Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 5 marca 2024

Miał być

 

dalszy ciąg o pałacu w Studence, ale przedwiośnie mija i ono ma pierwszeństwo  w kolejce do bloga.

Tym bardziej, że dzieje się sporo. Głównie w ogrodzie. Już dano nie widziałam takiego tempa wzrostu roślin, jak w tym roku. I równocześnie w takim samym tempie ślimole pożerają śnieżyczki i narcyzy. Truję, bo co mam zrobić. Jak toto wyrośnie to żadne szanse na porządne kwiaty.

Jest ciepło i wygląda na to, że do maja uporam się z przycinaniem, grabieniem, sadzeniem oraz szatkowaniem gałązek na wiórki. Tniemy, nie palimy.

Wczoraj przyleciały drozdy, a dzisiaj nagrałam poranny koncert jednego z nich. Było ponuro, mglisto i chyba nie miał ochoty na radosne trele. Niemniej posłuchajcie.

 

Wilcze łyko już przekwita. Z roku na rok krzaczek jest coraz większy. A sadziłam taki jeden patyczek.


Kto to widział, żeby na początku marca liliowce miały takie długie liście.


Kwitną derenie. Ten na zdjęciu kwitnie bardzo obficie, drugi mniej.


I ciemierniki również nie zawiodły. Jesienią dosadziłam jeszcze dwa, ładnie przezimowały, ale jeszcze nie zakwitły.


Białe pierwiosnki kwitną najwcześniej, ale nie spodziewałam się, że zakwitną już pod koniec lutego w takiej obfitości kwiatów.


 Kalina wonna. Coś z nią nie tak, bo pół krzewu kwitło w grudniu- kwiaty zmarzły, a pół zakwitło w połowie lutego. I ten numer powtarza już drugi raz. Nie rozumiem tego, bo ona powinna cała kwitnąć w lutym. 


W końcu przyszła na świerki przed tarasem i ją "upolowałam". To przy ogonku to jakaś rana chyba jest. Futerko dziwnie poszarpane.



I wróbelki elemelki. Całe stadko wałęsa się po ogrodzie i robi przed zachodem ogromny harmider.


Widzicie tego łobuza między gałęziami? Siedziałam w pokoju na kanapie i jakoś mi się te gałęzie nie "zgadzały", coś tam nie grało.  Taka plama- odległość chyba z 50 metrów, zrobiłam zdjęcie i dopiero potem zobaczyłam, co tam siedziało. Paskuda zasadza się w ogrodzie i trzebi nam ptaki. Pozbyć się go nie potrafimy. Czuje się jak u siebie w lesie.



A jak przedwiośnie to zielono i słonecznie.






27 komentarzy:

  1. Nie za szybko to wszystko rośnie?
    Bojam się przymrozków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tez bojam. mają być do -4 stopni, a to już nie przymrozek, tylko mróz. Muszę pokombinować z okrywami dla hibiskusów- młode są, mogą nie przetrwać. Zimą były okryte.
      A może jednak nas to zimno ominie, tu różnie bywa, najczęściej na korzysść

      Usuń
  2. Ależ piękny ten kolor liliowców! Jeden z moich ulubionych.
    W zeszłym roku u nas tak wszystko ruszyło, a potem nadszedł kwiecień i od połowy aż do połowy maja non stop łał.deszcz. Ogród teściowej zrobił się bagnem.
    Oby w tym roku było w miarę normalnie😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soczysty jasnozielony:) No nie, ja tylko taki lubię u roślin. Dla mnie bardziej ciemnozielony oraz takie w zgniłościach i złotościach do zielonego.
      Mamy bardzo mokro. Jeszcze tydzień temu grządki kwiatowe w części były pod wodą. Boję się, że mi też niektóre kwiaty zgniły. Ostatnio pada przeważnie nocami, ale nie ma tragedii. Ja mam "miernik poziomu" wody gruntowej w piwnicy. Jak wody w piwnicy przybywa, to znaczy, że grunt solidnie nasączony. Wiatr suszy, a przydało by się więcej słońca.

      Usuń
  3. Słyszę różne ptaki w lesie, ale nie zawsze udaje mi się rozróżnić co to. Z takich filmików można się tego dowiadywać, bo utrwala się w pamięci.

    Czarne wiewióry są ekspansywne. Tam gdzie się pojawiają, giną rude.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem korzystam z filmików na YT, by określić, co nam śpiewa w ogrodzie. Drozd ma bardzo charakterystyczny śpiew. Kosy też już zaczynają śpiewać i wiją gniazda. Zanosi się na wczesne lęgi.
      W ogrodzie były rude i czarne wiewióry. teraz widuje te ciemną. naprawdę są takie ekspansywne, że rugują rude?

      Usuń
    2. Też często szukam rozwiązania ptasich zagadek na YT.
      W przyszłym tygodniu ma na trochę wrócić zima, spadnie śnieg.
      Tak, czarna wiewiórka jest problemem w wielu krajach. W Szwajcarii nie uświadczysz już ani jednej rudej, bo ktoś wpadł na głupi pomysł wpuszczenia czarnej do środowiska. Teraz we Włoszech ruda jest zagrożona wyginięciem.

      Usuń
    3. Minionej nbocy zapowiadano mocny mróz, a skończyło się na 2 stopniach ciepła. Całe szczęście, bo moje hibiskusy są jeszcze malutkie i nie wiem,czy przetrzymałyby zimno.
      W ogrodzie na początku były same rude. Wszędzie się pałętały, po tarasach, na balkonie, spały na strychu, miały gniazdo w wywietrzniku. Potem pojawiły się ciemne. Myślałam, że to krzyżówka. Przez parę lat były ciemne i rude. Teraz widuje tylko jedną ciemną.

      Usuń
  4. ja akurat chcę teraz kilku przymrozków... wczoraj zawitała do mnie Wiosna od dość paskudnej strony, bo pod postacią pierwszego kleszcza na jednym z kotów... tym największym, co zresztą jest logiczne - na większego łatwiej celnie skoczyć... a przymrozki trochę podregulują to całe kleszczowe szemrane towarzycho...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadne przymrozki nie uskutecznią kleszczy, one są odporne na mrozy nawet 20 stopniowe. Takie mrozy musiałyby trzymać, co najmniej, miesiąc bez przerwy, by tałatajstwo zdechło. A przecież u nas to najwyżej dwa dni trwają.
      Beza też już przynosi z ogrodu- jeże je roznoszą. Jutro jadę do weta po tabletkę dla niej.

      Usuń
    2. jeże to chyba raczej roznoszą pchły?... bo kleszcze to z drzew i krzaczorów spadają... ale z drugiej strony faktycznie: jeże i inne drobne ssaki mogą być chwilowymi żywicielami dla larw kleszcza, więc można uznać, że jakoś je roznoszą...
      my nie tabletkujemy zwierzaków, pies ma obrożę, ale koty nie, bo jestem przeciwnikiem obróż dla kotów, więc są zakrapiane regularnie... i tu jest sedno sprawy, że w tym roku wygląda na to, iż pora na wcześniejsze zakupy...

      Usuń
    3. p.s. pech chciał, że zaliczyliśmy już wcześniejsze odrobaczanie, bo psiak wyłapał lambilię, a wtedy już się jedzie po całości, sam nawet parę proszków łyknąłem, tak dla zdrowotności...

      Usuń
    4. Na niektórych jeżach widać kleszcze, które potem odpadają i zaczynają cykl rozmnażania się. Beza łyka tabletkę i jest spokój. Gęste futro nie nadaje się do wcierki, a obroży nie nosi w ogóle. Na spacery zakładamy jej szelki.
      Macie pecha z lambilią.
      Też muszę kupić jej tabletki na odrobaczenie, no i uzupełnić zapas świetnych granulek z błonnikiem "Fibor". To potrzebne, by nie zatykał jej się gruczoł okołoodbytowy, co powoduje niemożność załatwiania się, a to z kolei inne komplikacje. Co roku ma ten gruczoł badany i ewentualnie czyszczony.

      Usuń
    5. błonnik dostaje Wielki Kudłaty, jest w składzie pasty odkłaczającej, bo czesanie czesaniem, ale mimo to ileś tych włosów połyka, gdy się myje, co ciekawe lubi tylko tą najtańszą z Rossmana i dobrze, bo poza cenami za wiele się te pasty nie różnią...

      Usuń
    6. Pierwszy raz słyszę o takiej paście. To chyba wielka sprawa, bo zwierzaki, które mają futro i liżą się, łykają te włosiska i jest problem.
      Futrzaki mają swoje smaki, przyzwyczajenia i grymasy. ja tam daję Bezie to, co wiem, że zje bez marudzenia. W końcu pies to "też człowiek" i należy mu się jak psu kość.

      Usuń
    7. ja mam taką swoją prywatną teorię, że dzikie zwierzaki żyjące w swoich naturalnych warunkach wcale nie potrzebują żadnych takich past, bo ich organizmy świetnie sobie radzą z takimi połykanymi włosami albo one same potrafią sobie znaleźć antidotum na ewentualny ich nadmiar... sprawa zaczyna nabierać znaczenia w miarę udomowienia jakiegoś gatunku, potem selekcji rasowej a największego, gdy jest to rasa od początku zaprojektowana przez ludzi... i sporo też zależy od struktury samej sierści, jak dobrze kot sam sobie radzi z jej pielęgnacją...
      maine coon jest stosunkowo naturalną rasą kota, więc Intuicja mi mówi, że trochę za często podaję mu tą pastę, ale on już to polubił, jest to część rytuału czesania, taki deser na koniec... co ciekawe, czasem bywa tak, gdy wyraźnie widać, że nie ma tego dnia ochoty na ten deser, więc nie wciskam mu tego na siłę...
      zresztą samo czesanie też nie jest codzienną czynnością, bywają dni, że tego nie robimy... a jak wyjeżdżam na ileś tam dni, to chwilowym opiekunom wręcz zakazuję tej czynności... on zresztą sam bym im za bardzo na to pozwolił...

