Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 23 września 2023

Iść, ciągle iść w stronę ... hradu. Hukvaldy cz.3

No dobra, dzisiaj nie będzie o czeskich dzieciach, dziś będzie o klimatycznej drodze na hrad. Żeby pokazać jej uroki, kręciłam filmy. Był hałas, dlatego wsadziłam w filmy muzykę. Zawsze to lepsze niż krzyki, śmiechy, głośne rozmowy i monotonny szum wiatru. Droga do zamku mocno pnie się w górę- długa prosta, potem ostry zakręt i znowu długa prosta. Po drodze widok na stare drzewa, stoki, wiatrołomy itp. leśne atrakcje. Szliśmy prawie 40 minut, ale nie dlatego, że ona taka długa- po prostu mój kręgosłup i Jaskóła kolana, okazały się głównymi hamulcowymi. A z drugiej strony, po co mielibyśmy się spieszyć? Szliśmy swoim tempem, nic nas nie poganiało, byliśmy wyluzowani, a ja dodatkowo zachwycona tym, co mnie otacza. To ostatnie może człowieka osłabić, prawda?

W takich okolicznościach przyrody- no i nie jest to osławione powiedzonko, a kompletna prawda- szliśmy sobie wolniutko w stronę zamku.


 


W końcu wydrapaliśmy się na placyk przed główną bramą do zamku. Kiedy piszę tu o zamku, to należy wziąć pod uwagę, że to są ruiny zamku, ale zamek jakoś ładniej brzmi i obiecuje więcej. 

Ciekawostka: po czesku hrad znaczy grzęda, ale szukałam dalej, bo mi

 się to jakoś rozjechało- wszędzie hrad przy ruinach, czy zamkach, a tu nagle "grzęda" Wbiłam w translator: "średniowieczny zamek " i wyszło:

"středověký hrad". Mamy Cię- wszystkie zamki i ruiny pochodzące 
z czasów średniowiecza to hrady. Natomiast pałac, to po czesku palác.
Zatem zwiedziliśmy, jak najbardziej,  ruiny średniowiecznego hradu. 

A z placyku przed bramą do zamku taki widok na okolicę

A ja jeszcze dostałam bonus- widok schodzącego do lądowania samolotu- ostrawskie lotnisko im. Janaćka, jest niedaleko Hukvaldów.


 Trochę zdjątek tej pięknej trasy










 

 

17 komentarzy:

  1. z tymi tłumaczeniami to jest zabawne, pamiętam hasło wyborcze (chyba) Havla, brzmiało "Havel na hrad!", w sumie ten hrad to po polsku mógłby być "gród", a ostatnio komentując na Twoim forum użyłem słowa "prevratilka" od prevratit - przewrócić (się), wydawało mi się dość logiczne, ale potem coś mnie tknęło, wrzuciłem je na Gugla i wyskoczyło po polsku "rewolucja", LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, hrad to gród. Popatrz, zaćmienie jakieś mnie naszło:):)
      "Prevratilka":):):) Przeczytałam wtedy i uznałam, że tak ma być. I nawet poprawnie napisane przez v:):))
      Przewrócić się- přepadnout
      Upaść, zaliczyć upadek - podzim
      Zaliczyć glebę- projít půdu
      Przewrotka- převrátit. Ale to chyba chodzi o taką gimnastyczną.
      Jeszcze trochę i faktycznie zacznę gadać po czesku:):)

      Usuń
    2. mnie się w czeskim podoba jego prostota fleksyjna... kiedyś miałem takie wydarzenie: wracałem kiedyś stopem do Polski i w Niemczech razem z drugim przypadkiem spotkanym Czechem złapaliśmy lift do Prahy i coś tam gadamy w czasie jazdy, głównie oni, ale nagle kierowca mówi, że jedzie z bajzla... słucham?... skąd on jedzie?... dopiero po ułamku sekundy dotarło do mnie, że chodzi o miasto Bazylea (pol.) /Bale (franc.) lub Basel (niem.)/... jak by to powiedział Polak?... "jadę z Bazylei", "jadę z Bale" lub "jadę z Basel/Bazel", wszystkie te formy są okay... a Pepik pojechał na skróty i mówi "z Bazla"... i zabrzmiało jak zabrzmiało, LOL...

      Usuń
    3. No i tu masz te praktyczność czeską. Zastosował skrót, bo po co ciągnąć słowo, jak można krótko? Ja mam problem z wymową "kr", "pr"- krtek- język gdzieś ucieka do gardła, a potem wibruje na zębach i nie chce przestać.

