Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 27 listopada 2023

I tak sobie mija jesień.

Ptaszora sobie wyhaftowałam (haft 24x17 centymetrów). Ma być oprawiony w ramki, ale jak znam siebie, to tysiąc lat minie, nim jakąś odpowiednią znajdę. A tymczasem haft idzie na „rolkę” i do pudełka. Wzór  znalazłam w Internecie, kiedy czytałam o arrasach, gobelinach, kobiercach  oraz haftach średniowiecznych. Inspiracją do poszukiwania wiedzy na ten temat była lektura „Wawelu”. Fajne też są iluminacje w starych księgach, które mogą posłużyć jako wzory do haftu. Na razie do przemyślenia i  wyobrażenia ich sobie jako haft. 


A teraz myślę, co by tu robótkowo zacząć, bo planów wiele było, ale się rozmyły. Chyba wyjmę okrągłe krosno i utkam dywanik z włóczki po sprutych szalikowych "boa". Jak wyjdzie to na dalszy ciąg tkania czekają dwa pudła włóczki, kupionej na zasadzie „zrobię sobie kamizelkę albo szalik, albo…albo no co????”. 

Pani sroka w późnojesiennych mrocznych klimatach.


 Spadło trochę śniegu, temperatura taka ni pies ni wydra czyli około zera stopni. Ani to nie mrozi, ani to nie grzeje, do kitu z taką pogodą. Zdążyłam przed przymrozkami i tym okropnym mroźnym wiatrem okryć włókniną wszystkie nowe nasadzenia. Ketmie nie lubią zimnych wiatrów, a te moje to jeszcze takie "roślinkowe dzieciaki”, nieodporne. Begonie z donic wyrzuciłam, komarzyca tak zaparła się korzeniami, że nie dałam rady jej wyciągnąć. Teraz tkwi przemarznięta w tych donicach i wkurza mnie swoim smętnym widokiem. 

 Ta ciągle pięknie kwitnie, ale ona jest zasłonięta od mrozu i wiatru, na razie uniknęła losu siostrzyc z tarasu. Na zdjęciu begonia jeszcze przed przymrozkiem. Teraz już jej tam nie ma

Obok komarzycy, na okienku, kwitnie jeszcze pelargonia.
Róże już się kończą. Nie pomoże im nawet śniegowa otulina.



Do ogrodu wrócił krogulec i urządza polowania na małe ptaszki. Jesienią jastrząb przetrzebił stado sierpówek. Nie da rady ptaszorów ustrzec- przyroda ma swoje sposoby, by zapewnić sobie równowagę.

Kończy się listopad, a ja odliczam czas do momentu, kiedy zacznie dnia przybywać. Już niecały miesiąc został.

I taki fajny blues


 

 

 

40 komentarzy:

  1. Też liczę dni do momentu powiększania dnia!

    Podziwiam Twoje artystyczne zdolności, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:):) Prawie cała damska część rodziny, po stronie mojej matki, jest uzdolniona artystycznie. Gdyby nie hafty, szycie filcaków, filcowanie, druty, tkanie i czasem szydełko, to już dawno deprecha by mnie pokonała. Skupiam się na "tworzeniu", obojętnie jaki ono daje wynik i obojętnie jak jest odbierane, i zapominam, odreagowuję, mam cel. Tak, mieć cel, w takich stanach, jest bardzo ważne.
      Kiedy sobie pomyślę, że to ubywanie dnia się powoli kończy i daleko, bo daleko, ale w perspektywie jest wiosna, to od razu mi się dusza śmieje:)

      Usuń
    2. A ponieważ czas nie płynie tylko zap.la to szybko zleci:pp

      Usuń
    3. Fakt, on naprawdę zap...la:):):) czyli niebawem wiosna:):):):)

      Usuń
  2. Ja mam zamówień drutowo- szydełkowych pełno, będę je realizować jak wrócimy do BiH po nowym roku. Mąż odda się powinnościom towarzyskim, a ja sobie odpocznę:))
    Piękny ten haft!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druty i szydełko u mnie tylko, powiedzmy z konieczności, albo dla kaprysu. Kiedyś dużo robiłam na drutach, dla siebie, dla dzieci, z wrabianymi wzorami i ażurki. Jednak wolę szyć.
      Dopiero po nowym roku wracasz do BiH? A jak sprawy medyczne, jeżeli mogę zapytać?

