily tak, jak umialy najlepiej. Dzieciak mysli, ze ten rodzic to alfa i omega... a potem, z czasem, widzimy ich niedociagniecia, fobie, braki... niefajne cechy charakteru i powiem Ci, ze wole widziec niz zyc w przekonaniu , ze mamusia taka cacy byla, a tatus taki nie cacy, albo na odwrot. Wole zeby byli prawdziwymi osobami z krwi i kosci, niz wytworem mojego umyslu:) Bo mam i tata to prawdziwy oltarzyk, tylko kadzidlo dla nich palic :)
      Ucze sie jednego- przyznaje sie do bledow przy mojej corce. Kiedy ona mi cos mowi, co sie jej nie widzi w moim zachowaniu ( a dzieci to nasi pierwsi krytycy i sedziowie) to ja o tym mysle, probuje jeszcze pracowac nad soba. Ja tez od niej wymagam.

      Usuń
    6. I pomimo, ze wymagam, to niewatpliwie popelnie bledy przy jej wychowywaniu.

      Usuń
    7. Aniu, to nie chodzi o to, kto sobie co o mnie pomyśli. Ja po prostu nie widzę potrzeby szczegółowego roztrząsania na swoim blogu moich relacji z rodzicami, z matką. A tym bardzie oczerniania jej i pisania o niej źle. Nie była idealną matką, różnie bywało. Może jeszcze parę lat temu napisałabym ostrzej, ale teraz znowu to inaczej widzę. W ogóle teraz inaczej widzę mnóstwo spraw, do których jeszcze parę lat temu podchodziłam tak a nie inaczej.
      I nie jest to wpływ lektury blogowej. Akurat treści na blogach mnie nie ruszają już. Może sobie coś przemyślę, może przedyskutuje z Jaskółem, ale tylko tyle. W realu jest tyle paskudztwa, które wysysa siły i bombarduje nastrój, że już blogowe szaleństwo nie jest w stanie mnie zirytować nawet.
      Ja mam z młodą bardo dobry kontakt i współistniejemy pokojowo. Staram się być inna niż moi rodzice i chyba mi się to trochę udaje.
      Czasem jeszcze zastanawiam się, jakie błędy popełniłam, ale coraz mniej, bo i tak już nie mam na to wpływu żadnego. Trzeba było wtedy myśleć, a wtedy człowiek leciał ciupasem przez życie i nie zawsze miał chwile na zastanowienie.

      Usuń
    8. Zycie to ciagla zmiana, nawet spojrzenia na wiele spraw. Dorastamy do pewnych ocen, stajemy sie bogatsi w doswiadczenia dlatego po latach wiele spraw oceniam inaczej niz np.: 5 lat temu.
      Ja z moja mama mam tak, ze musze od niej odpoczywac. Kiedy odpoczne moge znowu, ale najbiedniejsza jest ta siostra, ktora zostala przy niej. Po prostu wszystko w mojej siostrze jest poddawane krytyce przez mame. Zaczynam sie zastanawiac czy mama w ogole widzi w niej cos dobrego? Wiem tez , ze gdybym przy mojej mamie zostala tez nie nalezalabym do jej ulubienic. Ona tak ma.
      Ale dobra... dajmy spokoj matkom, wywiazujmy sie same dobrze z naszych obowiazkow.
      Potrzeby roztrzasania mojej rodzicielki na blogu nie mam, toz latami, dekadami o niej nie pisalam ( druga dekada blogowania mi zaraz strzeli) , a ona nie zrobila sie taka, jaka teraz jest nagle. Byla taka caly czas... strzelilam o niej post, bo moze chcialam pokazac, ze starosc nie jest wcale fajna.
      Poza tym bylam uczona w domu , ze kobieta to swietosc... a widze coraz wiecej niefajnych rzeczy w kobietach. Wszelkie Maryje spadaja z piedestalu:)

      A bledy w wychowywaniu? Zawsze jakies popelnimy- nie ma idealnych rodzicow. Oby tylko te bledy nie byly bledami, ktore w konsekwencji zniszczylyby zycie naszemu dziecku. :)

      Usuń
    9. A ja dopiero teraz zorientowałam się, że napisałaś na swoim blogu o mamie:):) No widzisz, nie odnoszę do blogów. Moją matkę pamiętam głównie z ostatnich 10 lat jej życia. To były ciężkie lata dla niej -postępująca demencja, która okazała się Alzheimerem i dla mnie, bo zostałam z opieką nad nią sama ( córa i Jaskół mi pomagali z doskoku). Moja młodość, jej wpływ na mnie, odsuwają się coraz bardziej. Ale ostatnie 5 lat przed jej śmiercią ciągle są dla mnie ciężkie do przetrawienia. A poza tym, ja też nie byłam święta, miała ze mną też przeboje.
      Przykre to, że kobiety tak bardzo źle mówią o innych kobietach i walczą w ten sposób o swoje racje.

      Usuń
    10. Dla mnie swiat kobiecy byl bardzo bliski, uczuciowy a meski odlegly jak stad do Madagaskaru. przez ciagla nieobecnosc ojca w domu. Nawet jak byl to go nie bylo:) Matka to byla swietosc, a potem... przykro to tez moiwc , kilka razy sie wygadala jak nas w dziecinstwie postrzegala i ... tak mi jebnelo wszystko, ze dlugo sie po tym zbieralam. Znaczy sie sprytnie wykorzystywala nasze slabe strony. Kiedy w koncu sie zebralam to ... swiat kobiecy zjechal mi po rowni pochylej w "pizdziec":)
      Ale zeby nie bylo.. faceci tez nie sa rozowi: No coz. Bywa jaskolko. Jedni musza sie uporac z zyciowa bieda, inni z samotnoscia, ktos tam zmaga sie z chorobami i brakiem pracy, zlym mezem, problemami z dziecmi ... a sa tacy , ktorzy musza zmagac sie z rodzicami:) Kazdy cos tam dzwiga na mentalnych plecach:)

      Usuń
    11. Zastanawiam się, dlaczego Wam matka to wszystko mówiła? Czyżby nie zdawała sobie sprawy z tego, że Was rani?
      A przecież wiem, że są takie matki, które potrafią to robić- ranić swoje dzieci. I cały czas mam nadzieję, że większość robi to nieświadomie, sporo potem żałuje, ale są i takie, które to robią z premedytacją. Nie rozumiem takich matek.
      Nigdy nie ufałam kobietom. Więcej od nich doznałam przykrości niż od mężczyzn. Z mężczyznami sprawa prosta- mówi się wprost, bez owijania, nawet brutalnie. i często przyjmują do wiadomości bez gierek. Kobiety są podstępne.
      W podstawówce miałam dwóch kolegów, których mogę nazwać przyjaciółmi, koleżanki i tylko koleżanki w szkole. Z chłopakami spotykałam się po lekcjach, z dziewczynami rzadko.
      Już wtedy widziałam, że są jakieś nieszczere, kombinują, wykręcają, knują.
      Też miałam w życiu niezłe jazdy, ta depresja nie wzięła się ze słodkiego życia. No ale wyszłam z tego i teraz bardzo pilnuję, by sobie nie zepsuć reszty życia.

      Usuń