"W pogoni za brunatnym jeleniem: Zaolziański przykład chrześcijańskiego miłosierdzia (felieton)
W
ciągu ostatniego miesiąca niewielka wieś Śmiłowice między
Frydkiem a Trzyńcem na Zaolziu przyjęła pierwsze grupy uchodźców
z Iraku. Przybyli tu legalnie, za aprobatą czeskich władz, z
inicjatywy czeskiej organizacji pozarządowej NF Generace 21, która
zdobyła na to środki pozaunijne i pozarządowe.
Uchodźcy
są chrześcijanami z Syrii i Iraku. Udało im się uciec z piekła
nazywanego państwem islamskim. W grudniu zeszłego roku rząd
czeski wyraził zgodę na ich przyjęcie przez państwo czeskie.
Teraz 153 uchodźców czyli 37 chrześcijańskich rodzin z Bliskiego
Wschodu uciekających przed wojną, przemocą i prześladowaniem
znalazło schronienie w kilku ośrodkach prowadzonych przez czeskie,
protestanckie organizacje charytatywne, m.in. w Śmiłowicach.
Sprowadzenie
uchodźców z piekła państwa islamskiego do Czech przez
organizację NF Generace 21 i sposób, w jaki zaopiekowała się
nimi Śląska Diakonia w Śmiłowicach, są godne najwyższego
uznania i mogłyby być brane jako wzór chrześcijańskiego
miłosierdzia w działaniu przez organizacje chrześcijańskie i
parafie wszystkich wyznań w całej Europie, a zwłaszcza w Polsce.
Ile dobrej woli, dobrej wiary, cierpliwości, empatii, mądrej
solidarności, rozsądnej odwagi, nieustępliwego poświęcenia,
ofiarnej pracy, żmudnych zabiegów i zwykłej codziennej rutyny
wymagało uratowanie tych rodzin? Można się o tym przekonać,
czytając raporty na stronie internetowej NF Generace 21
www.gen21.cz. Można tam również
dowiedzieć się, kim są przybyli na Zaolzie uchodźcy i jakie
straszliwe zło spotkało ich w ich ojczyźnie, skąd musieli uciec,
aby zachować życie swoje i swoich dzieci.
Na
czym konkretnie polega pomoc dla uchodźców, co trzeba zrobić,
żeby zapewnić im bezpieczeństwo, godziwe warunki bytowania,
integrację z tutejszą społecznością i perspektywę normalnego i
godnego życia w przyszłości? Czym się zajmują uchodźcy na
Zaolziu? Jak wygląda teraz ich codzienność? Jak się czują? Co z
nimi dalej będzie? O tym z kolei można przeczytać na stronie
internetowej Śląskiej Diakonii, tutaj.
Śląska Diakonia potrafiła uchodźców z piekła państwa
islamskiego przyjąć po ludzku, tak jak tego potrzebuje człowiek w
najgorszym zagrożeniu, potrafiła zaopiekować się nimi w
najprostszy, ale kompleksowy i wszechstronny sposób, podobnie jak
to robi z innymi potrzebującymi przynależącymi do tutejszej
społeczności.
Ciekawe,
jak lokalna społeczność Śmiłowic i okolic Trzyńca zareagowała
na kwestię uchodźców? Na wieść o tym, że gmina ma przyjąć
uchodźców, pojawił się, oczywiście, niepokój, strach, a nawet
petycje i protesty. - Zrobimy wszystko, żeby im się u nas nie
spodobało - zapowiadali niektórzy miejscowi. Nie wszyscy jednak
protestowali. Liczba protestujących zmniejszała się, zresztą, w
miarę nabywania rzetelnej wiedzy o tym, kim są uchodźcy, dlaczego
uciekli z Syrii i Iraku, jaka jest ich sytuacja. Owszem, to
Arabowie, ale chrześcijanie, ludzie innej kultury, obyczaju i
języka, ale podobni do nas. Oni też znają przypowieść o
miłosiernym Samarytaninie, a do biblijnej Samarii ze swojej
ojczyzny mieli znacznie bliżej niż Czesi czy Polacy. Oni też
znają naukę Jezusa o tym, że bliźniego należy kochać jak
siebie samego. Okazało się szybko, że nie są to terroryści, a
wręcz przeciwnie - sami uciekali przed terrorystami i zanim
przyjechali do Śmiłowic, zostało to wszystko dokładnie
sprawdzone zarówno przez ofiarnych działaczy z organizacji
Generace 21, którzy dotarli do nich w Iraku i Syrii, jak również
przez czeski rząd, który w grudniu zeszłego roku zdecydował się
na przyjęcie tej grupy jako legalnych uchodźców. I teraz w
Śmiłowicach czy w Trzyńcu już nikt przeciwko nim nie protestuje,
zwłaszcza, że wszystko dzieje się legalnie, z poparciem władz,
zarówno państwowych, jak i samorządowych, a gwarantem całego
przedsięwzięcia jest właśnie Śląska Diakonia, ewangelicka
organizacja charytatywna ciesząca się wielkim społecznym
zaufaniem.
