Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 4 listopada 2016

Poniżane, pogardzane, zmuszane




Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Kobieta jako inkubator dostanie 4 tysiące złotych za urodzenie niepełnosprawnego dziecka. Niech urodzi. Co będzie potem? Przecież Bóg dał dziecko, to i Bóg na dziecko, nawet nieuleczalnie chore, pewnie da…
Nasi kochani rządzący wpadli na nowy pomysł. Będą teraz dawać kobietom, które urodzą niepełnosprawne dziecko, okrągłą sumkę czterech tysięcy złotych za to, że tylko urodzą. To ciekawe. Jako osoba, która opiekowała się kimś nieuleczalnie chorym przez wiele lat, doskonale wiem, ile naprawdę kosztuje utrzymanie takiej osoby. Trudno to wyliczyć. Ale wiem jedno - kosztuje to strasznie dużo i strasznie niszczy życie prywatne i zawodowe osób, które takim kimś się opiekują. Wiem, co te lata wyrządziły mi. Znam wiele takich osób jak ja i wiem, że nie ma na świecie takich pieniędzy, które pomogą przykryć traumę.
Znam jedną rodzinę, która ma niepełnosprawne dziecko i je wychowuje. Ich poziom życia, odkąd są rodzicami, drastycznie spadł, matka bowiem jak większość matek, które w Polsce mają takie dzieci, musiała odejść z pracy; niemal wszystko, co zarabiają, wydają na dziecko, na jego leki, rehabilitację, ćwiczenia i badania. Ich największy strach? Co będzie, kiedy my odejdziemy, co stanie się z naszym dzieckiem? Czy pójdzie do jakiegoś ośrodka, czy ktoś się nim zajmie?
Tym rodzinom, które toczą codziennie swój heroiczny bój o życie, nikt przez lata całe niemal nie pomagał i nadal nie pomaga. To prawda. Ale kiedy słyszę, że te pieniądze są po to, aby - jak cytują jedną panią minister - "nie myśleć, czy mam pieniądze"... Brawo. Zastanawiam się, co ma być potem. Co stanie się z dziećmi, których matki potraktowane jak inkubatory, maszynki do rodzenia, wezmą po ich urodzeniu pieniądze, a dziecko zostawią w szpitalu, tak jak to nadal wiele z nich robi. Nawet bez czterech tysięcy za urodzenie dziecka.
Tak, dla niektórych teraz urodzenia chorego dziecka może stać się niezłym interesem. Nie udawajmy, że tak nie będzie. Te pieniądze dostanie też kobieta, która donosi ciążę, a dziecko i tak umrze, a ona musiała je urodzić. Bo ją do tego zmuszą. Te pieniądze według projektu będą jednorazowe, a opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym ma być zapewniona jedynie do 18 roku życia. A co potem? Jakieś pomysły?
Czytam ten projekt, słucham wypowiedzi polityków na ten temat i chce mi się wyć. Ten kraj naprawdę nienawidzi kobiet. Gardzi nimi i je poniża. W imię Boga, ochrony życia, miłości bliźniego…Teraz mamy na to dowód. Kobieta, bez względu na to, jakie ma poglądy, jak podchodzi do świata, jest jak żywy inkubator pozbawiony rozumu i prawa do jakiejkolwiek decyzji w kwestii jej ciała, zdrowia i życia. Niech rodzi, bo musi. Dostanie za to kasę i niech się, za przeproszeniem, zamknie.
Jeden pan poseł w przypływie kreatywności wymyślił nawet, by płacić owe 4 tysiące kobiecie, która ma dziecko z gwałtu - za urodzenie, byle by tylko nie zrobiła aborcji dziecka swojego oprawcy. Tyle warta jest więc godność człowieka w Polsce. W imię miłości bliźniego zapewne jak mniemam... Cztery tysiące. Tak to świetnie nasi przedstawiciele w parlamencie sobie wyliczyli. Takie #gwałcikowe w wersji a la PiS. Ktoś tego kreatywnego posła wybrał. Ktoś na niego zagłosował. Ktoś się teraz do tego przyzna? Nie jest wam głupio szanowni wyborcy? Nie czujecie, że jakaś granica tolerancji na absurd, jakaś granica obciachu i pogardy dla drugiego człowieka właśnie została przekroczona?
To jest Polska. To jest XXI wiek. To idąc za tym tropem proponuję parę tysi dla ofiar dzieci księży pedofilów. Może też wreszcie coś dla kobiet, które są matkami dzieci księży? I na przykład nie decydują się na, często proponowaną przez swego „partnera”, aborcję na Słowacji? A co z dziećmi, nie dość że z gwałtu, to jeszcze chorymi? Cztery tysie razy dwa? Wszak to podwójne „szczęście”, prawda? Jak handlujemy płodami w imię ustawy, w imię Boga i obrony życia, to róbmy to na całego. A może jeszcze promować gwałcicieli? Wszak to dawcy jakże potrzebnego życia? Chociaż ze dwa tysie się należą, co? Ok, niech będzie brutto…#tylewygrać…
Naprawdę, nie jest wam, szanowni politycy, teraz chociaż troszkę wstyd? Nie czujecie obciachu? Niestosowności? Traktowania ludzi przedmiotowo? Nie czujecie tego? Naprawdę?”
http://www.o2.pl/artykul/karolina-korwin-piotrowska-gwalcikowe-6054867629053057a

Gwałcikowe. Punkt, w którym normalna Polska właśnie się skończyła

Bardzo długo żyłam w przeświadczeniu, że istnieją granice ludzkiego absurdu. Jakaś taka niewidzialna linia, po przekroczeniu której jest już ściana, bo inaczej człowiek wylądowałby w innym wymiarze – czy to jak Alicja po drugiej stronie lustra, czy to jak dzieci, które poprzez starą szafę odkryły drzwi do Narnii. PiS swoimi ostatnimi projektami i pomysłami pokazał jednak, że istnieją i mniej magiczne progi – takie, po przekroczeniu których ląduje się twarzą prosto w gnój.
Wystarczająco głośno było już o pomyśle zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, która i tak jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w całej Europie. Zaraz potem mogliśmy wysłuchać genialnego pomysłu Jarosława Kaczyńskiego, który wprost powiedział, że jego partia będzie dążyć do tego, aby rodziły się dzieci nawet śmiertelnie chore – tak, aby można je było ochrzcić.
Nic to, że matka będzie nosiła takie dziecko w swoim brzuchu przez 9 okrągłych miesięcy. Nic to, że wszyscy będą ją pytać, czy wybrała już imię, łóżeczko i wózek. Niech dziarsko odpowiada, że zamiast tego wybrała dla dziecka trumienkę – wszak żaden to wyczyn, urodzić coś tylko po to, by mogło zaraz potem w wielkich cierpieniach umierać.
TRUMIENKOWE BECIKOWE
Oczywiście, można by tu zapytać – a po co? Po co ma cierpieć kobieta – tak psychicznie, jak i fizycznie? I po co ma cierpieć to dziecko? Czy nie lepiej dokonać terminacji ciąży wtedy, kiedy nie wiąże się to jeszcze z bólem? Czy ktoś tu naprawdę jest tak głupi, by wierzyć, że cierpienie uszlachetnia? A jeśli tak, to dlaczego skazuje na to cierpienie innych, dlaczego w imię szlachetnych pobudek nie chce cierpieć sam?
Kaczyński pokazał wówczas, jak mało ceni sobie życie ludzkie. Nie wiem, czy jego zdaniem kobieta to rzeczywiście tylko inkubator, czy może wciąż wierzy, że dzieci przynosi bocian tudzież znajduje się je w kapuście. Bo ja osobiście nie wyobrażam sobie czekać tyle na cudzą śmierć. Śmierć, co gorsza, kogoś mi najbliższego – kogoś, kogo ruchy czułabym pod sercem, kto miałby być tym wymarzonym i ukochanym dzieckiem.
I tak, jest kolosalna różnica między usunięciem niewykształconego płodu, a patrzeniem na konanie własnego, nowo narodzonego syna lub córki. I to w imię czego? Aby mogli przyjąć chrzest? W którym momencie XXI wieku religia i medycyna zaczęły iść ze sobą w parze? Nie dziwię się tym wszystkim ludziom, którzy nowy pomysł rządu nazywają trumienkowym becikowym. To okrutne i wcale nie śmieszne – a jeśli pojawia się śmiech, to gorzki, przez łzy.
ŁAPÓWKA ZA CIERPIENIE
Dlatego już wtedy naiwnie sądziłam, że za chwilę ten smutny człowiek się opamięta. Że ktoś mu powie: panie, nie tędy droga. Tymczasem wczoraj dostaliśmy kolejny, równie świetny pomysł – 4 tysiące złotych za urodzenie „żywego dziecka z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym lub w czasie porodu”. 4 tysiące złotych. JEDNORAZOWO. Czy to jest ta obiecywana rodzinom pomoc? To są pieniądze, które mają wystarczyć na opiekę, rehabilitację, leczenie? To jest to wsparcie, o którym dumnie piał nam przed chwilą Kaczyński? Czy ktoś z popierających ten pomysł wie, ile kosztuje takie dziecko? Nie tylko uwagi, łez, cierpliwości, wyrzeczeń – ale tak po ludzku, zwyczajnie, pieniędzy?
Co się za to kupi? Ile leków, pampersów, jaki sprzęt? I za jaki jeszcze chory pomysł złapie się ten rząd, aby ograniczyć nam liczbę aborcji? Bo powiedzmy sobie szczerze – która zdroworozsądkowa kobieta zdecyduje się urodzić, by otrzymać jednorazową zapomogę? Kogo skuszą 4 tysiące złotych? I czy to się nie nazywa przekupstwo? Przecież w ten sposób wycenia się cierpienia i dzieci, i matek. Cierpienia całych rodzin, których życie raz na zawsze wywróci się do góry nogami. Bo nie wiem, czy polski rząd wie, ale to nie jest tak, że najtrudniejsze kończy się na porodzie. Od porodu najtrudniejsze się dopiero zaczyna. 4 tysiące złotych to żadne wsparcie i naprawdę niewielka łapówka, jak na traumę do końca życia.
Oczywiście, jest też opcja druga, ta wcześniej wspomniana – w pakiecie już z umieraniem. Wówczas dostaje się 4 tysiące za to, że się ciąży nie usunęło – tylko jak to nazwać? Nagroda? I na co to ma wystarczyć? Na trumnę, na pogrzeb, na ten doradzany przez Kaczyńskiego chrzest? A może na psychologa dla matki? To się nazywa łapówka – łapówka za donoszenie ciąży, którą sfinalizuje śmierć. Łapówka za cierpienie albo za brak skrupułów. Łapówka za to, by rząd po raz kolejny mógł przypodobać się Kościołowi. To są 4 tysiące policzków, wymierzonych nam wszystkim raz po raz w twarz.
RZĄD SIĘ DOPIERO ROZKRĘCA
Myślicie, że na tym już koniec? Otóż nie, tutaj zabawa znów się dopiero zaczyna. Dziś bowiem poseł Piotr Uściński (oczywiście, z PiS), zaproponował, by projekt dumnie nazywany „Za życiem”, poszerzyć także o donoszenie ciąży z gwałtu. Czyli tyle jest warte zdrowie psychiczne kobiety w Polsce. 4 tysiące złotych, 9 miesięcy niechcianej ciąży, a później to już z górki – można zostawić w szpitalu, oddać do adopcji albo w oknie życia. A za otrzymane wynagrodzenie – hulaj dusza, piekła nie ma! Jak to ktoś pięknie nazwał, wprowadza nam w Polsce wdzięczne „gwałcikowe”.