      Usuń
    4. A stršljen? Czyli serbski szerszeń? 😀

      Usuń
    5. :):):):):):) No i porażka, chyba z piec razy pod rząd próbowałam i nic:):)

      Usuń
    6. no tak, jugolskie języki to już w ogóle masakra... w polskim bywa czasem kłopot "jak to się pisze?", a tu najpierw trzeba rozkminić, jak to się w ogóle mówi... aczkolwiek z nazwiskiem trenera polskich siatkarzy jakoś sobie poradziłem, jednak to dopiero pierwszy schodek... za to na szczęście moja Lady nazywa się po ludzku mimo, że to serbskie nazwisko...

      Usuń
    7. p.s. a wracając do Czech to choćby taki ćtvrtek (czwartek) zakrawa na pewną upiorność, a mówią, że to śmieszny język :)

      Usuń
    8. Faktycznie, czwartek po czesku brzmi upiornie:) A jak szybko Czech mówi, to rozpacz, a nie śmiech. Ale przywykam i próbuję zrozumieć. Można rzecz, karty w restauracjach mamy już opanowane, tablice w parkach i muzeach też:)

      Usuń
  2. Masz rację, filmy bardziej oddają choćby głębię parku i ruch przyrody...
    Uwielbiam te cieniowane szlaki, trochę słońca, cień w sam raz, no i lubię w drodze do zamku się zmęczyć:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest bardziej praktyczny w poście. Zamiast przewijać kupę zdjęć, puszczasz film i więcej widzisz. Zdjęcie, z kolei, oddaje "to coś", ten moment, tę impresję:):):)
      Muszę popracować nad jakością filmu. Na razie są trochę prześwietlone. No i muzyka urywa się wpół- utwory mają różną długość, wybieram do moich filmów trochę dłuższe.
      Nie mieliśmy pojęcia, że będzie takie podejście. Za to wszystko na górze wynagrodziło nam wysiłek, przyjemny zresztą.

      Usuń
  3. Od razu miałam napisać o Havlu na hrad, ale PKanalia mnie ubiegł:) I z nostalgia sobie przypomniałOdam czasy przelomu u nas i w Demoludach, tworzenie pierwszych, niezależnych rządów. Pane Havranek, to se ne vrati.
    Odkąd nie biorę udziału w zbiorowych wycieczkach to sobie idę takim tempem, jakie mi odpowiada w danej chwili. A nawet sobie coś zjem i wypije po drodze, a co:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wbiło mi się z Havlem na hrad, a przecież od dawna śledzę politykę w różnych państwach. Wczoraj czytałam historię powstawania Słowacji i jej dzieje aż do uzyskania pełnej autonomii jako państwo. Myślę, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego, iż Słowacja, jako państwo, ma krótką historię ( nie mówię o narodzie).
      U nas też jest "niezależny rząd"- tak bardzo niezależny, że normalnie oderwany od rzeczywistości i społeczeństwa:):):):):)
      Tylko raz byłam na zbiorowej wycieczce na Słowacji w Demianowskich Jaskiniach. Ale to była fajna grupa, nie było poganiania, każdy sobie wolnym tempem oglądał, co chciał. Teraz z Jaskółem jeździmy i zwiedzamy i jest super.

      Usuń
    2. Że słowackiej historii pamiętam Ludovita Štura( chyba tak się pisze) i jego polemiki z Lajošem Kossuthem na temat prawa Słowaków do używania własnego języka w szkołach i urzędach. Dziwne, że Kossuth, walczący o jak największą swobodę Węgrów w cesarstwie, był kompletnie głuchy na słowackie postulaty. Nigdy Štura nie poparł. Ksiazke czytałam jako nastolatka:)

      Usuń
    3. Węgry w ogóle nie przyjmowały do wiadomości, że coś takiego jak państwo słowackie ma powstać na "ich" terenach. Tak samo Czesi od początku naginali wszystko, co słowackie pod czeskie. Dopiero teraz Słowacja oddycha swoim powietrzem:) I popatrz, takie małe państwo, jak świetnie sobie radzi.

      Usuń
    4. I małe i w sumie same góry 😀

      Usuń
    5. Widzę, że potrafią wykorzystać te góry. Stawiają na turystykę i jest tam coraz lepiej pod tym kątem. A my mamy małe utrudnienie, bo tam trzeba mieć euro, w Czechach korony, nie da się, jak dawniej, wjechać z taką samą walutą do obu państw.

      Usuń