środa, 5 kwietnia 2023

Jak z perły zrobiono ruinę- Sławików (2)


Ciągle jestem pod wrażeniem widoku tej zaniedbanej, wręcz z tragicznym wydźwiękiem, ruiny w Sławikowie. Szukałam w Necie, dlaczego doprowadzono piękny, olbrzymi pałac do takiego stanu. Interesowało mnie również, jak wyglądała jego historia, zanim popadł w ruinę. No i dalej szukałam informacji, skąd się wziął duch białej damy oraz pogłoski o straszących w pałacu potworach. Ani o pochodzeniu białej damy, ani o tym, skąd wzięła się legenda o potworach nie znalazłam nic. Natomiast historia pałacu  jest dosyć ciekawa.  

O Sławikowie wzmiankowano już w 1223 roku, kiedy konsekrowano w tej wsi kościół parafialny. Od tego czasu wieś, wraz z majątkiem, była w rękach wielu właścicieli.

„W 1831 r., kosztem 62 tys. talarów, majątek Sławików kupił prawnik z wykształcenia i protestant, baron Ernst von Eickstedt, jeden z trzech synów Joachima Bogumiła. Potomkowie Ernsta posiadali Sławików do 1945 r.

Zdjęcia ostatnich właścicieli pałacu



W 1925 r. w Raciborzu ukazała się drukiem monografia Sławikowa pióra Józefa Slawika (Geschichte des Kirchortes Slawika Kreis Ratibor O.S.). Autor wzmiankuje, że Ernst von Eickstedt zlecił swojemu bratu Wojciechowi, architektowi z wykształcenia, opracowanie planów przebudowy pałacu. Wynika z tego, że centrum miejscowych dóbr stanowiła budowla rezydencjonalna. Slawikowi nie udało się jednak ustalić, kiedy została zbudowana. Powołując się na mało konkretne opinie fachowców, twierdzi jedynie, iż pochodzi z „wcześniejszych stuleci”. Być może jej powstanie należy datować przynajmniej na okres rządów rycerza Fryderyka von Lautensac, o którym wiadomo, że stale rezydował w Sławikowie.

Architekturę dawnego pałacu ujawnia litografia, która w 1856 r. ukazała się drukiem na łamach berlińskiego periodyku „Zeitschrift für Bauwesen”, wydawanego przez oficynę Ernsta i Korna. Zawiera dwa szkice: jeden prezentuje fasadę pierwotnego pałacu, drugi projekt jego gruntownej przebudowy. Litografia sygnowana jest co prawda jako „Umbau eines Schlosses bei Ratibor”, ale pokazany na niej projektowany obiekt jest bez wątpienia tym, który znamy z późniejszych zdjęć i pocztówek przedstawiających pałac w Sławikowie z charakterystycznym trójkątnym zwieńczeniem ryzalitu – z postaciami dwóch kobiet (według Slawika to symbole rolnictwa) i tarczą zegara pośrodku.


Pierwotny pałac był budowlą jednopiętrową, nakrytą dachem ze strychem. Z monografii Slawika wynika, że Ernst nie dożył końca przebudowy pałacu. Zmarł 3 grudnia 1865 r. Spoczął w mauzoleum rodzinnym, które zbudowano w przypałacowym parku. Prace dokończono za czasów rządów jego syna Ernsta juniora. Powstała dwukondygnacyjna eklektyczna budowla nakryta płaskim dachem (dodano II piętro kosztem strychu), długa na 62 a szeroka na 18 metrów. Do starej bryły, jak pisze Slawik, dodano „cztery lekko wystające symetryczne budowle narożne”. Portal w elewacji frontowej zyskał cztery potężne marmurowe filary podtrzymujące balkon pierwszego piętra. Wspomniano już o trójkątnym zwieńczeniu ryzalitu. Na tympanonie umieszczono herb rodziny von Eickstedt. Tak ukształtowany wygląd fasady powtórzono od strony zachodniej pałacu. – Cała budowla – pisze Slawik – jest potężna, w dobrym guście, dziełem sztuki najczystszej symetrii, które doskonale komponuje się z otoczeniem 6 hektarowego parku. Wzmiankuje również o licznym ptactwie, które od wiosny urządzało wśród drzew miłe uchu symfonie. Bytowała tu znaczna liczba słowików, drozdów, kosów i wilg. Rodzina von Eickstedt utrzymywała także duży ogród.


 

W 1924 r., kiedy zmarł Gwidon von Eickstedt – wnuk Ernsta, na półkach księgarskich znalazła się książka pt. „Was der Sagenborn rauscht. Sagen aus dem Stadt und Landkreise Ratibor” („Co szumi w zdroju legend. Legendy Raciborza i ziemi raciborskiej”). Dzieło to wyszło spod pióra Jerzego Hyckla, historyka entuzjasty, nauczyciela w raciborskiej szkole dla głuchych. Wśród barwnych legend i podań można tu znaleźć również fragment zatytułowany „Eichendorff i szara dama”. Hyckel opisuje w nim, jak to młody poeta zaprzyjaźnił się z hrabią ze Sławikowa. Młodzieńcy wzajemnie się odwiedzali, a kiedy głośno było o duchach z tutejszego pałacu, obaj postanowili sprawdzić, jak rzeczy się mają. Pewnego zimowego wieczoru wybrali się na obchód pałacu: – Mężczyźni opuścili bogato zastawioną jadalnię, przeszli przez oświetlone korytarze, aż doszli do szerokich schodów, które łączyły wszystkie piętra. Na najniższej kondygnacji, tuż obok schodów, znajdowały się duże, kute żelazem drzwi. Młody hrabia zapewnił, że nie były one otwierane ludzką ręką od stu lat. Czasami, podczas ciemnych nocy zimowych, rozchylały się same, aby wypuścić szczupłą kobiecą postać, która lekkim krokiem wbiegała po schodach na górę i znikała. Przyjaciele zastygli między drzwiami i schodami, gdyż chcieli sprawdzić, czy tajemnicza kobieta pokaże się tego wieczoru. W świetle świecznika, który młody służący przyniósł za dnia, Eichendorff, zobaczył wychodzącą postać kobiecą ubraną na szaro o twarzy owiniętej szarym welonem. Zjawa pośpieszyła schodami do góry. Młody służący, który był razem z nimi, nic nie wiedział o duchach i wyprzedził zjawę, aby oświetlić jej drogę. Tam, gdzie schody się rozdzielały, chciał iść w lewo, ale dama wskazała mu białą ręką drogę w prawą stronę. Posłuszny służący zwrócił się tam, gdzie wskazała mu kobieta i cały czas jej przyświecał. Potem oboje zniknęli. Nagle dał się słyszeć straszliwy krzyk chłopaka, a światło świecy zniknęło w ciemności. Młodzi mężczyźni w przerażeniu osłupieli. Eichendorff wziął się w garść jako pierwszy i postanowił pójść do jadalni, by przynieść inny świecznik z płonącymi świecami. Wtedy też razem z hrabią pospieszył w górę schodów. Na piętrze znaleźli trupa służącego. Postać kobieca zniknęła. Próbowali podnieść nieżywego i w tym momencie, kiedy wrócili na dół, tajemnicze drzwi znowu były zamknięte”.

Powtórzyłam historię o spotkaniu z białą damą, ponieważ w tym wydaniu, jest ona obszerniejsza.

 


„Rezydencja Eickstedtów w Sławikowie być może została w niewielkim stopniu uszkodzona w czasie działań wojennych wiosną 1945 r.; do dziś w jej ścianach można zauważyć ślady po pociskach. Do ostatecznej ruiny doprowadziło ją jednak Państwowe Gospodarstwo Rolne, działające w Polsce Ludowej w dawnym folwarku.”

 

Nie rozumiem, dlaczego inne pałace w czasach PRL przeznaczano na szkoły, internaty, biura, dawano KK (jakoś te budynki przetrwały i są odnawiane teraz), a ten piękny, prawie niezniszczony pałac najpierw rozszabrowano ( i zrobili to okoliczni mieszkańcy), a potem przeznaczono do rozbiórki. Dodatkowo przyspieszono niszczenie obiektu, przez świadome zdjęcie i wywiezienie dachu. 

Szlag może człowieka trafić na takie barbarzyństwo- to tak wygląda, jak do władzy dorwą się ograniczone typy, a zaćmienie pt. ”pan krwiopijca” rozum odbiera. Zawsze prostak miał w nosie dobra kultury. Dla niego to było pańskie, a co pańskie to należy zlikwidować. No i przecież ostatnim właścicielem był Niemiec i nieważne, że był na swoim, bo to była ziemia niemiecka, jego majątek był niemiecki, to należało go zrównać z ziemią- tak myśleli prymitywni "powiatowi słowiańscy władcy".

