Nie znam bardziej pacyfistycznego ruchu, jak ruch hippisowski.
Wychowałam się na jego przesłaniu/filozofii, na jego muzyce, to były moje czasy, to był mój zachwyt, moja filozofia.
I jest tak nadal.
Rozumiem miłość jako akceptację drugiego człowieka, akceptację inności drugiego człowieka, dawanie drugiemu człowiekowi swobody wyborów.
Miłość, to zachwyt nad życiem, zachwyt nad światem, zachwyt nad możliwościami ludzkimi, nad rozumem, nad uczuciami.
Miłość to otwartość na wszystko, przyjazne nastawienie, życzliwość….
Tak, to jest moja codzienna miłość do świata.
A teraz, kiedy blisko jest wojna, hasła hippisów są jak najbardziej aktualne i w taki dzień, jak Walentynki, to one powinny przyświecać wszystkim.
Peace and Love (Pokój i miłość),
Make love, not war (Czyń miłość, nie wojnę)
Non violence (Żadnej przemocy)
Pewnie odezwie się ktoś, że to święto przyszło z Zachodu, że jest obce naszej kulturze, że woli Kupałę.
No to niech woli. Co komu przeszkadza świętować Walentynki, które przecież są świętem miłości i Kupałę, które to święto niesie takie samo przesłanie? Sama świętuję.
No i przypisywanie obłudy- w święto kwiatki, a na co dzień, pięść. Czyżby? Wszędzie i każdy?
Sama rozumiem święto miłości tak, jak napisałam- nie to ckliwe serduszkowe, a właśnie takie hippisowskie „miłosno- pokojowe” do całej rzeczywistości.
Ale… jak ktoś lubi cukierki, serduszka, kwiatki, wyznania… przecież to piękne jest.
Dla tych, co lubią Walentynki w zachodnim stylu.
Ja mam tatę hipisa więc naturalna koleją rzeczy ten ruch i jeszcze w pewnym wymiarze rasta są mi bliskie, chociaż przez chwilę byłam punkówą.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem każda okazja, żeby radośnie świętować jest dobra. Żeby powiedzieć sobie pewne słowa, wykonać gesty. Oczywiście, że najlepiej na co dzień i bez okazji, ale jak jest okazja to tym bardziej, ja lubię. Jeśli chodzi o fajne uczucia nie przeszkadza mi kicz😊 kubeczki sercami chętne przytulam.
No i dobrze, że znowu jesteś 😊
Dla mnie hippie będzie zawsze najważniejsze:):):)
UsuńMy mamy święto codziennie, bo codziennie jesteśmy dla siebie tak samo ważni:).
Z tym kiczem to też różnie bywa. Serduszka występują przy każdej okazji związanej z miłością- ślub, Walentynki, urodziny, zaręczyny, a nawet chrzciny:) Ale... najbardziej podobają mi się serduszka WOŚP. I popatrz, jakoś nie rażą, bo to chyba najważniejsze "święto miłości" dla Polaków.
Nie zdobię serduszkami domu i nie kupuję z nimi drobiazgów, ale bardzo lubię robić zdobione, haftowane serduszka- zawieszki z filcu.
A jutro lecę z produkcją faworków z przepisu od Ciebie😀
UsuńZamiast pączków? Fajnie, powodzenia:)
UsuńA jeszcze dodam, że podobno zamiast walenia ciasta wałkiem, doskonale się go napowietrza przepuszczając przez maszynkę do mięsa. Sama nie sprawdziłam, ale coś w tym jest:)
Zamiast pączków, bo nie przepadamy. Już i tak wałkuje to sobie grzmotnę, można zła energię z siebie wyrzucić😀
UsuńA ja czekałam na pana do cięci tui i niczego nie upiekłam:(. Nie ucieknie, jak mi się zachce to i bez okazji upiekę:)
UsuńPacyfka w kolorze tęczy to kwintesencja Miłości. Do siebie, do ludzi, do Natury, do świata. do życia. Miłość to wolność i otwartość na wszystko. A jutro będę rysowała serducha na wszystkich zakurzonych samochodach. A co!
OdpowiedzUsuńSerca na samochodach:):): Zrób fotorelację, ale nie daj się złapać, b o to może być bardzo droga twórczość serduszkowa:)
UsuńZaciukałam się w tym pozytywnym wandaliźmie choć serducha miały być rysowane palcem, bo w dodatku większość aut za czysta by serducho było widoczne.
UsuńTak sobie pomyślałam, że może i dobrze, bo wiesz, teraz ludzie jacyś nerwowi, bez luzu i dystansu, nawet jakbyś aksamitem malowała, to znaleźliby rysę.
UsuńJestem co prawda niechętny wszelkim wojnom, ale utopijne hasła hippisów niewiele dla mnie znaczą. Zarówno do Kupały, jak i Walentynek mam również stosunek całkowicie obojętny, nie są mi te święta do niczego potrzebne tak naprawdę.
