Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 11 listopada 2016

Świętowanie.

To ostatnie jesienne róże, ścięte przed niedawnymi mocnymi przymrozkami.
 
O 9. rano klient. Chce jutro wędzić i nie ma siatek. Czy może kupić? Hmmmm… w takie święto tylko właściciel może sprzedawać, a personel, jeszcze w stroju niedbałym, robi śniadanie. Poszłam, sprzedałam, co trzeba, ale bramy nie otworzyłam. Zaraz potem słyszymy, jak sąsiad zapala piłę mechaniczną i przez pół godziny coś tnie na swoim podwórku. W tym samym czasie drugi sąsiad roztrząsa obornik na polu obok domu i potem pieczołowicie to pole orze. Po południu idę z Bezą na krótki spacer, między pola. Po prawej ciężki traktor mozolnie pnie się pod dosyć strome zbocze. Zostawia za sobą pole w zimowej skibie. Daleko, przed lasem, drugi traktor wykonuje tę samą czynność. Rolnicy wykorzystują każdą chwilę, by uciec z pracami polowymi przed śniegiem. Już o zmroku, obok naszego ogrodu, kombajn ścina dojrzałą kukurydzę.
Można śmiało rzec, że rolnicy wydajną pracą uczcili Święto Niepodległości. A poważnie, wczoraj klient stwierdził, że dzisiaj będzie robił wyroby, bo…”takie tam święto...”. Zaprotestowałam i powiedziałam, że święto jest ważne i poważne, ale nie nauczyliśmy się go odpowiednio świętować. Trochę go przystopowało z tym lekceważeniem, przyznał mi rację.
Było nieśmiałe- może kolorowe papużki? No to są. Kolorowe.
 I na dokładkę szara mysz.
 Bezka na jesiennym dywanie z liści
 Oho, coś kombinuję. Ta mina, ten "złamany" ogon...Postawa pt. "Co my tam mamy?"
Ruda na chwilę przycupnęła na gałęzi, a potem pognała na sam szczyt sosny. Niedaleko, na świerku, ma zimowe gniazdo. Ostatnio nosiła w pyszczorze suche patyki i coś tam majstrowała. Pewnie uszczelniała ściany.
A może chciała mnie opluć. Ta mina na to wskazuje.
 Miechunki. Nie moje. Zdjęcia robione przez płot. Lubię te rośliny i chyba sobie na wiosnę zafunduję w obu kolorach.
Taki sobie "wisiorek" w jesiennej tonacji.
 W tym roku szpaki nie zrobiły nalotu na dzikie wino. Tym samym kosy mają spokojne ucztowanie. jeszcze sporo jagódek zostało.
Wiedźma w akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz