poniedziałek, 13 maja 2013

Stawek


W oddali, na grzbiecie wzgórza, widać skrawek pola z kwitnącym rzepakiem. Dobrze, że jest on daleko. Mam ogromne uczulenie na kwitnący rzepak. A szkoda, bo widok szerokiego łanu, żółtego jak słońce, od razu podprawia humor i wpływa kojąco. Tak samo, jak czyste, rozsłonecznione niebo z kontrastowymi, białymi jak śnieg, niewielkimi chmurami. Dzisiaj nie ma pogodnego nieba, ale deszcz już nie pada. Jest pochmurno i niemajowo chłodno. Ziemia ciągle nasączona wodą jak gąbka. W niektórych miejscach, przy grządkach, ciągle są kałuże, a przecież nasz ogród jest na niewielkim stoku i woda po deszczach szybciej spływa w dół. Kiedyś były o to awantury. Sad, do którego spływa woda po stoku, jest położony w poprzek naszych pół i ogrodów. Poprzedni właściciel pola, bo wtedy jeszcze tam sadu nie było, oskarżył moich rodziców, że zalewają mu pole ściekami z osadnika. Ponieważ rodzice wyznawali zasadę, którą kontynuujemy, że sąsiadów należy szanować, sfinansowali naprawę drenów na polu sąsiada. Sprawa była wprawdzie jasna- sąsiad sam te dreny, w tym główny tzw. dren matkę, zniszczył orząc pole ciężkim traktorem, ale…naprawiono  dreny i tyle. Pole zostało sprzedane, a od 10 lat rośnie na nim sad jabłoniowy, który zasadził nowy właściciel.  I chociaż niekiedy jest to dla nas uciążliwe, bo prowadzi opryski, hałasuje ciężkim sprzętem, to i tak to lepsze niż np. kurniki przemysłowe lub jakiś market za płotem. Sad rośnie na niewielkich stokach, pomiędzy którymi jest niezbyt głęboki jar. W zasadzie jest to taka niecka, otoczona z trzech stron niewielkimi wzniesieniami. Na stoku jednym z tych wzniesień jest nasz ogród, sąsiadujący z nim ogród mojej siostry i pola trzech innych sąsiadów. Na stokach dwóch rośnie sad. Na dole naszych ogrodów, może z 4 metry od płotu graniczącego z sadem, ale już w nim,  zaczyna się ta niecka, do której spływają w sposób naturalny wody z tych stoków. I gdyby dreny były całe, niezniszczone, nie byłoby tam w ogóle kałuży, bo woda drenami płynęła do rowu melioracyjnego, a potem do takiej sobie rzeczki i tą rzeczką do Wisły. Ale nie…. Ale NIE…sadownik zarwał dreny dokładnie w tym samym miejscu, co przedtem poprzedni właściciel i zrobił się stawek, a w nim rosną jabłonie. No to szukać winnego. A kto najbliżej? My- nasz dom, dom siostry i mój. Facet nasłał na nas urzędasów z gminy, żeby zrobili z nami  porządek czyli wlepili nam karę i kazali naprawić dreny. I tu się naciął. I to mocno. Urzędasy przyszły na wizję lokalną, stwierdzili, że nasz osadnik ma wyjście do następnego i do następnego, i do rozsączalnika- wszystko tak, jak trzeba. W dodatku przynajmniej dwa razy do roku pompujemy cały i spec od tych spraw wywozi wszystko do oczyszczalni. Mamy kwity na to. Przez całe ponad 20 lat jak tu mieszkam, nie widziałam, żeby któryś z naszych sąsiadów wywoził beczkowozem nieczystości. Co z nimi robią? Niech sobie każdy dopowie. Ale my nie stela, wiec trzeba dokopać. Nie wiem, co odpisali temu panu urzędnicy, ale na razie mamy spokój, a na dole staw się powiększa. Jeszcze do tego pana nie dotarło, że te wody, to deszczówka, która leci po stokach i tam nie ma ujścia. W dodatku deszczówka zmieszana z osadami z jego oprysków. FUJ! Nie byłoby to moim zmartwieniem i w zasadzie nie jest, ale widzę, jak w ciągu kilku lat grunt się osunął i zaczyna tworzyć się skarpa, na której jest nasz płot i rosną drzewa. A znając zagrywki tego pana, może w przypływie kosmicznej głupoty polecieć znowu do UG ze skargą i żądaniem, żebyśmy stok zniwelowali.
 Kwitną jabłonie. W tym roku krótko, bo ostatnie deszcze zniszczyły kwiaty. Opisany stawek jest z prawej strony fragmentu sadu na zdjęciu. Tu jest jeszcze stok.
 Sady są ogrodzone i obsadzone tujami. Nie widać ich w całości, ale gdyby tak z lotu ptaka... musi to być piękny widok. I pachną bardzo intensywnie pod warunkiem, że sadownik ich nie pryska. A , niestety pryska nocami nawet kwiaty. Wtedy śmierdzi chemią i lepiej okna pozamykać na godzinę.
 Pięknie kwitnie rajska jabłoń. Niestety nie dla nas jej widok. Źle zasadzona przy płocie, odwróciła się koroną do słońca i kwietnie w stronę sadów.

 Ona samotna
 I on taki samotny w samym środku trawnika. Poniżej nasz kwitnący baobab. Kwitł 3 dni po czym jego płatki utworzyły biały dywan na trawniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz