Weszłam dzisiaj w kalendarz blogowy, by zobaczyć, kiedy powstał ten blog. I okazało się, że założyłam go 25 grudnia 2011 roku. Minęły jego 9 urodziny Jednak to nie jest mój pierwszy blog. Wcześniejszy zamknęłam- mam go tylko dla siebie, a założyłam go w styczniu, również w 2011 roku, Tylko, że to też nie był pierwszy blog. Ten pierwszy powstał w 2008 roku. Nie przeżył burz i naporów internetowych. A ten drugi zamknęłam po akcji ze znajomą już gwiazdeczką internetową. Zresztą wiele blogów się wtedy zlikwidowało. Taką to ona ma siłę rażenia. I „poraża” następnych. Nie moja brocha. Jak ktoś lubi być wpuszczany w maliny, to jego radość i ból.
Nie udało mi się zobaczyć koniunkcji Jowisza z Saturnem. Zachmurzone niebo, mżawka. Szkoda. Lubię takie zjawiska. Tym bardziej, ze miała to być tzw. „Gwiazda Betlejemska’, czyli taka, jaka świeciła w noc narodzin Jezusa. No… tak mówi chrześcijańska legenda. I światłem tej „Gwiazdy” mieli się kierować do Betlejem Trzej Królowie. Koniunkcja Jowisza z Saturnem zachodzi co 850 lat. Ta była szczególna, bo podobno wchodzimy w Erę Wodnika, a to ma być szczęśliwa dla ludzkości era.
Wczoraj była pogoda, pojechaliśmy z Bezką nad Jezioro Goczałkowickie. Było trochę ludzi, ale bez szału. Prawie wszyscy w maseczkach. Zrobiłam trochę zdjęć. Siedza jeszcze w aparacie. A święta? Nic specjalnego. Żadnej choinki, opłatka, kolęd. Normalny wypoczynek w czasie dni wolnych. I nawet specjalnie mi niczego nie brakowało, a już na pewno tej, podobno pięknej, atmosfery świat. Wystarczyło mi, że nikt niczego ode mnie nie chciał, nie stałam przy garach, a dom posprzątałam jak zawsze przed niedzielą. I to właśnie jest fajne. Ten luz i „nic nie musiałam”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz