Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 18 czerwca 2013

Gorące przegięcie...


Pogoda wyraźnie przegina. Jak nie leje, i omal nas topi, to z kolei upał taki, że nic tylko szukać kąta do zdechnięcia. Dzisiaj o 9 rano w półcieniu były już 32 stopnie. Teraz jest 31 stopni w cieniu. I duszno, duszno, duszno… Bezka pałęta się po domu w poszukiwaniu zimnego podłoża. Jedynie w sieni ma chłodniejszy marmurek, ale z kolei przez otwarte drzwi wpada gorące powietrze. Chodzi więc taka marudna i popiskuje. Upał zniechęca do pracy. Rano siedziałam w ogrodzie i plewiłam chwaściska, które po deszczach, w gorącym teraz powietrzu, oszalały, koniecznie chcą zagłuszyć te szlachetne. Wytrzymałam do 10tej. Potem nie dało rady. W domu też, mimo dobrej izolacji, duszno. I podobnie jak Bezka, snuję się z kąta w kąt. Tu trochę sprzątnę, tu pranie wywieszę, to znowu popiszę na kompie. Wszystko w tempie dużo wolniejszym niż normalnie. Kredens już pomalowany. Muszę jeszcze niektóre wąskie miejsca małym pędzelkiem przemalować. Dzisiaj dostanie nowe uchwyty i zamki. Nałożymy również nowy blat. Jutro można będzie go „zagracić”. Jest w kolorze „Pastelowej orchidei” z aksamitnym.. hm… czym? No bo nie połyskiem. Fakturą? Rzeczywiście, jest matowy i miły w dotyku.  Wczoraj odezwała się ruda. Strasznie pyszczyła na daglezji. Chyba wystąpił jakiś konflikt interesów, bo na daglezji siedział również grzywacz, a niżej kos. W tym roku rude brykają z dala od domu. Przeważnie widać i słychać je na wysokich drzewach oraz w lasku, na dole ogrodu. Są bardziej płochliwe , dlatego trudno je teraz sfotografować. Zobaczymy, jak to będzie, kiedy orzechy zaczną dojrzewać. Niemożliwe, żeby się nie skusiły. W wywietrzniku, obok okna sypialni, gdzie w zeszłym roku miały rude gniazdo, teraz słychać szerszenia. Mam nadzieję, że tylko jeden tam siedzi, bo jakby całe gniazdo….rany….
 Za płotem, na dole ogrodu mojej siostry, zakwitł tulipanowiec. Niestety, źle posadzony, odwrócił się do słońca, czyli w stronę sadu. Cała uroda jego kwitnących kwiatów jest dla nas ledwo widoczna.

 Wygląda jak nenufar, ale nenufarem nie jest. Jaśmin pełny. Mocno pachnie i jest śnieżnobiały.
 Pajączkowi jak klejnocik, bardzo spodobało się parzydło.

 Lekko kremowa piwonia.
 Parzydło.
 Lilie złotogłowy.  Dwa lata temu przesadziłam je i chyba niezbyt dobrze wyszło im to na zdrowie. W końcu zaczęły rosnąć i kwitnąć. Piękne, oryginalne kwiaty.

"Jestem już dużym podlotkiem i nabieram dystynkcji:)"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz