Opóźniły mi się majówkowe wpisy, ale jak miała być super majówka, to i była. Pierwszego maja uczciliśmy z hukiem, czyli zaliczając słowackie Cziczmany (prawidłowo Čičmany, ale będę pisała nazwę spolszczoną, tak mi łatwiej).
Do tej wioski wybieraliśmy się na takiej samej zasadzie jak do Hukvaldów- trzeba pojechać, trzeba w końcu zobaczyć, trzeba… a czas mijał, a droga nie tamtędy…
W końcu udało się, bez planowania, bez zapowiedzi „jedziemy”, wyrwać 1 maja.
Od rana piękne słońce, wróżące upał. Z psem jechać to ryzyko. Beza została w domu, a my pojechaliśmy sami. W tym roku odpuściliśmy sobie Słowację i kupiliśmy winietę tylko na czeskie drogi, jednak te Cziczmany kusiły i kusiły no to kupiliśmy winietę słowacką na 10 dni. Można wprawdzie jechać bocznymi drogami, ale to znacznie wydłużało trasę, nie chcieliśmy „ścigać się” z czasem, tylko spokojnie obejrzeć to, co zaplanowaliśmy.
Cziczmany to temat rzeka i ja tę rzekę pociągnę do oporu (spokojnie- etapami będzie). Cała historia związana jest z migracją Wołochów z Bałkanów na północ Europy i ładnie się to przeplata z migracją Wołochów na Morawy (której jeszcze nie opisałam tak, jak chciałabym, do końca).
Zanim jednak dojechaliśmy do wioski, obejrzeliśmy mnóstwo nieziemskich widoków słowackich pasm górskich. O ile Czechy odbieram jak swojskie, ciepłe, takie przytulaśne z tymi obłymi pagórkami, obsadzonymi starymi jabłoniami szosami i dolinami ze zbiornikami wodnymi, o tyle Słowacja jawi mi się jako surowa, prawie bezludna, wyniosła- taka typu „szacun do tych gór i dolin z potokami rwącymi”.
Jechaliśmy głównymi drogami i trzeba przyznać, że Słowacy mają rozmach w budowaniu takich szos. Rozwiązania, jakie zastosowali w rozjazdach, zaraz przy granicach z Polską i z Czechami, budzą podziw. Drogi idą wysokimi estakadami, przez pagóry porobiono tunele- tędy idzie główna trasa z Polski (S1) na Słowację, Węgry i dalej oraz odnoga autostrady A1 ( idąca z Ostrawy), łącząca się z S1.
Ustrzeliłam "moja" - jednego, chociaż mijaliśmy ich sporo. O zwyczaju stawiania moja pisałam np. TU
Wioski na Słowacji są nieduże, oddalone jedna od drugiej parę kilometrów, miasteczek mało. Mało nowych domów, tych współczesnych- dużo niewielkich, starych, drewnianych, trochę odremontowanych. To moje spostrzeżenia z Kraju Żylińskiego z Kisucą (słow. Kysuca), która wchodzi w obszar tej krainy. Chociaż takie same wrażenia miałam, kiedy przejeżdżaliśmy przez słowacką Orawę.
Z jednej strony czuje się spokój, z drugiej wrażenie zaniedbania, cofnięcia się sporo w czasie, momentami objawiała się bieda (?).
Mało tych domów w mijanych miejscowościach. Wiele dachów krytych eternitem, o panelach słonecznych zapomnij, płoty byle jakie, obejścia skromne, kwiatów mało. Zupełnie inny świat od tego, jaki widuje się w Polsce czy w Czechach.
A jednak ten bezruch, to trwanie starych domów, sprawiało na mnie pozytywne wrażenie.
No dobra, drogi na Słowacji coraz lepsze, widoki niesamowite- całe szczęście, że doliny między pasmami są dosyć szerokie i nie czułam „naporu” górskich stoków. Do czasu, bo za Żyliną, jak to w górach bywa, zaczął się drogowy rollercoaster. Repo, coś dla Ciebie w sam raz.
Należy oglądać na pełnym ekranie- jest jazda:)
Znalazłam blog, w którym autor opisuje wejście na szczyt Klaka i zamieszcza zdjęcia z widokami słowackich gór. Coś niesamowitego. A to tylko Słowacja:):):) i aż Słowacja.
https://morgusiowe-wedrowki.blogspot.com/2014/06/na-niedoceniany-symbol-luczanskiej-maej.html
Temat „Cziczmany” jest obszerny. Nawet nie przypuszczałam, że będzie tego dużo. Dla mnie taka wioska to gratka, bo mnie bardzo interesuje wszystko, co związane z historią kultury materialnej i niematerialnej, a blog to miejsce, w którym mogę sobie to wszystko pozbierać do kupy.
Ptaka wyhaftowałam. Niedużego.
Zasilił kolekcję moich ptasich haftów.
P.S. To jest 1000. post na tym blogu, chyba się jednak cieszę, bo już kilka razy miałam zamiar trzepnąć blogiem i przestać się bawić w pisanie.
Okazało się, że formuła, jaką dwa lata temu przyjęłam, sprawdziła się. Prawie wcale polityki, prawie wcale osobistych wynurzeń, prawie wcale kościelnych tematów (działają jak płachta na byka i na prawą, i na lewą stronę), zero reakcji na zaczepki... to się sprawdza. A że często tematy wydają się nudne? Wydają się i tyle...
Lubiłam pobyty na Słowacji - woleliśmy Słowację i np. Smokowiec i Starą i Nową Lesną niż Zakopane- znacznie lepsza infrastruktura. Słowacja sporo zainwestowała w turystykę i każdy pobyt letni lub zimowy był bardzo udany. I mimo wszystko tańszy niż po polskiej stronie Tatr. Zimowe pobyty też były lepsze - nie spędzało się pół dnia w kolejce do wyciągu. A ludzie miejscowi niesamowicie sympatyczni. Muszę się wziąć nieco w garść i trochę rękoczynów podłubać a ptaszorek słodziutki! A Te rękoczyny, które dla mnie zrobiłaś nadal mam codziennie przed oczyma, bo zdobią mi kuchenne półki i nie mam ochoty się z nimi rozstawać.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam;)
Tatry słowackie stały się modne wśród Polaków. My tam raczej nie pojedziemy. Może Jaskół na kolejny rajd górskie, ale ja się w tłumy nie wybieram. Bardziej interesują mnie Wielka i Mała Fatra, a jeszcze bardziej słowackie zamki:).
UsuńPopatrz, a wydawało się, że filcaki nie pożyją długo:) Niech Cię cieszą:)
Mam takie same wrazenia co do Slowacji, piękne widoki budzące szacunek. Jak sama jadę to się nawet trochę boję , tak od Prešova do Barwinka. Jadę strona wschodnia , ale odczucia co do wyglądu domów mam identyczne.
OdpowiedzUsuńGratuluję posta numer tysiąc, oby ich jeszcze było dużo!
Ja się bardzo dobrze tutaj czuję, bo tematyka i forma nie wywołują u mnie burzy negatywnych emocji. Wystarczy mi lektura gazet:)
Ptasia kolekcja fajnie współgra z drewnem:)
UsuńI kto to ten Severski?
UsuńDzięki, kilka razy już chciałam blog likwidować, ale żal mi było tej całej wiedzy, jaką tu zebrałam:). Może da się jakoś blog przetransponować normalnie na dysk zapasowy.
UsuńKolekcja ptasia rozrasta się, na drewnie między półkami, to tylko niewielka jej część. Wzorów jest dużo i zawsze mam problem z wyborem kolejnego ptaka do haftu.
Severski- były pracownik kontrwywiadu pisze kapitalne książki o tej tematyce. lepsze niż kryminały. Nie fantazjuje, pisząc o pracy nielegałów, wywiadowców itp. On opisuje konkretne działania oparte o fakty no i trochę dodaje fabuły, ale to jest wszystko oparte na doświadczeniach z jego pracy.
Zobaczę, czy to pozycja dla mnie.
UsuńDobrze, że blog nadal jest:)
Powinno Ci się podobać.
UsuńJeżeli się zdecydujesz, to trzeba zacząć od "Nielegalni" (14 niegrubych tomów- u mnie, ale może są inaczej wydane), a potem dopiero czytać trzy następne części, które są kontynuacją.
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńI dobrze, że znalazłaś swój sposób!
Dzięki. Formuła działa:) Blog istnieje:)
UsuńKilka lat temu robiłam plan zwiedzania i miały być Cziczmany, ale jakoś nie wyszło, więc czekam na twoje relacje.
OdpowiedzUsuńTak, niektóre tematy psują krew, ale gdy cos bardzo uwiera, to piszę, trudno...
Ptaszki rewelacja!!!
Cziczmany warto zwiedzić- bardzo interesująca wioska. Nie siedzę w żadnej "bańce" i dlatego nie interesuje mnie bicie piany na tematy polityczne, kościelne, światopoglądowe i inne "wyśmiewania"/krytykanctwo na blogu. Tym bardziej, że swoje poglądy na te tematy wyraziłam kilkukrotnie tu i gdzie indziej.
UsuńTy poruszasz tematy "życiowe" i da się je komentować. U mnie często wybuchały awantury, czego sobie nie życzę. No i doszłam do wniosku, że koniec z nimi. Zresztą naprawdę interesuje mnie coś innego niż przecierki blogowe i bicie piany na ciągle te same tematy.
Ale zayebyaszcza ta kolekcja haftowanych pitaszków!!!
OdpowiedzUsuńNa drugim blogu jest ich więcej.
Usuń