      Usuń
    8. No to powiem z mojego podwórka- Beza jest mieszańcem i widać to też po rodzaju sierści. Od głowy po biodra i grzbiet to sierść, która się nie filcuje, łatwo się ją czesze. Tragedia to sierść na udach i pod ogonem oraz sam ogon. Sierść się kłaczy, pętli, nie daje rozczesywać. Czeszę ją dwa razy w tygodniu, ale ona tego bardzo nie lubi. Psy, kiedy coś im zalega w żołądku, jedzą trawę. Wyszukują jakiś jej gatunek i skubią ja jak kozy. Potem cała treścią z żołądka wraz z trawą wymiotują- czyszczą żołądek w ten sposób.
      Bardzo podobają mi się takie koty, jakiego Ty masz, ale gdybym miał mieć kota, to wybrałabym pręgowanego jak tygrys z krótką sierścią.

      Usuń
    9. tylko jeden jest kudłaty, reszta to europy, krótkowłose, z nimi zero roboty, tylko przegląd na okoliczność kleszczy, albo jak jakiś badziew zbiorą łażąc po krzaczorach...
      sierść maine coona ma mało podszerstka, nie filcuje mu się tak szybko, jak u persa, czy ragdolla, ale gdy się go zapuści, to dredy i kołtuny potrafią powstać imponujące, nawet filcak nie pomaga, trzeba łapać za nożyczki...
      koty też tak usuwają zawartość żołądka trawą, tylko różnica jest taka, że pies częściowo kontroluje swojego pawia, nieraz potrafi to zrobić wręcz na zawołanie, np. mamuśka tak czasem karmi szczeniaki, że im coś przynosi w żołądku, za to kot kompletnie nie potrafi, zdarza mu się to spontanicznie, zupełnie nieoczekiwanie i czasem w różnych mocno kłopotliwych dla ludzi miejscach...

      Usuń
    10. Czyli czesanko kota jak najczęstsze:). Czasami Bezie też wycinam kołtuny nożycami. Stoi grzecznie, byle nie robić tego zbyt długo. No to tnę etapami:).
      Spontana to Beza też puszcza i to nierzadko na dywan. Dlatego mam tylko dwa niewielkie dywany obok biurek. Reszta to gołe podłogi. Nie gniewam się, nie besztam, ona i tak cierpi i ma poczucie winy.
      Koty w leśniczówce potrafiły cichcem wejść do pokoju i zrobić kupsko na środku łóżka czy tapczana. Potem tego sprać nie można było, a smrodek obrzydliwy. dlatego nie ma u mnie kota, nie dowierzam tym zwierzakom.

      Usuń
    11. u nas koty są dobrze wychowane i mowy nie ma o kupalu w łóżku, czy na dywanie... raz tylko kocica popuszczała w łóżko, ale była wtedy chora, jakieś kombinacje z gazetami robiłem wtedy, dla zabezpieczenia... generalnie to chodzą za stodołę, tylko jeden czarny czasem używa kuwety i nieraz do niej nie trafia, już tak ma od poprzedniego domu, nie ma jak go oduczyć, ale wali twarde bobki, więc zero problemu...

      Usuń
  5. Oj tak, wszystko rusza błyskawicznie, nawet u nas widziałam mnóstwo zielonego i nawet forsycja daje radę, a ptaki tak pięknie nas budzą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Forsycje już kwitną, a narcyzy mają duże pąki. Bazie na wierzbach przekwitają, a te płaczące wierzby mają listki. Czeremchy też zaczynają się zielenić. Wszystko o miesiąc za wcześnie.

      Usuń
  6. U mnie pol metra sniegu nad wiosennymi roslinkami. Ptaki swiergola mimo wszystko. Tesknie do wiosny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to pół metra śniegu? Jakaś północ, czy góry?

      Usuń
  7. Borze szumiący, jaki cudowny ten drozd! Nie podoba mi się tylko , że jesteś morderczynią i to z premedytacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest parę takich gadzin, których nie należy oszczędzać, bo zdominują świat- muchy, komary i ślimole, kleszcze i pchły, aaaa i jeszcze wszy.

      Usuń