OdpowiedzUsuńTe hasła nie są wcale utopijne. Po prostu jedni je wprowadzają w życie, dla innych są głupie. Chociaż nie rozumiem, co w nich może być głupiego- hasło przeciw przemocy, wojnie jest głupie, błahe, czy utopijne? Co komu w duszy gra, ale ja wolę jednak, kiedy one funkcjonują w codzienności, bo jednak funkcjonują.
UsuńA w czasach ( pierwsze 20 lat po II wojnie światowej), kiedy toczyły się wojny np. Wietnam, Korea; kiedy w wielu państwach toczyły się walki bratobójcze (Kambodża), kiedy w wielu państwach panował głód np. Bangladesz ( to tylko kilka przykładów)- to te hasła miały głęboki sens. Przecież wiesz, że ruch powstał głównie jako protest przeciw wojnie w Wietnamie.
A teraz, kiedy toczy się wojna w Ukrainie, należało by je znowu rozpropagować.
Trochę mnie wkurza, że jest ekstra dzień na okazywanie sobie miłości i serdeczności, tak powinno być codziennie.
Ludzie jednak mają potrzebę świętowania, a jak lubią, to niech świętują, zwłaszcza taki dzień:)
Ideologia Hippisów zbyt daleko była posunięta w stronę pacyfizmu bezrefleksyjnego, za wszelką cenę. W zasadzie w kontrze do faktycznie zleżałej nieco kultury amerykańskiej nie miała nic do zaproponowania oprócz antykultury. Fakt, ruch zapoczątkował duże zmiany, wręcz rewolucyjne, ale przy okazji pochłonął swoje dzieci, które nowych doznań szukały często w narkotykach i okultystycznych odjazdach i zerwaniu pęt obyczajowych. Hippisi wyginęli zanim zdołali się rozwinąć i podążając za większością ich duchowych przewodników poszła przedwcześnie do piachu. Wypalili się jak nagle zapalona pochodnia, więc tak naprawdę za wszystkimi tymi pięknymi hasłami stoi autodestrukcja. Reszta sprzeniewierzyła się w porę, wyrastając np. na pana Terleckiego... :)
UsuńOfiary zawsze są:):) Skąd wiesz, ze to był bezrefleksyjny pacyfizm? I czy w ogóle może być bezrefleksyjny pacyfizm? Oni protestowali przeciw wojnie w Wietnamie, przeciw "pomocy" USA państwom azjatyckim itp. To chyba jednak było przemyślane, tym bardziej, że młodzi ludzie nie chcieli ginąc nie wiadomo tak naprawdę za co. Bo ich państwo nic nie zagrażało.
UsuńNie można również traktować hipisów jako bezrozumnych ludzi, którzy nagle zerwali się z łańcucha obyczajowego. Oni też w komunach mieli swoje zasady i reguły.
Wbrew temu, co mówisz, hipisi nie wyginęli, zmienili tylko formę na mniej rzucającą się w oczy. Ruchy pacyfistyczne nadal trwają i mają się dobrze.
Można się z Tobą zgodzić, że mnóstwo ludzi poszło w twarde narkotyki i to było tragiczne pokłosie ruchu, ale sporo ludzi wyciągnęło z tego wnioski, a z ruchu wyniosło dużo pozytywów.
I jeszcze jedno, z hipisami się liczono i w końcu to ten ruch wymógł zmianę polityki USA wobec państw Azji. Nigdy przedtem w USA nie było tak mocnego, tak zdecydowanego ruchu młodzieżowego, walczącego o pokój i swoje prawa.
Pewnie że może. To taki, który każe iść z kwiatami na czołgi. To że u podstaw tego pacyfizmu piętrzyły się stosy ciał żołnierzy powaracające z Wietnamu, oraz strach i niepewność wśród młodych ludzi nie pobudza do przemyślanych działań tylko staje się impulsem do instyktownego oporu, o którym powiem za chwilę.
UsuńCo do tych zasad - to mieli i nie mieli. Nie były to zasady, które dawały im stabilizację i gwarantowały przetrwanie w społeczeństwie, więc można powiedzieć że ich w praktyce nie było.
Wątpię natomiast, czy zmiana polityki nastąpiła bo liczono się akurat z hipisami. Ogół społeczeństwa USA nie rozumiał tej wojny, ale do pewnego momentu popierał ją w znacznym stopniu, gdyż został nauczony nienawiści do komunizmu i został przyzwyczajony do tego że żołnierze pod gwiaździstym sztandarem zawsze zwyciężają. Ludzi łatwo było pobudzić do wojny, ale wytłumaczyć im napływ trumien już trudniej. Tzw. Ofensywa Tet zakończyła się co prawdą porażką Wietkongu, ale przyniosła ogromne straty w ludziach, nagłaśniane przez amerykańskie, lewicowe media i autorytety typu Noaha Chomsky'ego. To dopiero spowodowało ogólny spadek popularności Lyndona B. Johnsona i jego administracji, i to nie tylko wśród hipisów, którzy nie pałali chęcia przywdziania kamaszy.
Strasznie umniejszasz działania, wpływy i skutki działań hipisów. Oni po prostu zaczęli, pokazali, zbuntowali się przeciw polityce swego rządu i to nie tylko zewnętrznej, ale i wewnętrznej. Dali impuls i to potężny. Dobrze wiesz, że pacyfizm nie polega na rzucaniu kwiatów przeciw czołgom i nie rozumiem, dlaczego go tak bagatelizujesz. I w dodatku lekceważysz hipisów, uważasz, że to były bezrozumne istoty, którym nagle zachciało się stroić w koraliki, wplatać kwiaty we włosy i tańczyć przy ogniskach. Zasady mieli, hasła nośne mieli, filozofię mieli opartą o buddyzm ZEN. I dlaczego mówisz, że zasady i te hasła nie dały gwarancji na ich przetrwanie? Przecież pokojowe hasła to ogólnospołeczne hasła, one nadal są głoszone, zasady mieli takie, jakie i dzisiaj mamy- zero agresji, zero nienawiści, zero przemocy- pokój i miłość. To są hasła i zasady, które głoszą i inni, ale oni je akcentowali i starali się wprowadzić w życie. Ten ruch nie zniknął, on nadal tkwi, nadal się do niego wraca. A te hasła nie dotyczyły stabilizacji życiowej, a właśnie postępowania wobec drugiego człowieka. Wielu hipisów oraz zwolenników hipisów unormowało sobie życie, pracowało zawodowo, miało rodziny. Napisałam, że hipisem się jest w środku, to jest charakter, to jest to, co siedzi w Tobie.
UsuńChoćbyś nie wiem jak szukał złych stron, to nic nie zmieni faktu, że ten ruch był potężny i mocno wpłynął na późniejszą rzeczywistość nie tylko w USA, ale i na świecie.
No przykro mi, że nie tyle umniejszam znaczenie ruchu hipisowskiego, ani na siłę nie szukam złych stron, co nie widzę w nim tego nimbu wspaniałości, którym go otaczasz. Zresztą takie gloryfikowanie ich trochę chowa pod dywan takie sprawy jak walka o równouprawnienie czarnoskórej ludności w USA, feminizm, ot nagle pojawili się z niczego hipisi i wszystko zmienili. Ja się mogę zgodzić, że dużo zmienili, zwłaszcza w sferze obyczajowej, ale znajmy jakieś proporcje.
UsuńAkurat oni nie wymyślili tej filozofii opartej o ZEN, o buddyzm którego ni w ciul nie rozumieli. Przejęli to od beatników, którzy istnieli już od dekady, Zmieszali z okultyzmem Crowleya, satanizmem LaVeya, wcale nie dlatego, że podobały im się ich doktryny, tylko dlatego, że stanowiły one przeciwwagę do ogólnie przyjętej religii i porządku. Ruch hipisowski był wentylem, przez który uleciały wszystkie te nagromadzone emocje społeczne.
Ojejku jejku- żaden nimb wspaniałości- Ty wyciągasz negatywy, ja pozytywy. Ot tak dla równowagi:):):) Swoją filozofię oparli na filozofii ZEN, a nie przejęli jej całkowicie- jest różnica.
UsuńA jak sobie wyobrażasz nowe ruchy? Przecież każdy z nowych ruchów czerpał z przeszłości i dodawał coś od siebie. Hipisi zrobili to samo, więc po co te zarzuty?
Zazwyczaj nowe ruchy, nowe filozofie, nowe doktryny powstają na zasadzie zaprzeczania, przeciwwagi i ten ruch tak samo zrobił.
"Zresztą takie gloryfikowanie ich trochę chowa pod dywan takie sprawy jak walka o równouprawnienie czarnoskórej ludności w USA, feminizm, ot nagle pojawili się z niczego hipisi i wszystko zmienili". Nie wiem skąd taką tezę wyciągnąłeś, skąd taki wniosek, ale n\ja nigdzie tak nie powiedziałam i co ważne, nigdzie się z takim stwierdzeniem nie spotkałam.
Sprawa feminizmu, sprawa rasizmu to poważne problemy i nie łączyłabym ich z dyskusja o hipisach. Ruch hipisowski, ruchy antyrasistowskie, ruchy feministyczne szły równolegle i się przenikały jeżeli już tak na to spojrzeć. Na pewno nikt pod dywan tego nie zamiatał i nie robił z hipisów zasłony.
Świętowaliśmy Walentynki po swojemu czyli miły wieczór z sushi i czekoladkami, co szkodzi świętować nawet codziennie?
OdpowiedzUsuńjotka
Mam wrażenie, że wielu ludzi denerwuje wymuszanie na nich, w ten dzień, jakichś ekstra działań.
UsuńKiedy widzę na fejsie obrazki wklejone przez (głównie) zadowolone panie, a na tych zdjęciach kwiatki, czekoladki itp z podpisem "dostałam od mężusia', to mam wrażenie, że coś tam nie teges. Trąci mi to jakimś fałszem, ale może się mylę?
Czekoladki akurat były od suszarni, ale poważnie, to im więcej się kto chwali, tym bardziej to podejrzane, zwłaszcza jeśli tylko raz w roku...