W
niekatolickich i zlaicyzowanych Czechach znalazły się
chrześcijańskie organizacje, które dają przykład, jak w naszych
mrocznych, barbarzyńskich czasach być chrześcijaninem w Europie
zagrożonej z jednej strony przez populizm, neopogański
nacjonalizm, faszyzm i religijny ekstremizm, a z drugiej przez
materializm i konsumpcjonizm.
W
tym roku Wielki Tydzień i przygotowania do świąt Wielkanocy
znalazły się w cieniu ataku terrorystycznego w Brukseli.
Następnego dnia po brukselskim horrorze premier polskiego rządu
oświadczyła egoistycznie, niesolidarnie i niechrześcijańsko, że
nie widzi możliwości, aby teraz do Polski przyjechali imigranci.
Bo kwestia uchodźców jest teraz także testem autentyczności,
wartości i otwartości polskiego chrześcijaństwa. Pani premier,
jej prezes, prezydent i ich elektorat najwyraźniej nie rozumieją,
o co chodzi w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie i w
rzeczywistości jest im obojętna nauka Jezusa o tym, że bliźniego
swego, także nieprzyjaciół, należy kochać jak siebie samego.
Oni wszyscy chodzą sobie spokojnie do kościoła, poszczą w
wielkim poście, stroją palmy na niedzielę palmową, malują
pisanki, słuchają ojca dyrektora, trącają się jajeczkiem,
degustują szyneczkę i rozkoszują się świątecznymi wypiekami,
przekazują sobie we własnym gronie znak pokoju, biorą udział w
uroczystych procesjach na ulicach, w inscenizacjach pasyjnych w
teatrze, chodzą ze święconym i na rezurekcję. Przystępują do
spowiedzi i do komunii. Ale jest im zupełnie obojętna droga
krzyżowa tych, których prześladują współcześni Herodzi,
Annasze i Kajfasze. Umywają ręce od ich tragedii jak Poncjusz
Piłat. Taka to ich antyimigrancka higiena, antyuchodźcza
profilaktyka.
W
interesie prawdziwie polskich wartości, które w oficjalnej
rządowej polityce okazują się teraz antychrześcijańskie,
antysolidarnościowe i antywolnościowe, Polski rząd przeznacza
polskie miłosierdzie tylko dla Polaków. Niech na całym świecie
wojna byle polska wieś spokojna. A także miasta. Za to już wezmą
odpowiedzialność patrole Obozu Narodowo-Radykalnego i inne
paramilitarne formacje kultywujące wartości narodowe i katolickie.
Nie ma możliwości, aby teraz do Polski przyjechała prześladowana
przez terrorystów święta rodzina z okolic Niniwy. Nie ma
możliwości, żeby przyjąć ofiary terrorystycznych gwałtów w
Mosulu. Nie da się udzielić schronienia prześladowanym
chrześcijanom z Bliskiego Wschodu. Nie można adoptować arabskich
sierot z tureckich obozów dla uchodźców. To, coście uczynili
jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. To,
czegoście nie uczynili...
-
Nie możemy ich przyjąć. Co mamy zrobić? - zapytywał obłudnie i
cynicznie kilka dni wcześniej minister spraw zagranicznych
PiS-owskiego rządu. Teraz panu ministrowi i pani premier można
podpowiedzieć, co robić i jak to się robi po sąsiedzku w
laickich Czechach - w Śmiłowicach na Zaolziu.
FLORIANUS"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz