Ostatnio pisałam o tym, jak nam zmniejsza się sprawność ruchowa.
Chyba każdy, kto ma z tym problem, kombinuje, jak sobie ułatwić w takim razie życie. Ja już mam przetarcie, bo opiekowałam się długo chorą, mało sprawną matką. Mając już tę wiedzę, postanowiliśmy przystosować dom, biorąc pod uwagę wszystkie trudności (jakie wtedy pokonywałam), by opieka była sprawna i niezbyt obciążała, przede wszystkim, fizycznie osobę sprawującą tę opiekę.
Łazienka.
Kiedy jeszcze mama chodziła (z trudem, ale chodziła) myłam ją pod prysznicem. To była gehenna dla nas, bo ona nie umiała się w tej kabince obrócić, a ja miałam za mało miejsca, by umyć ją całą- musiałam na wpół przeciskać się do kabinki, by z drugiej strony ją umyć. Nie potrafiła również unieść nogi tak wysoko, by wejść do brodzika, a potem miała kłopot z niego wyjść.
Pierwszą
rzeczą, którą zmieniliśmy w naszym domu, było wyrzucenie wanny i
zrobienie szerokiej, wygodnej kabiny prysznicowej (1x1m.). W kabinie nie ma
brodzika, jest wykafelkowana podłoga. Nie ma też w niej listwy zatrzymującej
wodę na podłodze od strony wejścia oraz nie ma drzwi, jest zasłonka+ dwie ściany
wykafelkowane i szyba jako ściana. W ten sposób możemy bez przeszkód wjechać
wózkiem pod prysznic. Przy WC i w kabinie zamontowane są uchwyty. W łazience stoi
również krzesełko, by jak zajdzie potrzeba, włożyć je do kabiny i umyć się na
siedząco. Można również zamontować w kabinie składne, przytwierdzone do ściany siedzisko i nawet braliśmy to pod uwagę, ale wtedy zmniejsza się powierzchnia kabiny, a siedzisko stanowi dodatkowy, trudny element to umycia.
Gdy zepsuła się pralka, zamieniliśmy ją na taką, która otwiera się od góry, jest węższa i zajmuje mniej miejsca. Odpadło mi schylanie się (klęczenie przed pralką) przy wkładaniu i wyjmowaniu prania z bębna. Mój kręgosłup dziękuje mi za to przy każdym praniu. Jeszcze są w łazience dywaniki (mają spód anty poślizgowy), ale później pewnie, dla bezpieczeństwa, znikną. Oprócz pralki jest też wirówka- po przepraniu ręcznym, jak znalazł, do wyżęcia wody.
Urządzenia oszczędzające kręgosłup i ręce.
Muszę się chronić przed fizycznym zużyciem oraz bólem (kręgosłup, stawy) i dlatego mój wysiłek biorą na siebie takie urządzenia.
Jakieś pół roku temu kupiliśmy odkurzacz pionowy bezprzewodowy. Potrzebowałam czegoś do szybkiego odkurzania, lekkiego i poręcznego, i niekłopotliwego w czyszczeniu. Potrzebowałam odkurzacza, przy którym nie muszę się schylać, by założyć nowy worek, włączać go czy zwijać kabel (wszystko z pochylonym kręgosłupem). Kupiliśmy odkurzacz z tych najprostszych. Teraz mamy 3 odkurzacze. Ktoś się chwyci za głowę- matko jedyna, a po co wam tyle tego, posprzątać można każdym. Otóż u nas tak to leci- Roomba odkurza wszystkie te miejsca, gdzie nie trzeba przesuwać, odsuwać i przenosić mebli (dodatkowe obciążenie rąk i kręgosłupa o kolanach nie wspomnę). Ona jest świetna, ale w kątach nie odkurzy dokładnie, a jak wlezie w jakieś miejsce np. między krzesła przy stole, to potrafi się kilka minut głupio kręcić i nie wyjść z pułapki. Mamy progi, toteż sama już przez próg nie przejdzie i nie odkurzy też chodnika z czarnym wzorem- ma program w którym kolor czarny oznacza –uwaga dziura- stop. Czyli Roomba odkurza domowe „rynki”. Szybko się ją czyści, toteż nie jest uciążliwa w obsłudze, ale trzeba jej pilnować, przynajmniej w naszym mieszkaniu. Odkurzaczem ręcznym bezprzewodowym odkurzam wszystkie kąty, gdzie nie wchodzi Roomba i używam go na tzw. „szybko”. Czyszczenie go zajmuje 10 minut. Duży odkurzacz przewodowy wykorzystywany jest do odkurzania generalnego (raz w tygodniu lub raz na dwa tygodnie)- wszędzie nim się dostanę i jest bardzo mocny. Nie lubię go, bo kabel się plącze, ryczy jak odrzutowiec no i dmucha jakimś nieświeżym powietrzem mimo czyszczenia filtrów, zmiany worka itp. Tym odkurzaczem sprząta Jaskół. A wszystkie te odkurzacze kupione były głównie po to, by nie obciążać kręgosłupa nadmiernym schylaniem się.
Z myciem paneli też sobie radzimy za pomocą urządzeń. Najpierw kupiliśmy mały robot myjący. Chodzi myje, nadaje się jednak do szybkiego mycia, nie porządnego, generalnego. Taki, co to jak mi się nie chce, to puszczam „gosposię” i ona myje. Nie zastąpił jednak tradycyjnego mycia mopem. Po tym, kiedy wykręcając mop w wiaderku, trzasnął mi nadgarstek, powiedziałam „dosyć”. Kręgosłup siada, wiaderko z wodą trzeba przenosić, wodę nalewać, wylewać i jeszcze ten mop w nim wyżymać. W grudniu kupiliśmy mop parowy. Też z tych najprostszych- wlewasz wodę, nastawiasz na siłę parowania, nakładasz ściereczkę i hulasz po domu. Ma dwie wady- strasznie długi, gruby kabel, plączący się niesamowicie oraz ciężar (chyba nie ma lżejszego mopa w sprzedaży). Niemniej praca nim, w porównaniu z mopem tradycyjnym, to miodzie, samo miodzie. Podłogi czyściutkie, wszędzie to ustrojstwo wejdzie, nie ma noszenia litrów wody, nie ma kręcenia mopem w wiaderku. Nakładkę zdejmujesz, pierzesz i gotowe. Panele są równo umyte, a ponieważ woda z nich szybko paruje, nie są zawilgocone (nie grozi zamoczeniem i spuchnięciem), nie ma na nich smug jak po myciu mopem tradycyjnym. No i oszczędza się wodę oraz nie używa się chemii, a to też ważne. A najważniejsze, że mopuje się w pozycji pionowej- bólu kręgosłupa i nadgarstków mniej.
Następnym urządzeniem ułatwiającym pracę i dającym ulgę moim plecom oraz rękom jest akumulatorowy robot myjka z obrotową głowicą. Nakłada się odpowiednią nakładkę na głowicę i myje się np. kafelki. Głowica się kręci, ręka nie musi szorować, tylko powoli sunie po powierzchni mytej. Nakładki są różne- do mycia powierzchni szklanych i ceramicznych, do mycia powierzchni metalowych . Są też dwie szczotki- okrągła i taka jak pędzel, do mycia szczelin.
Pisałam już tutaj, że ja jestem zwolenniczką wszelkich urządzeń, które ułatwiają człowiekowi pracę. Nie uznają uwag typu, „a po co ci to, to masz dobre”, kiedy chcę sobie zmienić urządzenie na urządzenie nowszej generacji. Nie zmieniam ot tak sobie, jak coś jest na chodzie i nie jest uciążliwe, to ma zapewniony u nas byt aż do mechanicznej śmierci.
Każdy taki zakup jest przemyślany, oglądamy filmiki, patrzymy, co dane urządzenie posiada. Staramy się kupować takie, które mają jak najmniej „cudów-wodotrysków”, których nie wykorzystamy. Mój brat kupił sobie samochód wyższej póki, taki na komputerach z wszelkimi bajerami ekstra oraz hiper. Pierwszą czynnością jaką zrobił po zakupie, było ograniczenie pracy komputera na tyle, na ile się dało- nie będzie mu tu jakaś „baba” mówiła i dyktowała, co ma robić, jemu to przeszkadza, ogranicza, Hmmmmm….
Czyli nie kupujemy urządzeń dla ich bajerów, których nie wykorzystamy ( np. pralki dwóch tysiącem programów i omal samej się ładującej, czy robota kuchennego z dwoma tysiącami przystawek, kiedy ja potrzebują tylko trzy). Nie kupujemy też bubli, bo oczy by chciały, takie coś ślicznego, choć nie wiemy, co jest w środku. Przed zakupem czytam prawie wszystkie opinie- gdy są tylko dwie albo trzy, lub wskazują na ten sam „błąd’, nie kupujemy.
Od dwóch lat przymierzamy się do kupna automatycznej myjki do okien. I akurat ten zakup nam się odkłada. I powiem szczerze, nie mam pojęcia, dlaczego.
Przez moment myślałam również o kupnie bębnowej suszarki do prania. Przekłada się tylko pranie z pralki, nastawia program i po jakimś czasie wyjmuje się suchuteńkie pranie. Ponoć nawet prasować niektórych rzeczy nie trzeba. Taka suszarka ma też ogromną zaletę- może stać w każdym kącie mieszkania, bo nie potrzebuje wejścia do odpływu wody- ma wmontowany pojemnik na wodę, który się opróżnia po każdym cyklu.
Na razie cieszę się zapachem prania wysuszonego na sznurach, na słońcu i wietrze. Zapach niepowtarzalny. Ale wieszanie mokrego prania też zaczyna być dla mnie problemem i kiedyś będzie trzeba go jakoś rozwiązać.
Kupiliśmy również wózki do przewożenia worków, by Jaskół nie musiał dźwigać ciężkich paczek z kaszą czy worków z pieprzem. Bardzo duże ułatwienie w pracy, w sklepie. W magazynie, gdzie waży towar, ma stołek barowy, na którym się opiera podczas ważenia- oszczędza kręgosłup i kolana.
O ogrodowych urządzeniach już pisałam w kilku postach.
Dom.
Dla ułatwienia życia i ulżenia naszym chorym nogom oraz kręgosłupom, Jaskół zamontował poręcze przy schodach wewnętrznych do piwnicy i ma zamiar zrobić to samo przy schodach zewnętrznych. Taki bzdet- poręcze, a jak od razu łatwiej pokonać te dosyć strome schody. No i bezpieczniej się czuję, bo jakby coś, to od razu jest podpórka.
Drzwi w domu mamy bardzo szerokie (0,9 m.) i tylko jeden schodek przed wejściem- to akurat wyszło przy budowie domu, ale teraz widzimy, że konieczność wprawienia drzwi ze starego domu (właśnie takich szerokich) wyszła tu na dobre. A tak się wściekałam, że w nowym domu muszę mieć stare drzwi (kasa na nowe nie puszczała, a te były i nadal są w bardzo dobrym stanie).
Wyposażenie
Powiem szczerze- ja nawet mam przemyślane miejsca, w których stanie łóżko medyczne, gdyby zaszła taka potrzeba. A Takie łóżka, przy obłożnie „chorym” to ósmy cud świata. I koniecznie musi obok niego stać na stojak z szarfą, lub powinna być w nim wmontowana szarfa do samodzielnego podnoszenia się chorego (łapie za szarfę i siada). Bez tego strasznie trudno układa się osobę na łóżku przy codziennej higienie. Przy łóżku dobrze mieć szafkę, w której trzyma się podręczne środki higieniczne i lekarstwa (raczej nic na wierzchu) oraz kosmetyki (w tym maść na odleżyny), by nie latać po nie, bo nie zawsze jest taka możliwość w danej chwili. Łóżko można wypożyczyć, za niewielką miesięczną opłatą, w różnych instytucjach pomocowych.
Na łóżko kładziemy
materac przeciwodleżynowy, najlepiej taki, który sam reguluje powietrze w jego środku.
To jest niesamowity bajer- tam gdzie miejsce bardziej wyleżane, materac dmucha
powietrze i od razu robi się dystans, a ciało nie leży w dołku. Materac taki lub bez automatycznego dmuchania powietrza można kupić lub też wypożyczyć.
Na materac należy położyć podkład nieprzemakalny i tu już jest spory wybór- małe, duże, cienkie, z miękką podkładką, sama „guma” itp. Ja kładłam podkład na całe łóżko, bo te małe lubią się zwijać i nie dają gwarancji ochrony nawet w miejscu pierwotnego położenia (wypróbowane). Podkładów należy mieć kilka na zmianę, bo się je pierze.
Trzeba też mieć w zapasie sporo ręczników, ściereczek, prześcieradeł, kompletów pościeli, zapasową kołdrę, poduszkę i koc. Ponieważ człowiek leżący często się poci, trzeba mieć spory zapas koszul nocnych lub piżam. Podczas opieki nad matką, nasza pralka chodziła codziennie i robiłam po dwa prania- pościel, koszule, ręczniki.
Przydadzą się też specjalne kubeczki do picia (takie z dziobkiem).
Ja jeszcze dogrzewałam pokój, kiedy myłyśmy mamę całą (przychodziła pani z opieki 2 razy w tygodniu i pomagała mi w tym), dlatego warto mieć elektryczny kaloryferek lub inny grzejnik (np. dmuchawę), bo to zawsze się przyda.
I jeszcze bardzo ważna rzecz- trzeba mieć przygotowaną torbę z rzeczami do szpitala, gdyby zaszła konieczność hospitalizowania osoby chorej. Ważna jest cała dokumentacja medyczna i spis tabletek, jakie osoba bierze. I to wszystko też musi być „pod ręką”.
I jeszcze dodatkowo na bieżąco dochodzi pierdylion malutkich problemów oraz potrzeb, które trzeba szybko rozwiązywać.
Ważne
Najważniejsze jest to, by się pogodzić z sytuacją, zabrać się do sprawy zadaniowo, mieć na uwadze, że to osoba bliska, ale nie ulegać presji, iż czegoś nie wypada, czy nie wolno, bo to matka, ojciec, mąż jest. Moja matka nieświadomie wyczyniała takie rzeczy, że gdybym uległa, to nigdy nie dałabym rady np. jej umyć- wyrywała się pod prysznicem, popychała mnie, szarpała za włosy, w łóżku potrafiła się tak usztywnić, że nie było mowy o zmianie pampersa. No i niestety wtedy musiałam stosować przemoc, choć sama siebie łamałam, bo to przecież matka i nie wypada. Do dzisiaj mam kaca moralnego, a przecież wiem, że to była konieczność. Ludzie z chorobą Alzheimera są przemocowi, co trudno przyjąc do świadomości.
I należy tak sobie zorganizować opiekę (nie bać się prosić o pomoc w niej), by siebie oszczędzić tam, gdzie można. Bo było trudno i bardzo ciężko, nie ma co ukrywać- dochodziły do wysiłku fizycznego sprawy emocjonalne (a ja byłam w ciągłej depresji, której nie mogłam spokojnie przepracować) oraz natury moralnej, etycznej, z którymi trudno było się pogodzić i funkcjonować. Było, minęło, został spory osad (że mogłam więcej, że mogłam lepiej, że mogłam inaczej, że mogłam dłużej), który będzie mi towarzyszył do końca życia. Nie potrafię się go pozbyć. I takie rzeczy też trzeba brać pod uwagę, by się chronić, a ja wtedy nie miałam zielonego pojęcia o tym wszystkim- potrzebna była opieka, to się opiekowałam. Natomiast moje rodzeństwo (brat i siostra) poczuli się całkowicie zwolnieni z opieki nad matką, w ogóle nie przyłożyli do niej ręki- i tak się czasem w rodzinach dzieje, nie będę tego rozwijała.
Po co ja tu piszę o tych wszystkich urządzeniach i ułatwieniach (a pewnie nie wszystkie znam)? Może komuś coś podpowiem, może ktoś sobie coś uświadomi, może ktoś dojdzie do wniosku, że rzeczywiście czas szybko leci, człowiek nie jest młodszy, a organizm się zużywa. Mamy schowany materac przeciwodleżynowy i podkłady nieprzemakające, a w schowku są chodzik oraz kule i laski (bajeranckie, składane😁😁😁). Są zapasy ręczników, pościeli Być może jestem „skażona” takim myśleniem, bo ta opieka nad matką dała mi mocno popalić, ale wiem, że jak do czegoś takiego dojdzie, to potem nie ma czasu, a bywa i kasy, na improwizację.
W ramach starości mam panią do sprzątania, która uznała, że nie będzie częściej przychodziła niż raz na trzy lub cztery tygodnie, bo częściej to nie ma co sprzątać - jestem sama i jakoś jak na razie mało brudzę. Gdy wychodziłam po złamaniu ze szpitala (2019r) zaopatrzyli mnie wtedy odpłatnie w takie fajne kąpielowe krzesełko (można je rozłożyć na części), stabilne, nawet z poręczami i siedząc na nim można się nawet samemu dokładnie i bez problemu umyć, a gdy wyrzucaliśmy wannę to jest teraz kawałek łazienki odgrodzony grubą szklaną płytą, coś jakby kabina bez drzwi.
OdpowiedzUsuńNo właśnie- taką kabinę też mamy, ale żeby nie chlapać pod WC, jest nylonowa zasłonka do podłogi z czwartej strony, zamiast drzwi.
UsuńO pani do sprzątania też myśleliśmy, ale na razie nie, natomiast do mycia okien przydałaby się. No tak, małe mieszkanie w kamienicy i jedna osoba, to sprzątania mało. U nas dom w ogrodzie, pies itp.:)
Mieszkanie małe, tylko 60m kwadratowych, ale ma wysokość 3,5 m a okna są pod sam sufit, ogromne, mają wysokość 175cm. Ja tez muszę zmusić swoich, żeby mi zainstalowali taką zasłonkę.
UsuńPodpowiedziałaś mi myjkę parową, odkurzacze i tak są zbyt ciężkie i cały ciężar dźwigam w dłoni, testowałam u syna. Pieska do paprochów nie kupie, bo za dużo u mnie przeszkód, a łazienka tak mała, ze wiele w niej nie zmienię,. Ech, tylko modlić się o zdrowie lub oszczędzać na sprzątaczkę.
OdpowiedzUsuńKoleżanka sprząta sama po łebkach, a co 2 tygodnie przychodzi młoda silna pani z córką!
Zależy jaki odkurzacz akumulatorowy wybierzesz. Mój waży 2 kilo i ni męczy ręki, a odkurzy 110 metrów na jednym ładowaniu spokojnie. Wybieramy takie urządzenia, by nie były ciężkie czy nieporęczne. Roombę kupiłam pierwszą i nie miałam jeszcze z nią wtedy doświadczenia. Fakt, że nadaje się do większych powierzchni bez mebli lub w takim układzie, gdzie spokojnie je ominie. Ale usunięcie wanny przecież zrobi Ci miejsce na kabinę, która jest naprawdę i wygodniejsza i bezpieczniejsza.
UsuńW mieście łatwiej o panią do sprzątanie, ale na razie o takiej nie myślę, bo sama też muszę coś robić i jednak ruszać się. Tego sprzątania znów tak dużo nie jest i nie latam ze szmatą, tudzież odkurzaczem codziennie:)
Ja nie namawiam do kupna, opisuję, jak ułatwiamy sobie życie, biorąc pod uwagę coraz mniejszą sprawność ruchową i coraz mniej sił. Każdy sobie sam organizuje życie i wie, czego od niego oczekuje na danym etapie. Po prostu każdy ma wybór.
UsuńJakbym czytała samą siebie :)
UsuńTeż mam wszelkie możliwe pomoce do sprzątania, między innymi robot do okien, tu go opisuje, link: https://basia-kolorowyblog.blogspot.com/2023/01/mechanizacja-prac-domowych-nastepny.html
Ma wady i zalety, najgorsza wada, to taka, ze muszę najpierw okno umyć, a robot potem jeździ i zbiera resztki wody i brudu, i pucuje.
Jednak najlepszym robotem, takim na dwóch nogach, jest moja córka, ktora czasem mi pomaga :)))
Opiekowałam sie najpierw ojcem, potem mama, maraton kilkunastoletni :(
Teraz dbam o siebie i męża, no i mam ogródek, ktory jest dla mnie najlepszą fizjoterapia :)
Obejrzałam filmiki jak pracuje takli robot u Ciebie. Strasznie głośny jest. No i nie ma mowy o myciu wstępnym okien. To musi być robot, który wszystko zrobi od a do zet. One faktycznie ram nie myją i są takie, które maja prostokątną nasadkę, myjącą kąty. Ale... ciągle jestem nieprzekonana. I dalej nie mam pojęcia, co tak naprawdę mnie powstrzymuje przed kupnem takiego robota.
UsuńJa się rodzicami "opiekowałam' przez całe moje dorosłe życie- obiadki, zakupy, sprzątanie itp. A tak bardziej konkretnie to kilkanaście lat- najpierw zmarł ojciec, a potem opiekowałam się matką następne 7 lat, przy czym 5 ostatnich było najgorsze. Choroba się rozwijała dosyć szybko. Ostatni tok życia mama spędziła w ZOL, bo ja się już sypałam.
Ogródek tak, ale nie w takim natężeniu, jak kiedyś:):):)
Co jakiś czas zapraszam panią do sprzątania. I na razie wystarcza.
OdpowiedzUsuńSprzątanie to jest tylko mała cząstka tego, co napisałam. Zaczynają się schody, kiedy jedno traci sprawność i przestaje chodzić, a drugie też jest stare i potrzebuje pomocy w opiece.
UsuńTo prawda. Większość sytuacji bywa bardzo trudnych, bo nawet jeśli są dzieci, to nie zawsze mogą się zaopiekować a domy starości są bardzo drogie…
UsuńDorosłe dzieci mają swoje, zazwyczaj niełatwe, życie, no i też chorują. Często mieszkają daleko. Ja nie uznaje spłacania jakichś długów za wychowanie i opiekę w dzieciństwie. Decyzja o posiadaniu dzieci była moja i wtedy liczyłam się z trudnościami z tym związanymi. Dlaczego one , mając własne życie, własne troski, własne dzieci, mają spłacać jakichś dług "wdzięczności" za to, że są na świecie? Moja matka uważała inaczej- "wychowałam sobie ciebie, żebyś mi "służyła' na starość" wprost powiedziała, kiedy się zbuntowałam. To, że nie traktowała tak samo mojego rodzeństwa, to już inna historia. Moja ciotka, obłożnie chora, wręcz wyznaczyła swoim dzieciom dyżury w poszczególnych dniach tygodnia do opieki nad nią. I to wszystko mam z tyłu głowy i ja tak nie chce, nie chcę obciążać moich dzieci. Jak zechcą to same to zrobią. Dlatego mamy takie przygotowania i zabezpieczenia.
UsuńMama była w ZOL prywatnym- niesamowita opieka, naprawdę świetna. Ale w tamtych czasach jej cała emerytura szał na opłaty. Dobrze, że miała wysoką. W państwowych DOSach jest i drogo i siermiężnie i paskudnie przeważnie. Gmina dopłaca do emerytury jako opłatę, ale i tak jest tam biednie. I nie mam pojęcia dlaczego, bo różnica w opłatach miedzy prywatnym i państwowym była niewielka (około 500 złotych), przy kolosalnie różnych warunkach bytowych. W prywatnym nawet lekarstwa były w opłacie. W państwowym wszystko płatne dodatkowo. Poznałam wszystkie niuanse, kiedy szukaliśmy dla mamy miejsca w dobrym zakładzie.
