wtorek, 14 kwietnia 2020

Wszystko w normie


Święta bzyknęły w sumie bez żadnych emocji. Już od dawna nie obchodzimy ich tradycyjnie, dlatego był to dla nas normalny, trochę dłuższy, czas odpoczynku weekendowego. Z powodu mojej drańskiej choroby i obecnego totalnego osłabienia po niej (chyba), wszystkie wiosenne domowe porządki zostały przeniesione na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że pod koniec miesiąca, kiedy zrobi się ciepło, jakoś ogarniemy te okna itp. To samo będzie się z ogrodem. Na razie nie ma mowy o pracach w nim.  Czasem słyszę jak szumią chwasty, wybijające się ponad rośliny szlachetne. Chwast ma taki upiorny zwyczaj, że jego tempo wzrostu jest w postępie geometrycznym do tempa wzrostu roślin uprawnych. A z drugiej strony, jak te szlachetne trochę bardziej podrosną, to przynajmniej je zauważę, bo w zeszłym roku za szybko zabrałam się do odchwaszczania i wyrwałam sobie kilka takich, które powinny zostać. Dalej nie mam pomysłu, jak przeorganizować ogród kwiatowy tak, by było jak najmniej z nim pracy. Stare rośliny wyradzają się lub giną, a na ich miejsce trzeba coś posadzić. Problem w tym- co? Liliowców mam już ze 20 gatunków, trochę przetaczników, jakieś pysznogłówki, juki, irysy, orliki, floksy i jeszcze trochę różnych bylin, a między nimi wsadzone są niskie azalie. Nadal szukam bardzo niskich krzewów, takich do 1 m wysokości. Posadzę je w miejsce bylin, które „wypadły”. Trochę niefortunnie został ogród kwiatowy zaplanowany, kiedy go zakładałam. Na początku biegła przez środek szeroka dróżka, a po jej bokach ciągnęły się długie rabaty kwiatowe (długie na 10 metrów, szerokie na 1,20) obsadzone wszelkimi bylinami i kwiatami jednorocznymi. Po obu stronach tych grządek były grządki z warzywami. Potem zlikwidowałam warzywa, po jednej stronie przekształciłam grządki w nieduże klomby w trawniku. Po drugiej stronie pozostał układ grządkowy. Jednak zamieniałam grządki warzywne w kwiatowe i  „ułożyłam je”  wzdłuż  tych długich. I to był błąd. Trzeba było poprzesadzać byliny (póki się dało) w taki sam sposób, jak po tej drugiej stronie- zrobić małe klomby (kępy bylin) w trawniku. Teraz liliowce oraz inne byliny są tak duże, że nie można ich przesadzać i w ten sposób mam 3 długie grządki kwiatowe oraz kawałek szerokiego „areału kwiatowego”, ze ścieżkami, które trzeba odchwaszczać. Ja je „randapuję”, ale to żaden cymes, bo wolałabym nie lać chemii do ogrodu. Wykosić się ich nie da- za wąskie. Na odchwaszczanie nie mam sił- to jednak jest spory metraż. Piszę głównie o ścieżkach, bo byliny tak się rozrastają, że na grządkach jest mało chwastów. Natomiast na ścieżkach tworzą się chwastowiska. Nie wyłożę ich płytkami, kamieniem itp., bo nie mam kasy. Żwirek nie zda egzaminu, wtopi się, żadne folie tudzież piaski i kostki nie wchodzą w grę, bo to też kosztuje, a poza tym po roku, dwóch jest beznadziejne. Dochodzę do wniosku, że pozostaje mi ta cholerna chemia- siły mi się kończą. Z drugiej strony, mam czas przez całe lato przyjrzeć się i pomyśleć, może jednak coś jeszcze wykombinuję z tymi grządkami.
Ogrodowe zwierzaki są teraz bardzo aktywne. Ptaki budują gniazda i drą się jak oszalałe. Wróciły gołębie wędrowne. Gniazda kosie powstają w tujach blisko domu i na cisie, rosnącym  przed oknem sypialni. Prawdopodobnie  w tych samych tujach, buduje gniazdo drozd. Wiewiórki też widać codziennie na trawnikach. Obudziły się zaskrońce.  Na pewno są w ogrodzie trzy dorodne osobniki. Przyłapałam wszystkie trzy, kiedy wygrzewały się pod ścianą, przy piwnicznym okienku. Wczoraj, wieczorem,  na trawniku przy bramce, spotkałyśmy z Bezą,  jeża Przypuszczam, że to zeszłoroczny miot, bo jeszcze jest nieduży. No i bardzo uaktywniły się uszatki. 
Popatrzcie jakie one są fajne 
Zdjęcia drozda i wiewiórki robiłam przez szybę

 W poszukiwaniu zakopanych orzechów
 Ruda ubzdurała sobie, że w donicach zakopane ma orzechy (były, ale się "zbyły" przy sadzeniu bratków) i od czasu do czasu robi w nich akcję. Niezbyt mi się to podoba, bo potem muszę wsypywać ziemię z powrotem do donic.
 Będzie mieszkanko:)
 Może to Donna, a może Zyzio? To ich ulubione miejsce, w którym, do południa, wygrzewają się. Potem sobie idą w ogród. Mieszkają też pod jukami.
Takie paskudztwo przyłazi do naszego ogrodu. Tym razem "zawisł" na modrzewiu i tak trwał, a pod drzewem szalały psy mojej siostry. Nie wiem, czy było mi go żal. Koty są fajne, ale  daleko od naszego ogrodu i tyle:)