środa, 20 listopada 2024

Zatęskniłam za jabłoniami

Dzisiaj rano nadspodziewajka- padał deszcz ze śniegiem. Między kroplami wody leciały ogromne białe płatki. No i wichura była, co powodowało malowniczą zadymkę. 

 

Beza doszła do połowy ogrodu i wróciła do domu. Ja poszłam dalej, na sam koniec ogrodu, bo słychać było maszyny pracujące w sadzie. Ogrodnik, w tej zadymce, wyciągał krzewy z następnego pola. Ciekawa jestem, czy znów zasadzi krzewy, czy już tylko kukurydzą, soją lub rzepakiem będzie pola obsiewał. 

 Natura ludzka jest przewrotna, zatęskniłam za widokiem kwitnących jabłoni, a jesienią czerwonych jabłek na drzewkach.

To zdjęcie zrobiłam w 2014 roku, kiedy za naszym płotem jeszcze rósł sad jabłoniowy. Sadownik zaczął likwidować poszczególne plantacje  jabłoni w 2018 roku. 


 
I dojrzewające jabłka na drzewkach.

 


Rozmawiałam wczoraj  z sąsiadem, kiedy ekipa, montująca oczyszczalnię u niego, pojechała. Bardzo był zadowolony. Nie przypuszczałam, że może cieszyć  go oczyszczalnia. Nas nasza też cieszyła na początku, potem zaczęły się kłopoty i ta  radocha trochę stopniała. Niemniej i tak oczyszczalnia jest fajną sprawą.

Zdążyłam otulić krzewy przed mrozem. Dookoła każdego z nich, na ziemi, położyłam warstwę gałązek tui i ścięte suche paprocie. Powinno to uchronić je przed mrozem.Ważniejsze jest zabezpieczenie korzeni przed mrozem niż otulina. I ziemia dookoła krzewu nie może być sucha. Wtedy mróz robi najgorsze szkody. W zeszłym roku, przed przymrozkami, zalewałam ziemię wokół azalii, bo było sucho.W tym roku nie musiałam tego robić.

Teraz w ogrodzie siedzi banda białych krasnoludków. 


Stadko kosów żeruje na jarząbie, rosnącym przed oknem kuchennym. Kosom towarzyszy grupa sikorek. Ruch na drzewie jest wielki. Cis, rosnący przed oknem komputerowego, został objedzony z jagód w zeszłym tygodniu. 

 Do skonsumowania zostały jeszcze jagody dzikiej róży i ognika oraz kaliny. 

Dzika róża przy płocie na dole ogrodu.


 Jeden z krzewów kaliny rosnących przed dużym tarasem. Kiedy liście opadły, wyszła cała uroda jej owoców.

Drugi krzew też ma takie piękne owoce, ale zdjęcie mi nie wyszło.
 
Nadal tkam  gobelin, a w przerwach od tkania kończę różne „ufoki”, które zalegają w kredensie. Sporo się tego nazbierało. Jakieś serwetki, okładki na notesy, haftowane kilimki, poszewki na jaśki- czekają cierpliwie, kiedy mi się zechce do nich wrócić i je wykończyć.

 




poniedziałek, 18 listopada 2024

Niedziela nie niedziela, ogród nie poczeka.

 Wczoraj rano.

 Na "Dzień dobry" sroka na brzozie, drąca się wniebogłosy.


Posiedziała chwilę, pokrzyczała, a potem się zawinęła i odleciała.

Drzewa straciły prawie wszystkie liście, odsłoniło się niebo. Teraz, kiedy siedzę przy kompie, widzę przez okno zagajnik i zachody słońca. Zachodzące słońce przesunęło się bardzo w stronę południa. Jeszcze miesiąc będzie zachodziło coraz bardziej na południe. Tylko miesiąc, a potem zacznie „wracać” w stronę północy. Wtedy zacznie przybywać dnia. Jeszcze tylko 5 tygodni.

Wczoraj, niedziela nie niedziela, przycięliśmy ozdobną jabłoń. Zawsze robiliśmy to wiosną, jednak w tym roku spiętrzyła nam się praca, pogoda nie pozwalała, dlatego  przycinaliśmy jabłoń prawie już kwitnącą. Wprawdzie mogliśmy zostawić przyrosty, ale ja nie chcę, by drzewo wybujało w górę. Akumulatorowy sekator jest nieoceniony. Jabłoń ma bardzo twarde przyrosty, gdybym je obcinała zwykłym sekatorem, nie czułabym teraz ręki. A tak palec- cyngiel- cyk, gałązka spada, palec-cyngiel- cyk, spada następna. 40 minut i drzewko nabrało pięknych kształtów, a ręka nie boli.

I tak łaziłam po drabinie, i cięłam, Jaskół trzymał drabinę. A że w niedzielę-  w nosie mam to, że niedziela i „Nie wypada w dzień wolny…”. Zresztą dla mnie niedziele były przeważnie pracujące a jak trafiła się wolna, to robiłam pranie, sprzątałam, nadrabiałam domowe zaległości. 

Taki widok z okna kuchni mam jesienią rano. Zdjęcie zrobiła dzisiaj, świeciło słońce, teraz pada deszcz, wieje mocny wiatr, zrobiło się listopadowoszaro.


 A tak wygląda (z dołu ogrodu) aleja sosnowa w listopadowy poranek

Wczoraj wiał silny wiatr, zachodnie niebo było stalowo- sine. Wyglądało to tak, jakby lada chwila miało sypnąć śniegiem. Uświadomiłam sobie, że powinnam okryć młode ketmie nie tyle przed mrozem, co przed takim silnym zimnym wiatrem. Podobno bardzo tego nie lubią. 

Jeszcze trochę Księżyca Bobrów. Zdjęcia zrobiłam w sobotę wieczorem, zaraz po wschodzie Księżyca.



 Dzisiaj od rana ruch, warkot, pisk i szum maszyn. Sadownik wybiera z plantacji sadzonki krzewów. Kiedy wyciął sad, założył uprawy sadzonek krzewów ozdobnych i borówki amerykańskiej. Dzisiaj sadzonki wybiera za pomocą specjalnych maszyn, ładuje w ogromne skrzynie. Potem przyjeżdżają TIR, albo mniejsze samochody i krzewy jadą w świat. To na dole ogrodu, a z boku ogrodu, u sąsiada pracuje koparka- zakładają oczyszczalnie biologiczną. Cieszę się, że rośnie świadomość ekologiczna u ludzi. Lubię tego sąsiada, ale wkurza mnie, kiedy pompuje ścieki na pole, obok naszego płotu, bo mu szambo przebiera. To taka oszczędność ćwokowa- jest obowiązek wybierania szamba bezodpływowego raz na kwartał. To są małe stare szamba (kilku  sąsiadów ma takie i też z nich pompują ścieki na pola) i należało by je opróżniać częściej, ale to kosztuje- od 80- 120 złotych  jednorazowo. On też powinien opróżnić szambo częściej. To są koszty, a nikt nie lubi płacić, jak można na pole wylać ścieki.

Nasze, biologiczne, mamy obowiązek opróżniać raz na rok i kosztuje nas to 350 złotych. Jest różnica? No jest. My spuszczamy wodę II klasy, on gęste ścieki. Jest różnica? Jest. I jest nadzieja, że teraz obok naszego płotu nie będzie robione gnojowisko.

Taki kilimek sobie ostatnio wyhaftowałam. Niektóre elementy ptaków haftowane są błyszczącą nicią. Wzór poskładałam z kilku różnych. Dokładny opis kilimka (i mam nadzieję lepsze zdjęcia) będzie na moim drugim blogu (info na pasku z prawej strony).

A ten wyhaftowałam dwa lata temu- wisi na ścianie między drzwiami, w holiku. Jego opis też znajduje się w moim blogu robótkowym.

 Ten nowy powiesiłam na ścianie naprzeciw starego.