Usuńjotka
Ja tylko mam takie przemyślenia, kiedy widzę takie wpisy na Facebooku- w dodatku znam tych ludzi i takie wpisy nagle w Walentynki są po prostu dziwne. Na co dzień, to raczej nie są dla siebie tacy czuli. Kiesy jeszcze pracowałam w szkole, w pokoju toczyła się taka rozmowa w Walentynki:
Usuń-Ciekawe, co też ten mój stary dzisiaj mi przyniesie?- zastanawia się pierwsza
- Nie wiem, co mój mi da, ale niech spróbuje zapomnieć- mówi druga
- Ja mojemu wczoraj przypomniałam, bo znów by zapomniał- wtrąca trzecia.
No to co się dziwić, że potem mnie różne walentynkowe wpisy na fejsie zastanawiają.
Podobnie jest z rocznicami, ale ciekawe, czy kobiety pamiętają o mężach w tym wypadku?
UsuńJa pamiętam😊
UsuńJa też i codziennie, i w ogóle, i w szczególe, i pod każdym innym względem:):):):)
UsuńNic na siłę. Ale każdy dzień, kiedy bardziej się do siebie uśmiechniemy jest wart tego, żeby był. Wkurza mnie to ciągle doszukiwanie się komercji w świętach. Szukanie dziury w całym. Niech każdy sobie świętuje co i jak chce.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że jednak ta komercja jest, niemniej to nie jest główny cel takich świąt. Kogo wkurza komercja, nie musi w tym uczestniczyć- kupować na siłę. Jest tyle innych pięknych wyrazów miłości- można się obyć bez plastikowego serducha, bukietu róż i wina ekstra.
UsuńZdecydowanie!
Usuń:):):):)
Usuńmam Walentynki codziennie, niemniej jednak świętuję je o wyznaczonej porze, paradoksalnie, bo to jest bardzo fajna tradycja...
OdpowiedzUsuńzaś co do Ruchu Hipisowskiego... no cóż, to były piękne czasy, niestety w idei tkwił pewien błąd, polegający na pozwalaniu dawać sobie po dziobie, a gdy co poniektórzy się zorientowali, o co ma chodzić, to już było za późno... głupole zwalają winę na dragi, ale to nieprawda... dragi oczyściły tylko teren w ostatniej fazie... przetrwały najsilniejsze okazy, które umiały to wszystko w sobie przepracować, a przy okazji wprowadzić do kultury i sztuki...
p.jzns :)
piekło i czarneki!!!...
Usuńwylogowało mnie, do czarneka nędzy...
https://youtu.be/Rx9OoLwiAho
Usuńaha, jeszcze to, prezent taki, bo Cię lubię:
Usuńhttps://youtu.be/Kg0XJxkrS4A
to tak w ramach uogólnionych Walentynek, które wcale nie muszą się sprowadzać do jakiegoś ekstra bzykania z osobą uprawnioną do tegoż :)
No masz, usłyszałam deklarację:):):):) Dzięki, puściłam, słucham, wymiata:):):)
UsuńPrzesłanie hipisów jest ciągle aktualnie, a zaszkodziła im zadyma na koncercie w Altamont w 1969 roku, gdzie pojawili się motocykliści Hell's Angels jako ochroniarze- zrobili zadymę, zamiast ochraniać, bili zwłaszcza czarnych łańcuchami motocyklowymi. No i poszło na hippies. To był w zasadzie koniec "złotej epoki" hipisów. Ale nie koniec w ogóle.
Tobie powinna być ta ideologia bliska, bo oparta na buddyzmie ZEN.
I śmiać mi się chce, kiedy teraz ludzie szpanują- ekologia, wegetarianizm, wolność, pokój, medytacje itp. A przecież to nic innego tylko założenia filozofii hipisowskiej.
Ale nie, ale NIE- hipisi źli, bo używali narkotyków- ludzkość tylko to widzi w tym ruchu- co za krótkowzroczność.
To hipisi przetarli szlaki w tych wszystkich zaściankowych, burżuazyjnych państwach, gdzie konserwatywne miały się dobrze i były ponoć nie do ruszenia. A oni dokonali tego, zmienili dotychczasową filozofię podejścia do życia, zrobili przewrót obyczajowy, sprzeciwili się bezsensownej wojnie.
Xandria też dobra. Nie doczytałam i początkowo myślałam, że to Tarija
Usuńależ jak najbardziej masz rację, Ruch pozostawił po sobie wiele pozytywów, przede wszystkim w kulturze i sztuce, w obyczajowości, ale też w nauce, bo mocno kopnął psychologię do przodu...