I już widzę te głosy, jak ktoś powie, że dziewczyna specjalnie sprowokowała, żeby sobie do pensji dorobić. W końcu już słyszymy, że zwykle sama jest sobie winna, a biedny mężczyzna – chętny i zdezorientowany – nie jest niczemu winien. Ba, nie tak dawno arcybiskup Hoser mówił przecież, że w wyniku gwałtu nie dochodzi do zapłodnienia, ponieważ stres jest wówczas zbyt wielki. Czyli zaraz ktoś wpadnie na to, żeby tę biedną dziewczynę zlinczować. Zaszła w ciążę? O, widocznie za mało się stresowała! Za mało się stresowała? Widać, też miała z tego przyjemność. Pytanie: wypłacać wtedy czy nie? A może dopłacać kolejne 4 tysiące też dla gwałciciela? W końcu jego udział w poczęciu był wtedy nie bez znaczenia. A co, jeśli kobieta urodzi niepełnosprawne dziecko poczęte w wyniku gwałtu? Jak już pytali złośliwie internauci – czy wtedy możemy mówić o kumulacji?
A może by tak dodatkowe 4 tysiące za ślub gwałciciela i ofiary gwałtu? Przecież dopiero co słyszeliśmy, że samotna matka z dzieckiem to nie rodzina. A tak, proszę – dwie pieczenie na jednym ogniu. Dziecko ocalone, instytucja małżeństwa zawarta, a i pieniędzy tyle, że śmiało można rzucić się na promocje z Lidla.
NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI LEPSZE I GORSZE
Naprawdę, jestem przerażona. To, co dzieje się obecnie w Polsce, to jest makabra godna średniowiecza. To żadne wsparcie, żadna pomoc – to próba zwykłego przekupstwa. Donoś ciążę, my ci zapłacimy. Tylko nie usuwaj, no po co – niech se samo umrze. A jak zdrowe, to do adopcji się odda. To tylko 9 miesięcy. Tylko 9 miesięcy i aż 4 tysiące złotych. Gdybyś kiedyś zastanawiała się, ile jesteś warta w oczach swoich rządzących – to proszę, wycena jest dość precyzyjna.
A może to ja się mylę, może to cena życia dziecka? Dzieckiem jest się do 18. roku życia. Jeśli rozłożyć 4 tysiące na te wszystkie lata, to otrzymujemy jakieś 60 groszy dziennie. Zaiste, godna jest to wyprawka. I tak, ten pomysł woła o pomstę do nieba. To nic innego, tylko zwykła kpina. Wystarczy posłuchać matek dzieci chorych, żeby wiedzieć, co każdego dnia przeżywają i ile je to kosztuje. To jest ta pomoc, która miała zostać im zapewniona?
A kto pomoże dzieciom chorym, które okazały się takie na późniejszym etapie życia? Które dopadły nowotwory albo niepełnosprawności? O nich nikt w tym projekcie już nie pamięta, im żadna dodatkowa pomoc już się nie należy. A wiecie, dlaczego? Ano dlatego, że tłem tej łaskawości znowu jest aborcja. Rząd ponownie dwoi się i troi, żeby wpaść na pomysł, jak nam ten czarny protest zatrzymać. Jak zadowolić Kościół i nie rozwścieczyć ludu. No i tak nam to życie wycenia – 4 tysiące złotych za traumę, ból, cierpienie i stres.
Dla porównania – 29 tysięcy złotych pani premier miała dać za nowe filiżanki dla swojej kancelarii.”
Joanna Pachla


A tu informacja o przyjęciu uatawy.
  I w skrócie

Projekt „Za Życiem” przyjęty

Komisja Polityki Społecznej i Rodziny opowiedziała się za przyjęciem, z poprawkami, rządowego projektu ustawy o wsparciu kobiet w ciąży i ich rodzin „Za życiem”. Za przyjęciem ustawy opowiedziało się 19 posłów, nikt nie był przeciw. Posłowie PO wskazywali, że wstrzymują się od głosu z uwagi na zbyt krótki czas na zapoznanie się z projektem.
Członkowie komisji przyjęli część uwag zgłaszanych przez biuro legislacyjne, znaczna ich część miała charakter porządkujący. Biuro zwróciło też m.in. uwagę na występujące w ustawie rozróżnienie "badań prenatalnych" i "diagnostyki prenatalnej".

Co przewiduje projekt „Za Życiem”?

Przewiduje m.in., że z tytułu urodzenia się żywego dziecka z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu, przysługuje jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. zł. Warunek? Dziecko rodzi się żywe. Dostępną pomoc koordynować ma asystent rodziny. 
Warunkiem przyznania świadczenia dla rodziców ma być pozostawanie pod opieką medyczną nie później niż od 10 tygodnia ciąży do porodu. Członkowie komisji wskazywali m.in., że zdarza się, że kobieta niekiedy z przyczyn niezależnych od siebie zgłasza się do lekarza po upływie 10 tygodnia ciąży. Proponowano, by w wyjątkowych przypadkach możliwe było przyznanie świadczenia również takim matkom.
Ale takie poprawki, zdaniem posłów, mogą być niewystarczające. – Program „Za życiem” powinien obejmować także pomoc kobietom, które są w ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego – zaproponował poseł Piotr Uściński (PiS). Przekonywał, że koszt takiego wsparcia nie byłby duży. 
Paweł Kukiz powiedział dziennikarzom w Sejmie, że „nie ocenia dobrze” rządowej propozycji. – Fajnie, że jest. Zagłosowaliśmy za dalszym procedowaniem tego projektu, natomiast potrzebne są rozwiązania systemowe – przekonywał. Zdaniem posła „taka jednorazowa jałmużna w wysokości 4 tys. zł, czyli tysiąca euro to jest kpina”.
Posłanka Bożena Henczyca (PO) powiedziała, że projekt powinien zawierać kompleksowe rozwiązania we wszystkich kwestiach ważnych dla rodzin osób niepełnosprawnych. Podkreślała, że urodzenie dziecka z dużą niepełnosprawnością jest dla kobiety „olbrzymią traumą”, a decyzja o aborcji w takim przypadku często motywowana jest tym, że nie chce ona skazywać dziecka na cierpienia. – Poprzez ten projekt ustawy chcecie Polki przekupić, aby rodziły dla 4 tys. zł – powiedziała.
Uważam, też że hipokryzją jest używanie nazwy „Za Życiem”, bo ta ustawa nie zagwarantuje wspaniałego, bezpiecznego rozwoju, rehabilitacji i nadziei dla rodziców dzieci niepełnosprawnych, nie da tej nadziei w pełni i nie da szans na ich realizację – podkreślił lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Skąd wezmą się na to pieniądze?

Pytany, w jaki sposób resort wyliczył kwotę jednorazowego wsparcia, odpowiedział: – Mieliśmy szacunki, ile takich dzieci się rodzi z Ministerstwa Zdrowia, a jednocześnie z tyłu głowy mamy możliwości budżetowe i to była jakaś przeciętność między tymi potrzebami, o których wiemy, a także możliwościami budżetowymi.
Dopytywany o koszty ustawy i programu, Michałkiewicz powiedział: – To są dwie rzeczy: mówimy o koszcie ustawy i tam jest 152 mln zł i mówimy o koszcie programu, który w tej chwili powstaje i tutaj będziemy negocjować z ministrem finansów, żeby środki na wdrażanie tego programu w pierwszym roku znalazły się w rezerwie i były możliwie do wykorzystania w trakcie roku.
Jak wyjaśniła Rafalska, pośpiech w pracach nad projektem ustawy wynikał nie z tego, że „pani premier chciała mieć ustawę za miesiąc, tylko – jeśli ta ustawa ma obowiązywać od nowego roku – to musi mieć źródło finansowania, a trwają prace na budżetem na 2017 r.”. – Mamy świadomość, że podjęliśmy się niezwykle trudnego zadania - powiedziała.
Paweł Kukiz zwrócił uwagę, że zasadniczym problemem jest dysproporcja pomiędzy kobietą, która decyduje się na oddanie niepełnosprawnego dziecka do tzw. przytułku – wówczas jego utrzymanie kosztuje 4,5 tys. zł miesięcznie, a matką, która wychowuje chore dziecko sama w domu i dostaje 1,3 tys. zł.
Zdaniem Kukiza należy przede wszystkim „wypośrodkować” te kwoty i zapewnić kobiecie wychowującej niepełnosprawne dziecko wypłaty w wysokości średniej krajowej, a kiedy dziecko przedwcześnie umrze powinna ona otrzymywać emeryturę obywatelską za „ten czas, który poświęciła dziecku i odciążyła tym samym państwo”.

