Gotyk-
srotyk, czyli co właściwie spłonęło
Łukasz
Kozak
Średniowieczne
arcydzieło? Już dawno nie
Pożar paryskiej katedry Notre Dame może zmotywować do podobnych nieco rozważań: co właściwie spłonęło? W noc pożaru, wśród rewii mniej i bardziej emocjonalnych, ignoranckich, a nierzadko po prostu głupich komentarzy, dowiadywaliśmy się, że płonie Europa, jej kultura, cywilizacja zachodu bądź chrześcijaństwa, a zdaniem niektórych symbol wielowiekowej opresji. Bardziej trzeźwi mówili o wielkim dziele architektury, najlepiej znanej budowli gotyckiej bądź perle średniowiecznej sztuki. Pojawiły się tysiące wypowiedzi o utraconym pięknie, 850 latach zniweczonych pożarem, nieodwracalnych stratach.
Pożar paryskiej katedry Notre Dame może zmotywować do podobnych nieco rozważań: co właściwie spłonęło? W noc pożaru, wśród rewii mniej i bardziej emocjonalnych, ignoranckich, a nierzadko po prostu głupich komentarzy, dowiadywaliśmy się, że płonie Europa, jej kultura, cywilizacja zachodu bądź chrześcijaństwa, a zdaniem niektórych symbol wielowiekowej opresji. Bardziej trzeźwi mówili o wielkim dziele architektury, najlepiej znanej budowli gotyckiej bądź perle średniowiecznej sztuki. Pojawiły się tysiące wypowiedzi o utraconym pięknie, 850 latach zniweczonych pożarem, nieodwracalnych stratach.
W powszechnej
świadomości katedra funkcjonowała jako niezniszczalny i niezmienny monolit,
surowe arcyśredniowieczne arcydzieło górujące wraz ze stalową wieżą nad
Paryżem.
Nic bardziej mylnego. Myśląc w ten sposób, dajemy się zwieść ułudzie, a może wręcz nawet ignorancji. Katedrze w rzeczywistości daleko jest nawet do statku Tezeusza, nie jest średniowiecznym monolitem, już dawno przestała nim być. Jej historyczna wartość została zniweczona lata temu, i to paradoksalnie w procesie renowacji, który miał przywrócić jej pierwotny, średniowieczny blask.
Nic bardziej mylnego. Myśląc w ten sposób, dajemy się zwieść ułudzie, a może wręcz nawet ignorancji. Katedrze w rzeczywistości daleko jest nawet do statku Tezeusza, nie jest średniowiecznym monolitem, już dawno przestała nim być. Jej historyczna wartość została zniweczona lata temu, i to paradoksalnie w procesie renowacji, który miał przywrócić jej pierwotny, średniowieczny blask.
Z katedrami
gotyckimi jest tak, że poniekąd z założenia są dziełami nieukończonymi. Budowa
tych świątyń zajmowała przynajmniej dziesięciolecia, najczęściej wieki, a
kolejne epoki dokładały do nich swoje mniej lub bardziej dyskretne warstwy.
Przykłady praskiej katedry św. Wita i kolońskiej św. Piotra pokazują wręcz, że
budowa może być na kilkaset lat wstrzymana, a mimo to świątynia służy swoim
celom. Koncepcje architektoniczne i dekoracyjne zmieniały się już od
początkowych średniowiecznych faz budowy, a samo dzieło przez kolejne lata
poddawane było nieustannym modyfikacjom. W konsekwencji każdy późniejszy styl
pozostawiał w strukturze gotyckich budowli swój ślad. Nie inaczej było z
paryską Notre Dame. Choć dla monarchów francuskich paryska katedra nie była tak
ważna, jak świątynia w Reims, gdzie byli koronowani, ani bazylika Saint-Denis –
miejsce królewskich pochówków, to z inicjatywy Ludwika XIV z końcem XVII wieku
rozpoczęto gruntowną przebudowę chóru. Prezbiterium to w większości przypadków
najstarsza część kościołów – od niego rozpoczyna się budowę, by świątynia jak
najszybciej mogła służyć celom liturgicznym. Ta właśnie przestrzeń została
bezlitośnie zbarokizowana. Zdemontowano dawne lektorium oddzielające
prezbiterium od korpusu nawowego, a w jego miejsce zamontowano barokową
przegrodę ze stalowymi wrotami. Wnętrze chóru opróżniono ze średniowiecznych
dekoracji, usunięto ołtarz i nagrobki, a całość pokryto stiukami i marmurami. W
nowym wystroju najważniejsze miejsce w głównym ołtarzu zajęła pietà z
podobiznami Ludwika XIII i Ludwika XIV.
