poniedziałek, 9 stycznia 2023

Styczniowy wypad do Jabłonki (1)

Lubię nieplanowane wypady, zwłaszcza jak jest świetna pogoda. Taki wypad w świat, mieliśmy wczoraj. Jaskół poprosił znajomego, by mu przywiózł z Anglii kranik do motocykla. Kolega kranik przywiózł- trzeba było go odebrać, czyli pojechać do Jabłonki na Orawie. Trasy wytycza Jaskół.


Stara się, by droga powrotna nie była taka sama, jak ta docelowa. W tamtą stronę pojechaliśmy przez polskie góry, wracaliśmy przez słowacką Orawę, Kesuczę i Czechy. Z domu wyjechaliśmy około 10 rano. Jazda w tamtą stronę miała nam zabrać około dwie godziny.

Na słowacką Orawę jechaliśmy przez Bielsko- Białą, Żywiec, Jeleśnię.  

W Korbielowie przekraczaliśmy granicę, by przejechać przez parę wiosek słowackich i wrócić do Polski.

Widok na Skrzyczne z drogi do Żywca. Zdjęcie, robione z samochodu,  trochę wyostrzyłam.

To nie była dobra pogoda na robienie zdjęć. Góry były pokryte lekką mgiełka u podstawy i mocno zamglone w górnych partiach. W dodatku świeciło ostre słońce. 

Kiedy jechaliśmy na Słowację, przez całą drogę mijaliśmy się z  samochodami z polską rejestracją- Polacy wracali z Tatr, omijając ruch na zakopiance. Droga przez beskidzkie wioski jest fatalna- dziurawa, łatana, wąska. I te wioski też takie bardziej zapyziałe. 

Przejście graniczne w Korbielowie.

Z lewej strony jest duży budynek byłej straży granicznej- zaniedbany. Obok jest spory parking, na którym ledwo znaleźliśmy miejsce. Myśleliśmy, że w budynku jest jakaś knajpa i skorzystamy z WC. A tu kicha- jest WC, ale FUJ! Nawet w czasach najgłębszego PRL nie widziałam czegoś tak paskudnego. Nie będę opisywała, ale to wstyd, by na granicy, po polskiej stronie, coś takiego istniało. A 50 metrów dalej, w zadbanym budynku byłej słowackiej  straży granicznej, mieści się sklep.

Na polskim parkingu full samochodów, ludzie zostawiają auto i idą w góry. Przydałaby się jakaś baza z herbatą itp.

Po słowackiej stronie droga wije się serpentynami przez las. A las piękny, dziki, z wiatrołomami, stromymi małymi żlebami, w których płyną potoki.

Jedziesz sobie lasem w dół i nagle otwiera się przed tobą taki widok.

A zaraz potem taki


Babia Góra, którą objeżdżamy z trzech stron (właśnie przez kawałek Słowacji).

Cały czas jechaliśmy w dół, a z obu stron drogi, mijaliśmy zamglone góry.

Nie udało mi się sfotografować słowackich górskich wiosek. Domy są w nich wybudowane wzdłuż głównej drogi. Za domami są pola, albo stoki. Charakterystyczne jest to, że domy stoją na bardzo wąskich działkach, odwrócone szczytami do drogi, pod skosem do niej. Jedzie się i mija dom, dom, dom, dom... a odległości między nimi są tak około 5 metrów. Żadnych większych ogródków wokół.

Cerkiew w Bobrowie. Obok z prawej strony stoi karczma przyjaciół znajomego, do którego jechaliśmy, ale jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Podobno dom ma 200 lat. Na Słowacji, na trasie do domu, widziałam jeszcze kilka cerkwi.

I polskie samochody jadące pod górę, na przejście w Korbielowie.

No i to, na co czekałam. Widok na Tatry Zachodnie. Mogłabym tak stać tam i gapić się w nieskończoność. Przystanęliśmy w jedynym możliwym miejscu, bo droga w stronę jabłonki jest wąska z dosyć wąskim poboczem, a ruch był duży. Pozazdrościłam widoków ludziom tam mieszkającym. Obudzić się rano i widzieć Tatry z jednej strony oraz Babią Górę z drugiej. Coś pięknego.

Widok na babią Górę od strony Orawskiego Jeziora (z tyłu mam Tatry)


Jak już pisałam, to nie była dobra pogoda na robienie zdjęć- zdjęcia wyszły nieszczególnie. Robiłam je na dużym przybliżeniu, ale coś ze wspaniałości Tatr na nich chyba oddałam. 





To zdjęcie zrobiłam z samochodu w drodze powrotnej. Akurat przystanęliśmy za samochodem, jadącym z przodu. I  to chyba najlepiej wyszło ze wszystkich zdjęć Tatr.

Zimowy fotel dla Króla Gór

No i filmik, a jakże. Filmik kręciłam na ślepo, bo wszystko co z tyłu, odbijało się w obiektywie. Czasem czuję się bezsilna wobec mojego aparatu- mam ogromne przybliżenie, ale w zamian obiektyw, który odbija moją twarz i to co z tyłu- słabo widać w nim to, co chce sfotografować. No cóż, chciałam bardzo duże przybliżenie, by fotografować ptaki, no to mam. 

Tatry są około 30 kilometrów w linii prostej od miejsca, gdzie kręciłam. W dole jest Orawskie Jezioro.


 A na koniec tej części relacji, obywatel myszołów: polsko-słowacki myszołów. 

Taki bonusik, uwielbiam fotografować ptaki, a ten jakby chciał mi to ułatwić, usiadł na słupku w odległości gdzieś z 20 metrów ode mnie. 




 I siedział tak spokojnie, chociaż obok niego śmigały głośne samochody.

 c.d.n.


 


 
 



 

14 komentarzy:

  1. Korbielów to mój koszmar senny😀 mój szef w korporacji zawsze w zimie organizował tam spotkania, bo lubił jeździć na nartach. Ja, po pierwsze, nie nartuję, a po drugie z Lublina jest daleko, a drogi fatalne- szczególnie na początku tysiąclecia. Na dodatek zawsze padał śnieg w terminie tych spotkań i jechało się raz dziesięć godzin.
    Przez Słowację, jak wiesz, ciągle jeżdżę od przejścia granicznego w Barwinku. Jakie są na trasie widoki za dnia, szczególnie jesienią!
    A raz w zimie jechałam z Bosni do przyjaciółki do Krakowa i wybrałam sobie, a propos Słowacji, najkrótsza trasę przez Park Narodny Nižne Tatry na Ružomberok. Wszystko pięknie, ale gdzie zimą 🤣sunęłam 30 na godzinę w egipskich ciemnościach, ni żywego ducha. Może latem kiedyś tam wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się wtopiłaś. Latem jest tam ślicznie, ale zimą, to nie ryzykowałabym. Te pasma górskie na Słowacji są wysokie i wywołują we mnie takie dziecięce uczucia- strach pomieszany z fascynacją. I chciałoby się i serce stoi:). Wczoraj jechaliśmy między górami o zmroku i nie było mi wesoło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie w zimie wolę" robić" Słowację za dnia, potem same płaskie autostrady. Właśnie w Prešovie mam takie uczucie jak Ty- miasto otoczone górami, i piękne i straszno.

      Usuń
    2. Znam Słowację w takiej ćwiartce- od granicy północnej, po Liptowski Mikulasz i w dół po Chopok, po Wielka Fatrę i na zachód do granicy z Czechami. Tę część, mniej więcej, zwiedziłam. I jeszcze przejechaliśmy trasę wzdłuż granicy z Polską, po słowackiej stronie, od Barwinka do Korbielowa. Można powiedzieć, że przejechaliśmy wzdłuż prawie całej granicy słowacko-polskiej (nie w jednym kawałku i nie w jednym czasie).
      Nie znam dróg Słowackich na tyle, by się wypowiadać. Tym bardziej, że nie ja siedzę za kierownicą podczas tych wypadów. Jednak to co zaliczyliśmy czasem mi wystarczy, by stwierdzić, ze nie są to łatwe drogi, szczególnie te lokalne.

      Usuń
    3. A i te międzynarodowe momentami nie są, dramatem jest odcinek od Rzeszowa do Barwinka i po słowackiej stronie od Barwinka do Prešova, tam zaczyna się autostrada. Kręto, ciemno, przez wioski- jak jadę sama to ten etap lubię" przegadac" z koleżanką przez telefon( przez zestaw głośnomówiący oczywiście). Ale jestem pełna optymizmu, bo gigantyczne wiertło, które ma działać przy tworzeniu tuneli w Bieszczadach, pojechało na miejsce przeznaczenia i za parę lat pomiędzy Lublinem i Banja Luką będę śmigać( jak nie oślepnę na drugie oko😉)

      Usuń
    4. Nie wiem, jak teraz jest, ale do Barwinka jechaliśmy z Krasiczyna 14 lat temu. fakt, tragedia wtedy była. czytałam o tych wiertłach, o ich przemieszczaniu się drogami polskimi. Widziałam też plan trasy z tymi tunelami. Ale nie ciesz się, znając tempo budowania dróg w Polsce, może za 10 lat ta trasa zostanie oddana do użytku. Tunele na trasie Żywiec- Czadca, a potem na Słowację, wiercą już drugi rok. To jest króciutki odcinek do uzupełnienia- całość trwa już 10 lat.
      No i nie ma kasy na to, bo jak wiesz, dla polskiego rządu Unia jest be, a przecież większość dróg jest teraz dofinansowywana z Unii.

      Usuń
    5. Liczę na nowy rząd😊

      Usuń
    6. Chyba wszyscy liczymy na zmianę rządu. Ciężko będzie:)

      Usuń
  3. Ptaszor fajnie przysiadł. Tak blisko nie widziałem myszołowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, jakby wiedział, że mam ciąg na fotografowanie ptaków. Ładnie pozował.

      Usuń
  4. Przepiękne widoki, kiedyś zabłądziliśmy do Jabłonki, ale na chwilę tylko, a takich widoków nie pamiętam...bajecznie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Jabłonce tych Tatr nie widać. Jest tylko widok na Babia Górę, równie niesamowity. Żeby zobaczyć Tatry, to trzeba chyba pojechać w stronę Zakopanego, albo tak, jak my, na Słowację.

      Usuń
  5. Mnie kranik przysłali kurierem. Chyba straciłem na tej formie dostawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogli przysłać, ale kolega tam był i przywiózł. No tak, wszystkie opłaty przesyłkowe do i z Anglii, są drogie. Nie straciłeś, po prostu drogo Cię wyszło.

      Usuń