Przyleciały do ogrodu na
początku lipca. Zaskrzeczały, zaśpiewały, odleciały i pojawiły się ponownie dopiero na początku
tego tygodnia. Teraz się zadomowiły, bo słychać je codziennie. W zasadzie to
słychać tylko skrzek samicy. Samiec odzywa się sporadycznie. Zauważyłam, że są
dwie pary. Zawsze po koncercie skrzeków,
pada deszcz. Wilgi są jego zwiastunami. Jeszcze się nie zdarzyło, odkąd je
obserwuję, by się pomyliły.
A w ogrodzie potop. Grząsko,
stoi woda, w trawnikach chlupie, kląska, zasysa powietrze w dziury po kretach i
myszach, kiedy się chodzi po trawie. Zielsko rośnie i nijak go nie da rady usunąć. Każde
wyrwanie, z korzeniami, chwastu, pociąga za sobą wyrwanie wraz z nim bryły
ziemi, której nie można otrzepać. W kępach liliowców i juk chmary komarów, które
wylatują za każdym poruszeniem liści, a potem atakują jak wściekłe. Na poranne spacery w ogród, idę w kurtce, by
nie zostać pogryzioną przez „ślepce” i komary. Podobno w Czechach jest komarowa
plaga. U nas prowadzi się akcję odkomarzania i mam dylemat w związku z tym.
Komary się mnożą w ilościach strasznych- dokuczają ludziom okropnie. Tu pełno
stawów, rzeczek, bagienek- mają idealne warunki do rozmnażania się. Z drugiej
strony, komary są pożywieniem dla wielu gatunków zwierząt- ptaków, ryb, żab.
Jak wytrujemy komary, zlikwidujemy żarełko dla nich. To jest jednak ludzka
ingerencja w równowagę biologiczną. Ale większość ludzie widzi tylko to, że nie
może wychodzić wieczorem, by zrobić sobie grilla. Zatem popiera akcje odkomarzania.
Ja też jestem wkurzona, kiedy nie mogę spokojnie przejść przez ogród, bo
momentalnie otacza mnie chmara krwiopijców. I tak źle, i tak niedobrze.
Zeszłoroczna susza rozpieściła nas pod tym względem. Tegoroczne, upierdliwe
opady, ustawiły nas do pionu. Tu zawsze były komary, są i zawsze będą.
Udało mi się zrobić parę
zdjęć wilg oraz nakręcić film z nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz