Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 8 września 2020

I znowu kłopoty


Jeżeli ktoś przypomina sobie wiosenne prognozy pogody, to według nich powinna właśnie być susza stulecia. No, ja tam nie wiem, ale jakoś tej suszy nie widzę. Wprost przeciwnie, od trzech miesięcy ogród zalewany jest notorycznie. Nie pomogły nawet te kilkukrotne tygodniowe upały. Jak tylko podeschło, zaraz lunęło i na nowo grzęzawisko się robiło. I teraz też jesteśmy po dwudniowych opadach. Przeszłam przez ogród- zaczynają gnić drzewa ozdobne. Tego jeszcze nie było. To, że kwiaty gniły, owszem, zdarzało się. Ostatnio zgnił krzak białego bzu, a w zeszłym roku forsycja, ale żeby duże drzewo zgniło? Dwa lata temu przewróciło się parę modrzewi, bo w sadzie, za ogrodem, woda stała i nie miała dokąd zejść, co w naszym lasku skutkowało podtopieniem tych drzew. A teraz dochodzę do wniosku, że jak porządnie nie przetnę krzewów, nie wytnę paru z nich, to nadal nie dojdzie w te miejsca słońce, ani wiatr, ziemia wiecznie będzie tam mocno mokra. Sytuację pogarsza rosnąca za płotem kukurydza, wysoka na 3 metry, która zatrzymuje cały ruch powierza. Gdybym wiedziała, że w przyszłym roku, na tym polu,  sąsiad zasadzi zboże, to powiało by optymizmem, ogród prędzej by się suszył, ale sąsiad wynajął pole innemu, a ten sadzi na okrągło właśnie kukurydzę. Nijak to się ma do poprawnej gospodarki, jednak tak tu jest. Nic innego się tak nie opłaca, jak kukurydza, toteż sadzą ją cały czas, nie bacząc na płodozmiany. Zatem zastało mi przetrzebienie krzewów. Niektóre są bardzo stare, mają po 30 lat, dlatego te i tak poszłyby pod piłę, ale są inne rośliny, jak aralia japońska- będzie mi jej bardzo żal. 

Aralię przyniósł mi ojciec 20 lat temu i posadziłam ją, nie wiedząc, jak się sadzonka nazywa. Początkowo mnie złościła, bo trudno ją było utrzymać w ryzach, a każde jej przycinanie Kończyło się poranionymi rękoma. 


W końcu udało mi się ją uformować i tak powstała w sumie grupa aralii- z jednego pnia wyrastają trzy. 


To bardzo dekoracyjne drzewo, kwitnie pod koniec sierpnia i jest bardzo miododajne. Jak jest słoneczna pogoda, na jej kwiatach jest mnóstwo pszczół. Potem ma równie dekoracyjne owoce- granatowe jagody na baldachach. I piękne liście, mieniące się  jesienią w złocie, pomarańczach i brązach.



Niestety, wszystko w niej jest kłujące- liście, pnie, gałęzie. Ponieważ corocznie wokół pnia pojawia się w trawniku mnóstwo młodych drzewek, dochodzi jeszcze walka z nimi. 

 Na razie gnije jeden pień i liście, ale liście na pozostałych pniach już żółkną i nie jest to przejaw jesieni. Wprawdzie mogłabym posadzić nową aralię gdzie indziej, jednak muszę się zastanowić, bo jest ona dosyć wysoka i nie mogę sobie znowu zacienić innego miejsca. A może jednak z wiosną się opamięta i będzie po kłopocie?   

„Aralia to drzewo z rodziny araliowatych. Gatunek ten liczy ponad 30 rodzajów z czego najbardziej znana jest aralia japońska popularnie zwana aralią wysoką. Roślina osiąga wysokość dochodzącą do 7-8 metrów, ma dość grube, pałkowate, wzniesione do góry gałęzie na których znajdują się charakterystyczne kolce. Liście długie, podwójnie lub potrójnie pierzaste, dochodzą do metra długości. Liście stanowią główną wartość dekoracyjną drzewa. Kwiaty białe, wiechowate, pojawiają się pod koniec lata lub na początku jesieni. Kwiaty swoim zapachem często odwiedzane są przez pszczoły i motyle. Jesienią z kwiatów pojawiają się drobne czarne owoce zebrane po kilkanaście sztuk na jednym gronie. Pod koniec września liście nabierają czerwono, -żółto -pomarańczowej barwy i zachwycają swoim urokiem.”
„Aralia pochodzi z odległych krajów Azji, uważanych przez niektórych za magiczne. – To ze względu na jej wygląd – podkreśla Jarosław Mikietyński, ogrodnik z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. – Aralia ma pień najczęściej obrośnięty kolcami. Również na dużych, nawet 60-centymetrowych liściach, rosną kolce, sterczące do góry. Mówi się, że to kolce diabła, dlatego aralia nazywana jest niekiedy drzewem diabła. Czasem liście mają nawet metr.
 W medycynie Dalekiego Wschodu korzenie aralii sercowatej są wykorzystywane jako substytut korzenia żeń-szenia. Łagodzi stany zapalne, ból i gorączkę.”