Wszystkie (oprócz tych drobnokwiatowych, dzikich) róże w naszym ogrodzie mają ponad 30 lat. Kiedyś miałam ich sporo. Myszy podgryzły, ratowałam niedobitki, przesadzałam, aż w końcu doszłam do wniosku, że zostawię te, które przetrwały, ale już nowych nie będę kupowała.
Wprawdzie od kiedy pojawiły się ślimole, które każdego roku robią spustoszenie wśród kwiatów, zastanawiałam się, czy mimo zarzekań się, nie nakupić róż i posadzić, gdzie się da- tych gadziny nie ruszają, ale szkodniki zostały w pewnym stopniu opanowane, a przycinanie, kopcowanie itp. zabawy z różami (nie mówiąc już o podrapanych do krwi od palców do łokcia rekach) nie uśmiechają mi się. Nie będzie nowych róż- na pustych miejscach po "zaginionych" (pożartych) kwiatach posadzę małe azalie.
W ogrodzie najwięcej jest krzewów róży drobnokwiatowej. Ona sama się sieje (?) w różnych miejscach. Większość siewek wycinam, ale sporo zostawiłam. Parę rośnie przy płotach, inne w środku ogrodu oraz w lasku.
Ta rozpięta jest na płocie między naszym a siostry ogrodem. Płot tworzy prawdziwe "zasieki" z powodu trzech psów siostry, które przełaziły do nas do ogrodu i siały w nim spustoszenie. Psów już nie ma, "zasieki" zostały, trzeba ich dziadowski wygląd zneutralizować zielenią.
Ten ogromny krzew rośnie przy płocie- granicy z posesją sąsiada.
Nieduży krzew, który ma za zadanie zasłonić część "roboczą" ogrodu. Pod nim rośnie wiązówka.
Ten z kolei rośnie za płotem w ogrodzie siostry, ale pcha się całym swoim jestestwem do słońca, czyli na naszą stronę.
Niemniej ekspansywna jest rosa rugosa, czyli róża, z której robi się perfumy lub konfitury.
Zostawiłam jej tylko dwa krzaki. Jeden rośnie na trawniku przed tarasem, drugi na trawniku w dawnym (już nieistniejącym) sadku. Ten drugi krzew muszę wyciąć do ziemi i pozwolić roślinie odrodzić się. Jest na wpół zeschnięty i urodą nie powala.
Róża rosnąca przed tarasem (odnowiona poprzez przycięcie do ziemi dwa lata temu). Z tyłu, z lewej strony, widać obłędnie kwitnącą veigelię.
Przetrwała też pnąca róża, którą długo trzymałam na grządce bez podpórek i na siłę przycinałam. W końcu znalazłam dla niej miejsce przy pozostawionych po starym płocie narożnych rurkach- w końcu mam do czego przywiązywać wybujałe pędy. Miejsce jej idealnie spasowało i w tym roku odwdzięczyła się (pewnie za to, że już jej nie dręczę bezsensownym przycinaniem) takimi kwiatami.
Coś niesamowitego, jak pięknie kwitnie. Jestem zaskoczona tą obfitością.
O starych różach, przesadzanych przez moją matkę z ogrodu jej matki do własnych, a potem ja te róże przesadziłam do naszego, już pisałam.
Obie rosną przy tarasie. Czerwona pusta z białym środkiem.
Różowa, taka w babcinym stylu, z małymi kwiatami, o klasycznych w pokroju, dla róż, pąkach. Te pączki najbardziej mi się podobają.
No i martwię się teraz, bo pod koniec czerwca przychodzą panowie remontować taras, a te róże zaraz przy jego krawędzi rosną. Przesadzić nie można, jedynie jakoś zabezpieczyć. Bardzo nie chciałabym ich stracić. Zwłaszcza, że mają stanowić "zaporę' przed spadnięciem z tarasu, bo już nie będzie barierki. No i ozdabiać nadal ogród. Wprawdzie panowie obiecali je specjalnie upiąć, ale... ryzyko jednak istnieje.
I wierzyć się nie chce, że te krzewy mają na pewno ze 40 a może i więcej lat.
Następna stara róża- biała. Były trzy krzaki- dwa rosły po dwóch stronach długiej alejki, biegnącej wzdłuż rabat kwiatowych, trzeci zasadziłam obok veigeli przed wejściem do domu. No i ten trzeci przetrwał, a te dwa w ogrodzie zmarzły.
Zakwitły też inne róże- moja ulubiona łososiowa
i różowa, rosnąca przy chodniku.
Nie kwitną jeszcze róże płożące na kopcu rozsączającym, polianty, żółta róża oraz jeszcze jedna "na słupku", ale nie pamiętam jej nazwy- Agniecha będzie wiedziała, bo kiedyś o niej pisałyśmy. Ma taką samą przy bramie:):):).