Zmiany, które przeszła katedra, widoczne są na obrazach, rycinach i rysunkach przedstawiających jej wnętrze w XVIII wieku. Rzuca się na nich w oczy jeszcze jeden szczegół: przestrzeń jest jasna, doskonale naświetlona – ponieważ w katedralnych oknach nie ma słynnych średniowiecznych witraży! Kazali je usunąć w 1756 roku utyskujący na ciemność .
Zmiany, które przeszła katedra, widoczne są na obrazach, rycinach i rysunkach przedstawiających jej wnętrze w XVIII wieku. Rzuca się na nich w oczy jeszcze jeden szczegół: przestrzeń jest jasna, doskonale naświetlona – ponieważ w katedralnych oknach nie ma słynnych średniowiecznych witraży! Kazali je usunąć w 1756 roku utyskujący na ciemność .
Kult Rozumu i
młot rewolucji
Rewolucja francuska niszczyła na ogromną skalę pomniki przeszłości. Katedralny skarbiec został zrabowany w 1792 roku, w tym samym czasie usunięto sygnaturkę (wieżyczkę) na przecięciu naw – według niektórych relacji była mocno uszkodzona i stanowiła zagrożenie, inni twierdzą, że zdaniem rewolucjonistów wysoka konstrukcja "występowała przeciw równości". Rok później, po zgilotynowaniu Ludwika XVI i w obliczu wojny z pierwszą koalicją, grabieże połączyły się z akcją usuwania "pomników zabobonu i feudalizmu".
Rewolucja francuska niszczyła na ogromną skalę pomniki przeszłości. Katedralny skarbiec został zrabowany w 1792 roku, w tym samym czasie usunięto sygnaturkę (wieżyczkę) na przecięciu naw – według niektórych relacji była mocno uszkodzona i stanowiła zagrożenie, inni twierdzą, że zdaniem rewolucjonistów wysoka konstrukcja "występowała przeciw równości". Rok później, po zgilotynowaniu Ludwika XVI i w obliczu wojny z pierwszą koalicją, grabieże połączyły się z akcją usuwania "pomników zabobonu i feudalizmu".
W królewskiej
nekropolii Saint-Denis otwarto groby, zrabowano, co tylko się dało, a monarsze
kości wrzucono do dołów z wapnem. Rozpoczęto usuwanie wszystkich elementów
kojarzących się z monarchią- każdy posąg z koroną był zagrożony. 28
rzeź z zachodniej fasady Notce Dame przedstawiających
biblijnych królów Izraela i Judy zostało zrzuconych, zdekapitowanych i
okaleczonych. Co ciekawe, lud paryski był przekonany, że niszczy podobizny
francuskich monarchów.
Roztrzaskane rzeźby wykorzystywano jako budulec, wrzucano do Sekwany, a wiele z nich zrzucono na hałdę, na której urządzono śmietnisko. Pojawiały się różne propozycje wykorzystania tego "materiału", znany malarz Jacques-Louis David zaproponował, by z gotyckich rzeźb z Notre Dame usypać cokół pod pomnik ku chwale francuskiego ludu. Pewną część dekoracji uratował Alexandre Lenoir – pionier archeologii, który poświęcił się zbieraniu niszczonych zabytków, inne odnajdywano w następnych stuleciach – ostatnie takie znalezisko miało miejsce w 1977 roku. Katedra (podobnie jak wiele innych najważniejszych francuskich kościołów) została przekształcona w "Świątynię Rozumu", w której czczono personifikację (zwaną czasem nawet boginią!) wolności (jej późna podobizna jest dziś symbolem Nowego Jorku). Mimo że był to obywatelski i ateistyczny kult, to aby wypełnić lukę po katolickiej liturgii, opracował własny system rytuałów. W środku dawnej katedry usypano kopiec, na którym postawiono teatralną scenografię w formie starożytnej świątyni, przyozdobiono ją popiersiami filozofów i oświeceniowymi symbolami. Obok "pochodni prawdy" siedziała aktorka ubrana w tricolore odgrywająca rolę Wolności, którą adorował tłum uczestniczący w obchodach "święta rozumu".
Problem w tym, że splądrowany budynek zaczął stanowić zagrożenie – resztki barokowych dekoracji mogły się w każdej chwili zawalić. Jednocześnie Robespierre uznał, że od ateistycznego kultu rozumu lepszy będzie deistyczny kult Najwyższej Istoty i zakazał "świąt rozumu”.
Roztrzaskane rzeźby wykorzystywano jako budulec, wrzucano do Sekwany, a wiele z nich zrzucono na hałdę, na której urządzono śmietnisko. Pojawiały się różne propozycje wykorzystania tego "materiału", znany malarz Jacques-Louis David zaproponował, by z gotyckich rzeźb z Notre Dame usypać cokół pod pomnik ku chwale francuskiego ludu. Pewną część dekoracji uratował Alexandre Lenoir – pionier archeologii, który poświęcił się zbieraniu niszczonych zabytków, inne odnajdywano w następnych stuleciach – ostatnie takie znalezisko miało miejsce w 1977 roku. Katedra (podobnie jak wiele innych najważniejszych francuskich kościołów) została przekształcona w "Świątynię Rozumu", w której czczono personifikację (zwaną czasem nawet boginią!) wolności (jej późna podobizna jest dziś symbolem Nowego Jorku). Mimo że był to obywatelski i ateistyczny kult, to aby wypełnić lukę po katolickiej liturgii, opracował własny system rytuałów. W środku dawnej katedry usypano kopiec, na którym postawiono teatralną scenografię w formie starożytnej świątyni, przyozdobiono ją popiersiami filozofów i oświeceniowymi symbolami. Obok "pochodni prawdy" siedziała aktorka ubrana w tricolore odgrywająca rolę Wolności, którą adorował tłum uczestniczący w obchodach "święta rozumu".
Problem w tym, że splądrowany budynek zaczął stanowić zagrożenie – resztki barokowych dekoracji mogły się w każdej chwili zawalić. Jednocześnie Robespierre uznał, że od ateistycznego kultu rozumu lepszy będzie deistyczny kult Najwyższej Istoty i zakazał "świąt rozumu”.
Katedra
podupadła i stała się czymś na kształt miejskiego kamieniołomu, z którego przez
parę miesięcy pozyskiwano budulec. Przed tym losem uratował ją przewrót 9
thermidora, czyli 27 lipca 1794 roku, w wyniku którego zostaje obalony
Robespierre i jego zwolennicy. Choć świątynia była w bardzo złym stanie,
przywrócono jej dawną liturgiczną funkcję i pozwolono na powrót katolickich
duchownych. W 1804 roku ze względu na koronację cesarską Napoleona szybko
oczyszczono wnętrze i ustawiono dekoracje w stylu starożytnego Rzymu, by
nadawały odpowiedni "cesarski" ton ceremonii. Po upadku Napoleona, w
czasie restauracji Burbonów, katedra jest poddawana doraźnym renowacjom, które
przynoszą jej momentami więcej szkody niż pożytku, później zostaje splądrowana
przez tłum w czasie rewolucji lipcowej w 1830 roku. W tym czasie przedstawia
już taki obraz nędzy i rozpaczy, że miasto poważnie liczy się z ewentualną
rozbiórką. Następuje jednak całkowity zwrot akcji.
Gotyk, który nigdy nie istniał
W 1831 roku zostaje wydana powieść "Notre-Dame de Paris" (w Polsce znana jako "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu") Victora Hugo. Pisarz doskonale trafia w mieszczański gust, który rozkoszuje się opowieścią o wesołej kozie, powieszonej cygance, zdeformowanym dzwonniku i ponurym archidiakonie. Katedra staje się symbolem nie ze względu na swoją dramatyczną przeszłość, ale ze względu na fabułę popularnej powieści. W tym samym czasie powstają pierwsze państwowe instytucje i służby mające na celu zachowanie i renowację zabytków. Notre Dame jawi się jako priorytetowy obiekt na liście do przywrócenia dawnej świetności.
Za renowację zabierają się pionierzy konserwacji: Jean-Baptiste Lassus i Eugène Viollet-le-Duc, którzy wygrywają państwowy konkurs i w 1843 roku przystępują do prac nad fasadą. Powstaje cały zakład kamieniarski, który tworzy "gotyckie" rzeźby i ustawia je w opróżnionych portalach i arkadach. Uszkodzone średniowieczne elementy zastępowane są przez XIX-wieczne "rekonstrukcje". Prace przerywa brak finansowania i śmierć Lassusa, ale Viollet-le-Duc powraca w 1859 roku z nową koncepcją renowacji – która paradoksalnie dopełnia dzieła zniszczenia.