Co na to najbardziej zainteresowana strona?

Projekt budzi rozczarowanie, zawiera wiele usterek legislacyjnych i nie był konsultowany – podkreślała strona społeczna, która oceniła w Sejmie projekt ustawy o wsparciu kobiet w ciąży i ich rodzin „Za życiem”.
Paweł Kubicki ze stowarzyszenia „Nie-grzeczne dzieci” nawiązał do założenia projektu o rozszerzeniu dostępności do asystentów rodziny. Chciał wiedzieć, w jaki sposób będzie finansowane zatrudnienie asystentów. W jego opinii, po wprowadzeniu ustawy w życie, może pojawić się problem z szerszą dostępnością do asystentów. Na dzień dzisiejszy biorąc pod uwagę siatkę asystentów, zapotrzebowanie, obłożenie asystentów pracą, to jedyne co zrobi asystent to, że matce czy rodzinie da kratkę z adresami, gdzie ta rodzina ma się zgłosić, ewentualnie sam zadzwoni i usłyszy, że nie ma miejsc, bo jest kolejka – mówił.
Podkreślił, że w 2015 roku w Polsce było 3816 asystentów, z czego w 178 gminach w ogóle ich nie było.
Krzysztof Rowiński z „NSZZ” Solidarność zwrócił uwagę, że projekt ustawy nie był konsultowany ze stroną społeczną. – Tych konsultacji nie było. Projekt ten wczoraj mogliśmy przeczytać, dziś o nim debatujemy. Te konsultacje jak najbardziej były potrzebne – zwrócił uwagę.
Marek Wójcik ze związku Miast Polskich i Powiatów Polskich powiedział, że projekt zawiera wiele usterek legislacyjnych. – Te zmiany są potrzebne. Ale wtedy, kiedy będą w pełni przemyślane. I będą kontynuowały pewien proces zapoczątkowany w poprzednich latach – mówił.
Agnieszka Grzybek z Fundacji Ster zwróciła uwagę, że projekt ustawy budzi „emocje i rozczarowanie”. – Pozostawia za burtą już żyjące osoby niepełnosprawne i rodziny, w których takie dzieci i osoby się wychowują. Nie przewiduje zrewidowania wsparcia, które byłoby potrzebne – podkreśliła.
Projekt ustawy jest jednoznacznie odczytywany jako swego rodzaju jałmużna, ochłap rzucony kobietom, po to, aby im zapłacić za cierpienie – dodała.
Opieka prenatalna
O znaczeniu wsparcia dla rodzin mówił wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas. – Rodzina nie zostanie sama. Mama, która będzie miała wiedzę o ewentualnej wadzie swojego dziecka, nie zostanie sama; będzie miała prawo wyboru – powiedział. Dodał, że zapewniony jej zostanie pełen dostęp do badań prenatalnych oraz opieka psychologiczna na każdym etapie – od momentu, gdy kobieta dowie się o chorobie dziecka, do jego dorosłości. Pinkas mówił też o dostępie do hospicjów prenatalnych i koordynacji pomocy medycznej – na poziomie POZ.
Według niego dzięki programowi, który rząd chce przyjąć do końca roku, a którego częścią jest projekt „Za życiem”, rodzina będzie miała przewodnika po systemie i bezlimitowe dojście do środków medycznych, które są potrzebne. – Też będzie to koordynowane, oczywiście do pewnych granic kwotowych, natomiast chcemy, by dzieci nie miały żadnego problemu, chociażby z dostępem do pieluchomajtek i całą masą innych zdarzeń potrzebnych do realizacji świadczeń medycznych – powiedział wiceminister zdrowia.


Mój jedyny komentarz
"Nikt mnie nie przekona, że białe jest białe..."

Wyłączam komentarze. Sorry
Idę się upić:(