poniedziałek, 16 listopada 2020

Jeż w "Mysikróliku"

Cztery tygodnie temu Młoda znalazła, wieczorem, w ogrodzie, małego jeżyka. Pisałam o tym tu: http://poranek55.blogspot.com/2020/10/maa-kolczasta-znajdka.html

To już odkarmiony jeżyk 

 Późny październik to nie jest przyjazna pora dla takich jeżowych brzdąców. Aby hibernować, jeż musi osiągnąć odpowiednią wagę ciała, dlatego całą jesień nażera się na potęgę. Zimą, kiedy śpi, spala nagromadzony tłuszcz i to pozwala mu przeżyć. Nasz jeżyk ważył około 20 dag i nie miał szans zdążyć nabrać wagi.  Zabrałyśmy jeża do domu. Najpierw mieszkał w pudełku, a potem w kupionej klatce dla królików. 

To był bardzo bojowy jeż. Kiedy czyściłam klatkę, fuczał i powarkiwał na mnie. Starałam się to robić delikatnie, by go nie płoszyć, nie dokuczać. A mimo to, jeżyk cały się stroszył, stawiał kolce i burczał. Dopiero postawienie miski z kocim żarciem, pochłaniało całą  jego uwagę. Nie macie pojęcia, jak o wcinał tę karmę Można śmiało powiedzieć, iż uszy mu się trzęsły z zadowolenia. A mlaskał tak głośno, że słyszałam go w sąsiednim pomieszczeniu.  Jeżyk mieszkał sobie u nas w piwnicy, a ja ciągle się doszkalałam z jego potrzeb. Okazało się, że nasza piwnica nie nadaje się dla takiego zwierzaczka. Jest zbyt ciepła. Poza tym, żal było mi patrzeć, jak maluch próbuje się uwolnić z klatki, drapiąc się po szczebelkach w górę,  szukając wyjścia. Cały czas kombinowałam, gdzie go umieścić, kiedy zacznie hibernować. Aby to zrobić, musi mieć nie więcej niż 0 stopni. Na tarasie jest niebezpiecznie, w foliaku również. I pewnie ciągle zaprzątało by mi to głowę, gdyby nie to, że pewnego wieczora znalazłam naszego jeża na stercie węgla w trzeciej piwnicy. Drapiąc się po szczebelkach, wyłamał jeden (pewnie był słabiej przylutowany) zrobił sobie dziurę w klatce i wyszedł na wolność. Złapałam uciekiniera, przymocowaliśmy zipami szczeble tak, by mieć pewność, że znowu nie wyjdzie. Dotarło do nas, że jeż rośnie, robi się coraz bardziej ciężki i te pręty jego wagi nie wytrzymają, kiedy znowu zechce  uwolnić się.   


W głębi jest tekturowy domek, zrobiony z pudełka, wypełniony sianem. Pudełko zmieniałam co dwa dni, bo nasiąkało brudami. Jeże, przynajmniej ten, bardzo brudzą. Czyściłam klatkę dwa razy dziennie. Nie było to miłe, ale ja raczej nie jestem z tych, co to obrzydzenie bierze, bo jeż, pies czy kot zrobił kupę. Jak się wzięło jeża na przechowanie, to z wszelkimi tego konsekwencjami.

Postanowiliśmy oddać jeżyka w ręce fachowców. Najpierw zadzwoniłam do pogotowia zwierzęcego w Mikołowie- tam dwa lata temu oddaliśmy malutką wiewióreczkę. Owszem, przyjmą jeżyka, ale musi być zachowana procedura, by otrzymali od gminy pieniądze za zwierzaczka. Mieliśmy zwieźć jeża na posterunek policji, a policjanci mieli go odwieźć do Mikołowa. Aha, już to znam, tak samo miało być z wiewiórką. Może ci policjanci są w porządku, ale w przypadku małych zwierząt, to ja im nie dowierzam. Zawieźliśmy wiewiórkę sami, jednak to jest daleko a tym razem nie mieliśmy czasu  jechać tam z jeżem.

Zadzwoniłam, zatem,  do Fundacji w  Bielsku- Białej- właściciele wyrazili zgodę na przygarnięcie malucha. Różnica w odległościach wynosi 20 km x 2. Zawieźliśmy malucha do Bielska w zeszłą  sobotę. Myślę, że będzie mu tam dobrze. Najważniejsze, że nie siedzi w klatce,  w piwnicy, a na świeżym powietrzu w ogrodzie, gdzie są wybudowane boksy dla jeży z ocieplanymi domkami. Nocą mogą sobie jeże żerować prawie na wolności. I chyba spisałam się, bo pani stwierdziła, że maluch jest fajny, tłuściutki. A mnie się wydawało, że za mało go karmię.

Fundacja nazywa się „Mysikrólik” - Na pomoc dzikim zwierzętom. Tutaj jest film o jej działalności.


 

Podaję również link do strony internetowej. Jeżeli ktoś miałby ochotę wpłacić datek, na dole jest podany numer konta.

 https://www.mysikrolik.org/pl/