Viollet-le-Duc wymyśla swój własny, zunifikowany stylistycznie gotyk. Gotyk, który nigdy nie istniał. Ma duże wsparcie ze strony świeżo proklamowanego II Cesarstwa i Napoleona III, który wykorzystuje przeszłość do celów politycznych: chce mieć narodowy i historyczny styl. Francuski gotyk idealnie się do tego nadaje, ale jest zbyt zróżnicowany i surowy. Viollet-le-Duc ugładza go, czyni baśniowym – stąd przebudowane w disneyowskim stylu zamki i stąd kolejne nieszczęście katedry Notre Dame. Wszystkie nietypowe rozwiązania średniowiecznych architektów zostają "poprawione", większość rzeźb wymieniona, wracają też witraże – oczywiście niewiele barwnych szyb jest oryginalnych, a i te ulegają "poprawkom". Przywrócona zostaje sygnaturka (wieżyczka) – pierwsza ofiara ostatniego pożaru – choć jest dużo wyższa i otaczają ją spiżowe rzeźby świętych, z których jedna ma rysy samego "konserwatora". W końcu pojawiają się elementy całkowicie zmyślone przez Viollet-le-Duca – zarówno w architekturze, rzeźbie, jak i wyjątkowo kiczowatych projektach dekoracji malarskiej.
Gotyk, który nigdy nie istniał
W 1831 roku zostaje wydana powieść "Notre-Dame de Paris" (w Polsce znana jako "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu") Victora Hugo. Pisarz doskonale trafia w mieszczański gust, który rozkoszuje się opowieścią o wesołej kozie, powieszonej cygance, zdeformowanym dzwonniku i ponurym archidiakonie. Katedra staje się symbolem nie ze względu na swoją dramatyczną przeszłość, ale ze względu na fabułę popularnej powieści. W tym samym czasie powstają pierwsze państwowe instytucje i służby mające na celu zachowanie i renowację zabytków. Notre Dame jawi się jako priorytetowy obiekt na liście do przywrócenia dawnej świetności.
Za renowację zabierają się pionierzy konserwacji: Jean-Baptiste Lassus i Eugène Viollet-le-Duc, którzy wygrywają państwowy konkurs i w 1843 roku przystępują do prac nad fasadą. Powstaje cały zakład kamieniarski, który tworzy "gotyckie" rzeźby i ustawia je w opróżnionych portalach i arkadach. Uszkodzone średniowieczne elementy zastępowane są przez XIX-wieczne "rekonstrukcje". Prace przerywa brak finansowania i śmierć Lassusa, ale Viollet-le-Duc powraca w 1859 roku z nową koncepcją renowacji – która paradoksalnie dopełnia dzieła zniszczenia.
Viollet-le-Duc wymyśla swój własny, zunifikowany stylistycznie gotyk. Gotyk, który nigdy nie istniał. Ma duże wsparcie ze strony świeżo proklamowanego II Cesarstwa i Napoleona III, który wykorzystuje przeszłość do celów politycznych: chce mieć narodowy i historyczny styl. Francuski gotyk idealnie się do tego nadaje, ale jest zbyt zróżnicowany i surowy. Viollet-le-Duc ugładza go, czyni baśniowym – stąd przebudowane w disneyowskim stylu zamki i stąd kolejne nieszczęście katedry Notre Dame. Wszystkie nietypowe rozwiązania średniowiecznych architektów zostają "poprawione", większość rzeźb wymieniona, wracają też witraże – oczywiście niewiele barwnych szyb jest oryginalnych, a i te ulegają "poprawkom". Przywrócona zostaje sygnaturka (wieżyczka) – pierwsza ofiara ostatniego pożaru – choć jest dużo wyższa i otaczają ją spiżowe rzeźby świętych, z których jedna ma rysy samego "konserwatora". W końcu pojawiają się elementy całkowicie zmyślone przez Viollet-le-Duca – zarówno w architekturze, rzeźbie, jak i wyjątkowo kiczowatych projektach dekoracji malarskiej.
Łukasz
Kozak - mediewista, ekspert od technologii i mediów. Twórca najpopularniejszych
w sieci przeglądów zbiorów zdigitalizowanych (m.in. Discarding Images i Stare
obrazki ze zwierzętami). Współpracował z licznymi instytucjami kultury i placówkami
naukowymi w zakresie nowych mediów, technologii i wykorzystania zasobów
cyfrowych. Od 2017 roku kurator programu muzycznego Festiwalu Nowe Epifanie. W
Programie 2 Polskiego Radia współprowadzi pierwszą polską audycję
mediewistyczną "Kryzys wieku średniego". Autor licznych prac
naukowych i popularyzatorskich, recenzent wykonań i nagrań muzyki dawnej,
wykładowca. Związany z biblioteką narodową, współpracuje z Pracownią Rozwoju
polony przy tworzeniu nowych rozwiązań dla bibliotek cyfrowych.
Źródło:
https://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/gotyk-srotyk-czyli-co-wlasciwie-plonelo,212,3643?fbclid=IwAR2_WmAheo7uX_IIPddPUGXbVjs7dApbNAF_HGTN9LZHPh8PUCt8OIrMVRw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz