poniedziałek, 25 czerwca 2018

Miały być kwiaty, ale

kwiaty teraz wiszą na co drugim blogu, dlatego u mnie będzie trochę innego ogrodu.
Ogród przed burzą, taki mamy widok ze wschodniego tarasu, na którym spędzamy większość letniego czasu. Wprawdzie taras wychodzi na wschód, ale ogród jest na południe od niego. Te dalekie drzewa to jeszcze nie koniec ogrodu. Za nimi jest rząd leszczyn, potem rząd jodeł, potem rząd sosen i na brzegu ogrodu rośnie rząd wysokich brzóz (odległość od tarasu. około 80 metrów).  Aparat robi dużą perspektywę, jednak w realu też ta odległość jest dosyć duża. W każdym razie, kiedy robi się obchód po obwodzie ogrodu, trochę to trwa.

Skorupki jaj drozda z pierwszego, kwietniowego lęgu. Sprytne drozdy podrzucają skorupki daleko od gniazda.  Te porzuciły na ścieżce w sosnowej alejce.

 
Kwiaty brzoskwini po zrzuceniu płatków. Nawet bez płatków są  śliczne.
 
To nie jest jesienne zdjęcie chociaż kolory wskazywałyby na to. To młode liście leszczyny czerwonej, podświetlone słońcem. Potem robią się ciemnozielono- brązowe i "mechate".

Kwiaty lipy.  Nasze lipy zawsze kwitły na początku lipca, bo to jest odmiana lipcowa. W tym roku lipy zakwitły o 3 tygodnie wcześniej. I nie zawiodły- były gęste od kwiatów i pięknie pachniały. Uwielbiam ciepłe, letnie wieczory, kiedy ptaki powoli cichną, ale jest jeszcze jasno, robi się coraz ciszej, a od lip dochodzi taki miękki, słodki zapach.
Wszyscy zamieszczają zdjęcia malin czerwonych, no to, by nie zanudzać, zrobiłam zdjęcie naszym żółtym malinom. Dwa lata temu kupiłam w Castoramie, w przypływie "chcenia", dwa krzaki żółtych malin. Zasadziłam je, wydały owoce. W zeszłym roku, na wiosnę,  musiałam zreorganizować grządkę i wykopać te krzaki. Przesadziłam je w inny kąt ogrodu. Tam owocowały. A w tym roku, zupełnie nieoczekiwanie, parę krzaków pojawiło się pod drugiej stronie chodnika, naprzeciw tej zreorganizowanej grządki.  Gdzieś musiały przeleźć rozłogi i powstał całkiem niezły maliniak żółtych malin. Tym sposobem w ogrodzie są dwa takie maliniaki. Żółte maliny są słodsze od czerwonych. Łapią też mniej chorób.
I wiśnie. W ogrodzie jest tylko jedna wiśnia. kiedyś było ich więcej, niestety zmarzły. W tym roku bardzo ładnie obrodziła. Było już ciasto z wiśniami, kompot wiśniowy, a teraz... co by tu jeszcze...może wiśnióweczkę?
Morwa też w tym roku wcześniej owocowała. I jak zawsze miała owoców full wypas. Wszyscy się  na niej dokarmiają: szpaki, drozdy, kosy, małe ptaszki, my i oczywiście rude. Rude prawie codziennie na niej siedzą. Lubią też czereśnie.

 

Szpaczysko usiadło na drucie i skrzeczało. One tak dziwnie skwirczą, a potem pogwizdują. Ten wyglądał na zwiadowcę. Posiedział chwilę, porozglądał się czujnie i poleciał. Jedna rodzina szpacza ma gniazdo w dużej jodle. Kiedyś podpatrzyłam jak stary zapikował między gałęzie, a potem rozległy się piski młodych. Trochę nietypowe wybrał miejsce na gniazdo, ale u nas wszystko jest ciut postawione na głowie, to i szpaki mają prawo do swoich dziwactw.
Na tych drutach często przesiaduje całe towarzystwo ptaszorów. Bywa, że na jednym drucie równocześnie siedzą wróbel, kos i sierpówki. Potem pojawia się muchołówka albo drozd. Nie zauważyłam, by ptaki te dokuczały sobie, albo przeganiały się. Owszem, kiedy usiądzie całe stado wróbli, to są tam przepychanki i kłótnie, ale krótko trwają.
Dzwońce też często pojawiają się na drutach. Ten akurat zabiera się do koncertowania.
Nie wiem czy to motyl, czy ćma i nie wiem, jak się nazywa. Poszukałam w necie, ale nie znalazłam nazwy. Oprócz motyla, podoba mi się, na zdjęciu, faktura ściany. Całość jest bardzo malownicza.
Taka sobie tęcza, nie tęcza. Czasem uda mi się przyłapać słońce na psoceniu.
Post bez Bezki, to post beznadziejny:)
Dzisiaj w roli strażnika ogrodu: " I tak sobie siedzę, i tak sobie patrzę...". Miejsce- granica ogrodu z sadem, ulubiony punkt obserwacyjny Bezki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz