W oddali, na grzbiecie wzgórza, widać skrawek pola z
kwitnącym rzepakiem. Dobrze, że jest on daleko. Mam ogromne uczulenie na kwitnący
rzepak. A szkoda, bo widok szerokiego łanu, żółtego jak słońce, od razu
podprawia humor i wpływa kojąco. Tak samo, jak czyste, rozsłonecznione niebo z
kontrastowymi, białymi jak śnieg, niewielkimi chmurami. Dzisiaj nie
ma pogodnego nieba, ale deszcz już nie pada. Jest pochmurno i niemajowo chłodno.
Ziemia ciągle nasączona wodą jak gąbka. W niektórych miejscach, przy grządkach,
ciągle są kałuże, a przecież nasz ogród jest na niewielkim stoku i woda po
deszczach szybciej spływa w dół. Kiedyś były o to awantury. Sad, do którego
spływa woda po stoku, jest położony w poprzek naszych pół i ogrodów. Poprzedni
właściciel pola, bo wtedy jeszcze tam sadu nie było, oskarżył moich rodziców,
że zalewają mu pole ściekami z osadnika. Ponieważ rodzice wyznawali zasadę,
którą kontynuujemy, że sąsiadów należy szanować, sfinansowali naprawę drenów na
polu sąsiada. Sprawa była wprawdzie jasna- sąsiad sam te dreny, w tym główny
tzw. dren matkę, zniszczył orząc pole ciężkim traktorem, ale…naprawiono dreny i tyle. Pole zostało sprzedane, a od 10
lat rośnie na nim sad jabłoniowy, który zasadził nowy właściciel. I chociaż niekiedy jest to dla nas uciążliwe,
bo prowadzi opryski, hałasuje ciężkim sprzętem, to i tak to lepsze niż np. kurniki
przemysłowe lub jakiś market za płotem. Sad rośnie na niewielkich stokach,
pomiędzy którymi jest niezbyt głęboki jar. W zasadzie jest to taka niecka,
otoczona z trzech stron niewielkimi wzniesieniami. Na stoku jednym z tych
wzniesień jest nasz ogród, sąsiadujący z nim ogród mojej siostry i pola trzech
innych sąsiadów. Na stokach dwóch rośnie sad. Na dole naszych ogrodów, może z 4 metry od płotu
graniczącego z sadem, ale już w nim, zaczyna się ta niecka, do której spływają w
sposób naturalny wody z tych stoków. I gdyby dreny były całe, niezniszczone,
nie byłoby tam w ogóle kałuży, bo woda drenami płynęła do rowu melioracyjnego,
a potem do takiej sobie rzeczki i tą rzeczką do Wisły. Ale nie…. Ale
NIE…sadownik zarwał dreny dokładnie w tym samym miejscu, co przedtem poprzedni
właściciel i zrobił się stawek, a w nim rosną jabłonie. No to szukać winnego. A
kto najbliżej? My- nasz dom, dom siostry i mój. Facet nasłał na nas urzędasów z
gminy, żeby zrobili z nami porządek
czyli wlepili nam karę i kazali naprawić dreny. I tu się naciął. I to mocno. Urzędasy przyszły na wizję lokalną, stwierdzili,
że nasz osadnik ma wyjście do następnego i do następnego, i do rozsączalnika-
wszystko tak, jak trzeba. W dodatku przynajmniej dwa razy do roku pompujemy
cały i spec od tych spraw wywozi wszystko do oczyszczalni. Mamy kwity na to.
Przez całe ponad 20 lat jak tu mieszkam, nie widziałam, żeby któryś z naszych
sąsiadów wywoził beczkowozem nieczystości. Co z nimi robią? Niech sobie każdy
dopowie. Ale my nie stela, wiec trzeba dokopać. Nie wiem, co odpisali temu panu
urzędnicy, ale na razie mamy spokój, a na dole staw się powiększa. Jeszcze do
tego pana nie dotarło, że te wody, to deszczówka, która leci po stokach i tam
nie ma ujścia. W dodatku deszczówka zmieszana z osadami z jego oprysków. FUJ! Nie
byłoby to moim zmartwieniem i w zasadzie nie jest, ale widzę, jak w ciągu kilku
lat grunt się osunął i zaczyna tworzyć się skarpa, na której jest nasz płot i
rosną drzewa. A znając zagrywki tego pana, może w przypływie kosmicznej głupoty
polecieć znowu do UG ze skargą i żądaniem, żebyśmy stok zniwelowali.
Kwitną jabłonie. W tym roku krótko, bo ostatnie deszcze zniszczyły kwiaty. Opisany stawek jest z prawej strony fragmentu sadu na zdjęciu. Tu jest jeszcze stok.Sady są ogrodzone i obsadzone tujami. Nie widać ich w całości, ale gdyby tak z lotu ptaka... musi to być piękny widok. I pachną bardzo intensywnie pod warunkiem, że sadownik ich nie pryska. A , niestety pryska nocami nawet kwiaty. Wtedy śmierdzi chemią i lepiej okna pozamykać na godzinę.
Pięknie kwitnie rajska jabłoń. Niestety nie dla nas jej widok. Źle zasadzona przy płocie, odwróciła się koroną do słońca i kwietnie w stronę sadów.
Ona samotna
I on taki samotny w samym środku trawnika. Poniżej nasz kwitnący baobab. Kwitł 3 dni po czym jego płatki utworzyły biały dywan na trawniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz