W kwietniu, w zeszłym roku, pojechaliśmy do Czech obejrzeć trzy pałace. W rezultacie zaliczyliśmy cztery. Dwa z nich już opisałam- pałac w Starej Vsi TU i pałac w Bartošovicach TU.
Trzeci pałac, który obejrzeliśmy, znajduje się w Studénce, miejscowości położonej na południe od Ostrawy.
Jest to Zespół zamkowy składający się ze Starego Zamku, Nowego
Zamku, parku z pozostałościami pierwotnej średniowiecznej warowni,
muru i bramy.
Stary Zamek powstał na bazie twierdzy założonej przez ród Fulsteinów
i pełnił funkcję gospodarczego i administracyjnego centrum okolicy.
Znajdował się tu browar, spichlerz, zabudowania gospodarcze
i mieszkania dla piwowara. W latach 1722-1771 był siedzibą rodu
Řeplínských z Berečka. W czasie ich pobytu Stary Zamek został
przebudowany na browar, a później na gorzelnię, która działała do 1932
roku.
Po wybudowaniu Nowego Zamku, budynek Starego Zamku służył głównie
celom gospodarczym.
Widok na stary zamek od strony parku.
Stary zamek był czteroskrzydłową budowlą (dwa skrzydła były murowane, a dwa drewniane) dwupiętrową, której wewnętrzny dziedziniec otaczał salon. Wchodziło się do niego przez niewielki dziedziniec, po bokach którego znajdował się browar i mieszkanie piwowara. Na terenie zamku znajdowały się trzy małe i jeden duży ogród, dwa spichlerze i dwa czworokątne dziedzińce dworskie, większy oryginał i nowszy, mniejszy, datowany na czasy Wacława Bruntálskiego z Vrbna. Za Bruntálskiego z Vrbna (1634–1722) Studénka należała do majątku Fulnek. Ostatnim właścicielem z tej rodziny był syn Jana Františka, hrabia Josef František
Zdjęcie z Internetu.
My obejrzeliśmy tylko nowy zamek, bo chcieliśmy zobaczyć jeszcze inny
pałac, a czasu mieliśmy coraz mniej.
Nowy zamek.
Był siedzibą reprezentacyjną, która wybudował w latach 1749-1762
Kryštof Ondřej z Berečka. Powstał jako dwukondygnacyjna budowla
barokowa. W 1771 roku dwór został sprzedany rodzinie Mönnichów,
następnie odziedziczyła go Anna Marie Tekla, która przekazała go swojej
córce Marie. W 1832 roku Maria poślubiła hrabiego Gebharda II Blüchera
z Wahlstatt – jego rodzina była właścicielem zamku do XX wieku.
W latach 1860-1863 Gebhard II kazał przebudować zamek i jego
otoczenie. Rozebrano stare budynki gospodarcze, a na ich miejscu
zbudowano park. Budynek zamku został udoskonalony – do głównego
budynku dobudowano nową dobudówkę, zbudowano nową cylindryczną
wieżę ze kręconymi schodami oraz prostokątną wieżę z własną
cylindryczną wieżą. Poprawiono pierzeję, dobudowano trzy trójkątne
szczyty oraz żeliwny balkon. Przebudowano także wewnętrzną klatkę
schodową. W trakcie budowy runęła jedna z cylindrycznych wież i część
budynku – szkody pokrył wykonawca budowy Adolf Korompay.
Nowy Zamek służył jako tymczasowa siedziba rodziny Blücherów
i miejsce zakwaterowania. W rękach rodziny Blücherów znajdował się
do 1936 roku, kiedy to sprzedali go gminie Studénka.
Pałac od strony parku.
Do elewacji zachodniej (ogrodowej) dostawiony jest parterowy pawilon
ze szczytem ozdobionym wolutami i cylindryczną wieżą schodową.
"Nowy zamek składa się z dwóch połączonych ze sobą budynków.
Pierwszy to prostokątna, pierwotnie przebudowana w stylu barokowo-
neogotyckim, dwukondygnacyjna budowla z dachem mansardowym
i symetryczną siedmioosiową fasadą wschodnią (główną).
Elewację zdobią boniowania w narożach oraz boniowania w parterze, które na piętrze przechodzą w pilastry sięgające trzech szczytów. Okna na piętrze mają gładkie nadokienniki.
W środkowym szczycie znajdują się dwa okna, nad nimi stiukowy herb Blücherów z Wahlstatt, a poniżej ich motto VORWĘRTS (tj. Naprzód).
Nad drzwiami wejściowymi znajduje się żeliwny balkon, na który można wejść przez dwa francuskie okna.
Drugi obiekt to
kwadratowa wieża, pierwotnie trzykondygnacyjna, z późniejszym dobudowanym
czwartym piętrem i przedzielona bogato ukształtowanym gzymsem, dostawiona do północno-zachodniego narożnika
pierwotnej budowli. Wieża ma dwa szczyty i wysoki dwuspadowy dach. Elewacja jest gładka z listwami narożnymi, okna mają
gładkie nadproża, ozdoby budynku współgrają z budynkiem głównym. Pomiędzy wieżą
a budynkiem głównym znajduje się druga wieża schodowa."
W tej wieży obecnie znajduje się muzeum wagoniarskie
Na froncie, pod przyściennymi filarami, umieszczono rzeźby- głowy zwierząt.
W latach międzywojennych w pałacu mieściła się szkoła dla legionistów, a w czasach II wojny były w nim schronisko i lazaret.
"Wokół Nowego Zamku znajduje się park zamkowy w stylu angielskim o powierzchni ok. 3 ha, który w zasadzie swój obecny kształt uzyskał podczas przebudowy w latach 60. XIX w. Występuje w nim szereg cennych botanicznie drzew, w tym bardzo stara lipa wielkolistna. Od północnej strony parku, zachował się mur ogrodzeniowy, a w nim ceglana brama z drewnianą podłogą, a także żelazna brama pokryta gontem. Wszystko zachowane w kształcie obecnym w 1866 roku."
Szczerze, to park taki sobie, a w zasadzie to raczej ogrodzony teren parkowy z kilkoma starymi drzewami, krzewami i trawnikiem. Nie zachował się choćby jeden kawałek jakiej fontanny, czy figury ogrodowej, nie ma alejek.
Zauważyłam, że Czesi starają się odbudowywać i remontować pałace, ale z otoczeniem tych budowli jest raczej kiepsko. Owszem trawniki przystrzyżone, drzewostany zadbane i to wszystko. Nie ma małej parkowej architektury, ławek itp.
W 1936 roku miasteczko Studénka odkupiło pałac wraz z parkiem od Blücherów i dziś cały kompleks jest jego własnością.
Miasto dba o budynek i na bieżąco dokonuje w nim remontów. Oprócz budynku, stałej renowacji podlegają park oraz obiekty stałe należące do kompleksu. Zadbano o odnowienie podjazdu głównego do pałacu, a przed obiektem umieszczono pomniki w hołdzie dla poległych z I i II wojny światowej
W Nowym zamku znajdują się: muzeum pociągów, biblioteka, szkoła artystyczna, mini galeria gobelinów, sala ceremonii oraz biura.
Widok od głównej bramy.
Przed pałacem postawiono dwa pomniki, poświęcone bohaterom poległym w walkach o wolność Czech.
Z lewej stroniy pomnik poświęcony poległym w wojnie 1914-1918 roku
Z prawej strony alejki pomnik poświęcony poległym żołnierzom (w tym radzieckim) w hołdzie za wyzwolenie Studenki w 1945 roku.
Czesi nie ulegają politycznej koniunkturze, nie burzą pomników nawet wtedy, kiedy stają się one w jakiś sposób "niewygodne". Podoba mi się to, nie można zaprzeczać historycznym faktom, burząc pomniki.
A takie widoki można podziwiać, zwiedzając 2 piętro pałacu, gdzie znajduje się muzeum wagoniarskie.
I jeszcze widok na kościół z parku.
Szukałam jakichś ciekawostek o tym pałacu, jakichś historyjek, może o białej damie, albo nieszczęśliwej miłości i zdradzie. Nie znalazłam, szkoda.
https://www.mojehobby.pl/products/Studenka-Chateau.html
https://severnimorava.travel/pl/zazitky/palac-studenka/
A ten zamek bardzo mi się podoba. Nieprzesadnie zdobiony i z klasą, mogłabym w nim zamieszkać.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny uświadamiam sobie, że niewiele wiem o historii naszych południowych sąsiadów. Jeśli już, to bardziej o dążeniu Słowaków do własnego państwa, o Czechach pamiętam jedynie artykuły Leszka Mazana w" Przekroju".
Ja też nie popieram obsesyjnych zmian nazw ulic, burzenia pomnikow- w końcu to znaki czasu . Historia nie musi się podobać, ona po prostu jest . Natomiast nie ma to nic wspólnego z politycznym bałwochwalstwem czy brakiem wiedzy w danym temacie.
I jak to- zamek bez żadnej miłosnej tragedii? Zdrady? Mordu? 😄
Kierowana wyrzutami sumienia, pod wpływem Twojego wpisu, właśnie nabyłam" Gottland" i " Zrób sobie raj" Mariusza Szczygła😊
UsuńChyba żartujesz- to do drugiego komentarza- co za wyrzuty sumienia? Owszem, moje posty mają zachęcać do interesowania się Czechami, ale nie wpędzać ludzi w wyrzuty sumienia. Ale... obie książki dobrze się czyta i nic nie stracisz.
UsuńA pałac- tak, bardzo ładny budynek i też chętnie zamieszkałabym w nim. Coś w nim jest takiego, że nie sprawia wrażenia zimnego domiszcza.
No i biała dama nie straszy, aja się boję duchów:):):):)
I od razu zagospodarowałabym ten park- już mam wizję:):):)
Pewnie, że żartuję:)) Ale mnie zmobilizowałas.
UsuńA mój ulubiony park to zdrojowy w Nałęczowie.
W Nałęczowie byłam 15 lat temu latem. Park robił wtedy wrażenie. Myślę, że teraz jest jeszcze ładniejszy.
UsuńPrzeczytałam "Czesi. Przewodnik po historii narodu i państwa" Petra Jokeśa. Oni to dopiero mieli jazdę przez wieki, jako naród.
O, o taką pozycję chyba mi chodzi, o opis historii narodu.
UsuńDo Nałęczowa od nas 23 km, od.dziecinstwa tam jeździłam, babcie i dziadek.dodatkowo bywali w sanatorium, a przyjaciółka mojej mamy założyła pierwsza prywatna kawiarnie i galerie sztuki w jednym, Ewelinę. Ostatnie miesiące świadomego życia moja mama spędziła właśnie w tym miejscu w Nałęczowie
UsuńMnie się bardzo podobają tamte okolice, okolice Lublina, Zamościa, Roztocze,ale to dosyć daleko od nas. Bywałam tam na zlotach motocyklowych.
UsuńTwoja mam spędziła resztę życia w pięknym, spokojnym otoczeniu. To chyba Cię uspokaja.
Bardzo ładny ten nowy zamek, odnowiony, bryła trochę przypomina zamek w Gołuchowie.
OdpowiedzUsuńParki wokół pałaców często bywają zaniedbane, jakby nie starczyło kasy lub pomysłu na zagospodarowanie terenu.
Ciekawe ujęcia zrobiłaś, zdjęcie z balkonem czy widok na kościół - cudne!
Pałac jest nieduży, ale bardzo proporcjonalny. Mnie najbardziej podoba się od strony parku. Wieżyczki, okna, nieduże bryły sprawiają, że jest on optycznie lekki.
UsuńBalkonik ma metalowe podpory w kształcie smoków:). Spodobały mi się. Tam jest muzeum i ciekawa jestem, czy ludzie fatygują się przejść po parku i zobaczyć cały pałac, czy tylko idą prosto do muzeum. Myślę, że gdyby tam zrobiono park z prawdziwego zdarzenia, to miałby on powodzenie. Pałac jest w centrum miejscowości.
Lubię zamki, jeszcze bardziej pałace, a najbardziej tę śliczną zieleń. Tak mi już brakuje kolorów...
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i będzie kolorowo.
UsuńMusiałam kupić sobie trochę jaskrawych ciuchów, bo już byłam bliska zgonu od tych szarości.
UsuńNo i super, ja sobie kupiłam torebkę, białą w polne kwiaty. No i wyhaftuję sobie bluzkę dżinsową, ale jeszcze nie wiem czy w motyle, czy w jakieś ptaszory. Poza tym staram się kupować kurtki kolorowe- np. wiosenną miodową:).
UsuńStaram się kupować ciuchy kolorowe, albo w kolorowe wzory.
I to jest słuszna koncepcja sztuki. W czasie ciężkiej żałoby bo ciężko odchorowanej śmierci taty nosiłam znienawidzoną czerń przez 2,5 roku. To było jak jakaś masochistyczna tortura.
UsuńPo poprzednim mężu nosiłam żałobę sumiennie cały rok, a potem jeszcze długo nie umiałam się rozstać z czarnymi rajstopami. I tak mi te czarne ciuchy obrzydły, że po śmierci rodziców nie nosiłam ani dnia ubrań w tym kolorze. Nie dlatego, że nie miałam w sobie żałoby, ale po prostu nie umiałam się przemóc. Natomiast po śmierci męża byłam zmuszona, bo "wieś patrzy, wieś pilnuje", byłam nową w tej wsi nauczycielką i niestety, uległam presji.
UsuńRzadko chodzę na cmentarz, żałoby żadnej nie mam zamiaru nosić, co jest we mnie to wiem, pamięć po bliskich siedzi we mnie i to wystarczy.
A teraz kolorowo tam, gdzie można, torebki, apaszki, bluzki (spodnie jednokolorowe) i podobają mi się buty w kwiaty, ale na razie nie znalazłam mojej numeracji. Jeszcze do kompletu zrobię sobie bransoletki boho.
Kocham kolory, moje ulubione to.fuksja, pomarańczowy, żółty. Jedynie czerwony i zielony są wykluczone.
UsuńŻałoby nigdy nie noszę, nie mam potrzeby.
Czerwonym nie pogardzę:):):) Ale takim makowym, świeżym, żółcie, khaki i wszelkie pastele, letnią kurtkę mam w delikatnym różu:). uwielbiam styl boho, hippie 9 prawie to samo), niby przeładowany, barokowy, a jednak ma w sobie coś. No i zawsze coś oryginalnego można sobie "bezkarnie" zrobić, bo to strzępki, frędzle, chwosty, koronki, koraliki, hafty, bordery siakie, owakie, no i kolory. Poza tym luźny krój, wygodny. Bierzesz T-shirt, kładziesz na złożony materiał, według niego robisz krój i już masz podstawę bluzki, a potem co ci tam do głowy wpadnie doszywasz, obszywasz, przyszywasz:):):):)
UsuńA jakie to są bransoletki boho? Zacofana jestem.
UsuńTaki hippisowskie, przeładowane, ale cudne.
UsuńPrzypomina mi to trochę uboższą wersję naszej polskiej Mosznej.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, taki park bez alejek.
O wiele uboższa wersja Mosznej. Ten w Mosznej jest duży i ma więcej wieżyczek, przybudówek. Ten w Studence jest chyba bardziej elegancki. Wszystkie parki wokół pałaców w Czechach, które zwiedziliśmy są w takim samym stylu, a raczej w takim samym dzikim stanie- niby parki angielskie, ale jeszcze im dużo brakuje do parku pałacowego. To raczej półdzikie parki z łąkami , pozostałościami po trawnikach i alejkami rzadko wysypanymi żwirem.
UsuńZauważyłam, że Czesi mniej wagi przywiązują do wyglądu obejścia- owszem, są one zadbane, ale mało kwitów, mało krzewów, takie to smętne, nie tak, jak u nas, gdzie kwiatów w miastach i w wiejskich ogrodach jest o wiele więcej.
Porównałam też parki z tym w Mosznej. Też nie ma o czym mówić.
OdpowiedzUsuńW Czechach obejrzałam tylko Pragę. Mało znam. Ale być może brak Czechom faktycznie ogrodniczego zmysłu. Wystarczyłoby tak niewiele, dla świetnego efektu i to nie jest straszny koszt.
Myślę, że filozofia życiowa Czechów dotyczy "pokazać" jak najmniej na zewnątrz. Co z oczu tego nie żal, czego nie widać, tego się nie przyczepią, a życie w Czechach za komuny nie było łatwe. Oni domy mają takie sobie, ale pewnie wewnątrz bardzo dobrze wyposażone. Teraz dopiero budują domy full wypas. I od zawsze jeżdżą dobrymi samochodami, przeważnie Skodami, ale mają zwyczaj wymieniać je bardzo często na nowszy model. Oni nie są biedni, ale wolą się z tym nie obnosić. Mam tam rodzinę, więc trochę słyszałam i widziałam.
UsuńMam tam przyjaciółkę, ale to inny sort, że tak powiem... wyszła za muzyka rockowego, więc nie będę ich życia porównywać. ;)
UsuńPrzyznam, że nie wiem, jak ludzie w większych miastach żyją. Obserwuję od dobrych kilkudziesięciu lat przemiany za naszą granicą i zdziwiona jestem, że ten świat wioskowy dopiero teraz zaczął się zmieniać. Ale trzeba dodać, że ja, przede wszystkim, poruszam się po Morawach i po Kraju Morawsko-Śląskim. te dwie krainy różnią się od Czech. Dlatego mogę powiedzieć tylko o tym, co tutaj obserwuję.
UsuńCoś ze mną nie tak, lubię jak zamek ma trochę patyny i jest odrobinę nadgryziony zębem czasu. Te wymuskane i świeżo odnowione troszkę mnie odstraszają.
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że stare zamki mają tę patynę, ale te nowsze pałace (od XVII wieku) już są bardzie wymuskane. Oni traktują te budynki jako obiekty użyteczności publicznej i ładują spory pieniądz w ich odnowienie. Prawie w każdym takim pałacu znajdują się albo sale muzealne, albo biblioteki, albo hotele i kawiarnie, albo sale wystawowe. Nierzadko są w nich sale, gdzie organizuje się spotkania cykliczne. Dlatego te pałace są zadbane.
UsuńJak to jest, że po naszej stronie zamki i pałace straszą ruiną, a na południu trwają w całkiem dobrej formie:-) W ramach "czystki komunizmu" wywieźli z bieszczadzkich Jabłonek pomnik gen. Świerczewskiego, pomijając jego czyny i osobowość, zatrzymywały się tam wszystkie wycieczki jadące w głąb gór, i pewnie każdy posiada takie zdjęcie z pomnikiem. Historii nie wymażesz:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBo Czesi podchodzą do pałaców praktycznie, remontują, a potem oddają "ludowi" do użytkowania. I jeszcze jedno, przez Czechy nie przeszła nawałnica radziecka, gdzie to niszczenie pałaców było jej nagminnym działaniem. W Czechach dosyć wcześnie zniesiono pańszczyznę, chłopi nie musiał mścić się na "panach' grabiąc im mienie pałacowe. No i w czeskich pałacach mieszkali Niemcy albo Austriacy ( Czechy tak jak Śląsk Cieszyński o setek lat były pod panowanie cesarzy austriackich i to nie był zabór). Zniszczenia budynków najczęściej były od działań wojennych. Zresztą, jak czytam kolejną historię pałacową, to oni dosyć wcześnie połapali się, ze te pałace można szybko przywrócić do użytku. Na większością pieczę sprawuje państwo, rzadziej gminy. A u nas nie ma właściciel, gminy nie stać, państwo się nie interesuje.
UsuńZe Świerczewskim mam problem natury moralnej, ale uważam, że pomnik powinien stać, by o kim takim przypominać. Cywilizowane państwo nie stawia pomników bandytom i nie niszczy pomników ludzi, którzy w jakiś sposób przysłużyli się Polsce. I to powinno być niezależne o wiatrów politycznych.