      Usuń
    2. Na razie leczenie reumatologiczne, potem operacja, ale kowida coraz więcej i zabiegi planowane- jak u mnie- są przekładane. Wyjeżdżamy 3 stycznia, wracamy w lutym do Lublina i zobaczymy, bez poprawy czasu krzepnięcia mowy nie ma o zabiegu.
      Że względu na tatę jesteśmy teraz częściej w Polsce, na szczęście razem. Szwagier musi więcej spraw ogarniać, ale nam żal czasu na bycie oddzielnie:)
      Szyć, niestety, nie umiem:(

      Usuń
    3. Leczenie reumatologiczne, no niewesoło jest. I jeszcze to słabe krzepnięcie:( Podobno covid zaczyna się rozkręcać. jeszcze trochę i wrócą maseczki i znów będą awantury, bo świadomość wcale nie wzrosła.
      Czyli święta w Polsce z tatą. Będzie miło, będzie świątecznie, będzie rodzinnie. A tata jak?
      Szwagier pewnie zaprawiony w samodzielnym gospodarowaniu, da radę.
      My też mamy świadomość, ze trzeba być ze sobą jak najczęściej, czas tak szybko leci.

      Usuń
    4. Tata dobrze, w święta będzie najmłodsza córka z narzeczonym i psiakami:) znowu rośnie liczba siedzących za stołem i bardzo dobrze, po to się ten sernik i bigos robi.
      Bez spinki, ale lubię te dni, kiedy jest okazja pogadać, rozłożyć duży stół, powspominać. Bo niestety już nigdy nie będę najmłodsza za wigilijnym stolem.

      Usuń
    5. O widzisz- bigos, bigos muszę ugotować, bo jednak w takim zimowym czasie bigos najlepszy:):):) U nas to się wszystko rozeszło. Brat i siostra ze swoimi rodzinami, my przestaliśmy robić święta, bo syn z rodziną w Anglii, a córa... no nie chce się nam już gonić, szykować- pogadać to możemy, jak tylko przyjdzie nam ochota.
      Dobrze, że z tatą w porządku, trzeba łapać te chwile, kiedy jest się razem:)

      Usuń
  3. Też zdążyłam przed mrozem i to w ostatniej chwili jak przyszły mrozy. Rośliny na balkonie zostały zabezpieczone, mogą spać spokojnie do wiosny.

    W miastach niestety nie ma ptasiej równowagi. Osiedla zostały zdominowane przez sroki i niestety na sikorki można sobie popatrzeć najwyżej u kogoś w ogródku gdzieś za miastem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że zdążyłaś zabezpieczyć zieleninkę:) Na balkonie, jak wysoko, to mniej jej grozi przemarzniecie, ale kto wie, jakie mrozy tej zimy nas czekają. Czytam prognozę na jutro, ponoć straszliwe opady śniegu nas nawiedzą:):):)Nie wiem czy się bać, czy śmiać. W każdym razie trzeba przygotować się na odśnieżanie.
      Tak, sroki i wrony, paskudne drapole, niszczą mniejsze ptaki. Sikorek jest w ogrodzie dużo i to różne gatunki. Właśnie sobie pomyślałam, że jednak im już postawię karmnik.

      Usuń
    2. Drugie piętro, więc nie będzie im tak źle, chociaż przed wiatrami nie ma osłony, balkonik ciasny. U mnie mróz będzie się utrzymywał, ale opadów śniegu w najbliższych dnia nie widzę na prognozowych radarach. A to przecież dodatkowa ochronka dla zewnętrznych roślin.

      Poza srokami widziałam gdzieś kawki, ale one zdaje się mieszkają na sąsiednim osiedlu. Wron nie ma.
      Przy srokach nie powieszę żadnego karmnika ani nawet słoninki. Chciałabym zwabić jakoś sikorki, ale nie ma szans, sroki wszystko rozwalą...

      Usuń
    3. Drugie piętro już dosyć bezpieczne dla roślin. Powinnam też wystawić karmnik, bo spadło trochę śniegu, ale nie kupiłam mieszanki. Poza tym, zeszłej zimy ptaki niezbyt się do karmnika garnęły. Kule dla ptaków wieszałam i za każdym razem jakieś zwierze nocą je kradło. No i krogulec, cwaniak, namierzył miejsce karmnika, robił polowania, choć karmnik był zasłonięty.
      Sroki potrafią skutecznie wypłoszyć mniejsze ptaki. U nas maja mniejsze szanse, bo to jednak wieś, ale w miastach to one królują. Kawki raczej ptaszkami się nie żywią, wolą ziarno i owady.