Ja tam niczego nie urządzam, bo po prawdzie to i nie ma czego urządzać w takim metrażu. Nadal nie mogę przestać marzyć o suszeniu prania na zewnątrz, żeby potem pachniało słońcem i wiatrem. A, do dupy z marzeniami, można je sobie o kant odwłoka potłuc. Tym optymistycznym akcentem daję znać, że zbieram się do życia i póki co, będę Ci nadal zawracać głowę swoim jestestwem.
OdpowiedzUsuńAleż my też nie urządzamy na siłę. To się dzieje powoli. No mam duży metraż, ale nie jestem pewna, czy go nie zamienię na mniejszy. W każdym metrażu takie rzeczy są potrzebne, jak przychodzi taki moment. Ostatnio myślałam nad marzeniami- doszłam do wniosku, że ja rzadko marzę i nigdy nie miałam konkretnych marzeń, a raczej postanowienia do zrealizowania. Po prostu chciałam, planowałam i realizowałam. Wyszło to wyszło, a jak nie, to nie rozpaczałam, szłam dalej.
UsuńZawracaj, zawracaj, miło jak zaglądasz i jeszcze milej jak piszesz:)
Jak chcesz, to oprócz głowy mogę zawracać ci też odwłok 🙃
UsuńDziękuję, może jednak nie:):) Wystarczy zawracanie głowy:):):
UsuńBycie przygotowanym oszczędza nam uczucia paniki, dezorientacji.a przecież najczęściej niepełnosprawność nie przychodzi nagle.
OdpowiedzUsuńSporo takich urządzeń mamy, suszarki akurat nie chcę:)
I najważniejsze- czas dla.siebie. Ja jestem.jedynaczka, staramy się z mężem co jakiś czas pojechać gdzieś sami, nawet do hotelu, żeby psychicznie odpocząć.
Tak, uczucie paniki towarzyszy mi za każdym razem, jak się coś ze zdrowiem dzieje. U wszystkich. Co, jak , kiedy, gdzie- trzeba to połapać. Mieszkamy na wsi i tu nie ma sklepów z różnościami pod ręka, a punkt apteczny też jest średnio wyposażony. Po specjalistyczne trzeba wybierać się do miast. A jak się ma kogoś, kogo nie można zostawić samego, to jak to wszystko połapać? To też zaważyło, że sporo rzeczy mamy już przygotowanych.
UsuńPodczas opieki nad matką, mało miałam takich chwil, by gdzieś pojechać. W sumie nigdzie wtedy nie jeździliśmy we dwójkę. Jaskóła ratowały rajdy motocyklowe, ja musiałam zrezygnować z nich.Przetrwaliśmy:):)
Jak czlowiek musi to przetrwa tyko często.placi za to.wysoka.cene. My chociaż na dwa dni wyjeżdżamy, jest w domu syn, tata nie jest leżący, a o związek też trzeba dbać:)
UsuńTa myjka do glazury mnie zaintrygowała, bo.nienawidze machania rękoma.
No tak, ale my byliśmy sami do tej opieki- Jaskół i ja. Dzieci wtedy pracowały i żyły w Anglii. A siostra i brat? Zapomnij, żadnej pomocy, żadnej chwili dla matki, by mnie odciążyć. I jeszcze fumy i fochy.
UsuńJeżeli ktoś zapyta mnie o jakieś sukcesy w życiu, to jednym z nich było to, że tak długo się mamą opiekowałam praktycznie bez żadnej pomocy ( tylko Jaskóła i doraźnie córki). porażką było to, że w końcu nie wytrzymałam fizycznie i umieściliśmy mamę w zakładzie.Dłużej nie dało rady, bo miałby Jaskół dwie osoby do zaopiekowania się.
Dlatego mam młodego męża :))))
UsuńNo nie rozśmieszaj mnie- młodych też trafiają różne niesprawności. Oby Twojemu nic się nie stało, bo faktycznie....
UsuńPewnie że wiek gwarancja nie jest. Ale oby to on mną się opiekował, nie ja nim:)
UsuńA ja nie chciałabym być w takim stanie, żeby trzeba było się mną opiekować. I nie wiem, czy starczy mi sił, by opiekować się Jaskółem. I nie wiem, czy moje dzieci będą w stanie się opiekować nami. Syn z racji odległości raczej nie, córka- nadal drzemie w niej groźna choroba. To wszystko jest jedna niewiadomą.
UsuńMy sobie możemy planować, a będzie jak będzie.
UsuńMoże okazać się, ze będzie lepiej niż przypuszczamy- po prostu np. padnę bez tych całych ceregieli:)
UsuńChyba nie wynaleziono jeszcze nic lepszego ponad mop parowy,ja zachwycilam się od pierwszego wejrzenia.
OdpowiedzUsuńWażny temat poruszasz.Myslę,ze wypieranie faktu,ze istnieje starość,choroby,niedołężność, zaprzeczanie ich istnieniu nie zmniejsza uczucia niepokoju czy strachu przed tym etapem życia.Ja juz jakis czas temu troche "przystopowałam"i urealniłam swoje plany.W mieszkaniu niczego narazie nie zmieniam,sprzatanie i dbanie jeszcze nie stanowi żadnego problemu,ale zdaje sobie sprawe,że kiedyś może zabraknąć mi na to sił..
Nie wiem, jak zachowywałabym się, gdyby nie doświadczenie z matką. Teraz przerabiamy wstępnie na sobie te ograniczenia, ale jesteśmy sprawni intelektualnie i fizycznie w końcu też, mimo ograniczeń. Im starsi, tym gorzej i mniej czasu na przygotowanie się do "niepełnosprawności". Dla mnie sprzątanie z tymi urządzeniami stało się łatwiejsze i mniej bolesne, ale też jeszcze nie jest ogromnym problemem. Mop parowy skutecznie opóźnia "zużycie się fizyczne", bo jednak nie ma tych dźwigań wiaderka, wykręcań wody, charakterystycznych ruchów ramionami mopem tradycyjnym. Ten mały robocik myjący też jest rewelacyjny.
UsuńBardzo dobrze robicie. Sil ubywa a do tego czas tak szybko galopuje. My juz 14 lat temu zrobilismy radykalne zmiany mieszkaniowe (troche na wyrost tak nam sie wydawalo), "natura" nawet nam sklep przyblizyla a drozki spacerowe wydluzyla. Wszystko dobre co sie sprawdza. Zycze Wam tylko 100 lat!
OdpowiedzUsuńTe zmiany chyba nigdy nie są na wyrost. W końcu złamana noga też wymaga usprawnień typu uchwyt przy WC. Ja jeszcze biorę pod uwagę warunki wiejskie, które utrudniają, a nie ułatwiają starość.
UsuńI wzajemnie- 100 lat w wyśmienitym zdrowiu:):)
Cenne rady, wszystkie rozumiem bo opiekowałam się na zmianę, szwagrem z Alzhaimerem, przez ponad 8 lat. Jedyna modlitwa moja to ta, o odejściu we śnie, bez bólu i kłopotania rodzinki. Może nawet już czas zbierać tabletki, bo za rok zmiana kodu z przodu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z tymi tabletkami to zażartowałaś. Zmiana kodu nie oznacza najgorszego. No i masz teraz cel w życiu- wspaniałą działkę. ja bym się tam z tymi tabletkami , na Twoim miejscu nie spieszyła.
Usuńtez kocham mój mop parowy i odkurzacz pionowy! A powiedz mi, jaki ten robot myjka? Jakiego masz?
OdpowiedzUsuń