poniedziałek, 14 listopada 2022

Kamienne kule w Megońkach i nie tylko - wycieczka na Słowację (2)

 Zanim doszliśmy do toczonej ręką ludzką, kamiennej kuli, znajdującej się na granicy słowacko- czeskiej, przeszliśmy kawałek drogą asfaltową. Po lewej naszej stronie mieliśmy stromy stok, porośnięty gęstym lasem, po prawej, na opadającym stoku, między dwoma lasami, parę domków jednorodzinnych. Jedne były już zamieszkałe, dwa inne w budowie. Za domami była ogromna łąka i w dole las. Wymarzone miejsce na życie w ciszy oraz spokoju.

To stok po lewej, tam w górze jest granica.


 Jeden z zamieszkałych domków.

Nas zaintrygowała "sauna" (?) na wolnym powietrzu.

Ktoś sobie wybudował takie cudo.
 


Przy drodze przygotowany stosik drewna. Śmialiśmy się, że sauna jeszcze w budowie, a to drewno pewnie potrzebne jest do kolejnych prób, czy dobrze działa. Jaskół robi dokumentację, bo kto wie, może i u nas trzaśniemy sobie taki podgrzewany basenik?

Na tym odcinku drogi, mieliśmy piękne widoki na Wielka Fatrę. Zdjęcia robione w przybliżeniu, dlatego lekko zamglone. Ale w realu? Cudo.

Był maj, a na stokach  widać jeszcze leżący śnieg.

W dole jeden z przysiółków Czadcy.


Zeszliśmy z asfaltu i zarośnięta trawą drogą, między laskami, przeszliśmy na czeską stronę. Nie wiem, jak to się stało, ale z tego kawałka wycieczki ani Jaskół, ani ja, nie zrobiliśmy wiele zdjęć. Kiedy wyszliśmy spomiędzy drzew, zobaczyliśmy osiedle domków jednorodzinnych, znajdujących się po obu stronach asfaltowej drogi. 

Mnie od razu zaszokował taki widok. Pierwszy dom po czeskiej stronie i szok.

Przypuszczamy, że dom wybudował sobie jakiś amator safari.

 

Zeszliśmy drogą trochę niżej. Zobaczyłam to.

Staliśmy przed płotem w milczeniu, bo i co tu komentować. Ktoś może pośmiałby się na widok, wystającej nad balustradą, zwierzęcej głowy, ale mnie nie było do śmiechu. Po prostu makabra. Miałam wrażenie, że zwierzaki gapią się na mnie. Nie chciałabym tam być ciemną nocą. Brrrrr.....

Zeszliśmy jeszcze z 20 metrów, gdzie stała tablica informacyjna. Po czesku, ale i tak przeczytaliśmy, że ten skansen to nie 600 metrów, a dużo dalej się znajduje. Stwierdziliśmy, że wracamy.

Minęliśmy dom z "trofeami" i weszliśmy na trawiasty trakt, prowadzący w dół, na Słowację.

 Zrobiłam fotkę kępie pięknie kwitnącego żywokostu, która wyrosła między kamieniami murku oporowego. 

Doszliśmy do parkingu przy kamieniołomie.

Ten dom ze zwierzakami zwarzył mi humor. Ustaliliśmy trasę powrotną i pojechaliśmy do domu.

Po drodze, już w Czechach, zatrzymaliśmy się w Bystrzycy, gdzie jest zabytkowy kościół. 

Teraz to kościół katolicki, ale wybudowali go ewangelicy w XVI wieku.

Ta ziemia bardzo długo była Księstwem Cieszyńskim, zamieszkałym w większości przez Polaków, toteż na cmentarzach, teraz w miejscowościach czeskich, pochowanych jest bardzo dużo Polaków. Na cmentarzu, okalającym kościół, jest bardzo dużo grobów z tablicami, na których są polskie nazwiska. Pochowane są tu całe polskie rody. 

Jeszcze teraz Polacy stanowią tu sporą mniejszość narodową. 

Obeszłam kościół ze wszystkich stron- ładna, dobrze utrzymana budowla.  Z jednej strony zdjęcie nie wyszło, ciasno było, nie miałam miejsca, by całą ścianę uchwycić. 



Informacja o tym kościele;

"Kościół pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Bystrzycyzabytkowy, drewniany kościół w Bystrzycy, w kraju morawsko-śląskim, w Czechach (w historycznym regionie Śląska Cieszyńskiego). Jest kościołem filialnym parafii św. Katarzyny w Wędryni

 

Pierwszy niewielki drewniany kościół w Bystrzycy wybudowany został przez miejscowych ewangelików w 1587 roku (zdaniem ks. Schippa dopiero w 1595[2]). 21 marca 1654 został im odebrany przez specjalną komisję[3]. Według wizytacji kościelnych z 1656 i 1679 nie był jeszcze konsekrowany. W 1700 r. ołtarz po protestantach zastąpiono nowym, sprowadzonym z Frydka, ten zaś wymieniono w r. 1783 na ołtarz z kościoła jezuitów z Cieszyna. Pod koniec następnego wieku stary ołtarz pojezuicki trafił do kaplicy "zameczku" myśliwskiego arcyksięcia Fryderyka Habsburga na Zadnim Groniu w Wiśle, zaś w bystrzyckim kościele w 1907 r. ustawiono jego kopię.

W 1820 kościół podmurowano, a w 1841 rozebrano przedsionek, po tym jak powiesił się w nim ewangelik Jan Roik[4]. W 1781 stan budynku był alarmujący, belki i konstrukcja dachu były całkowicie zgniłe. Zareagowała na to Komora Cieszyńska dostarczając drewna do remontu, sfinansowanego przez kasę kościelną. Pod koniec XIX wieku stan kościoła był ponownie zły. W 1893 kościół zamknięto, a w 24 stycznia 1897 po raz ostatni odbyła się w nim msza. Drewno z rozbiórki zostało sprzedane na licytacji.

W latach 1896-1899 wybudowano nowy kościół według projektu Albina Prokopa. Ze starego kościoła pozostał renesansowy tryptyk z 1588 przedstawiający Grupę Ukrzyżowania: ukrzyżowanego Jezusa oraz Matką Bożą i św. Jana Ewangelistę, umiejscowiony w lewym ołtarzu bocznym. Nowy ołtarz główny przypominający artystycznie stary wykonano w roku 1907. W wieży zachowano stary dzwon z 1584 roku. Jedyna nawa zakończona jest wąskim trójbocznym prezbiterium, a przykryta jest dachem dwuspadowym. Wieża jest kwadratowa, wcięta w nawę, zakończona dachem wieżowym. Ze ścian wieży i nawy wyglądają lukarny. Zakończenia belek pod okapem i obramienia okien zostały wyróżnione kolorem, a wnętrze bogato wyrzeźbione. Dachy kryte gontem, ściany również szalowane gontem"

 https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_Podwy%C5%BCszenia_Krzy%C5%BCa_%C5%9Awi%C4%99tego_w_Bystrzycy

Tak wyglądał ten kościół przed 1898 rokiem (zdjęcie z Internetu)

Ale ewangelicy w Bystrzycy nie zostali bez swojej świątyni. Na początku XIX wieku, w 1811 roku, rozpoczęto budowę kościoła ewangelickiego przy tej samej ulicy, przy której znajdował się stary kościół.

Tu więcej informacji

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_ewangelicki_w_Bystrzycy

I to był ostatni akcent w naszej wycieczce na Słowację.


13 komentarzy:

  1. Piękna pogoda na tych zdjęciach. To już chyba koniec takiego jesiennego radosnego zwiedzania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było w maju. Faktycznie pogoda dopisała, a teraz, masz rację, już koniec jesiennego łazikowania. Wczoraj byliśmy w Rudach Raciborskich i Krzyżanowicach. Pięknie, jesiennie, ale to pewnie koniec wędrówek w tym roku:)

      Usuń
  2. Kościółek klimatyczny, basenik bardzo ładny i w żyrafie łaty, ale te głowy...koszmar! Już bardziej rozumiem wieszanie ich w środku, chociaż nie popieram myślistwa i mie wiem, czym się tu chwalić, ale wypchane na ścianach zewnętrznych? Całoroczne Halloween.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle one się nie niszczą te łby? Są jakoś zaimpregnowane? Co innego domowe ciepło, co innego wiatry i sniegi.

      Usuń
    2. Nie wiem, czy są impregnowane. Mocno mnie zszokował ich widok. Jeszce poroża, jeszcze ewentualnie ptaszory, chociaż i tak się wszystko we mnie buntuje na taki widok, ale to coś?
      Najchętniej, kiedy już to musi wisieć, zobaczyłabym jeszcze wypchany łeb myśliwego, przed samym wejściem do domu.
      Kościółek bardzo ładny i zadbany. Jest jeszcze jeden, niedaleko, w takiej kolorystyce. Można się pomylić.

      Usuń
  3. Te glowy zwierzat to prawdziwy horror, nikt zdrowy na umysle chyba by nie zrobil czegos podobnego.
    Przepiekny koscioł,bardzo ciekawy z zewnątrz.Bystrzyca skojarzyla mi sie z Banską

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bystrzyc, okazuje się, jest "jak mrówków":):): Ładny kościół, zadbany i bardzo zadbany cmentarz
      Ten dom z głowami stoi zaraz obok granicy. Wychodzisz spomiędzy drzew i masz niespodziewany "widok" na łby zwierzęce. Straszny widok. Kompletnie nie rozumiem po co, na co i kto ma takie pomysły. I jakoś mi to do Czecha nie pasuje.

      Usuń
    2. przepraszam,że urwalam w polowie zdania,ale dwa razy dluższe komentarze mi wywaliło w kosmos i nie widzialam,czy się wydrukowało.ech,ten bloger:):)

      Usuń
    3. No to teraz dokończ, bo pewnie coś interesującego napisałaś, zanim wyleciało.

      Usuń
  4. Ta sauna wygląda jak kocioł olbrzyma:-)
    W naszych górach tez powstaje wiele domków na wynajem z saunami w kształcie beczki.
    Lubię drewniane kościółki, są takie swojskie i skromne wewnątrz, przeważnie.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół był zamknięty, dlatego nie wiem, jak wygląda w środku. Perę kilometrów od domu jest też drewniany kościół i w trzeciej wsi również. Ale one nie mają tak malowanych okien.
      U nas w leśniczówce był taki kocioł żeliwny, ciut tylko mniejszy. Poiliśmy w nim krowy. I chyba jest u mojej siostry, ale ona go nie da. To wcale nie jest głupi pomysł taki kocioł z podgrzewaną wodą. A jeszcze w takim miejscu? Z takimi widokami? I w dodatku przy granicy państwa? Same atrakcje:)

      Usuń
  5. Mi sie ten post bardzo podoba. Zdjecia sa super i takie wlasnie miejsca lubie odwiedzac. Troche przyrody , lazenia , przy okazji cos ciekawego jak ten kosciolek i jego historia.
    Robisz mi coraz wieksza ochote na tamte tereny:)
    Glowy jeleni... faktycznie makabreska i to w czasach kiedy walczy sie z niewlasciwym podejsciem do zwierzat. Wlascicielowi brak wyczucia. A moze prowokuje ... jakis zapalony mysliwy a teraz opowsiada sie o myslistwie niepochlebne rzeczy. Z drugiej strony takimi prowokacjami niczego raczej nie osiagnie. Zniesmaczy okolice i turystow.
    Pamietam jak jako dziewczyna , moze 15 letnia, bylam na Slowacji pare godzin. Pojechalismy tam na zakupy. Wydaje mi sie, ze dalo sie ze Slowakami bardzo dobrze po polsku dogadac. A moze to tylko takie zatarte dzieciece wspomnienie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, szybciej dogadamy się ze Słowakami niż z Czechami, ale Czechami z dalszej części Czech. Tu na pograniczu bardzo dużo mieszkańców Czech i Słowacji, rozumie i mówi po polsku. Na ziemiach dawnego Księstwa Cieszyńskiego działa PZKOL, związek Polaków, który dba, by polskość tu nie nie zanikła.
      Nie znoszę wszystkiego, co wypchane, a było kiedyś żywe. Mam straszliwą awersję i natychmiast, na widok wypchańca, czuję ogromny wstyd i poczucie winy, bo ja przecież jako dziecko chodziłam na polowania z tatą. Gdybym wtedy miała tę świadomość, co teraz...
      Ten dom wygląda jak z horroru i niefajne jest to, że stoi przy trasie turystycznej. Mam wrażenie, że właściciel specjalnie zrobił taką atrakcję "turystyczną".
      Słowacja sprawia wrażenie dzikiej. Jak wydrapiesz się na wzniesienie, to często nie widzisz ani jednego domu w okolicy- same łąki, wzgórza, lasy- wioski są w dolinach, niewidoczne.

      Usuń