      Usuń
    4. Obejrzałam u Ciebie ten niesamowity zimowo-jesienno-wiosenno-letni obraz, ale nie mogę tam komentować. odblokowałam wszystko i dalej nic. W każdym razie obraz klimatyczny, a mnie się nasunął jako wzór do obrazu filcowanego.

      Usuń
    5. Kiedyś było ogromnie dużo cukrówek, ale chyba i te srogi zlikwidowały. O_o

      A to dziwne, wcześniej od nikogo nie miałam zgłoszeń na tym blogu. Sprawdziłam też skrzynkę spamu i tam Cię nie ma. Mam ustawiony wolny dostęp dla wszystkich.
      Cieszę się, że moja praca została natchnieniem do następnego dzieła. :)

      Usuń
    6. Z komentarzami na blogach jest wielki kłopot od pewnego czasu. U Ciebie mam info. "wpisz komentarz" podkreślony kreską i żadnego miejsca na komentowanie. Niemniej spróbuję jeszcze raz, bo naprawdę ma innych blogach raz wchodzi, innym razem po kilku próbach, a jeszcze innym nie.
      Dwa lata temu w ogrodzie było stado cukrówek liczące 20 ptaków. Teraz są tylko dwie pary. Jastrząb stado przetrzebił. Prawa natury, jastrzębie też jeść muszą. Nie wiem czy sroka potrafi upolować cukrówkę. szybciej krogulec lub pustułka. Pustułki powinny w mieście u was być, bo one lubią miejskie zakamarki dachowe.

      Usuń
    7. Na jednym blogu tylko mam takie problem. Otwiera się oddzielne okno posta, a nie ma okna na komentarz. Lecz nie zawsze tak jest. Czasami wystarczyło odświeżyć, ale tylko czasami.
      Pustułek nigdy w mieście nie widziałam. Pomyślałam już, że osiedle powinno zainwestować w sokolnika, bo każdy narzeka, że nawet prania na balkon wywiesić nie można, ale nikt z tym nic nie robi.

      Usuń
    8. O instytucji sokolnika słyszałam, ale nie wiem, czy przyrodnicy nie protestują. A drugiej strony, czasem trzeba przyrodzie pomóc, dlatego są odstrzały tam, gdzie zwierzyna nie ma naturalnego wroga, a rozpleniła się za bardzo. Ja się buntuję przeciw myślistwu. Człowiek mocno zaburzył równowagę biologiczną.
      Może faktycznie sokół poradziłby sobie ze srokami?

      Usuń
    9. Były już takie inicjatywy. Stadion u nas w Łodzi gęsto obsrały gołębie i interweniował sokół. Potem pomysł się spodobał i to samo zrobili nad jakimś mocno zalepionym marketem, też przez gołębie. I wystarczyło, że on tam krążył, nie że wszystkie pozabijał. Gołębie przestały uznawać te miejsca za bezpieczne i zaczęły szukać gdzieindziej.

      Usuń
    10. Bardzo humanitarny sposób, by odstraszyć paskudy:) Może faktycznie osiedle powinno zatrudnić sokolnika? Może powróciłyby małe ptaszki?

      Usuń
  4. U mnie sporo włóczek z zapasów, ciągle cos dziergam, ale o wiele mniej, niż kiedyś.' Piękny ptaszor, pewnie masz całą kolekcją?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki- jest kolekcja, wejdź na mój drugi blog i tam w zakładce "Kolekcja ptaków" zobaczysz wszystkie ( około 40 haftów).
      U mnie włóczka leży i leży, i leży... nie mam melodii do drutów:)

      Usuń
  5. u mnie też już śnieg, dziś rano sypnęło już zdecydowanie, a koty równie zdecydowanie przeszły na tryb domowy, czasem tylko któreś wyjdzie na króciutką przechadzkę, ale gdy zażyczy sobie wypuszczenia, to usiądzie taki na progu i duma, czy w ogóle wyjść, wtedy pomagam podjąć decyzję, bo mi ciepło z domu ucieka podczas tych kocich namysłów...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli delikatnie nogą delikwenta upominasz? Dając kierunek odpowiedni oczywiści:):):)Beza uwielbia śnieg, a teraz wieczorami wyleguje się na tarasie obok drzwi, boi musi mieć nas na widoku:):) Jednak odzywa się w niej krew Husky. A jak tak się deczko wymrozi, to potem maszeruje na tapczanik grzać dupeńkę- no i wtedy krew szetlandzkiej lady się odzywa:):)
      Głoszą Armagedon, ale na razie to tak około 10 centymetrów nasypało, ale zaczyna mrozić.
      Przypomniał mi się widok kota w głębokim śniegu, tylko uszy i z tyłu ogon było mu widać:)

      Usuń
    2. nogą, ręką... techniki chodzenia kotów są zaiste znakomite, jak starannie wybierają trasę, np. wchodzą w stare ślady, etc, a najzabawniejszy jest Kudłaty, gdy wpadnie na pomysł marszu na wprost metodą pługu śnieżnego używając swojej masy...

      Usuń
    3. Jak nie ma wyjścia, to trzeba sobie radzić płużąc:):):)Koty na śniegu w ogóle pociesznie wyglądają;):):):) Pies skacze, bawi się, a kot wpadnie w śnieg i....

      Usuń
    4. najśmieszniejszy widok miałem, gdy kiedyś na śniegu, niezbyt głębokim, dla kota niekłopotliwym, dwie nasze CZARNE kotki próbowały podchodzić kilka kuropatw, które wylądowały na naszym ogrodzie :)

      Usuń
    5. p.s. i te same dwie kotki, kilka dni później, gdy ten śnieg zaczął powoli znikać znowu zrobiły sobie podchody do kuropatw i tym razem skutecznie: przywlekły prawie do domu kuropatwę, trzymając z obu stron za skrzydła, dopiero tuż przed drzwiami na taras brat interweniował i kuropatwa dała radę się wyswobodzić i uciec...

      Usuń
    6. A to się kocia spółka zawiązała:):):) I chyba zjadłby tę kuropatwę, a na pewno zamęczyły, bo koty bawią się jeszcze żywymi myszami po upolowaniu. W końcu są to drapieżniki i krew w nich gra:)

      Usuń
    7. z tym jedzeniem zdobyczy przez koty to bywa różnie... gdy kot ma swój dom, swoich ludzi, czyli stałą michę, to co najwyżej wyżre odrobinę tej zdobyczy i resztę zostawia, za to chętnie przynosi swoim opiekunom jako prezent...
      za to zdolność i umiejętność pracy zespołowej u kotów, nawet zupełnie się nie znających bywa zaiste znakomita...

      Usuń
    8. Ale są koty, które mają charakter awanturnika, drapieżcy ( może być spowodowany rasą) lub mają większy myśliwski instynkt. Te koty polują na myszy, ptaki, nawet, jak są nażarte.
      Myślę, że zwierzaki potrafią stworzyć zespól, jeżeli mają wspólny interes np. upolować coś. Jest to niesamowite.

      Usuń
    9. tak, polują, ale to nie znaczy, że jedzą... co więcej, wiele kotów nie do końca rozumie związek między polowaniem i jedzeniem zdobyczy... zwykle to bywa wtedy, gdy kociaka za wcześnie się odstawi od matki i odda komuś... kot polowanie ma w genach, ale co z tym potem robić musi mu pokazać matka... tylko że matka czasem też nie wie... są całe pokolenia takich niedouczonych kotów...

      Usuń
    10. A tego nie wiedziałam- niedouczone koty:) Czyli jak u ludzi- uczymy przykładem. kocia matka uczy koty pokazując, co robić:) Świetne:)
      Mało znam obyczaje kotów, Twoja wiedza dużo mi daje.

      Usuń
  6. BBM: Haft piękny, bardzo dekoracyjny. Zdumiały mnie wciąż kwitnące kwiaty! Niezwykłe!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie przypuszczałam, że zajmie mi tyle czasu. Teraz muszę dobrać ramkę. Musi być prosta, by nie przytłumiła haftu.
      Na okienku pelargonia jeszcze trzyma się, ale resztę już nocny mróz skosił.

      Usuń
  7. Yyy... A czy komarzyca to nie jest przypadkiem samica komara?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam taką jedną komarzycę na komarzycy. Siedziała i bezczelnie bzyczała mi w nos:):):) Nawet nie wiem, czy ta zielona komarzyca odstrasza komary:)

      Usuń
    2. O i masz, babo, placek.
      Zapomniałam napisać - ptaszor genialny!

      Usuń