 Więcej o kolejach zamianach pałacu w ruinę przeczytacie tu:

https://www.palaceslaska.pl/index.php/indeks-alfabetyczny/s/1368-slawiko

Zdjęcia z  podanych stron.

https://ziemiaraciborska.pl/dzieje-palacu-w-slawikowie/

w

  Herb rodziny

Pocztówka przedwojenna ze Sławikowa


 Dzisiaj znalazłam wzmiankę o rodzie von Eickstedt. Rzeczywiście jest to ród pochodzący z Pomorza. Tu jest mowa o jednym z nich, właścicielu majątku w Gierałtowicach, ale to ta sama rodzina.


http://www.kandziora.pl/wp-content/uploads/2020/09/Dwory.pdf

I jeszcze ciekawostka taka

"Budowla, którą podziwiamy, znajduje się w Sławikowie, niewielkiej wsi nad Odrą na północ od Raciborza. – To największy pałac na tym terenie. W gminie mamy trzy sklepy i dziewięć pałaców – śmieje się Zygmunt Kandora z Urzędu Gminy Rudnik.

Przewodnik otwiera prowizoryczną bramę i wprowadza nas na obszerny plac. Wyjaśnia, że gdy w 1945 roku przez ten teren przetoczyła się Armia Czerwona, pałac przeznaczono na magazyn dla utworzonego wtedy PGR. W 1954 roku zdjęto z budynku miedziany dach i od tamtej pory stoi jako ruina. W 2006 roku obiekt przejęła gmina, ratując go i pracując nad jego zabezpieczeniem.

Kierujemy się do wejścia w lewym skrzydle. – Ta część pałacu była przeznaczona dla pań, prawe skrzydło dla panów, a środek był wspólny. Ta moda przyszła z Anglii, w XIX wieku mieli tam takie wiktoriańskie fanaberie – wyjaśnia. W tym wypadku autorem fanaberii była pruska rodzina von Eickstedt, która w XIX wieku weszła w posiadanie Sławikowa. – Na parterze przebywała służba. Na co dzień pracowały tu cztery osoby, zatrudnione i mieszkające w pałacu: dwie pokojówki do obsługi pani i panny, lokaj do dyspozycji pana i kamerdyner – do otwierania drzwi. Inne osoby, jak kucharki, woźnice i innego rodzaju służba, przychodziły ze wsi – tłumaczy Zygmunt Kandora.

O standardzie życia właścicieli mówi umieszczona w podłodze neogotyckiego pomieszczenia okrągła marmurowa wanna. To chyba jedyny marmurowy przedmiot, który ocalał – nie było jak go wynieść. Jest tak duża, że nie zmieściłaby się ani w oknach, ani w drzwiach. – Dlatego najpierw ją posadowiono, a dopiero potem murowano – mówi nasz przewodnik.

Z tyłu pałacu rozciąga się park, dziś zdziczały. Do znajdującej się na nim rekreacyjnej polanki prowadził tunel pod pergolą, której szczątki można dostrzec wśród roślinności. Tym tunelem, obecnie udrażnianym, służba dostarczała państwu do ogrodu napoje bądź posiłki. W głębi parku stoi równie zniszczone jak pałac mauzoleum w stylu neogotyckim. Przed nim w trawie widać gdzieniegdzie przewrócone nagrobki. – Tu chowano właścicieli. Oni byli protestantami, a ludność katolikami, więc zbudowali sobie w tym miejscu własny cmentarz – wyjaśnia pan Zygmunt."

https://www.blogger.com/blog/post/edit/9093528481983412815/5884718554220493503


14 komentarzy:

  1. Masz rękę czy raczej oko do wyszukiwania takich zapomnianych perełek.Bardzo ciekawe miejsce i historia, w dodatku tak niedaleko.Szkoda,ze kolejne rzady dopusciły do takiej dewastacji,niestety to nie jedyne miejsce w Polsce tak zrujnowane.Poki co,rożne Czarnki proponują "wycieczki patriotyczne",glownie do wsi ,w ktorych się sami urodzili:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jest ruina, bo np. był pożar, bombardowanie itp. to nie protestuję, trudno, ale jak ktoś z pałacu robi świadomie ruinę, to mnie diabli biorą. A tak było w przypadku tego pałacu. mogliby chociaż, jak w Tworkowie, uporządkować tę ruinę, a to chaszcze i zaniedbania.
      Czarnek to półidiota, jak mawiała moja świetna dyrektorka w podstawówce o takich typach. Ograniczony buc, któremu dano przyzwolenie na rozwalanie oświaty, nauki, a po drodze kultury.
      Ten pałac mógłby służyć uczniom za przykład barbarzyństwa niewykształciuchów.

      Usuń
  2. Ależ robotę wykonałaś, niczym dziennikarz śledczy!
    Pałac wygląda niczym Belweder, dostojny i imponujący.
    W dzieciństwie jeździłam do rodziny na wsi, stał tam dwór, pałacyk, którego mieszkańców wypędzono po wojnie i zakwaterowano na ich miejsce rolników. Zniszczony był strasznie, nie uszanowano drewnianych elementów rzeźbionych, kury chodziły po schodach, nie wiem nawet czy jeszcze stoi, dobry pomysł, by jechać sprawdzić.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy oglądam takie obiekty, zawsze myślę o ich historii, ich właścicielach o ich radościach i zmartwieniach. Wtedy szukam informacji- czasem dogrzebuję się ciekawych rzeczy. Internet ma wielkie zasoby. Trafiłam na ród o tym samym nazwisku, ale oni mieszkali na Pomorzu. Chyba jakaś gałąź odległa z historii. Tu we wsi jest też pałacyk, ale to też już ruina, a pamiętam, jak w nim mieszkał mój kolega ze szkoły, bo ojciec jego był dyrektorem PGR tutaj i w pałacyku mieli mieszkanie. No i potem przyszła restrukturyzacja- majątek kupił prywatny. Nie mieszka tutaj, pałacyk kruszy się i niszczeje.

      Usuń
  3. E tam przetrwały.
    U nas na Mazowszu prawie wszystko co zostało wywłaszczone, a po 90 r. nie trafiło w ręce majętnych lub kumatych spadkobierców obróciło się w ruinę. Pałac w Guzowie perła architektury rodem znad Loary, został cudem ocalony, bo chylił się do ruiny, dobrze że potomkowie Sobańskich wyskubali kasę na odbudowę.
    A ile siedzib szlacheckich trafił szlag już nie zliczę ani nie pomnę. Drugie tyle jest smętną ruiną, bo domy bez opieki starzeją się szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat ten pałac tak mną wstrząsnął. Tyle ruin już widziałam, a te...Polacy to jednak barbarzyńcy. Chłopi... no nie da się tego przeskoczyć... chłopi palili dębowymi, pałacowymi podłogami w piecach, kradli wyposażenie, rąbali meble, niszczyli obrazy.. bo po co to komu takie jaśniepańskie fanaberie. Ale chłopom można jeszcze wybaczyć, natomiast władze PRLowskie to już naprawdę wielki skandal. Kiedyś wściekałam się, że przeznaczano pałace na szpitale, szkoły biura itp. Teraz widzę, że te budowle dewastowano, ale ocalały. Przed chwilą przeczytałam. że dworki w okolicznych majątkach niedaleko Sławikowa, po prostu po wojnie rozebrano. Cegły wzięli mieszkańcy.
      Tam w Polsce pałace niszczyli sowieci, chłopi, bo to ziemiańskie, wielkopańskie. Tu na Śląsku pałace niszczono, bo to niemieckie, wielkopańskie.
      A w Czechach pałace i zamki pozostały, odnowiono je, szanują je i rzadko trafisz tam ruinę.

      Usuń
  4. Przeczytam jutro, bo właśnie wpadłam, do domu po 15 godzinach podróży.
    Ale listę obecności trzeba podpisać 😀

    OdpowiedzUsuń
  5. 15 godzin, moje współczucia, bo nawet w wygodnym samochodzie taka podróż wymęczy porządnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samochód wygodny, ale za mnie jeszcze nie poprowadzi😀 Słowackie miasta , przez które jadę- Prešov, Košice- zawalone tirami.

      Usuń
    2. No tak, musisz się skupić na maksa, a to męczy. Tiry, to nasz chleb powszedni. Tutaj do granicy lecą codziennie setkami. Ale współczuję, bo ja mam kawałek w ich towarzystwie, Ty całe długie trasy.

      Usuń
  6. Druga śmierć Sybilli.
    https://youtu.be/-s9k3VZ0Mgk

    Pałac w Sławikowie i legenda oldtimerów z wieloma perełkami motoryzacji.
    https://www.naszraciborz.pl/site/art/1/0/89912.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i nie barbarzyńcy? Pałac na cegłę do Warszawy? Taki pałac????
      Zdjęcia ze zlotu obejrzałam z przyjemnością.

      Usuń
    2. Nie na temat.
      Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków wydał zgodę na budowę osiedla domków jednorodzinnych na terenie dawnego Aussenkommando Wolsberg(AL Riese).Ta ziemia jest przesiąknięta krwią,zginęło tu 9000 żydowskich więźniów.
      Liczą się tylko pieniądze za sprzedane działki i podatki z nich??

      Usuń
    3. Mam nadzieję, ze ludzie wiedza, co było na tym terenie. Za Chiny nie kupiłabym tej ziemi, choćby była tania. Konserwatorzy zabytków to często wielka pomyłka. mam wrażenie, że niezbyt wiedzą, do jakich zadań są powołani.

      Usuń