Tyle o różach w naszym ogrodzie. Chyba będę przedstawiała nasze kwiaty tematycznie, bo jak kwitną równocześnie wszystkie- tak jest w tym roku, to nie ogarniam całości, robi się bałagan. A do tego dochodzą wszystkie kwitnące wiosną krzewy- mnóstwo tego do opisania.
Tak nas wczoraj deszczem uraczyła pogoda.
Stara długo mnie kokietowała leciutkim pohukiwaniem, aż w końcu ją dopadłam. Siedziała na lipie naprzeciwko tarasu.
* "Róża" Maria Pawlikowska- Jasnorzewska
Nie lubię róż:) Ani zapachu ani urody, są dla mnie zbyt bogate. Moje kwiaty to goździki.
OdpowiedzUsuńA tak, goździki nade wszystkie kwiaty:):):) Wszyscy wiedzą, że lubię najbardziej goździki i dostaję je w dni uroczyste:) Róże były w ogrodach mojego dzieciństwa, były w moim ogrodzie w ilości sporej, a teraz zostały ich resztki. W ogrodzie są bardzo dekoracyjne, ale nie przepadam za nimi. Niemniej te stare chcę uchować tak długo, jak się da.
UsuńPewnie, że warto zachować. To obiektywnie piękne kwiaty tylko jakoś mnie nie przypadły do serca. To tak jak obiektywnie piękni mężczyźni 😀
UsuńTe stare róże są jeszcze z ogrodu przy leśniczówce. Trudno uwierzyć, a jednak. A przedtem rosły w ogrodzie mojej babci. Rodzice przeprowadzali się do swojego domu w 1973 roku i mama wykopała kilka krzaków,zasadziła na nowym. poet,m w latach 80 znów się przeprowadzali i mama znów wykopała kraki, by zasadzić je w swoim ogrodzie tutaj. Kiedy mam już traciła pamięć i ogród podupadał, wykopałam kilka krzaków i posadziłam je u siebie przy tarasie i w ogrodzie. Dalszą ich historie opisałam. Wychodzi na to, że trzy krzaki mają najmniej 40 lat.
UsuńNie mam zdania na temat pięknych mężczyzn tak, jak i na temat pięknych kobiet. Ludzie są różni niezależnie od urody.
Te najmniejsze pachną najpiękniej!
OdpowiedzUsuńU nas były wczoraj dwie burze, wreszcie popadało solidnie.
Najładniej pachnie rosa rugosa, te czerwone, pnące nie pachną. Inne? Raczej niespecjalnie.
UsuńBurze, jak zawsze, chodzą opłotkami, a u nas porządnie lało ( jakieś boczne skrzydło burzowej chmury spadło). Niestety krótko.
A my ciągle czekamy na deszcz.
OdpowiedzUsuńRóża o której rozmawiałyśmy, mogła się nazywać Fairy, czyli wróżka.
A nie była to Super Dorothy? U nas tylko ta ulewa mocniejsza była, a teraz to tylko krótki, lekki majowy deszcz przeleci.
UsuńTeż możliwe. Zapomniałam.
UsuńPróbowałam poszukać u siebie na blogu, ale spasowałam, za dużo tych postów. Ta Fairy to raczej płożąca róża.
UsuńZnalazłam u Ciebie post z tymi różami i ich zdjęciami-"Dorothy Perkins" oraz "Super Dorothy". ja mam te pierwszą. A post jest z 18 lipca 2021 roku
Usuńhttp://mojekonikipolskie.blogspot.com/2021/07/dla-kaliny-z-kalinowa.html
Chcę mieć dom, ogród, kwiatki, balkon i niech mnie ktoś pocieszy. Praca mi potężnie zaszkodziła.
OdpowiedzUsuńWspółczuję i pocieszam- jeszcze dużo przed Tobą, może będzie dom i ogród i kwiaty:) Życzę Ci tego. A w pracy? Frau, trudno mi coś Ci doradzić, zresztą sama wiesz, co należy, co powinno się, a co olać ale wiem, że tak się nie da. Zwłaszcza w takiej pracy.
UsuńDługo się opierałam bo róża wydawała mi się taka banalna ale wreszcie mnie dopadło. Ale jednak najbardziej lubię każdą różę w pączkach, taki ma wtedy intensywny choć delikatny kolor.
OdpowiedzUsuńI pączki wyglądają bardzo elegancko:) A potem pełny rozkwit i orgia koloru oraz zapachu:) Może miałabym ich więcej, jak kiedyś i różne odmiany, jak kiedyś miałam, ale praca przy nich jest bardzo bolesna. No i lubią przemarzać, a je z kolei lubią mszyce:)
Usuń