Usuńz narkotykami to było jedno wielkie nieporozumienie: ta ideologia pozwalała tylko na psychodeliki /np. LSD/ i MJ /jeśli ktoś się upiera nazywać Zioło "narkotykiem"/... jest jednak kolosalna różnica między psychodelikami i "zwykłymi" narkotykami... całe mnóstwo hipisów zresztą nic nie używała, a te zwykłe dragi to weszły do użytku w schyłkowym okresie i tych ludzi, którzy je brali trudno w ogóle nazywać "hipisami"...
w Polsce było jeszcze inaczej, bo klasyczne psychodeliki były właściwie niedostępne, więc w ramach zamienników używano czegokolwiek, co zmieniało umysł, ale również całe mnóstwo ludzi identyfikujących się z Ruchem nie brało nic preferując naturalny haj...
ja się na Ruch nie załapałem, byłem na to za młody, ale mocno sympatyzowałem z wieloma punktami i do tej pory sympatyzuję, ale bezwarunkowy pacyfizm zawsze mi się nie podobał i w Polsce zresztą nie bardzo się przyjął, bo mało kto pozwalał bezkarnie obrywać łomot... dla mnie pacyfizm polega na tym, żeby nie zaczepiać innych ludzi i nie inicjować konfliktów, ale jeśli ktoś szuka kłopotów, to będzie je miał...
Pacyfizm rozumiem tak, jak go wtedy propagowali hipisi- zero wojen, zero przemocy państwowej. Nie mówię tu o mordobiciach, bójkach itp. zjawiskach przyziemnego życia. Oni też tak pacyfizm rozumieli- No war, ale tłuc to się tłukli, jak musieli się bronić, bo raczej sami, w myśl pacyfizmu, nie zaczepiali. Głosili hasła- zero agresji, a do ludzi podchodzili z ufnością- w każdym razie tak to miało wyglądać.
UsuńByła głównie marihuana, ale LSD też było częste. Wielu muzyków na nim poległo np. Morrison z The Doors, Janis Joplin...
W Polsce? Czy ja wiem? Narkotyki nie były popularne, częściej piwo, wino i czysta. Myśmy nie szukali narkotyków, ale wiedzieliśmy, że są. Jeżeli ktoś z moich znajomych próbował, to próbował, ale nikt z nich nie został narkomanem, a był hipisem.
No i muzyka, to było coś innego, coś niesamowitego, taki power po tych Szczepanikach, Połomskich, Santorkach.
Normalne zjawisko w Polsce, odwieczne zjawisko- nie poza, nie wie, ale od razu neguje i sekuje.
A Pies czyli Terlecki to po porostu wielka pomyłka polskich hipisów. I taki typ robił "reklamę", a teraz czytam- hipisi to głównie narkomani...
sorry, ale Jim Morrison i Janis Joplin nie polegli na LSD /które zresztą czasem brali/, tylko załatwił ich alkohol i heroina, zwłaszcza ta ostatnia... za to z muzyków tej epoki mocno przeginał z LSD Syd Barrett (Pink Floyd) i doprowadził się do choroby psychicznej, brał też zresztą inne rzeczy, całe mnóstwo... ale w sumie stanął potem na nogi i umarł w wieku 60 lat na raka trzustki i cukrzycę, zaległe konsekwencje poprzedniego trybu życia...
Usuńco do Terleckiego, to w sumie trudno orzec czy był hipisem, czy tylko hipisował - stylizował się na takiego, ale w tamtych czasach w tym środowisku i nie tylko bez końca trwały dyskusje na temat "kto to jest hipis", taki "naprawdę prawdziwy"...
UsuńNie wszyscy hipisi ćpali... takie gadanie. Odurzanie się - obojętnie czy nazwiesz to narkotykami, czy trawką, było niestety wśród ruchu hipisowskiego zjawiskiem kulturowym, więc to że jakieś tam jednostki były czyste to żaden argument. Nieprzypadkowo tymi miękiszonami zaintersowały się Anioły Piekieł, gang po prostu znalazł tu swoją złotą kurę, którą skubał do gołego kupra, rozprowadzając narkotyki i to nie tylko LSD, bo z biegiem czasu również heroinę. A za tym szła przestępczość bo narkoman nie jest już takim pacyfistą. Zagłada tego ruchu przyszła z zewnątrz, życie w komunach nie należało do zdrowych nawet i bez narkotyków - głód, choroby, zwłaszcza przenoszonę drogą płciową, pasożyty i kij wie co jeszcze przyczyniły się do rozkładu tego środowiska. Bardzo mało opracowań skupia się na tragedii tych młodych ludzi, znacznie więcej autorów pieje z zachwytu nad tymi zdobyczami w dziedzinie kultury i obyczajowości, a pewnie i nauki (do psychologii dodałbym może toksykologię :D)
UsuńW Polsce i chyba w ogóle w Europie było grzeczniej. Nie było takiego dostępu do dragów i dope'ów, komuny przyjęły się raczej w umarkowanym stopniu.
@Radku...
Usuńchyba nie ma sensu dyskusja polegająca na szacowaniu jaki procent hipisów ćpał, jaki ćpał nadmiernie, a jaki był czysty... natomiast do dyskusji jest ta "zagłada z zewnątrz"... obawiam się, że rozkład zaczął się od środka, to nie wilki osłabiają silną ofiarę, ale wybierają taką, która już manifestuje objawy tej słabości... jak wspomniałem wcześniej, niektóre punkty ideologii hipisowskiej było okay, ale były też błędy z samego założenia: pierwszy wymieniłem, to był ów przegięty do bólu pacyfizm, a drugim był kompletny brak pomysłu na zorganizowanie życia w komunach, sama negacja stylu życia "a la square" to było stanowczo za mało... a pamiętajmy, że z biegiem czasu do Ruchu zaczęły lgnąć jednostki, które same były na tyle słabe, że nie potrafiły zorganizować własnego życia i one też rozwalały te komuny od środka... wilki /Hell Angels etc/ nie pojawiły się na początku istnienia Ruchu, tylko dopiero wtedy, gdy Ruch zaczął lekko podśmierdywać... a potem to już szło z górki...
Przecież nie szacuję jaki procent ćpał, tylko mówię, że narkotyzowali się programowo. Co do reszty Twojego komentarza całkowita zgoda takie były właśnie przyczyny upadku, niemal co do joty, łącznie z tymi ludźmi nieprzystosowanymi życiowo, rozmaitymi dreamerami i Peter Panami, którzy w ruchu szukali akceptacji i zrozumienia.
UsuńOK, faktycznie to była heroina, a w przypadku Joplin jeszcze straszliwy alkoholizm. Ok, Rade, były narkotyki twarde, było ćpanie, były mroczne strony, ale ogólnie rzecz biorąc, to ten ruch wniósł mnóstwo dobrych rzeczy, a hasła były zgodne z ludzkim podejściem do drugiego człowieka i nie szkodzące nikomu. Nawoływanie do miłości, pokoju niesie ze sobą tylko pozytywny wydźwięk. Hell's Angels, to odrębna historia. Czy mieli aż tak duży wpływ na narkotyzowanie się hipisów, nie sądzę. Kto chciał kupić narkotyk, to wiedział gdzie i niekoniecznie musiał kupować od ludzi gangu.
UsuńTrochę myślałam o tych złych i dobrych hipisach. Wydaje mi się, że takim prawdziwym, ideowym hipisem zostawał człowiek, którego przemoc brzydziła, który był otwarty na ludzi, który ufał ludziom, optymista. Jednym, słowem hipis to osobowość, to charakter którego główną cechą jest brak agresji i nie jest przemocowy. T
To przecież tak samo, jak do skinów nie przystanie każdy, a raczej ten, kto ma w sobie skłonności do agresji, jest przemocowy, czę sto rasista, szerzy anarchię itp.
Jeżeli hipis zaczynał burdy, ćpał bez umiaru, awanturował się, nie szanował innych, to to był hipis przebieraniec i pewnie takich w tym ruchu było multum. Podobała się wspólnota, luz, ciuchy, muza, ale naginanie się do przyjętych we wspólnocie zasad już nie.
I tak widzę Terleckiego. Uważam, że jeżeli ktoś przyjął zasady hipisowskie, głosił hasła, postępował według nich, był pacyfistą, bo to jego natura, to z tego nigdy nie wyrósł. To w nim siedzi.
Mam nadzieje, że się jeszcze nie wymądrzam:):):)
Ja też od dziecka nie znosiłem przemocy, nigdy nikogo nie skrzywdziłem, a za hipisa się nie uważam. :) Ale jeżeli chcemy sprowadzić ruch hipisowski do tego, że nie lubili przemocy to, ja się mogę zgodzić, że to było fajne. Bez bicia. ;)
UsuńNo i kwakrzy mieli podobne podejście, to uznajmy, że tacy prawie hipisi.
Daj spokój, wszyscy się trochę wymądrzamy, jest fajnie, :D
Nie wiem, jaka była Twoja młodość, nie wiem,czy to był Twój wybór- być lub nie być hipisem. Nie wiem, może nie chciałeś, może nie wiedziałeś, może nie mogłeś. Nie o to chodzi by wszyscy ludzie, którzy nie znoszą przemocy byli hipisami. Odwrócić- hipisi podkreślali, że zero przemocy- podkreślali- inni tego nie robili i już.
UsuńMnie urzekło w hipisach, poza tymi hasłami, że do problemów podchodzili spokojnie, radośnie, że z ludźmi bratali się radośnie, że w ich środowiskach było dużo śmiechu, tańca, radości, nie robili problemów z byle pierdoły i pomagali sobie wzajemnie. I nie ma to nic wspólnego z komuna i komunizmem, gdzie wszystko miało być wspólne i razem dzielone.
Mieli podobny styl życia, owsem, jednak nie było przymusu- chciałeś wchodziłeś w to, nie chciałeś, nie było problemu.
Ja myślę że to jednak widzenie bardzo wyidealizowane, pomijające wiele kwestii. Takie trochę bajeczne. Ja nie chcę burzyć tego obrazka, narkotyki omówiliśmy to może inne kwestie zdrowotne, np. chorób wenerycznych? Naprawdę sądzisz poza tym, że ta otwartość nie generowała też bardziej przyziemnych uczuć jak zazdrość?
UsuńMylisz się, nie wyidealizowałam sobie tego, podobał mi się i nadal podoba ten ruch, ale to nie znaczy, że go gloryfikuję ponad miarę.
UsuńZazdrość? Ale to uczucie występuje w różnych sytuacjach i zależy od człowieka. Naprawdę, jeżeli ktoś nie chce otwartego związku to go nie tworzy. Każdy ma wybór, niezależnie czy to hipis, czy skin, czy punk.
Widzisz, tak się składa, że często, by pokazać hipisów w złym świetle, pokazuje się narkotyki, wolny seks, życie we wspólnocie, a pomniejsza się ich filozofię życiową i właśnie hasła które głosili i jednak stosowali w życiu.
Historia cały czas się powtarza- jeżeli kto się "wyłamie" z narzuconej obyczajowości, to pokazuje się właśnie ten wyłom, chociaż on akurat n ie ma nic do rzeczy. Odwieczne zaglądanie ludziom pod kołdrę z pomijaniem ich innych aspektów życia.
Człowiek może być życzliwy, radosny, pomagający, ale jest "paskudny', bo jest np. gejem, hipisem ( wolna miłość).
Choroby weneryczne łapią ludzie różni, a nawet jak hipisi, to po co to podkreślać? Ano po to, żeby ich deprecjonować, bo się ruch nie podoba, bo ośmielili się prowadzić inne życie niż dotychczas było przyjęte.
Spójrz co z tych hippisów wyrosło. Weźmy na przykład "Psa" codziennie widzianego w TV
OdpowiedzUsuńBasię Stępniak Wilk swoją drogą bardzo lubię
Nie uogólniaj- rozglądnij się i popatrz, ilu dobrych ludzi z tego ruchu wyszło. Śmiem twierdzić, ze co drugi Twój znajomy lub znajoma, choć trochę kontestowali i "uczestniczyli" w ruchu, choćby słuchając muzy, czy nosząc dzwony:) Bardzo spłyciłam, ale byłam w tym, widziałam, to moja młodość. Oprócz "psa' nie znam "złych hipisów".
Usuńpostać Terleckiego można z marszu skontrować takimi zacnymi ludźmi, jak Olga Jackowska - Sipowicz (RIP) lub Kamil Sipowicz... ludzkie biografie różnymi podążają ścieżkami i sami ludzie się zmieniają na różne sposoby... za to faktycznie całe mnóstwo ludzi hipisowało, cokolwiek by to miało znaczyć, zaś ich dalsze kariery życiowe toczyły się raz tak, raz siak, a raz jeszcze inaczej... i to dotyczy w sumie wszystkiego, każdego ruchu, każdej subkultury, każdego środowiska młodzieżowego i tak jest do tej pory...
UsuńA ja myślę, że to, co ludzie wynieśli z ruchu, zostało w nich na całe życie, o ile do haseł i zasad hipisowskich podeszli poważnie.
UsuńTerlecki jest dla mnie- sorry- szmaciarzem. Nie dość, że to taki farbowany hipis, to jeszcze teraz zachowuje się jak ostatnia ściera. A ludzie widzą jego przeszłość i od razu - hipis, narkotyki- wiążą z całym ruchem.
Nie ma sensu czepiania się świętowania, szczególnie takiego, które celebruje miłość. Człowiek, który jej zaznał, bo potrafi kochać i daje się kochać, to co najwyżej popatrzy z pobłażaniem na kicz, który w tym dniu dominuje. A że komercja? Wszystko dziś jest komercją, każde święta, ale to nie powód do ich negowania, bo mamy przecież wybór.
OdpowiedzUsuńKomercja jest, bo to dobry powód do świetnego zarobku. Dopóki ludzie kupują, dopóty będzie "zalew' gadżetów.
UsuńNie neguję tego święta, mogę się co najwyżej zdziwić, że jest ekstra dzień, by pokazać miłość. A z drugiej strony, może ten dzień wielu ośmieli do wyznania?
No i powód do radości śmiechu, wyluzowania, a tego nam ostatnio bardzo brakuje.
Fajnie,że jesteś,Jaskółko:) A propos hippisow i nie tylko - chętnie bym obejrzała film "Hair" Milosa Formana.Niesamowite wrażenie na mnie zrobił:) I piosenki, prawie wszystkie staly się przebojami.Myślę,ze przesłanie śmiało można odnieść do dzisiejszych czasow,bo to nie tylko protest przeciw wojnie w Wietnamie - młodych ludzi palacych trawkę na bulwarach NY.
OdpowiedzUsuńDzisiejsza rzeczywistość skrzeczy jeszcze mocniej..
Miłość ma wiele odmian ..i to jest w niej piękne.
O widzisz, miałam napisać Repo, że miłe są jej słowa, dotyczące mojego pojawienia się i jakoś mi umknęło, to zrobię to teraz, bo i Twoje słowa są bardzo miłe. I słowa Repo i Twoje sprawiły, że poczułam się fajnie- dzięki dziewczyny.
UsuńNa YT są fragmenty filmu i piosenki z niego. Oglądałam go chyba ze trzy razy i nigdy nie miałam dosyć. Bardzo ciekawy jest również film- wspomnienia z festiwalu w Woodstock.
Te przesłania są nadal bardzo aktualne, ale jakoś nikt ich w wyraźny sposób nie podkreśla. Dla dzisiejszej młodzieży hipisi to egzotyka, a dla starszych- narkomani. Pacyfa, długie włosy, koraliki, rzemyki, spódnice do ziemi, spodnie dzwony- kwiaty, kwiaty, kwiaty, kolory, kolory, kolory- radość, śpiew, taniec, muzyka, luz, wolność. Kto teraz to rozumie?
A w naszym kraju? Nie, tu ludzie wolą się umartwiać, a kolory i tęcza kojarzy im się z jednym. Od razu mówię, że nie wszystkim, bo znowu się jakiś rzep przyczepi moich słów i je przekręci.
Jaka szkoda, że młodzież tego nie czuje. Nie czuje, bo nie wie, a hipisi kojarzą jej się ze złem.
Ewa, ja byłam na Hair we wczesnym nastolęctwie i wraz z kuzynką- a jak się okazało i z większością widzow- w czasie piosenek podnosilysmy do góry swoje Grundigi i nagrywały😀
UsuńKultowy film. A w ogóle to ruch/hipisi Cię pociągali, czy tylko film zobaczyłaś?
UsuńWtedy tak się wszystko przeżywało, szczególnie filmy i muzykę, że budziło dalsze zainteresowanie tematem. Niedługo potem byliśmy z tatą na filmie Gandhi i taka wiązana dyskusja się wywiązała na temat braku przemocy, którą pamiętam do dzisiaj.
UsuńMną jeszcze wstrząsnął serial o Martinie Luterze Kingu. A wtedy takich filmów było mało, ciągle mało.
UsuńNie pamiętam, bym była z ojcem w kinie. Nigdy nie byliśmy razem. I dyskusji takich nie toczyliśmy.
Repo,w latach osiemdziesiątych..chyba.Bo kiedyś nie było tak,ze film zrobiony w Hameryce ,na drugi dzien był u nas:)) trzeba było trochę poczekać..jeśli w ogole:)) Chodziłam na tzw.konfrontacje,bo nie wszystkie filmy docierały do normalnych kin,ale ten akurat tak. No i ta moda inspirowana trochę filmem,.styl hippie,( podobny trochę do boho) ..ja się załapałam,jak prawie wszystkie dziewczyny w tamtych czasach:))
OdpowiedzUsuńToż mówię, ja 68 rocznik jestem, akurat nastolatką być zaczęłam😊
UsuńMatko, poczułam się zgrzybiałą "starą babą". :):):):):) Lata osiemdziesiąte, to nie siedemdziesiąte i końcówka sześćdziesiątych, kiedy to się działo. A jak się działo, to nie było info, tylko bokami, kanałami, czasem bardzo krytyczny artykuł się ukazał. Ale daliśmy radę:):):):).
UsuńWiększość filmów, których nie było w Polsce, zobaczyłam w filmotece w ramach ćwiczeń z fakultetu. "Hair" nakręcono w 1979 roku i pojawił się w Polsce bez ograniczeń. Oglądałam w kinie i potem jeszcze raz. Już w połowie lat siedemdziesiątych pokazywały się reportaże, filmy, publikacje i inne informacje dotyczące Zachodu. Na ile były cenzurowane, nie wiem, ale dla nas, wtedy już dwudziestolatków, to i tak było dużo.
Ale masz pamięć !:)) "Stara baba " to żaden argument,raczej wyraz bezsilności..Używanie tego okreslenia jest nie tyle niegrzeczne,co mocno ryzykowne...w pewnych przypadkach:))
UsuńŻartowałam, bo mimo wieku to brykać by się chciało i ciągle coś nowego poznawać. Fakt jest faktem, jesteście dużo młodsze, a w przypadku lat młodzieńczych to 10 alt różnicy robi przepaść.
UsuńW ogóle jest niegrzeczne tak kogoś określać, ale szafuje się tym określeniem bardzo często, by innym dopiec. Chyba zauważyłaś?
Może i wyraz bezsilności, ale z jakiego powodu ta bezsilność? Ktoś czuje się lepszy? Gorszy? Niedopieszczony? Musi pokazać swoją wyższość?
Kompletny bezsens.
Zauważyłam,że tych i podobnych epitetów używają ludzie, którzy zdecydowanie fajerwerków intelektualnych nie produkują a raczej wręcz przeciwnie - prezentują wszystko, o co oskarżają innych.:))
UsuńTo coś w rodzaju "ja mogę na swoim blogu pisać, co chcę", ale u innych już to nie przechodzi.
UsuńDokładnie tak, jak piszesz.
Za młoda jestem by mieć pojęcie o temacie Pani rozważań jednak czy przypadkiem nie kończą się prędzej czy później , idee fałszywe ?. Wokół mnie nikt nie opowiada o pacyfizmie , wolności i temu podobnych. Zajmują się sobą jak potrafią. wielkie słowa czasem spotykam na pomnikach ale nie zwracam na nie większej uwagi. Kloszard
OdpowiedzUsuńA jak nie mówią, to należy mówić. To dobre hasła, dobre idee. Ruch hipisowski naprawdę był ruchem pokojowym i pozytywnym ( nie mówię teraz o skutkach ubocznych- narkomania, bo nie wszyscy ćpali).
Usuń